Materiał wydany właśnie jako THE LOST BERLIN TAPESzostał nagrany – zarówno w mono, jak i stereo – w Berliner Sportpalast 25 marca 1962 roku i ukazuje ELLĘ FITZGERALD w szczytowej formie, wraz z triem dowodzonym przez pianistę Paula Smitha, z Wilfredem Middlebrooksem na kontrabasie oraz Stanem Leveyem na perkusji.
⁝
ELLA FITZGERALD
THE LOST BERLIN TAPES
Wydawca: Verve Records | UMe – B0032589-01
Nagranie: 25 marca 1962
Premiera: 2 października 2020
Nośnik: TEST PRESS 2 x LP
Jakość dźwięku: 8/10
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
⁝
Ella Jane Fitzgerald (1917-1996) była amerykańską wokalistką jazzową. Istnieje konsensus co do tego, że to jedna z najwybitniejszych śpiewaczek w historii tego gatunku, nie dziwi więc, że mówi się o niej „pierwsza dama piosenki” (ang. First Lady of Song).
Zadebiutowała w 1934 roku i szybko stała się częścią orkiestry swingowej Chicka Webba. Zgodnie z obowiązującymi wówczas zasadami, nie była wymieniana jako wokalistka, a jako członek zespołu. Jej pierwsze nagrania solowe pochodzą z roku 1942. Występowała nie tylko w USA, ale i na całym świecie – w 1965 roku wystąpiła w Warszawie (nota bene – ciekawe, czy koncert był rejestrowany). W Repozytorium Cyfrowej Filmoteki Narodowej można oglądnąć film z artystką udzielającą wywiadu na płycie warszawskiego lotniska (TUTAJ).
Jej pierwszym menadżerem był Moe Gale, współzałożyciel wytwórni Savoy. Najważniejszy rozdział jej kariery związany jest jednak z NormanemGranzem, założycielem Verve Records. Z Verve nagrała większość ze swoich bardziej znanych płyt, w szczególności znane są jej interpretacje Great American Songbook. I właśnie ta wytwórnia ma dla nas niespodziankę – nigdy niewydane nagrania z koncertu w Berlinie. To był czas, w którym piosenkarka mieszkała w Danii – w 1961 roku kupiła tam dom, aby zamieszkać w nim ze swoim ukochanym, Duńczykiem. Chociaż związek rozpadł się rok później, a więc w roku, z którego pochodzą omawiane nagrania, pozostała w Europie aż do roku 1963, kiedy to sprzedała dom i wróciła na stałe do USA.
⸜ NAGRANIE
| PROGRAM |
A1 Cheek To Cheek 3:47
A2 My Kind Of Boy 3:06
A3 Cry Me A River 4:37
A4 I Won’t Dance 3:00
A5 Someone To Watch Over Me 3:58
B1 Jersey Bounce 3:45
B2 Angel Eyes 3:51
B3 Clap Hands, Here Comes Charlie! 3:43
B4 Taking A Chance On Love 2:25
B5 C’est Magnifique 3:50
C1 Good Morning Heartache 4:58
C2 Hallelujah, I Love Him So 2:57
C3 Hallelujah, I Love Him So (Reprise) 3:06
C4 Summertime 2:59
D1 Mr. Paganini 4:30
D2 Mack The Knife 4:50
D3 Wee Baby Blues 5:38
W 1960 roku Ella Fitzgerald zdobyła dwie nagrody Grammy za swój koncertowy album Ella In Berlin: Mack The Knife. W 1962 roku dała koncert w Berlinie, który został nagrany, ale taśmy zaginęły. Okazało się, że znajdowały się w prywatnym archiwum Granza, gdzie odnaleźli je GREG FIELD, perkusista współpracujący w Fitzgerald w latach 80., oraz KEN DRUKER, vice president Verve. Pod koniec zeszłego roku zostali poproszeni przez RICHARDA D. ROSMANA, opiekuna spuścizny Grantza (któryzmarł w 2001 roku), aby zmierzyli się ze stosem odnalezionych nagrań koncertowych i wśród innych ciekawych nagraniach znaleźli rejestrację koncertu z Berlina. Giovanni Russonello, dziennikarz „The New Your Times” opisuje tę chwilę w ten sposób:
Na początku tego roku Mr. Field i Ken Druker, vice president Verve – wydawnictwa, które przetrwało do dziś pod auspicjami Universal Music Group – przekopywali się na nowo odkrytą skarbnicę nagrań na żywo, które Granz przechowywał przez dziesiątki lat. Natrafili na pozornie nietkniętą szpulę, z pożółkłą taśmą klejącą wciąż zamykającą pudełko, z koncertem, który Fitzgerald dała w Berlinie dwa lata po swoim pierwszym słynnym występie.
Po oględzinach odkryli, że nagrania wykonano zarówno w trybie monofonicznym, jak i stereofonicznym – rzadki łut szczęścia. Posłuchali ich i okazało się, że jakość dźwięku była doskonała. Używając nowego oprogramowania, które pozwoliło mu dokładniej wyodrębnić instrumenty i głos Fitzgerald, Field wypełnił dół i wyciągnął jej wokal na pierwszy plan.
Giovanni Russonello, The Special Place Where Ella Fitzgerald Comes Alive, “The New York Times” 1 października 2020, www.nytimes.com; dostęp: 26.11.2020
Dlaczego szef Verve nie zdecydował się tych nagrań udostępnić? Możemy tylko spekulować. Przyczyny zastopowania wydania mogą być techniczne (niezadowalający dźwięk), artystyczne (niezadowalający występ) lub finansowe. I, jak się wydaje, chodziło o obawę o to, czy płyta się sprzeda. Wydany w 1960 roku pierwszy koncert z Berlina był sukcesem, jednak kolejny koncert z tego samego miejsca mógłby się spotkać ze znacznie mniejszym zainteresowaniem. Przecież zarejestrowany w 1961 roku koncert Ella Returns to Berlin został wydany dipoero w 1991 roku. Może zresztą było zupełnie inaczej…
⸜ WYDANIE
Nowym masterem zajął się Kevin Reeves, korzystając z oprogramowania iZotope RX 8 Music Rebalance. Rozdzielił dzięki niemu oryginalny miks stereo na cztery ścieżki: perkusję, bas, fortepian i wokale, które następnie ponownie zmiksował. Jak mówi:
Ta technologia nie istniała rok temu. Zadzwonili do mnie przez przypadek (akurat wtedy, kiedy przeglądałem taśmy). Na oryginalnej taśmie głos Elli był trochę cienki w średnim zakresie, a fortepian i perkusja były mocno przesunięte w lewo i mocno w prawo, co jest bardzo oldschoolowe. Byłem w stanie przesunąć ją bardziej do przodu i podnieść jej dół. Dzięki temu możesz nawet usłyszeć palce na strunach. W rezultacie Ella jest z tobą znacznie bardziej obecna. Kiedy wysłałem to Kenowi, powiedział: „To najlepsze nagranie Elli na żywo, jakie kiedykolwiek słyszałem”.
Rob LeDonne, Unearthing A Lost Ella Fitzgerald Recording, 60 Years Later, www.grammy.com, 1 października 2020, dostęp: 27.11.2020
Koncert Elli Fitzgerald został wydany zarówno na płycie CD, jak i LP. W Japonii dostępna jest wersja SHM-CD, w USA płyta ukazała się w postaci zwykłego pudełka jewelbox, za to w Europie dostępna jest jako „Paper Sleeve”, inaczej – mini LP. Wersja analogowa – materiał był masterowany cyfrowo – ukazała się na dwóch krążkach 180 g w obwolucie typu gatefold.
Przez pewien czas dostępna była także wersja Test Press, której słuchamy. Dodajmy, że w serwisie streamingowym Tidal dostępne są pliki hi-res. Nowym masterem zajął się KEVIN REEVES w Sterling Sound – to tam nacięty został lakier do wydania analogowego. Krążki zostały wytłoczone jednak za Oceanem, po naszej stronie, w czeskiej GZ Media.
⸜ SŁUCHAMY
| PERSONEL |
Piano – Paul Smith
Vocals – Ella Fitzgerald
Bass – Wilfred Middlebrooks
Drums – Stan Levey
W 1960 roku Fitzgerald dała swój pierwszy koncert w Berlinie – miało to miejsce w ogromnym, mieszczącym 12 000 osób Deutschlandhalle i uważa się, że to nie był to całkiem udany występ – artystka nie zawsze pamiętała tekst i czuła się przytłoczona ogromem hali. Mimo to pochodzący z niego album Ella in Berlin: Mack the Knife został nagrodzony aż dwoma statuetkami Grammy. Rok później daje kolejny koncert, wydany na płycie Ella Returns to Berlin, który jest niezły, ale nie przynosi niczego nowego. Występ z 1962 roku jest zupełnie inny. Pokazuje tę niesamowitą wokalistkę w jej szczytowej formie, wspomaganą przez niewielki, ale niezwykle sprawny zespół towarzyszący.
W brzmieniu płyty od razu uderzają dwie rzeczy. Po pierwsze duża bryła wokalu Elli Fitzgerald. Jest na nim położony dość długi pogłos, a pomimo to wokal jest duży i treściwy. Można nawet powiedzieć, że jest blisko nas, pomimo że to przecież nagranie koncertowe, a więc z zasady zdystansowane. Płyta The Lost Berlin Tapes brzmi bardziej, jak nagranie studyjne, dokonane w dużym studiu – jak Studio A w Capitol Tower, w którym nagrywał Sinatra, niż na scenie. Druga rzecz dotyczy blach perkusji. Są one mocne, gęste, ale i zadziwiająco słodkie. Zakładam, że do remasteru tych nagrań użyto narzędzi cyfrowych, które zazwyczaj utwardzają dźwięk. Nie tutaj – blachy perkusji, słyszane z lewej strony, mają pełny, mocny sound, bez twardych naleciałości. Głos cofa się nieco w przerwach między utworami, kiedy realizator otwiera kanały z mikrofonami skierowanymi na widownię. Jednak zaraz potem, jak w balladowym Cry Me A River, znowu mamy duży głos Fitzgerald.
Całkiem dobrze, jak na tego typu nagranie, słychać też fortepian. Został on ustawiony z prawej strony, nieco w głębi sceny, co samo w sobie jest ważne, bo bezbłędnie go tam właśnie lokalizujemy. Podobnie, jak blachy perkusji, ma on nieco zaokrąglony atak, ale w dobry sposób, to znaczy udało się uzyskać ładną barwę.
Perkusja i fortepian świetnie odzywają się w trzecim utworze płyty, I Won’t Dance. To szybkie, wręcz bardzo szybkie granie, a mimo to instrumenty pozostają klarowne i selektywne. To nie jest selektywność „dyskryminująca”, w tym sensie, że nic nie jest wycinane, a jednak brzmią one klarownie. Znakomicie wyszło to przy solo perkusji pod koniec utworu. A do tego wokal, zawsze wyraźny i po prostu ładny. Nieco gorzej brzmi on w utworze Someone To Watch Over Me, zamykającym stronę A. A przynajmniej na jego początku, jak gdyby taśma „master” miała jakieś problemy. Za chwilę to jest „naprostowane”, ale wiemy już, że to taśmy, które mają swoje lata.
I tak jest przez wszystkie cztery strony tej płyty. Brzmi ona zadziwiająco gęsto, zaskakująco ciepło. Słuchając jej z plików hi-res w serwisie Tidal nie słyszałem tego w tak wyraźny sposób, miałem wrażenie, że brzmienie jest nieco zimne. W przypadku płyty LP jest dokładnie odwrotnie! To niskie, ciepłe granie, z bardzo dobrą klarownością. Nawet kontrabas, zwykle utopiony w brzmieniu perkusji, szczególnie w przypadku nagrań koncertowych, tutajma ładne body i gęstość. Nie jest specjalnie wyraźny, to nie jest skupione brzmienie, ale naprawdę nie ma na co narzekać.
Co jakiś czas słuchać krótkie, niskie dźwięki będące albo uderzeniem w statyw mikrofonu, albo „pop-ami”, czyli niegaszonymi elementami głoski „p” – fala dźwiękowa jest wówczas wyrzucana z ogromną szybkością i uderzając w membranę mikrofonu na chwilę ją przeciąża, stąd taki efekt. Realizator tego zapewnie nie słyszał, ale fakt, że nie zgasił tego masteringowiec świadczy o tym – jak zakładam – że chodziło mu o jak najbardziej naturalny przekaz, a „pop-y” są jego częścią, słychać je w czasie koncertu, słychać je więc i z płyty. Zresztą nie tylko one, co jakiś czas w podobny sposób słychać głoskę „t”, jak w utworze Hallelujah, I Love Him So (Reprise). Im większe kolumny systemu, tym mocniejsze będą się one wydawały. Ale, dodam, to tylko pogłębia naturalność tego dźwięku.
Bo jest on naturalny, zaskakująco, jak na tego typu źródło sygnału. Wokal ma ciepłe brzmienie, ale wcale nie zgaszono w nim głosek syczących, tylko je zintegrowano z samym wokalem. to rzadkie, bo głos Fitzgerald do łatwych w nagraniu nie należy i na większości płyt jest zbyt jazgotliwy, za mało wypełniony. Płyta The Lost Berlin Tapes jest jedną z nielicznych, na których brzmi po prostu świetnie. ♦
Krakowskie Towarzystwo Soniczne to nieformalna grupa melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkająca się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp.