Squint jest pierwszą płytą gitarzysty JULIAN LAGE nagraną dla wytwórni BLUE NOTE. Na płycie znalazło się jedenaście utworów, z czego dziewięć jest autorstwa lidera. Krążek ukazał się w woelu wersjach – kolekcjonerzy mają więc w czym wybierać.
⁘
JULIAN LAGE
SQUINT
Wydawca: Blue Note
Premiera: 11 czerwca 2021
Recenzowany format: 180 g colour LP
Jakość dźwięku: 8-9/10
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
⁘
▌ Muzyk
JEDNĄ Z PIERWSZYCH INFORMACJI, na którą natkną się państwo w związku z JULIANEM LAGE, będzie wiadomość o tym, że był dzieckiem określanym jako „prodigy”, czyli „cudowne dziecko”. Urodzony 25 grudnia 1987 roku jest amerykańskim kompozytorem i gitarzystą. W 1996 ukazał się film krótkometrażowy zatytułowany Jules at Eight, w którym przedstawiono jego muzyczne umiejętności. Cztery lata później, w wieku 12 lat, wystąpił podczas gali wręczenia nagród Grammy, a już w wieku lat 15 został wolnym słuchaczem na Uniwersytecie Stanforda na wydziale Stanford Jazz Workshop. Następnie ukończył San Francisco Conservatory of Music, gdzie studiował muzykę klasyczną.
Jak czytamy w materiałach prasowych towarzyszących płycie Squint, ponad dekadę studiował „niezliczone wątki amerykańskiej historii muzyki dzięki nienagannej technice i duchowi nieskończonych możliwości”.
Lage debiutował w roku 2009 w wytwórni EmArcy albumem Sounding Point, za który w następnym roku nominowany był do nagrody Grammy w kategorii „Award Best Contemporary Jazz Album”. Nie była to jego ostatnia nominacja, bo w roku 2017 nominowano go za album gitarowy Mount Royal nagrany w duecie z Chrisem Eldridge – nominację panowie otrzymali w kategorii „Best Contemporary Instrumental Album”.
Po raz pierwszy na płycie wydawnictwa Blue Note Julian Lage pojawił się w 2018 roku, na krążku The Nels Cline 4 zatytułowanym Currents, Constellations, a dwa lata później zagrał na płycie Charlesa Lloyda 8: Kindred Spirits (2020). Squint jest jego „bluenotowym” debiutem w roli lidera.
▌ Muzyka
Powstanie albumu Squint magazyn „Downbeat” wiąże z koncertami z roku 2018 (więcej TUTAJ, dostęp: 27.08.2021). Okazja była godziwa, bo 80. urodziny saksofonisty Charlesa Lloyda. Don Was, obecny dyrektor Blue Note, sam będący basistą, w połowie występu Lage’a siadł w połowi widowni Lobero Theater, w kalifornijskim Santa Rosa, gdzie Lage mieszka – i tak mu się spodobało to, co usłyszał, że wkrótce potem podpisał z gitarzystą umowę. Wygląda na to, że Squint jest pierwszą płytą z kilku dla Blue Note, którą Lage będzie sygnował swoim nazwiskiem.
Na krążku towarzyszą mu kontrabasista JORGE ROEDER oraz perkusista DAVE KING (The Bad Plus). W jego powstaniu swój udział mieli także przyjaciel, gitarzysta i wieloletni współpracownik ARMAND HIRSCH, będący również współproducentem albumu, a także wokalistka i autorka MARGARET GLASPY, prywatnie żona Lage’a:
Z jednej strony połączenie Margaret i Armanda jest po prostu niesamowitym wsparciem – mówi Lage. Ale mam też głęboki szacunek dla tego, co obaj wnoszą do muzyki. Pomogli mi upewnić się, że zawsze obecne było niezbędne doświadczenie i że Squint nigdy nie był tylko wynikiem konieczności „zrobienia” dobrej płyty z gitarą jazzową, ale efektem tworzenia muzyki z wyraźnym duchowym kompasem.
| PROGRAM |
1. Etude
2. Boo’s Blue
3. Squint
4. Saint Rose
5. Emily
6. Familiar Flower
7. Day And Age
8. Quiet Like A Fuse
9. Short Form
10. Twilight Surfer
11. Call Of The Canyon
▌ Nagranie
RECENZOWANA PŁYTA PADŁA OFIARĄ PANDEMII i związanych z nią obostrzeń. Nagrania zaplanowane były na luty 2020 roku i miały mieć miejsce w Nowym Jorku. Początkowo zostały przeniesione na marzec, jednak Jorge Roeder nabawił się kontuzji i znowu musiano zmienić plany. Ponieważ Nowy Jork okazał się pułapką, muzycy szubko się z niego ewakuowali i zabukowali studio w Nashville. Ostatecznie nagrania zostały dokonane w studio SOUND EMPORIUM w sierpniu. Płyta została nagrana cyfrowo, w plikach 24/96, ale przez analogową konsolę i przez tę samą została zmiksowana, z powrotem do plików cyfrowych. Wkodzie SPARS byłaby to więc płyta DAD/A.
W oczekiwaniu na sesję Lage i Margaret Glaspy, wynajęli w czerwcu dom w East Nashville. Jak Lage mówił w wywiadzie udzielonym dla „Downbeat”, „pomyśleliśmy, że da nam to czas, żeby się tam przenieść, rozłożyć sprzęt i pracować, pracować, pracować, pisać, pisać, pisać, nagrywać.” „Szczerze mówiąc, nie było to jakieś nowe odkrycie” – dodaje. „Po prostu miałem przestrzeń i czas, żeby się tym rozkoszować. Zawsze tak było, piszesz na płytę 30 lub 40 piosenek i wybierasz swoją ulubioną dziesiątkę. A jeśli nie możesz zamienić ich w coś, co jest naprawdę świetnie, sięgasz po jedną z pozostałych 30, a potem wracasz, podłączasz i odtwarzasz, i po prostu próbujesz stworzyć fajną narrację. Więc dla mnie z początku rzecz idzie bardziej o ilość kosztem jakości, i dopiero potem chodzi o jakość i dopracowanie ”.
Aby utrzymać ten nastrój, Lage oraz inżynier dźwięku MARK GOODELL, zdecydowali się znieść wszystkie bariery, także te fizyczne. W dość suchym, dużym pomieszczeniu studia Sound Emporium muzycy stali blisko siebie, bez żadnych ścianek i kurtyn między nimi – chodziło tylko o zachowanie zasad bezpieczeństwa. Ostatnim nagranym utworem była Emily, kończąca czterodniową sesję, po 10 godzin każdego dnia.
Dodajmy, że Lage ma specyficzne podejście do dźwięku swoich gitar. Na Squint grał na dwóch – większość utworów powstała przy pomocy jego nowego nabytku, gitary amerykańskiej, mającej siedzibę w Austin, firmy Collings, modelu 470 JL. To drugi model w historii tej firmy opracowany wspólnie z Lagenem – stąd literki JL w nazwie (więcej TUTAJ, dostęp: 27.08.2021). W niektórych utworach słychać jednak jego gitarę Les Paula 1955 roku – na dobrym systemie powinno to być słyszalne.
⸜ Gitara Collings, model 470 JL • foto Collings
Druga rzecz wiąże się z barwą, którą muzyk preferuje – krótko mówiąc lubi wysokie tony. Jak w wywiadzie dla portalu MUSICRADAR.com mówił, będąc kiedyś w Szwajcarii znalazł się w sytuacji, w której nie mógł odpalić wzmacniacza. Kupił więc stetoskop, który przymocował do body instrumentu. Odkrył wówczas piękno w sybilantach, overtonach:
Tak, sprawa z wysokimi tonami jest zabawna, ponieważ są chwile, kiedy góra wydaje się ostatnią rzeczą, którą chcesz usłyszeć. Myślisz o niej jako o czymś, powiedzmy, irytującym lub sprawiającym, że gitara wyróżnia się w zespole bardziej niż powinna, lub ujawnia słabą intonację. Kiedy mówię ‘ujawnianie’, mamna myśli – w słabym dniu; w dobrym dniu myślę, że góra to tak naprawdę ujawnianie alikwotów, a alikwoty są wszędzie, ale możesz je wzmocnić lub wyciszyć.
Oczywiście, zgodnie z pewną tradycją jazzową, można powiedzieć, że gitara jazzowa była zwykle bardzo ciemna, alikwoty o których mowa były wycofane, a funkcja dźwiękowa gitary elektrycznej była czymś w rodzaju wyżej brzmiącego kontrabasu. Wiesz co mam na myśli? Ma ona tam wyciszony, krótszy, perkusyjny ton, ale nie lśniący w żadnym znaczeniu tego słowa. To szczególna tradycja.
⸤ JONATHAN HORSLEY, JULIAN LAGE: “I bought a stethoscope and taped it to the back of the Telecaster. I could only handle it for about a day and thought, ‘This is abusive!’”, www.MUSICRADAR.com 11 czerwca 2021, dostęp: 27.08.2021.
▌ Wydanie
WYDAWNICTWO BLUE NOTE dostrzegło chyba, że fizyczne nośniki przyciągają do siebie ludzi, którzy lubią „gadżety”, właśnie za ich fizyczność. Do tego wielu z nich jest kolekcjonerami. A co jest dla kolekcjonera najcenniejsze? – Ano: wydania specjalne. Płyta Juliana Lage jest, o ile mnie pamięć nie myli, pierwszym albumem tej wytwórni, który został wydany w tak wielu różnych formach. Rzućcie państwo okiem na stronę poświęcona tej płycie: store.BLUENOTE.com(dostęp: 27.08.2021), żeby się w tym zorientować.
Do wyboru mieliśmy zwykłe wersje LP i CD, pliki WAV i FLAC, obydwa 24/96, a także całą gamę specjalnych wersji LP oraz CD, w tym z litografią, podpisaną litografią, na kolorowym winylu, a także – tego jeszcze w jazzie nie widziałem – z butelką na wodę Squint MiiR, na którą naniesiono grafikę z okładki płyty. Był też oczywiście Test Press. Najdroższa opcja, to jest Test Press plus podpisana płyta, plus litografia, plus butelka plus struny (tej samej marki, na której gra Lage) kosztowała 170 dolarów amerykańskich. Ja zdecydowałem się na wersję pośrednią, to jest kolorowy winyl z zestawem limitowanych litografii będących wariacjami kolorystycznymi okładki oraz z litografią podpisaną przez Laga.
▌ Dźwięk
BRZMIENIE PŁYTY JULIANA LAGE nie jest ani ciepłe, ani zimne – rzecz w ostatnich czasach raczej nietypowa. Co jest zatem typowe? –Już odpowiadam: typowa jest stylizacja. Pod tym określeniem rozumiem dążenie do upodobnienia brzmienia do już znanego i popularnego idiomu. Dla jednych będzie to ocieplenie dźwięku, ponieważ tak właśnie wyobrażają sobie dźwięk „analogu”. Dla innych z kolei będzie to brzmienie „czyste” (cokolwiek to znaczy), czyli maksymalnie klarowne i selektywne.
Pomiędzy tymi dwoma skrajnościami rozciąga się obszar różnych odcieni a to jednego, a to drugiego podejścia, ale coraz częściej słyszę płyty – i urządzenia audio, żeby być sprawiedliwym – które grawitują mocno w jedną lub drugą stronę.
Płyta o której tym razem mowa jest inna. Wystarczy posłuchać, w jaki sposób brzmi gitara lidera. Mowa o gitarze elektrycznej, a więc o nagraniu z użyciem pieca gitarowego. Znając życie powiedziałbym, że zapewne zmiksowano sygnał „z linii”, czyli podany na stół mikserski bezpośrednio z gitary (a właściwie z urządzenia efektowego gitary), z sygnałem pobranym za pośrednictwem mikrofonu z pieca. Producent, za pomocą realizatora dźwięku, może wówczas balansować między tymi dwoma ścieżkami, uzyskując a to bardziej bezpośredni dźwięk, a to bardziej przetworzony.
Ale wracając do meritum – gitara Laga jest otwarta, nieco dalej od nas i nie ma typowego dla takich nagrań ocieplenia, znanego – chociażby – z płyty CHARLIEGO HADENA i PATA METHENY’ego zatytułowanej Beyond The Missouri Sky. Jest za to prawdziwsza w tym sensie, że słychać ją tak, jak na koncercie, siedząc w szóstym rzędzie średniej wielkości audytorium. Ma wyraźny atak, ładne echo, nie snuje się i nie gubi wybrzmień. Jest dość sucha. Lage tak zresztą gra, klarownie i „jednoznacznie” i nagranie pomaga w wydobyciu jego idiomu.
Perkusja DAVE’a KINGA ma sporo powietrza wokół siebie, nie starano się też pokazać każdego z jej bębnów i talerzy z osobna. Brzmi raczej tak, jakby stała nieco dalej, a mikrofony zbierały całe pomieszczenie, a z tych, które znajdowały się przy perkusji „zdjęto” tylko część jej brzmienia. Podobnie brzmi zresztą kontrabas JORGE’a ROEDERA. Ma on ładną barwę i dobrą definicję, ale nie starano się go przybliżyć, nie miał być źródłem dźwięku „na wyciągnięcie” ręki.
To w ogóle taka właśnie płyta – nieco zdystansowana, także emocjonalnie, ale przez to wiarygodna, bo nienudząca się. Nie ma w niej przegięcia w żadną stronę, bo instrumenty ukazane są w podobny sposób, jak kiedyś w nagraniach analogowych, to znaczy bez hiperrealistycznej „obecności” osiąganej najczęściej przez ocieplenie i podkreślenie niskiego środka. Nie starano się też ich na siłę wyodrębnić podkreślając atak. Płyta jest doskonała muzycznie, piękna po prostu, a do tego jej dźwięk jest ponadczasowy, w niczym nie przypomina „cepelii”, z którą coraz częściej mamy w audio i w nagraniach do czynienia. ■
Krakowskie Towarzystwo Soniczne to nieformalna grupa melomanów, audiofilów, przyjaciół, spotkająca się po to, aby nauczyć się czegoś nowego o produktach audio, płytach, muzyce itp.