Mikołaj Bugajak Strange Sounds and Inconceivable Deeds Wydawca: Nowe Nagrania, 001 Data nagrania: lipiec 2009 Miejsce nagrania: Audio Games, Warszawa Realizator nagrania: Mikołaj Bugajak Mastering i mix: Mikołaj Bugajak Produkcja: Mikołaj Bugajak Szczegóły: LP+CD Data wydania: 14 października 2010 Format: LP 45 rpm + CD (PCM, mp3, WAV 24 bity) Tekst: Wojciech Pacuła Zdjęcia: Wojciech Pacuła, Mikołaj Bugajak |
Program: Personel: O swoim albumie Strange Sounds and Inconceivable Deeds Mikołaj Bugajak pisze tak: „Album Dziwne dźwięki i niepojęte czyny zawiera sześć premierowych kompozycji, których bazą były szkice stworzone za pomocą syntezatora analogowego. Proste tony zostały w większości zastąpione przez dźwięki fortepianu, klarnetu, kontrabasu, wiolonczeli oraz instrumentów perkusyjnych. Płynne i przestrzenne brzmienie płyta zawdzięcza rejestracji przy użyciu lampowego wzmacniacza oraz mikrofonu wstęgowego. Cały proces edycji barw został dokonany w technice analogowej. Tak nagrywano najlepsze płyty, tak powstają płyty wydawane przez Nowe Nagrania.” Tak, znam to dobrze – tak swoje realizacje opisują ludzie, dla których dźwięk, jego wysoka jakość jest integralną częścią procesu artystycznego i gotowego dzieła. Często warunkuje to powodzenie całego przedsięwzięcia. Taki cel mają też najlepiej nagrywające i dokonywające remasteringów wytwórnie – Chesky Records, Telarc, Mobile Fidelity, JVC, FIM itp. Z większych – ECM i ACT, Harmonia Mundi, Alpha, Alia Vox. Jeszcze bym pewnie kilka dorzucił. Nie chodzi jednak o zbieractwo, a o pokazanie pewnej grupy wytwórców, dbających o CAŁOŚĆ produktu.
Informacja o „technice analogowej” przenosi nas o jeszcze jeden stopień wyżej. Tym mogą się pochwalić nieliczni – jak np. JVC, FIM czy Mobile Fidelity (także w zakresie remasteringu). Niektórzy, jak ECM i ACT z rozmysłem zrezygnowali z analogu w imię stale rozwijanej cyfry. Też dobrze. Wciąż jednak słowo „analogowy” budzi we mnie, a pewnie nie tylko we mnie, pozytywne skojarzenia. Jak czytamy w „Wikipedii” Mikołaj Bugajak urodził się w 1979 w Warszawie, jest więc twórcą raczej młodym (sam nie wiem, gdzie teraz zaczyna się młodość i gdzie kończy – jak mówią wszystkie badania okres adolescencji przesunął się teraz tak mocno w górę, że dotychczasowe rozróżnienia tracą sens). Ważne, że jest (był?) muzykiem i producentem hip-hopowym, właścicielem studia 33 Obroty oraz współzałożycielem (wraz z Mikołajem Skalskim) studia S-33. Tak – recenzujemy płytę hip-hopowca. W „High Fidelity”. Bugajak nie jest jednak kolejnym elektronicznym guru, dbającym o to, aby nie stracić miejsca, w którym się ulokował, a kimś, kto szuka, mając wyraźną wizję swojej muzyki, dobierając do konkretnych projektów odpowiednie narzędzia. Bo Strange Sounds and Inconceivable Deeds jest płytą całkowicie akustyczną. Jak się dowiedzą państwo z wywiadu, który przygotowaliśmy z artystą, a który ukaże się w następnym wydaniu magazynu: „cały tor, edycja, właściwie wszystko co się stało z tym dźwiękiem odbyło się w domenie analogowej. Jeśli chodzi o mój sprzęt to raz, że są to urządzenia dobierane przez lata, a dwa, że są to urządzenia modyfikowane, gdzie tor przeważnie został ulepszony, jeśli było to możliwe.” Dopiero rejestracja została wykonana w domenie cyfrowej, w postaci plików 24 bity/44,1 kHz. Trochę szkoda, że nie było równolegle rejestratora analogowego, bo wtedy winyl byłby jeszcze lepszy. Ale nie ma to większego znaczenia – jak państwo zobaczą, realizacja płyty Bugajaka jest referencyjna i każdemu życzyłbym choć trochę takiego talentu. Niektórzy go zresztą mają – chciałbym przypomnieć cassus panów Damiana Lipińskiego i Rafała Lachmirowicza, odpowiedzialnych m.in. za genialne reedycje płyt Savage’a (reedycja Tonight TUTAJ). Recenzowana płyta nie jest pełnoprawnym albumem, a raczej tzw. „epką” (EP), czyli czymś pomiędzy maxi-singlem, a longplayem (LP). Od płyty pod takim właśnie tytułem EP artysta zaczynał swoją karierę, z zespołem Grammatik, w roku 1998. Po wydaniu w 2000 roku kolejnej płyty zespołu pt. Światła miasta Noon, bo taki pseudonim Bugajak wówczas nosił (a jeszcze dawniej występował jako Komay), rozpoczął solową karierę. Szybko, bo w tym samym roku wydał (w Holandii!) swoją pierwszą samodzielnie nagraną płytę Bleak Output, którą rok później wydała polska wytwórnia Teeto Records, oddział Asfalt Records. Po współpracy z warszawskim raperem Pezetem, w roku 2003 wydał kolejny album Gry studyjne, a w 2008 Pewne sekwencje. Słuchając tej ostatniej można dostrzec, że jest zapowiedzią jakiejś zmiany – pojawiające się coraz odważniej akustyczne instrumenty wskazują na to, jakiej. No dobrze – widać to patrząc od TEJ strony, mając nową płytę na gramofonie i mogąc ją porównać do Pewnych sekwencji. Takiej wolty nikt chyba nie wziął bowiem pod uwagę… Od strony edytorsko-realizacyjnej, oprócz tego, że realizacja została dokonana w domenie analogowej, a rejestracja cyfrowej (byłoby to więc oznaczenie AAD dla CD i ADA dla analogu), ważne jest również to, że płyta ukazuje się jednocześnie w czterech formatach – i najlepiej kupić całość, bo jest niedroga, a uciechy niesie moc! Wydanie o którym mówię zawiera płytę analogową 45 rpm oraz płytę CD, a właściwie CD+. Mamy na niej bowiem nagrania w formacie Compact Disc (44,1/16), a także mp3 320 kbs oraz – i tu uwaga – pliki WAV 24 bity/44,1 kHz!!! Tak, dostajemy nagrania wysokiej rozdzielczości, które można skopiować na dowolny nośnik, albo na twardy dysk odtwarzacza plików (nagrania nie są zabezpieczone DRM). Dyskografia: Płyta Bugajaka była dla mnie szczególnym przeżyciem. Bardzo mi się ta muzyka podoba, a do tego jest fenomenalnie zarejestrowana. To w takim przypadku słychać, że jakość dźwięku jest czymś immanentnym dla samej muzyki, że choć muzyka to tak naprawdę nuty na papierze, to już jej realizacja jest związana nie tylko z wykonawcą, pomieszczeniem, realizatorem, producentem, ale także z tym, jak to usłyszymy. Chcemy przeżyć muzykę? Jeśli tak, to musi to być: Recenzowana płyta, moim zdaniem, wypełnia wszystkie te założenia. Jej dźwięk jest niepokojąco naturalny, instrumenty mają niesamowitą głębię i fakturę. Balans tonalny jest bardzo neutralny, tj. nie ma ocieplenia, ani rozjaśnienia – jeśli jest dół, to jest mocny, pełny, mięsisty, jeśli go nie ma, to gra środek i góra. A ta jest niesamowicie rozdzielcza. Wydaje mi się, że tę jej właściwość lepiej słychać z plików WAV niż z LP, ale niewiele. Z kolei płyta winylowa pokazuje bardziej plastyczny przekaz, gładszy, lepiej przyswajalny. Moim zdaniem brzmi po prostu lepiej. Jest głębsza, mocniejsza, bardziej dynamiczna. Pliki WAV brzmią w bardzo podobny sposób, mają oczywiście niższy szum, ale to właśnie winyl wywraca wszystko do góry nogami. Jest po prostu zachwycający!!! A gdyby był wytłoczony na winylu 180 g? Ach! Ale nic to, już teraz można się cieszyć albo analogiem, albo cyfrą HD. Jakość dźwięku: |
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity