Program:
CD 1
1. I Saw Her Standing There -
Please Please Me
2. I Wanna Be Your Man -
With The Beatles
3. This Boy -
Past Masters, Disc One
4. Things We Said Today -
A Hard Day’s Night
5. Eight Days A Week -
Beatles For Sale
6. You’ve Got To Hide Your Love Away -
Help!
7. If I Needed Someone -
Rubber Soul
8. Rain -
Past Masters, Disc Two
9. Here, There And Everywhere -
Revolver
10. Being For The Benefit Of Mr. Kite! -
Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band
11. The Fool On The Hill -
Magical Mystery Tour
12. Glass Onion -
The Beatles, Disc One
13. Mother Nature’s Son -
The Beatles, Disc Two
14. Hey Bulldog -
Yellow Submarine
15. Something -
Abbey Road
16. Two Of Us -
Let It Be
CD 2
1. Please Please Me -
Please Please Me
2. All My Loving -
With The Beatles
3. If I Fell -
A Hard Day’s Night
4. Honey Don’t -
Beatles For Sale
5. I’m Down -
Past Masters, Disc One
6. I Need You -
Help!
7. Day Tripper -
Past Masters, Disc Two
8. Drive My Car -
Rubber Soul
9. And Your Bird Can Sing -
Revolver
10. She’s Leaving Home -
Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band
11. I Am The Walrus -
Magical Mystery Tour
12. Back In The U.S.S.R. -
The Beatles, Disc One
13. Long, Long, Long -
The Beatles, Disc Two
14. All Together Now -
Yellow Submarine
15. Come Together -
Abbey Road
16. I’ve Got A Feeling -
Let It Be
„09.09.2009 – data, która przejdzie do historii!” – tak materiały promocyjne, związane z remasterem całego katalogu grupy The Beatles, zatytułowała firma EMI, wydawca jej katalogu. Wiadomość ta zelektryzowała świat muzyczny – oto bowiem po raz pierwszy miały być udostępnione zremasterowane cyfrowo nagrania legendy, części historii muzyki, zespołu The Beatles. Choć, przecież, znaki o tym mówiące były widoczne znacznie wcześniej – zremasterowano np. utwory, które znalazły się na albumie Love, a także ścieżkę dźwiękową do filmu Help, także poddanego renowacji. A już w roku 1999 ukazała się nowa wersja Yellow Submarine! Widać więc, że prace trwały od dawna.
Powodem tego, że zespół do tej pory nie doczekał się porządnego wydawnictwa były spory między członkami grupy – w tym Yoko Ono, reprezentującą nieżyjącego Lennona – a wytwórnią EMI o kontrakt. Jak mówi w wywiadzie z „Gazety Wyborczej” Piotr Metz (P. Metz, Druga młodość Beatlesów, rozm. R. Sankowski, „Gazeta Wyborcza, 10 września 2009, s. 16), kiedy w 1967 roku muzycy podpisywali swój kontrakt, płyta kosztowała 1,5 funta, a oni otrzymywali nie procent, a konkretną kwotę. A EMI nie zgadzała się na renegocjacje nawet wtedy, kiedy płyty kosztowały już 12 czy 14 funtów. Pod koniec lat 80. strony doszły do porozumienia i w roku 1987 ukazał się na płytach CD cały katalog zespołu, na podstawie którego wykonywano później wszystkie wznowienia. Moja kolekcja płyt Beatlesów to japońskie wydania tych krążków Toshiba-EMI, edycja z roku 1998. To nie był jednak materiał zremasterowany – po prostu zgrano analogowo taśmy-matki i zamieniono na cyfrę.
Film promocyjny: TUTAJ
Zespół inżynierów, w należącym do EMI studio przy Abbey Road w Londynie i przy wykorzystaniu najnowszej technologii nagrywania, sprzętu studyjnego oraz zachowaniu autentyczności i spójności oryginalnych nagrań analogowych, pracował nad remasteringiem nagrań albumów The Beatles przez ponad cztery lata. Tak, tyle trwało doprowadzenie nagrań do tego stanu, jak teraz. Taśmy-matki stereofoniczne (wciąż pozostaje do wykonania remastering taśm wielościeżkowych – obecne wydanie bazuje nad pracami nad taśmą-matką stereofoniczną, a więc jedną w dół od oryginału) zostały skopiowane w wersji cyfrowej 24/192 i dopiero na tej podstawie wykonano proces remasteringu. Inaczej niż to zwykle się ostatnio robi, potraktowano materiał wyjściowy w niezwykle wyrafinowany sposób. Jak mówią ludzie odpowiedzialni za nową wersję, tylko w czterech minutach materiału zastosowano redukcję szumu i starano się nie dotykać kompresji. Ta była oczywiście potrzebna, ponieważ dynamika medium, jakim jest CD jest niższa od dynamiki taśmy analogowej, kompresja wyniosła 3-4 dB. A przy 15-20 dB we współczesnej muzyce to naprawdę niewiele.
Równocześnie ukazały się dwie wersje płyt – stereofoniczne oraz monofoniczne. Z tym zawsze był problem – w pierwszym wydaniu CD cztery pierwsze krążki były monofoniczne, a reszta stereo. Tak naprawdę, aż do Abbey Road wszystkie płyty tej grupy były nagrywane w stereo i mono, z tym, że Beatlesi byli obecni tylko przy miksach monofonicznych, stereo pozostawiając Martinowi. Teraz wydano osobno box stereo – 12 albumów (w tym podwójny album Past Masters oraz płyta DVD) i box monofoniczny – 13 płyt.
Każda z płyt CD umieszczona jest w replice oryginalnego brytyjskiego opakowania, włącznie z rozszerzonymi książeczkami zawierającymi zarówno oryginalne jak i nowe informacje oraz rzadko publikowane zdjęcia. Równolegle z albumami światło dzienne ujrzała gra wideo pod tytułem The Beatles: Rock Band.
Kolekcja zawiera także materiał z trasy koncertowej Magical Mystery Tour, który stał się częścią głównego katalogu The Beatles, kiedy po raz pierwszy wydano albumy na CD w 1987 roku.
W każdym nowowydanym CD znajdą się książeczki zawierające szczegółowe informacje dotyczące nagrań zespołu. Do każdego albumu, z wyjątkiem zestawu Past Masters, dołączone są nowo wyprodukowane mini-filmy dokumentalne w formacie QuickTime, dotyczące produkcji każdego albumu. Materiały te zostały wyreżyserowane przez Boba Smeatona i zawierają archiwalne materiały filmowe, unikalne zdjęcia i nigdy wcześniej niepublikowane nagrania studyjne rozmów prowadzonych przez członków The Beatles, oferujące wyjątkowy i bardzo osobisty wgląd w atmosferę panującą w studiu nagraniowym.
Albumy stereo - dostępne pojedynczo lub w formie boxu
Please Please Me* (CD po raz pierwszy w wersji stereo)
With The Beatles* (CD po raz pierwszy w wersji stereo)
A Hard Day's Night* (CD po raz pierwszy w wersji stereo)
Beatles For Sale* (CD po raz pierwszy w wersji stereo)
Help!*
Rubber Soul*
Revolver*
Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band* (zawiera info z 1987 roku oraz nowe intro sporządzone przez Paula McCartneya)
Magical Mystery Tour*
The Beatles*
Yellow Submarine* (zawiera oryginalne informacje z wydania w Stanach Zjednoczonych)
Abbey Road*
Let It Be*
Past Masters (zawiera nowe informacje opracowane przez Kevina Howletta)
* CD zawiera mini-dokument w formacie QuickTime dotyczący albumu
Remasterowania płyt podjęli się: Guy Massey, Steve Rooke, Sam Okell, Paul Hicks i Sean Magee. Dodatkowe informacje historyczne przygotowane zostały przez Kevina Howletta i Mike’a Heatley. Informacje na temat nagrań przygotowali Allan Rouse i Kevin Howlett.
The Beatles in Mono dostępny będzie wyłącznie jako zestaw, w postaci boxu:
Please Please Me
With The Beatles
A Hard Day's Night
Beatles For Sale
Help! (CD zawiera też oryginalny miks stereo z 1965 roku)+
Rubber Soul (CD zawiera też oryginalny miks stereo z 1965 roku)+
Revolver+
Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band+
Magical Mystery Tour+
The Beatles+
Mono Masters
+ mono miks po raz pierwszy na CD
Remasterowania płyt mono podjęli się: Paul Hicks, Sean Magee, Guy Massey i Steve Rolke. W zestawie znajdują się albumy wraz z esejem napisanym przez Kevina Howletta.
ODSŁUCH
Najważniejsze pytanie przy każdym remasterze brzmi: czy warto wymieniać starą wersję na nową. Często zmiany są kosmetyczne, często idą w złym kierunku. Z Beatlesami jest inaczej – to jedno z niewielu przedsięwzięć dużej firmy płytowej, które w całości, bez cienia wątpliwości należy zaliczyć do szczególnych osiągnięć. To zupełnie nowe spojrzenie na spuściznę tej grupy i trudno nie polecać go każdemu fanowi.
Na potrzeby tej recenzji, chcąc jak najszybciej podzielić się swoimi spostrzeżeniami, wykorzystaliśmy udostępniony nam wcześniej sampler wersji stereofonicznej, z dwoma płytami, na których znalazły się po dwa nagrania z każdego albumu. Do porównania miałem, jak wspomniałem, japońską wersję dyskografii z 1998 roku, a także stereofoniczne wersje pierwszych płyt, wydane przez firmę Odeon.
Remaster brzmi w czystszy, delikatniejszy sposób. To ostatnie dotyczy przede wszystkim góry – blach w szczególności, które w oryginale były albo zgaszone, albo zniekształcone. Teraz brzmią w znacznie bardziej naturalny sposób, „sypki”, nie drażniący. I Saw Her Standing There jest bez wątpienia lepiej wyartykułowany, ładnie słychać wszystkie instrumenty. Głosy jednak nie są w jakoś szczególny sposób wyraźniejsze, mam nawet wrażenie, że w pierwszej wersji miały lepszą barwę i lepszą rozdzielczość. Zupełnie inaczej było z Please Please Me - w nowej wersji jest o niebo lepiej, dokładniej, czyściej, z dobrym dołem. Pierwotna wersja brzmi w zmulony, płaski sposób.
I Wanna Be Your Man - znowu znacznie wyraźniejsze brzmienie instrumentów w nowej wersji, ale bez nachalnego rozjaśnienia i bez utwardzenia ataku. Po prostu wszystko jest bardziej klarowne. Największa zmiana dotyczy pogłosów, w poprzedniej wersji stłumionych, a teraz wyraźnie słyszalnych. All My Loving w nowej wersji ma znacznie głębsze brzmienie, punkt ciężkości jest przesunięty w dół, dzięki czemu głosy są lepsze, ładniejsze, bardziej podobne do rzeczywistego brzmienia wokalu.
Things… to pierwszy utwór z tej płyty, gdzie wokal jest pośrodku sceny dźwiękowej. Głosy są mocniejsze, głębsze, a całość brzmi w delikatniejszy, bardziej przyjazny sposób. Słychać to szczególnie po wejściu tamburynu. Wersja Odeonu brzmi przy tej nowej wręcz żenująco słabo – jakby została wykonana z kopii n-tej generacji. Jest płasko, wszystko jest stłumione i bez życia. I prawdę mówiąc podobnie jest z wersją mono. Brzmi, jakby była wyprana z życia, zmulona, zgaszona. Nowy remaster przynosi to wszystko, co wymieniłem i to bez wyostrzenia, bez utwardzenia!
Eight Days… w starej wersji brzmi chyba, jak do tej pory, najgorzej. Może tylko Please… z pierwszej płyty było równie słabe. To raczej kiepsko zrealizowane nagranie i dopiero teraz słychać, że tam jest mnóstwo muzyki. Jest rozdzielczość, klarowność, ładna fraza. W pierwszej wersji wszystko ginie w nieładnej barwie, przypominającej granie z zepsutego gramofonu.
Help to pierwsza płyta wydana oryginalnie (na CD) właśnie w stereo. Pierwotna wersja jest cichsza, czego wcześniej nie było. Przy porównywaniu obydwu wersji musiałem więc od tej pory nowszą ściszać o jakieś 3 dB. Oryginalna wersja jest też wyraźnie bardziej zmulona. Wokal Lennona jest w nowej wersji genialny – pełny, duży, głęboki, ze świetnym pogłosem. Instrumenty są czystsze, ale nie jakoś powalająco. Najważniejsze, że dźwięk nie zmienia się zbytnio wraz z postępem piosenek, co na starszej wersji było wyraźne i denerwujące. Tutaj wszystko jest stabilne.
If I Needed Someone z The Rubber Soul także jest o jakieś 3 dB cichsze w starszej wersji, jednak, paradoksalnie, jest twardsze, ostrzejsze. Nowa wersja jest gładsza, nie tak dobitna, a przy tym czytelniejsza. Faktura głosów w starszej wersji wydaje mi się śladowo lepsza, tj. ładniej pokazane zostały różnice między wokalami. Jeśli chodzi jednak o instrumenty, to jest akurat dokładnie odwrotnie, nowe są lepsze, dokładniejsze. W Drive My Car różnice były mniejsze, ale wciąż słyszalne.
Here… z Revolvera - znowu o 3 dB cichsze w starej wersji, jednak tym razem także słabsze realizacyjnie. Nowa wersja pokazuje znacząco wyraźniejsze, klarowniejsze gitary, nie psując przy tym głosów. Nowa wersja jest dynamiczniejsza, pełniejsza. And Your… - w nowej wersji ważniejszą rolę pełnią gitary. Głos Lennona jest podobny, może teraz nieco mocniej brzmi jego pogłos. W starszej wersji sam wokal był chyba ciut większy.
Sgt. Pepper’s… - wokal w starej wersji jest bardziej stłumiony, płaski. Podobnie wokale w chórkach, w nowej wersji znacznie dokładniejsze, mające więcej do „powiedzenia”. Nie ma wątpliwości, że w tym przypadku remaster wydobył znacznie więcej muzyki z taśm-matek, że tutaj dzieje się o wiele więcej, wewnętrzne napięcia między poszczególnymi muzykami, dźwiękami są wyraźniejsze, ale nie przerysowane, dokładniejsze, ale nie przesadzone.
Day After Day z Magical Mystey Tour to świetny przykład na to, co zrobiono przy remasteringu: przede wszystkim podkreślono rolę elementów perkusyjnych oraz fortepianu. Na starym wydaniu ten ostatni brzmi, jak rozstrojona fisharmonia na świetlicy, gdzieś na prowincji. A jak znakomicie słychać w nowej wersji inne instrumenty! Wokal jest czystszy, lepiej zintegrowany z resztą przekazu. I Am the Walrus - dokładnie ta sama historia. Muzyka nabiera głębi, wszystko zaczyna żyć nowym życiem (ależ to wyświechtane!). W nowej wersji znakomicie uchwycona koherencja. Przesterowany głos jest teraz nieco bardziej przesterowany, ale i bardziej czytelny, jakby dopiero, po raz pierwszy słychać było pracę realizatora.
Nagrania z Białego albumu, na samplerze poprawnie opisanego, jako The Beatles, przeszły jeszcze dalej idącą rewitalizację. Największa zmiana dotyczy głosów, teraz znacznie wyraźniejszych, z lepszą barwą itp. Ale i nagromadzenie instrumentów, wcześniej nieco przenikliwe, teraz nabrało znaczenia, bo wszystko zostało od siebie odsunięte w przestrzeni, do przodu i do tyłu.
Yellow Submarine to kolejny popis inżynierskich umiejętności teamu z EMI. Trochę się bałem, że w remasterze zniknie mocny, wyraźny bas. Wprost przeciwnie – choć jego poziom pozostał ten sam, to teraz był wielokroć czytelniejszy, miał ładniejszą barwę itp. To samo dotyczy gitar, teraz słodszych, a jednocześnie bardziej kąśliwych, jazgotliwych.
Abbey Road - cóż powiedzieć, im nowsza płyta, tym wyraźniejsze różnice na korzyść nowego remasteru było słychać. Nieprawdopodobnie pięknie zabrzmiało Something, w edycji japońskiej zmulone i nieczyste.
Podobnie było przy Let It Be. Two of Us po prostu zmiotło starą wersję. Najbardziej w tej ostatniej denerwowały zniekształcone glosy. Kiedy się przyzwyczaiłem do tego, jak czysto mogą brzmieć, pięknie zagrały zaraz gitary, perliste, metaliczne itp. Dźwięk jako całość był niżej osadzony i pełniejszy. Fantastycznie!
Kiedy dowiedziałem się, że EMI zamierza opublikować zupełnie nowe, cyfrowe remastery katalogu Beatlesów, nie wróżyłem temu przedsięwzięciu zbyt dobrze. Pamiętam bardzo słaby remaster Yellow Submarine i nie do końca satysfakcjonujące wersje z Love, nawet wysokiej rozdzielczości 24/96, dostępne na płycie DVD-A. Jedynie wersja winylowa tego tytułu daje przedsmak tego, co jest na taśmach-matkach. Problemem remasterów jest to, że są najczęściej bezlitośnie masakrowane kompresorami dynamiki, dzięki czemu brzmią głośniej, a także niszczone fatalnym dobraniem equalizacji. Stąd większość z nich brzmi ostro, cienko i zupełnie pozbawiona jest barwy. Niestety, praca w środowisku komputerowym odbiera większości muzyki ducha…
Myliłem się, nie było czego się bać! Remaster, a przynajmniej sampler, jaki otrzymałem do przesłuchania, prezentuje niezwykle wyrafinowany materiał dźwiękowy, niebywale skrupulatnie trzymający się ducha oryginału. Dźwięk jest wszędzie czystszy, dokładniejszy, bardziej rozdzielczy, a przy tym słodszy i nieco „cięższy”. We wszystkich nagraniach pomogło to przede wszystkim mocniej wydobyć pracę tandemu rytmicznego – Ringo i Paula. A przy tym wokale są teraz wyraźniejsze, pełniejsze, bliższe prawdzie (o ile prawdą nazywamy głosy, które słyszymy na co dzień). Stara wersja, pomimo że grałem przecież wysmakowaną edycję japońską, brzmi, jakby to były nagrania babci – niczego kochanym babciom nie ujmując. Chodzi o to, że to taki „stary” dźwięk, od którego zbyt wiele się nie wymaga, który jest, jaki jest. I kropka. Remaster wydobył jednak tyle muzyki z tych nagrań, tyle radości, smutku, emocji, że trudno nie znielubić starą wersję. Przepiękna robota!