pl | en
Płyty - recenzja
Pink Floyd
The Dark Side Of The Moon
Immersion Box Set



Wydawca: EMI Records Ltd./EMI Music Japan, TOCP-71165-67
Data nagrania: pomiędzy czerwcem 1972 i styczniem 1973
Miejsce nagrania: Abbey Road Studios, Londyn
Realizator nagrania: Alan Parsons, asystent: Peter James
Mastering: James Guthrie i Joel Plante w das boot recording, 2011
Mix: Chris Thomas
Produkcja: Pink Floyd
Szczegóły: Immersion Box Set
Data wydania: 1 marca 1973 (oryginalnie) | 26 września 2011 (2011 Remaster)

Format: 3 x CD + 2 x DVD + Blu-ray

Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: EMI | Wojciech Pacuła


Program:

The Dark Side Of The Moon
2011 Remaster, Disc 1, CD (16/44,1)

01. Speak To Me (Mason) [1:07]
02. Breathe (In The Air) (Waters, Gilmour, Wright) [2:50]
03. On The Run (Gilmour, Waters) [3:45]
04. Time (Mason, Waters, Wright, Gilmour) [6:53]
05. The Great Gig In The Sky (Wright) (Vocal Composition by Clare Torry) [4:44]
06. Money (Waters) [6:23]
07. Us And Them (Waters, Wright) [7:49]
08. Any Colour You Like (Gilmour, Mason, Wright) [3:26]
09. Brain Damage (Waters) [3:47]
10. Eclipse (Waters) [2:13]

Personel:
David Gilmour - wokal, gitary, VCS3
Nick Mason - perkusja, efekty
Richard Wright - klawisze, wokale, VCS3
Roger Waters - gitara basowa, wokale, VCS3, efekty

Saksofon w Us And Them oraz Money - Dick Parry
Wokal w The Great Gig In The Sky - Clare Torry
Chórki - Doris Troy, Lesley Duncan, Liza Strike, Barry St. John
Oryginalna okładka i fotografie - Hipgnosis
Grafika i artwork - George Hardie
Heartbeat Graphic - pomysł Rogera Watersa
Immersion Design - StormStudios

Chyba każdy człowiek słuchający rocka zna co najmniej ze dwa albumy zespołu Pink Floyd. Nawet ci, którzy ten rodzaj muzyki uważają za barbarzyński, albo za bezwartościowy słyszeli jeden, czy drugi utwór Floydów. Powstała w roku 1965 w Londynie grupa w swojej historii przeszła ewolucję - zaczynała do mocno psychodelicznych , powstających pod wpływem Syda Barretta płyt, poprzez progresywne, przygotowane przede wszystkim przez Rogera Watersa, na rockowych, na pograniczu rocka progresywnego i artrocka, z Davidem Gilmourem w roli lidera skończywszy. W tym czasie zespół sprzedał niemal 200 000 000 (dwieście milionów!) płyt, a najnowsza reedycja całego ich dorobku pod hasłem „Discovery” na pewno te statystyki znacząco poprawi.
To prawdziwy fenomen, że muzyka rockowa sprzed kilkudziesięciu lat wciąż frapuje, wciąż jest świeża i inspirująca. I że wciąż można ją sprzedać w dużych nakładach. A przecież, jak mówi perkusista grupy Nick Mason, dla każdego, kto zaczynał grać pod koniec lat 60., czy na początku 70. jasne było, że: „cokolwiek, co wyprodukowałeś mogło przetrwać z rok, a jeśli udało się to przez pięć lat mogłeś nazwać się szczęściarzem.” (Bob Gendron, “Who Is Interested? Well, I Am”, ToneAudio, No. 40, October 2011, s. 75). Mylił się, ale mylił się pięknie, prawda?

Po nagraniu czternastu studyjnych płyt, po tour promującym The Division Bell w roku 1995 zespół zawiesił działalność i spotkał się razem tylko raz, w roku 2005 podczas „Live 8” na pogrzebie ich managera Steve’a O’Rourke’a. W XXI wieku, co jakiś czas, członkowie grupy wykonują jakiś utwór razem, ale nie wydaje się możliwe, żeby projekt pod hasłem „Pink Floyd” miał kiedykolwiek ruszyć razem w trasę. Na razie musi nam wystarczyć najnowszy pomysł EMI, wydawcy grupy, na ponowne wprowadzenie do „obiegu” jej twórczości. A skądinąd wiadomo, że o formie dystrybucji muzyki Pink Floyd rozmowy toczyły się od dawna. 4 stycznia 2011 roku zakończyły się podpisaniem pięcioletniego kontraktu między Pink Floyd oraz EMI Records Ltd., dotyczącego sposobu sprzedaży ich muzyki (Pink Floyd and EMI legal dispute, BBC, 4 stycznia 2011, artykuł TUTAJ). Jak się okazuje, podstawową troską Floydów było to, żeby ich płyty sprzedawane były jako całość, nie w „kawałkach”, jak to ma teraz miejsce. Argumentowali, że były pomyślane jako całość i tak należy ich słuchać.
W styczniu musiały też zapaść konkretne decyzje co do kampanii, która ma właśnie miejsce. 26 września ruszyła bowiem ogromna kampania pod tytułem Why Pink Floyd…?, w ramach której zremasterowano na nowo (2011 Remaster) wszystkie albumy, a trzy z nich zaplanowano w specjalnych, wielopłytowych wersjach Immersion Box Set, z bonusami, koncertami i drobiazgami. W ich ramach zaplanowano:

  • The Dark Side of The Moon,
  • Wish You Were Here,
  • The Wall.

Dodatkowo, amerykańska firma Analogue Productions, odpowiedzialna za wysokiej klasy reedycje winylowe, głównie 180 i 200 g 45 rpm, wydała właśnie wersję SACD Wish You Were Here z materiałem stereo i 5.1, przygotowaną z masteru 2011 Jamesa Guthrie.
Ten ostatni, współproducent The Wall, odpowiedzialny za remaster The Dark Side of The Moon z 2003 roku, przygotował nowe wersje wszystkich płyt Pink Floyd. Jak wynika z jego wypowiedzi rozsianych po sieci, remaster dokonany został z taśm wielokanałowych, nie ze stereofonicznych, jak to miało miejsce z seminaryjnymi dziś wydaniami Mobile Fidelity (Animals, The Dark Side of The Moon oraz The Wall).

Portal “SuperDeluxeEdition” przytacza kilka ciekawych faktów, opowiedzianych przez Andy’ego Jacksona (inżyniera dźwięku Floydów od 1982 roku):

  • podczas sesji do The Dark Side of The Moon zespołowi zabrakło ścieżek na 16-ścieżkowym magnetofonie z 2” taśmą. Perkusja musiała zostać skopiowana i zmiksowana na 24-ścieżkowej maszynie. Tak więc wszystkie wersje tej płyty sprzed 2003 roku miały perkusję z taśmy 2. generacji. Dopiero James Guthrie w 2003 roku zmiksował ją z oryginalnej, 16-ścieżkowej taśmy,
  • podczas promujących płytę koncertów zespół miał wiele różnych problemów technicznych, z najpoważniejszym: bęben perkusji (kick-drum) był niewłaściwie omikrofonowany, co oznacza, że go nie ma w ogóle na ścieżce nagrania dla niego przeznaczonej. Na potrzeby nowego wydawnictwa James Guthrie „odzyskał” go, miksując jego dźwięk z innych mikrofonów perkusji,
  • podczas przygotowywania tego wydawnictwa odnaleziono wiele taśm, w tym zawierające głosy Paula i Lindy McCartney’ów oraz gitarzysty The Wings Henry’ego McCullougha, którego „I don’t know; I was really drunk at the time” słychać pod koniec utworu Money,
  • oryginalnie płyta miała nosić tytuł Eclipse lub The Great Gig in the Sky - obydwa miały podteksty religijne i odnosiły się do tej części materiału, a także On The Run, znany jako tytuł sekcji „podróżniczej”.

The Dark Side of The Moon Immersion Box to pudło z grubej tektury o boku 29 cm, w którym znajdziemy:

  • trzy płyty CD,
  • dwie płyty DVD,
  • płytę Blu-ray,
  • trzy plastikowe kulki z logo płyty,
  • podstawki pod piwo z grafikami Thorgersona,
  • grafikę,
  • reprodukcje biletu i wejściówki za scenę,
  • zaprojektowaną przez Storma szarfę z motywem pryzmatu,
  • książki z fotografiami ze studia i z występów,
  • karty kolekcjonerskie.
Czego nie ma? Ano wersji cyfrowej materiałów audio w postaci pendrajwa. To byłoby idealne podsumowanie wszystkich płyt. Można by to pięknie zaprojektować. A są świetne przykłady na coś takiego, jak chociażby pandrajwy z dyskografią The Beatles czy z muzyką z płyty Scratch My Back Petera Gabriela. I brakuje jeszcze wersji winylowej - jeśli to ma być „kompendium”, to bez winylu nijak się nie da obyć.
Specjalnie na potrzeby tego testu kupiłem japońską wersję boxu. Okazuje się, że nie ma czegoś takiego - pudło w całości produkowane jest w Europie, a w Japonii dodają do niego tylko coś w rodzaju książeczki. Żeby mieć prawdziwą japońską wersję trzeba kupić pojedynczy dysk, np. na CD Japan.

METODOLOGIA PORÓWNAŃ

Immersion Box przynosi materiał na kilku dyskach, w kilku różnych formatach. Mamy płyty Compact Disc z materiałem stereo 16/44,1, płyty DVD z materiałem wielokanałowym w kompresji stratnej oraz z materiałem stereofonicznym LPCM 24/48 i wreszcie Blu-ray z materiałem wielokanałowym 24/96 oraz stereofonicznym 24/96. W odsłuchu interesowały mnie wyłącznie wersje stereofoniczne i w pierwszym rzędzie płyta The Dark Side Of The Moon (2011 remaster), dopiero potem dodatki. Warto zwrócić uwagę na to, że porównania wersji CD 2011 i hi-res nie były do końca miarodajne: nie dostajemy wersji 2011 w wysokiej rozdzielczości!!! Tylko wersje hi-res miksu z 2003 roku. Ze względu na mnogość nośników, chcąc usłyszeć każdą część materiału w jak najlepszej jakości, odsłuch został podzielony na kilka etapów. W pierwszym wszystkie płyty grane były z odtwarzacza multiformatowego Cambridge Audio Azur 751BD z jego analogowego wyjścia stereo. Pozwoliło to porównać ten sam materiał na jednym urządzeniu. W drugim podejściu podłączyłem Cambridge’a przez koaksjalne wyjście cyfrowe do przetwornika D/A Wyred4Sound DAC-2, żeby skorzystać z tego samego napędu, ale z lepszą, zewnętrzną sekcją D/A. I wreszcie materiał z płyt CD i DVD został zripowany do plików. Poradnik, jak to zrobić, przygotował dla magazynu „Computer Audiophile” jego założyciel Chris Connaker (Chris Connaker, Guide To Ripping DVD and Blu-ray Audio Using The Dark Side Of The Moon Immersion Box Set, „Computer Audiophile”, 06.10.2011). Proszę rzucić okiem na ten artykuł (TUTAJ), żeby docenić jego benedyktyńska pracę. Niestety nie miałem programu do zripowania płyty BD.
Porównałem więc pliki 16/44,1 z plikami 24/48. I wreszcie porównałem wersję CD remasteru 2011 z remasterem 2003, wersją SACD/CD wydaną na 25. lecie pierwszego wydania płyty. Obydwie grane były na odtwarzaczu CD Ancient Audio Lektor Air V-edition (CD vs warstwa CD) oraz odtwarzaczu SACD Soulution 745 (warstwa SACD vs płyta BD 24/96).

Dodatkowym problemem okazały się - jak się wydaje - różne miksy poszczególnych wersji stereo. Na CD 1 mamy wersję zremisowaną i zremasterowaną. Materiał na nią został wzięty z wielokanałowej taśmy-matki (16 kanałów). Inaczej jest z wersjami hi-res. Zarówno 24/48, z DVD, jak i 24/96 to remastery (nie remiksy!) ze stereofonicznej taśmy-matki z 1973 roku. Remiks i remaster w jednym w wysokiej rozdzielczości przeprowadzono jedynie z materiałem wielokanałowym w 2003 roku i zostały wykonane przez Jamesa Guthrie na potrzeby wersji SACD.

ODSŁUCH

Słuchanie po raz kolejny tego samego materiału, w tysięcznej wersji może się wydawać nudne, nawet bez sensu. Słuchanie pod rząd siedmiu czy ośmiu wersji tego samego materiału, porównywanie detali, barwy, sceny itp. może zakrawać na masochizm lub jakąś formę fobii obsesyjno-kompulsywnej - do wyboru. Może, ale tylko jeśli robimy to ze względu na sam dźwięk. Tylko jeśli rzeczywiście chcemy usłyszeć kolejną warstwę basu, jeśli chcemy wyłapać drgnienie głosu, którego wcześniej nie słyszeliśmy. Dla mnie kolejne wersje miałkiej, nudnej, słabej po prostu muzyki nie mają dla mnie żadnego sensu poza pokazaniem umiejętności kolejnych „modernizatorów”. Z tego typu płytami, jak recenzowana sprawa ma się inaczej, kompletnie inaczej.
To po prostu muzyka, jakiej często słucham, jaką lubię. I z tego punktu widzenia każde nowe przesłuchanie jest swego rodzaju próbą dotarcia jeszcze głębiej, do wydobycia z płyty jeszcze większych emocji. Bo przecież, jeślibyśmy popatrzyli na to chłodnym okiem, to żadna z płyt tej grupy nie jest arcydziełem realizacyjnym, The Dark Side… w szczególności. A Alan Parsons, odpowiedzialny za jej nagranie może i jest bardzo sprawnym reżyserem dźwięku i producentem, ale żadnych nowych ścieżek swoimi realizacjami nie wyznaczał. Dlaczego więc recenzowana płyta wciąż jest dla audiofilów punktem odniesienia i każdy kolejny remaster przyprawia ich o mocniejsze bicie serca? Zaręczam, że nie chodzi tylko o dźwięk, a na pewno nie o dźwięk jako taki. Myślę, że zgodzą się państwo ze mną, jeśli powiem, że to święto muzyki jako takiej, w którym technika pełni rolę służebną. Patrząc z takiej perspektywy wielokrotne odsłuchy nabierają, moim zdaniem, większego sensu.

Porównanie remasteru z 2011 roku z remasterem z 2003 pokazuje, jak zmieniło się myślenie Jamesa Guthrie o materiale wyjściowym. Wersja wydana na 25. lecie wydawnictwa stara się pozostać w zgodzie z wersją Mobile Fidelity. Jest gładka, ciepła, z dźwiękiem „retro” w tym sensie, że raczej zawoalowanym i raczej miękkim niż realnym. Nie mówię, że to źle - jest wielu melomanów, którzy tak tę płytę pamiętają i dla nich „2011” będzie krokiem w złą stronę.
Dla mnie dopiero teraz udało się wydobyć coś, co było „dokumentem” pewnego czasu, dziełem zastygłym w roku 1973. Wersje MoFi i 2003 wyraźnie starały się oddać to, jak w tym właśnie roku realizatorzy odpowiedzialni za remaster ZAPAMIĘTALI ten album z dawnych lat, pokazać, jak wygląda ten materiał zrośnięty z patyną czasu. Podczas kiedy w roku 1973 żadnej patyny nie było, to była żywa, mocna muzyka. Wersja 2011 wydaje się bowiem znacznie lepiej pokazywać to, co jest na oryginalnych, wielościeżkowych taśmach analogowych, a nie to, jak ten materiał znają melomani. Ze słabych, albo po prostu „zmanierowanych” reedycji. Nowy remaster zdaje się po prostu być bliżej tego, co znamy z oryginalnego, analogowego wydawnictwa grupy. Dla mnie brzmi lepiej. Wciąż wersja MoFi jest najlepsza pod kilkoma względami, jak wolumen dźwięku, jego mięsistość itp. Jego rozdzielczość jest jednak znacznie słabsza, podobnie jak rozciągnięcie pasma i jego „namacalność”. Jak jednak mówię - rozumiem ludzi, dla których TO jest najlepszy remaster.

Po dość długich odsłuchach mój osobisty pogląd na temat tego, co jest „lepsze” jest jednak inny. Moim zdaniem dźwięk nowego remasteru jest znacznie czystszy i pozbawiony welonu przed dźwiękiem, co do mnie szczególnie przemawia. Starsze wersje - zarówno MoFi, jak i SACD z 2003 roku, wydają się przy nim bardzo zaszumione. I nie chodzi o proste podciągnięcie tego, czy owego w nowej wersji, nie o „oczyszczenie”. Znamy to z wielu nieudanych, często katastrofalnych remasterów. Tutaj udało się coś, co słyszę co i rusz na wydawnictwach z Japonii, a czego Europejczycy i Amerykanie wydają się kompletnie nie „łapać”: poprawioną definicję dźwięku, polepszone różnicowanie, ładniejszy, bardziej naturalny sposób łączenia poszczególnych ścieżek, gładszą trójwymiarowość dźwięków.
Nowy materiał jest znacznie bardziej wyrazisty i ma mocniejszą górę i dół. Ale nie przez ich podbicie. Wyraźniejsze blachy, czy bas, o efektach nie wspomniawszy, są wyprowadzone nie przez ich uwypuklenie, a przez oczyszczenie tego, co jest wokół nich, jakby ktoś przejechał pędzelkiem po zakurzonych rowkach, jakby ktoś wymył płytę. Definicja wszystkiego, wszystkiego!, jest znacznie lepsza - głosy, efekty, saksofon itp., wszystko wydaje się prezentowane w większej przestrzeni, znacznie głębszej i obszerniejszej, z dłuższymi wybrzmieniami.
Dlatego też nowa wersja wydaje mi się tą „właściwą”. Nawet wersja europejska, którą recenzujemy jest bardzo dobra. Japońska jest jeszcze ciut lepsza, jej dźwięk jest bardziej organiczny. No, ale to tylko poza Immersion Box…

Wersje hi-res, obydwie, brzmią w bardziej analogowy sposób, tj. mają więcej oddechu, wydają się bardziej dynamiczne i rozdzielcze. Nie są tak stłumione jak wersje MoFi i 2003, ale idą dalej w kierunku, który słychać z remasteru 2011. To, jak dla mnie, wzorcowe wersje tego albumu, stające obok winylowego wzorca. Oddech, swoboda, wyłanianie się dźwięków bez wysiłku, pełnia - to elementy, które dostajemy. Nie ma przy tym konturowania, ani nawet lekkiego - tak to z tej perspektywy słychać - hiperrealizmu wersji CD z 2011 roku. Ta wciąż jest znakomita, ale z plikami hi-res słychać, o co w tym wszystkim chodziło. I jedynie japońska wersja 2011 daje podobny smak, budzi podobne odczucia.
Różnice między wersją 24/48, zawartą na DVD, oraz 24/96 z BD nie są duże, ale przy dobrym sprzęcie mogą być ważne. To nieco większa otwartość tego drugiego i jeszcze dłuższe wybrzmienia. Definicja dźwięku pozostaje podobna, tak samo barwa.
A co z pozostałymi płytami? Cóż - to dobry dźwięk, ładnie przygotowany materiał, ale jest on dla mnie tylko dodatkiem i tak go traktuję. Jedynie koncert z Wembley (CD 2) jest na tyle ciekawy, że będę go słuchał niemal równie często, jak The Dark Side of The Moon.

Jakość dźwięku (remaster):
Disc 1 - CD: 9/10
Disc 2 - CD: 7-8/10
Disc 3 - DVD (Audio Only): 10/10 (wersja LPCM Stereo Mix 24/48)
Disc 4 - DVD: 7/10
Disc 5 - Blu-ray: REFERENCJA (wersja Original Stereo Mix 24/96)
Disc 6 - CD Previously Unreleased Tracks: 7/10

Program Immersion Box

DISC 1 CD 1
The Dark Side Of The Moon remaster 2011, James Guthrie
01. Speak To Me [1:07]
02. Breathe [2:50]
03. On The Run [3:45]
04. Time [6:53]
05. The Great Gig In The Sky [4:44]
06. Money [6:23]
07. Us And Them [7:49]
08. Any Colour You Like [3:26]
09. Brain Damage [3:47]
10. Eclipse [2:13]

DISC 2 CD 2
The Dark Side Of The Moon, concert na Wembley z 1974 roku (mix z 2011, poprzednio nie publikowany)
01. Speak To Me [2:46]
02. Breathe (In The Air) [2:51]
03. On The Run [5:09]
04. Time [6:32]
05. The Great Gig In The Sky [6:50]
06. Money [8:41]
07. Us And Them [8:10]
08. Any Colour You Like [8:11]
09. Brain Damage [3:44]
10. Eclipse [2:19]

DISC 3 DVD 1, TYLKO AUDIO
- The Dark Side Of The Moon, James Guthrie 2003 5.1 Surround Mix (poprzednio tylko na SACD), o przepływności 448 kbps
- The Dark Side Of The Moon, James Guthrie 2003 5.1 Surround Mix, o przepływności 640 kbps
- The Dark Side Of The Moon, LPCM Stereo mix (jak na CD1)
- The Dark Side Of The Moon, Alan Parsons Quad Mix (poprzednio tylko na winylu i 8-śieżkowej kasecie w 1973), o przepływności 448 kbps
- The Dark Side Of The Moon, Alan Parsons Quad Mix (poprzednio tylko na winylu i 8-śieżkowej kasecie w 1973), o przepływności 640 kbps

DISC 4 - DVD 2, AUDIO I OBRAZ:
- Live In Brighton 1972
Careful With That Axe, Eugene (nie ukazało się poprzednio na DVD)
Set The Controls For The Heart Of The Sun (nie ukazało się poprzednio na DVD)
- The Dark Side Of The Moon, film dokumentalny z 2003 roku (25 min. EPK)
-Concert Screen Films (60 min.):
British Tour 1974
French Tour 1974
North American Tour 1975
Materiał w stereo i 5.1 Surround Sound

DISC 6 - CD3
- The Dark Side Of The Moon, wczesny mix Alan Parsonsa z 1972 roku (materiał dotąd niepublikowany)
- The Hard Way (z niezrealizowanej płyty Household Objects)
- Us And Them, demo Richarda Wrighta (poprzednio niepublikowane)
- The Travel Sequence, nagranie live z Brighton, June 1972 (poprzednio niepublikowany)
- The Mortality Sequence, nagranie live z Brighton, June 1972 (materiał dotąd niepublikowany)
- Any Colour You Like, nagranie live z Brighton, June 1972 (materiał dotąd niepublikowany)
- The Travel Sequence, nagranie studyjne z 1972 roku (materiał dotąd niepublikowany)
- Money, demo Rogera Watersa (materiał dotąd niepublikowany)