Triton Mono to derywat (spin-off, jeśli tak można powiedzieć) wzmacniacza zintegrowanego Triton, teraz dostępnego w wersji II. Triton Mono to jednak końcówki mocy, dwa niezależne monobloki. Choć przy ich nazwie nie ma „II”, to skądinąd wiadomo, że to dokładnie ta sama technologia, co w nowym zintegrowanym Tritonie – po prostu wcześniej wersji monofonicznej nie było.
Triton Mono, jak mówię, to dwa lampowe monobloki, z zasilaniem półprzewodnikowym, o potężnej mocy 100 W (z lampami KT88). Osiąga się ją z czterech na kanał, pracujących w klasie A, w trybie push-pull (równolegle po dwie) tetrod strumieniowych KT88. Opcjonalnie można wzmacniacz zamówić z nowymi lampami Sovteka KT120, zwiększając tym samym moc do 120 W. Mnie znacznie ciekawsza wydała się jednak podstawowa wersja, a to dlatego, że dostarczana jest teraz z fantastycznymi lampami Shuguang Treasure przygotowanymi na 50-lecie firmy (wcześniej były to Golden Liony Genalexa). Mają one charakterystyczne, czarne bańki – to napylona od środka warstwa węgla. Na wejściu pracują równie znakomite lampy – wojskowe, selekcjonowane triody JAN 6189W (12AU7) General Electric. Każdy monoblok ma potężne puszki z transformatorami zasilającymi i głośnikowym. I wyposażony jest w nowatorski układ kontroli biasu, z którego Gerhard Hirt, właściciel Ayona, jest szczególnie dumny.
Wzmacniacze są dość duże i ciężkie. Ich wygląd jest nieco inny niż zwykle tego typu urządzeń, ponieważ: są głębsze niż szersze, a lampy mocy ustawiono wzdłuż jednej ze ścianek – od przodu do tyłu. Całości dopełniają czarne, grube płyty aluminiowe, z których skręcono obudowę. Solidna robota.
Do tej pory testowaliśmy następujące urządzenia Ayon Audio:
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-2s; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-1s (w systemie); recenzja TUTAJ
- Przetwornik cyfrowo-analogowy Skylla; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-1; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-3; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-07; recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz zintegrowany Ayon Audio 300B; recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz liniowy Ayon Audio Polaris II; recenzja TUTAJ
ODSŁUCH
Płyty Compact Disc
- Depeche Mode, Remixes 81-11: 2, Mute, cdmutel18, CD.
- Holst, The Planets, Buzz Ensemble, Mélanie barney, Fidelio Musique, FACD028, CD.
- Jonas Knutson + Johan Norberg, Cow Cow: Norrland II, ACT Music + Vision, ACT 9425-2, CD.
- Leszek Możdżer, Komeda, ACT Music + Vision, ACT 9516-2, CD.
- Lisa Gerrard, The Silver Tree, 4AD/Sonic Records, SON212, CD.
- Max Roach & Clifford Brown, Daahoud, Mainstream Records/Mobile Fidelity, MFCD826, CD.
- Muse, The Resistance, Warner Music Japan, WPZR-30355-6, CD+DVD.
- Nina Simone, Silk&Soul, RCA/BMG, 596202, CD.
- Stina Nordenstam, The World Is Saved, A Walk In The Park/P-Vine Records, PVCP-8769, CD.
- The Rolling Stones, Rolling Gold+, Decca/EMI/Universal Music K. K. (Japan), UICY-90820/1, 2 x SHM-CD.
Pliki audio
- Brian Eno, Craft On A Milk Sea, Warp Records, WARPCDD207, 2 x 180 g LP + 2 x CD + 24/44,1 WAV; recenzja TUTAJ.
- Charlie Haden & Antonio Forcione, Heartplay, Naim Label, 24/96 FLAC.
- Holst, The Planets, Buzz Ensemble, Mélanie Barney, Fidelio Musique, Master Flash, 24/96 WAV.
- Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-0004, Ultimate Master Vinyl, 4 x 45 rpm 180 g LP + CD-RIIα + 24/192 WAV; recenzja TUTAJ.
- Mikołaj Bugajak, Strange Sounds and Inconceivable Deeds, Nowe Nagrania 001, 45 rpm LP+CD+WAV 24/44,1; recenzja TUTAJ.
- Stan Getz & Joao Gilberto, Getz/Gilberto, Verve, 24/96 FLAC.
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
Powiem szczerze, że choć od lat poważałem wzmacniacze Ayona, doceniałem wkład pracy, jaki Gerhard i jego współpracownicy w nie włożyli, nie do końca „łapałem” o co w nich chodzi. Starałem się je oceniać, w miarę możliwości, maksymalnie uczciwie i bezstronnie, pokazywać ich mocne strony, jednak mimo że było tych ostatnich było naprawdę wiele i urządzenia znajdowały szczęśliwych nabywców, nie mogę powiedzieć, żebym chciał koniecznie któryś z tych wzmacniaczy mieć dla siebie. Wyjątkiem był – już nieprodukowany – model 300B, który zdawał się jednak potwierdzać regułę.
Inaczej było ze źródłami cyfrowymi – od samego początku, od pierwszej ich generacji wiedziałem, że udało się stworzyć Ayonowi, przy wydatnej pomocy specjalistów ze StreamUnlimited (dawni inżynierowie Philipsa), coś specjalnego tu i teraz. Kolejne generacje, z dopiskami ‘s’ i ‘sc’ tylko to przekonanie we mnie utwierdziły. Gerhard okazał się przy tym znakomitym „słuchaczem”, reagującym na komentarze płynące od odbiorców, dystrybutorów – których zresztą traktuje niezwykle uczciwie i którym pomaga, jak tylko się da – a także od prasy. Nie mówię, że to tylko moja zasługa, ale w wielu produktach widzę poprawki, które wcześniej postulowałem w swoich recenzjach. Zapewne więc nie tylko ja.
Tak więc oferta Ayona była dla mnie w pewnej mierze podzielona, podzielona z punktu widzenia moich własnych priorytetów i wyborów, na część cyfrową (do której muszę dodać przedwzmacniacz Polaris III, który jest w moim systemie odniesienia od długiego czasu) i wzmacniającą. Kolumn zbytnio nie znałem, więc trudno mi się na ich temat wiążąco wypowiadać.
Jak jednak pisałem w teście modelu Spirit III, który ukazał się w magazynie „Audio” (6/2011), wraz z trzecią generacją tych wzmacniaczy coś się zmieniło – i to diametralnie, nie była to powolna ewolucja, a natychmiastowy skok, jakby nagle coś „przeskoczyło” i firma weszła na zupełnie inny poziom. Czy to zasługa rewolucyjnego układu kalibracji lamp (na pewno), czy chodzi o usprawnienia w zasilaniu (też ważne), czy też o jeszcze lepsze lampy (być może) – nie jestem pewien. Zapewne chodzi o kumulację tych zmian, często drobnych, poprawek, dopieszczenia układu. Wszystko to dało coś zupełnie nowego.
I jeśli miałbym zegzemplifikować to twierdzenie na jakimś urządzeniu, to mógłby to być właśnie Triton Mono. I choć to nie jest prymarna cecha tego urządzenia, zmiany o których mówię najlepiej przedyskutować na przykładzie zmiany trybu pracy lamp w końcówce.
W niemal wszystkich (jeśli nie we wszystkich) wzmacniaczach tej austriackiej firmy mamy możliwość przełączenia między pracą w trybie tetrodowym (firma opisuje ją jako tryb „pentodowy”, ale chyba ze względu na skojarzenia – KT88 są tetrodami strumieniowymi, nie pentodami; KT = „Kinkless Tetrode”) lub triodowym. W tym ostatnim jedna z siatek zwierana jest do masy, a lampa pracuje podobnie do klasycznej triody.
Gerhard stosował te dwa tryby ze względu na radykalnie inny dźwięk, który dzięki nim otrzymywaliśmy. Fanatycy układów SET i kolumn o wysokiej sprawności wybierali zawsze tryb triodowy, pokazując – i słusznie – że lepsza jest w nim prezencja wokali i lepszy transfer energii w środku pasma. Dla mnie jednak, choć podzielałem te uwagi, w trybie tym zawsze raziła mnie słaba zborność dźwięku, niezbyt dobra kontrola skrajów pasma i ogólna „lepkość” takiego przekazu. Dlatego preferowałem tryb „pentodowy”. Choć i on nie był – przynajmniej dla mnie – bez wad. Chodziło zwykle o lekkie rozjaśnienie brzmienia i brak nasycenia niskiego środka. Mimo to, w zrównoważonym, albo trochę ciepłym systemie, udawało mi się w tym trybie osiągnąć znacznie lepiej zorganizowany dźwięk niż w trybie „triodowym”. Ponieważ mój wybór zawsze potwierdzały pomiary (mówię o testach w „Audio”), moja opinia była ugruntowana.
Aż do teraz. Po raz pierwszy usłyszałem to w Spiricie III, jednak tutaj słychać to jeszcze lepiej: tryb „triodowy” jest równie dobry, jak „pentodowy”. (Przepraszam tych, którzy się spodziewali, że zmienię zdanie o 180°, ale nie chodzi o popisywanie się, a o rzetelny opis). Tryby te brzmią różne, dostajemy z nimi inny dźwięk, jednak jego poziom, jakość itp. są podobne i tylko nasz system, smak, gust – a może i nastrój – będą decydowały o tym, co w danym dniu, do danej płyty wybierzemy.
Dźwięk tych monobloków jest bardzo wyrównany, „konsystentny”. Bo pasmo jest wyrównane, dynamika wysoka, a scena dźwiękowa duża i ekspansywna. Nie słyszałem, żeby urządzeniu brakowało „kopa”, bo bardzo dzielnie wzmacniacz radził sobie nawet z tak mocno „basowym” materiałem, jak niektóre nagrania z płyty The Silver Tree Lisy Gerrard. Często niskie dźwięki schodzą tam niezwykle nisko po to, żeby zaraz do nich dołączyło coś na środku, najczęściej głos artystki. Te dwa elementy pokazywane było rozdzielnie, każdy w swoim własnym otoczeniu akustycznym, z dobrą fakturą, z indywidualnym „ciśnieniem”, odciskiem palca zostawianym w uszach.
Myślę, że oprócz ładnej barwy kluczową rolę w kreowaniu tego dźwięku pełni wysoka dynamika. A ta wypływa wprost z wysokiej wydajności prądowej i bardzo dobrego parowania lamp. Wielokrotnie słyszałem wysokiej klasy urządzenia z lampami, które choć dobrane, nie były do końca takie same i efektem tego miszmaszu zawsze był spadek dynamiki i wyssanie z dźwięku energii.
Dla kontrastu – Triton Mono jest niezwykle dynamiczny. Posłuchajmy otwarcia dwóch pierwszych utworów z płyty The Resistance grupy Muse, albo czegoś z nowej składanki Rolled Gold + utworów zespołu The Rolling Stones (wydanej na SHM-CD), a usłyszymy o czym mówię. Dźwięk wydawał się być zawieszony między głośnikami, mocniejsze wejścia, niskie zejścia nie kompresowały dźwięku, chyba że – jak w przypadku Muse – zrobił to realizator dźwięku. Ograniczenia były oczywiście widoczne, szczególnie przy porównaniu z moim Soulution 710, jednak w subiektywnej ocenie, porównując to z innymi wzmacniaczami lampowymi, możliwości tych monobloków okazały się być wyjątkowe.
Mówiłem o wyrównanym paśmie. Miałem oczywiście na myśli pasmo wyrównane, jak na wzmacniacz lampowy, szczególnie wzmacniacz lampowy z lampami tego typu. W ten sposób, wreszcie, wprowadzam rozróżnienie między obydwoma trybami pracy końcówki.
Zwykle jest tak, że tryb ‘P’ (tak będę mówił o „pentodowym”) jest szybszy, dokładniejszy, lepiej kontroluje bas i mocniej podaje skraje pasma. Z kolei tryb ‘T’ („triodowy”) brzmi w bardziej miękki sposób, cieplejszy, gorzej radząc sobie ze skrajami pasma. Pisząc o Tritonie Mono trzeba ten stereotyp zmodyfikować. Obydwa tryby są w Ayonie mocne i energetyczne. Dynamika jest bardzo porównywalna. W trybie triodowym mocniej pokazywane są wokale i gitary elektryczne. Nie dlatego jednak, że dźwięk jest ocieplony, a dlatego, że mamy w tym trybie lepszą plastykę, większą głębię dźwięku, bardziej naturalne bliskie plany. Głosy wydają się więc mocniejsze i bardziej trójwymiarowe; zresztą nie tylko głosy, bo dotyczy to także wspomnianych gitar, saksofonów itp. Góra pasma jest dźwięczniejsza i lepiej zorganizowana, jest przy tym nieco bardziej zaokrąglona. Blachy pokazywane są nieco głębiej, ale wydają się mieć lepiej prowadzoną strukturę harmoniczną, co pokazywane jest jako głębsze i mniej punktowe brzmienie. Rozdzielczość góry jest dobra, mamy niezłą holografię, choć akurat to nie jest najmocniejszy punkt tej konstrukcji.
|
Dół pasma jest pokazywany ekstremalnie różnie, przynajmniej z kolumnami Avalon Transcendent i Ayon GyrFalcon, a więc dużymi konstrukcjami. W trybie ‘P’ bas jest znacznie większy. Moim zdaniem – trochę za duży. Zwarcie i kontrola są bardzo dobre, nie miałem wrażenia obcowania ze wzmacniaczem lampowym, tj. nie musiałem mu niczego wybaczać, nie musiałem brać poprawki na jego konstrukcję. Myślę jednak, że ilość basu jest trochę w stosunku do środka podniesiona. Dostajemy tym samym niezwykle efektowny i duży dźwięk. Na pewno i wyraźnie słychać, że o to właśnie konstruktorom chodziło. I sprawdzi się to w dużych i bardzo dużych pomieszczeniach. W mniejszych, takich jak moje, albo tam, gdzie chcemy uzyskać bardzo zrównoważony dźwięk, basu będzie po prostu za dużo. Przy mniejszych składach, jak duecie z Cow Cow: Norrland II Knutssona i Norberga (ACT), czy Daahound Roacha i Browna, gdzie niskiego basu nie ma, nie będzie to przeszkadzało. Pomoże nawet zbudować duży, solidny dźwięk. Puśćmy jednak cokolwiek z syntetycznym basem, jak wspomniane The Silver Tree, czy nawet nową płytę Depeche Mode z remiksami ich utworów, a wtedy przekroczymy granicę dobrego smaku.
Dlatego tak atrakcyjny wydał mi się tryb ‘T’. Dostałem w nim lepszą plastykę, bas w dobrej proporcji do reszty pasma, a to wszystko bez zmiękczania i bez problemów z kontrolą czegokolwiek. Tak też wysłuchałem pozostałe płyty, w tym zapierającą dech w piersiach The Planets Holsta, w wykonaniu Buzz Ensemble, zarejestrowaną przez Fidelio. Dostałem to nagranie zarówno w formie CD, jak i Master Flash 24/96 WAV i w obydwu przypadkach rozmach, ogrom kościoła, w którym płytę zarejestrowano były z Tritonami ewidentne. Nie słyszałem ograniczeń mocowych, choć Soulution 710 pokazał, jak Gerhard to „zrobił”, a miałem czysty, duży dźwięk ze znakomitą dynamiką.
Pewne ograniczenia i modyfikacje dźwięku oczywiście znajdziemy. Kilka razy odnosiłem się do mojego wzmacniacza odniesienia. Końcówka Soulution 710 to wzmacniacz tranzystorowy o szokująco niskich zniekształceniach i szerokim paśmie przenoszenia. Jedną z bardziej dla mnie niezrozumiałych o nim opinii jest taka, że to „zimny” wzmacniacz, bardzo czysty, ale „suchy”. Co ciekawe, opinie takie wypowiadają ludzie, którzy nigdy go nie słyszeli, o monoblokach 700 nawet nie wspomniawszy. Podczas kiedy jest dokładnie odwrotnie. Zmniejszenie zniekształceń, ale mowa także o zniekształceniach typu TIM, a więc nie tylko THD, szumów RF, a nie tylko w paśmie słyszalnym, daje właśnie taki, bardziej naturalny, a więc subiektywnie cieplejszy dźwięk. Soulution świetnie tę tezę ilustruje. Dlatego jeśli ktoś mówi, że gra „zimno” nie dyskutuję, bo nie mam o czym, brak płaszczyzny do dyskusji – z ignorantami nie prowadzi się sporów.
W każdym razie – Triton gra nieco jaśniej niż Soulution. Nie w całym paśmie, bo na dole i w części środka ma bardzo do mojego wzmacniacza zbliżony balans tonalny. Szwajcarski wzmacniacz schodzi znacznie niżej, lepiej wszystko kontroluje i znacznie lepiej pokazuje głębię sceny, jednak jeśli chodzi o balans tonalny, to miałem coś bardzo zbliżonego. Wyższa góra w Ayonie jest wycofana i złagodzona, ale jej część z okolic 3-5 kHz jest mocniejsza niż u mnie.
I to jedyny element, który można by jakoś zniwelować. Niestety nie bardzo wiem, jak. W większości przypadków tego nie słychać. Bo to tak naprawdę odstępstwo wynikające nie do końca z samej barwy, a z tego, jak konstruktor poradził sobie z uwypukleniem dźwięków, z poszerzeniem sceny dźwiękowej. W Soulution dzieje się to dzięki fenomenalnej rozdzielczości. Ayon nie jest demonem w tej dziedzinie, dlatego trzeba było to zrobić jakoś inaczej. I chyba dlatego właśnie część góry o której pisałem jest trochę mocniejsza. Nie ma w niej cienia wyostrzenia sybilantów, jedynie nieco świeższe, jaśniejsze akcentowanie ataku, trochę podniesiony element „z gardła” w opozycji do elementu z „przepony”, który mamy w Soulution.
Triton Mono Ayon Audio to bardzo udany wzmacniacz. Dynamiczny, świetnie zrównoważony, przede wszystkim w trybie triodowym, ergonomiczny i funkcjonalny. Bardzo dobrze wypadło podłączenie go bezpośrednio do regulowanego wyjścia mojego odtwarzacza Ancient Audio Air i do wyjścia CD-5s Special Ayona (wersja ‘s’ ma analogowy przedwzmacniacz). Przełącznik na tylnej ściance, podnoszący czułość o 6 dB był jak najbardziej na miejscu. Dostałem wówczas nieco lżejszy, ale czystszy, bardziej rozdzielczy dźwięk o lepszej akustyce. Ta, szczególnie w dalszych planach, jest przez Tritona, w systemie z przedwzmacniaczem, uśredniana. Wolumen dźwięku jest bardzo dobry, duży i pełny. Daje to wrażenie obcowania z prawdziwym wykonawcą – Nina Simone w The Look of Love dosłownie zawisła miedzy kolumnami.
To bardzo udane urządzenie, które spisze się z szeroką gamą kolumn – jest wydajne prądowo i napięciowo, zachowując nawet przy wysokich poziomach dźwięku wystarczający odstęp od przesterowania, żeby nie kompresować sygnału. Bardzo, bardzo dobre urządzenie.
BUDOWA
Front
Triton Mono firmy Ayon Audio to wzmacniacz mocy w formie monobloków. Urządzenie w sekcji wejściowej bazuje na czterech, podwójnych triodach małej mocy JAN 6189W General Electric (wojskowe, z zapasów amerykańskich), odpowiednikach lamp 12AU7. W końcówce pracują cztery lampy KT88 w układzie push-pull, po dwie na kanał. Wszystkie lampy pracują w czystej klasie A, przy czym lampy końcowe mogą pracować w trybie „pentodowym” lub „triodowym”. W tym ostatnim moc spada ze 100 W do wciąż potężnych 70 W. Lampy końcowe to piękne, czarne Shuguangi KT-88-Z Treasure 50th Anniversary.
Na przedniej ściance, wykonanej z bardzo grubych, aluminiowych segmentów obudowy, wyfrezowano logo firmy, podświetlane czerwonym światłem. Po włączeniu urządzenia do sieci (mechaniczny przełącznik pod spodem, przy przedniej ściance) aktywuje się specjalny układ przedłużający żywotność lamp. Najpierw włączany jest w „miękki” sposób prąd żarzenia, a po tym, też „miękko” napięcie anodowe. W tym samym czasie kolejny układ testuje lampy mocy. Odpowiedzialny jest za to wyjątkowy, nowatorski układ automatycznego biasu. Jego wstępną kalibrację przeprowadza producent lub dystrybutor. My też możemy to zrobić, np. po zmianie lamp, warto jednak najpierw zapoznać się z instrukcją obsługi, albo zasięgnąć języka u dystrybutora – to nie jest takie proste. Kiedy jednak to zrobimy, lampy pracują zawsze w optymalnych warunkach, z właściwym poziomem prądu biasu i napięcia anodowego. Nawet jeśli się zużyją. Dodam jeszcze, że koło lamp wejściowych mamy selektor trybu pracy.
Powiedzmy też, że transformatory zostały zalane specjalnym materiałem tłumiącym drgania i chroniącym przed promieniowaniem RF oraz zamknięte zostały w mosiężnych, chromowanych puszkach. Takie same puszki nałożono na dwa, duże kondensatory zasilacza, widoczne na tylnej ściance, za transformatorami.
Tył
Z tyłu mamy diody LED, selektor DIP i przycisk – elementy wspomnianego układu auto-biasu. Uwagę zwracają też duże, wykonywane przez Ayona, złocone gniazda głośnikowe, z odczepami dla 4 i 8 Ω. To ważne – Ayon produkuje samodzielnie swoje wzmacniacze od A do Z (poza elementami biernymi, półprzewodnikowymi i lampami). Gerhard Hirt jakiś czas temu kupił fabrykę w Hong Kongu, wstawił do niej precyzyjne obrabiarki CNC i wykonuje tam wszystkie elementy mechaniczne wzmacniaczy. Ma więc kontrolę nad produkcją od – powtarzam się – A do Z, mimo że nominalnie duża część urządzeń (także transformatory) powstaje w Chinach. Do dyspozycji mamy wejścia RCA i XLR (to pierwsze mogłoby być trochę lepsze), przełącznik, którym wybieramy między nimi, tłumik (o 6 dB) oraz przełącznik odcinający masę układu. O tym ostatnim firma pisze tak:
„Modyfikacje w topologii ścieżki masy doprowadziły do zwiększonej odporności na szum pochodzący od zasilacza i innych układów. Podwójne prowadzenie masy, stosowane ekskluzywnie we wzmacniaczach Ayon Audio jest unikalne i we wzmacniaczach lampowych spotykane niezwykle rzadko. Tak rozbudowana topologia odpowiada za znacznie niższy poziom szumów tła. Daje to też poprawę kontroli basu i pełny dźwięk o dużej skali. Duży nacisk położono również na prowadzenie masowej części ścieżki sygnału.
Przełącznik masy.
Centralny punkt z masą prowadzoną w formie gwiazdy.
Podwójna ścieżka masy (przełączana – osobno dla ścieżki sygnału i dla zasilania).”
Wzmacniacze w teście miały sąsiadujące ze sobą numery seryjne. Wyglądają identycznie, a mogłyby chyba być swoim lustrzanym odbiciem, skoro mają pracować w stereo.
Środek
Wzmacniacz zmontowano na wielu, specjalizowanych płytkach, a te połączono między sobą kabelkami i złoconymi zworami. Firma pisze, że umożliwia to szybki serwis.
Najbardziej rozbudowany jest oczywiście zasilacz z ośmioma dużymi kondensatorami i dwoma ekranowanymi dławikami dla lamp wyjściowych, kolejnymi kondensatorami i trzecim dławikiem dla sekcji wejściowej. Choć tego nie widać, firma deklaruje, że w puszce z trafem są tak naprawdę dwa transformatory toroidalne. Wychodzą z nich trzy, osobne uzwojenia wtórne – napięcia anodowego lamp wejściowych, lamp końcowych i żarzenia. Przy gnieździe zasilającym widać rozbudowany filtr napięcia.
Kondensatory sprzęgające poszczególne stopnie są polipropylenowe, ale nie ma na nich żadnych napisów. Oporniki są filmowe, metalizowane, precyzyjne.
Sygnał z tyłu, długimi, ekranowanymi kablami, prowadzony jest do przodu, na płytkę wejściową. By może udałoby się ja umieścić gdzieś z tyłu? Zlikwidowalibyśmy tyle kabla… Osobno prowadzi się sygnał z RCA i z XLR, selektor (przekaźnik) jest na płytce wejściowej. Masa jest prowadzona do wspólnego punktu przy tylnej ściance, grubymi kablami. Bardzo dużo tu kabli, przede wszystkim do i z płytek z układami auto-biasu i zabezpieczenia. Wzmacniacz pracuje bez sprzężenia zwrotnego.
Dane techniczne (wg producenta):
Typ układu: tryb triodowy lub pentodowy, czysta klasa A
Lampy wyjściowe: KT88 lub KT120
Impedancja obciążenia: 4 & 8 Ω
Moc wyjściowa (tryb pentodowy KT88/KT120): 1 x 100 W/1 x 120 W
Moc wyjściowa (tryb triodowy KT88/KT120): 1 x 60 W/1 x 70 W
Czułość wejściowa: 400 mV (z przełącznikiem -6 dB)
Pasmo przenoszenia (0 dB): 10 Hz - 60 kHz
Impedancja wejściowa (1 kHz): 100 kΩ
Stosunek sygnał/szum (pełna moc): 98 dB
NFB: 0 dB
Wejścia: RCA + XLR
Wymiary (WxDxH): 270 x 530 x 250 mm
Waga: 31 kg
Dystrybucja w Polsce: Eter Audio
Kontakt:
Eter Audio
ul. Malborska 24
30-646 Kraków
tel./fax: 0048 12 425 51 20/30
tel. kom.: 0048 507 011 858
e-mail: info@nautilus.net.pl
URL: nautilus.net.pl
Pobierz test w PDF
|