Wzmacniacz Orion II jest wzmacniaczem zintegrowanym z torem wzmacniającym opartym na lampach i zasilaczem półprzewodnikowym. Orion II, jak nazwa wskazuje, zastępuje model Orion. Na pierwszy rzut oka zmiany nie są duże – ot, zmiana gałek, liternictwa, dodanie wejścia „Direct”, etc. Moc się nie zmieniła – 2 x 30 W w trybie „triodowym” i 2 x 50 W w „pentodowym”, a masa zwiększyła się tylko o 1 kg.
Kiedy jednak przyjrzymy się bliżej, to okaże się, że oprócz zmian w projekcie plastycznym – a wzmacniacz wygląda teraz o wiele lepiej – zaaplikowano w wersji II kluczowy element najnowszej „rewolucji” Ayona – innowacyjny układ regulacji biasu. Przy pierwszej kalibracji lub po zmianie lamp ustawia się go manualnie, jednak potem utrzymuje on odpowiednie parametry dla każdej lampy w sposób automatyczny, przeciwdziałając ich starzeniu się, poprawiając ich dopasowanie. Na układ zasilający firma zwraca szczególną uwagę – i słusznie. Lampy są bowiem chronione również sekwencją miękkiego startu i miękkiego wyłączenia – to kombinacja włączania i wyłączania, w regulowany sposób, napięć żarzenia i anodowego.
No i same lampy. W poprzedniej generacji wzmacniaczy z KT88 Ayon stosował lampy Genalexa Golden Lion. Okazało się jednak, że są one bardzo wadliwe, tj. po pomiarach większość w nich lądowała w koszu. Gerhard Hirt, właściciel Ayona, zdecydował się więc wymienić je na rocznicową edycję lamp Shuguang Black Treasure (50. rocznica!). Słyszałem je i uważam, że to jedne z najlepszych lamp KT88 na rynku! W Orionie, który z założenia był odchudzoną wersją Spirita trzeba było zastosować jednak tańsze lampy – były to KT88EH Electro-Harmonix. To dobre lampy i nie było z nimi problemu. Gerhard to jednak człowiek poszukujący i z jedną z firm (w czasie pisania tego testu nie wiedziałem z jaką) przygotował swoją własną wersję lamp o symbolu KT-88s i to właśnie one znalazły się w wersji II.
Są tylko dwa elementy, które są, moim zdaniem krokiem w tył – zlikwidowano wyjście słuchawkowe i pozostawiono przestarzałe wejście USB. Wcześniej taki sam chip stosowano we wszystkich odtwarzaczach CD Ayona, jednak ich nowe wersje ‘s’ maja już nowe odbiorniki, akceptujące sygnały do 24/96. Tutaj jesteśmy „zamknięci” w 16 bitach i 48 kHz. To źle. Co do wyjścia słuchawkowego to podobna historia – Orion II miał być takim „omnibusem” dla początkujących, a nie jest. Myślę, że warto w kolejnej wersji pomyśleć o powrocie do tego wyjścia – ale koniecznie popracować nad nim! Pamiętam, że w Orionie dźwięk na słuchawkach nie był jakoś porywający.
Do tej pory testowaliśmy następujące urządzenia Ayon Audio:
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-2s; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-1s (w systemie); recenzja TUTAJ
- Przetwornik cyfrowo-analogowy Skylla; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-1; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-3; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-07; recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz zintegrowany Ayon Audio 300B; recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz liniowy Ayon Audio Polaris II; recenzja TUTAJ
ODSŁUCH
Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
- Depeche Mode, Personal Jesus 2011, cdbong43, SP CD.
- Depeche Mode, Remixes 81-11: 2, Mute, cdmutel18, CD.
- George Michael, Faith, Epic/Sony Music, 7753020, Special Edition 2 x CD+DVD.
- Holst, The Planets, Buzz Ensemble, Mélanie Barney, Fidelio Musique, FACD028, CD.
- Jan Fukumachi, Jan Fukumachi at Steinway (Take 2), First Impression Music/Lasting Impression Music, LIM DXD 038, silver-CD.
- Jonas Knutson + Johan Norberg, Cow Cow: Norrland II, ACT Music + Vision, ACT 9425-2, CD.
- Laurie Allyn, Paradise, Mode Records/Muzak, MZCS-1124, CD.
- Leszek Możdżer, Komeda, ACT Music + Vision, ACT 9516-2, CD.
- Lionel Richie, Can’t Slow Down [DeLuxe Edition], Motown/Universal, 181202, 2 x CD.
- Lisa Gerrard, The Silver Tree, 4AD/Sonic Records, SON212, CD.
- Madeleine Peyroux, Standing On The Rooftop, EmArcy/Pennywell Productions [Japan], UCCU-1335, CD.
- Max Roach & Clifford Brown, Daahoud, Mainstream Records/Mobile Fidelity, MFCD826, CD.
- Michael Jackson, Thriller. 25th Anniversary, Epic/Sony Music Japan, EICP 963-4, CD + DVD.
- Nina Simone, Silk&Soul, RCA/BMG, 596202, CD.
- The Modern Jazz Quartet, Pyramid, Atlantic/Warner Music Japan, WPCR-25125, CD.
- The Oscar Peterson Trio, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 032, K2HD; recenzja TUTAJ.
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
Odsłuch został podzielony na kilka części. Najważniejsza wydała mi się praca urządzenia z wykorzystaniem wejścia liniowego, zarówno w trybie ‘T’, jak i ‘P’. Druga w kolejności wydawała się praca w charakterze wzmacniacza zintegrowanego oraz przetwornika D/A z wejściem USB. Ponieważ jednak nie wymieniono kości wejściowej na nową, nie testowałem tego wejścia, sorry… I w końcu przesłuchałem Ayona z wykorzystaniem bezpośredniego wejścia na końcówkę mocy, podpinając pod nie zarówno mój odtwarzacz Ancienta Audio Air, w którym zintegrowano analogowy przedwzmacniacz, jak i przetwornik D/A Wyred 4 Sound DAC-2, w którym mamy cyfrową regulację siły głosu. Warto nadmienić, że to ostatnie urządzenie okazało się na tyle ciekawe, na tyle konsystentne w tym, co robi, że na razie zostanie w redakcji jako urządzenie wzorcowe dla przedziału cenowego do 2000 USD.
Wejście liniowe | tryb „pentodowy” i „triodowy”
Słuchając Oriona II dość łatwo zapomnieć o tym, że to najtańsze urządzenie w ofercie tej firmy. Podobnie myślałem podczas testu odtwarzacza CD-07s, który – podobnie jak Orion II – otwiera katalog Ayona, tyle że w zakresie odtwarzaczy cyfrowych. Żeby nie popadać w skrajności trzeba też, dla równowagi, powiedzieć w tym miejscu, że to nie jest tak, że Orion II automatycznie kasuje wszystkie inne wzmacniacze w tej cenie, nie mówiąc o droższych urządzeniach Ayona – wcale nie! Chodzi o to, że jego dźwięk jest tak ustawiony, tak „strojony”, że jego zalety zawsze stoją na pierwszym miejscu, spychając w cień słabsze – nieuniknione przecież – elementy.
Najważniejszą cechą tego dźwięku, wokół której i wobec której sytuują się wszystkie inne, wydaje mi się głębokość dźwięku. To rzecz wychodząca często niejako „przy okazji”, implikowana różnymi opisami, jednak stosunkowo trudna do jednoznacznego zdefiniowania.
Słuchając wysokiej klasy systemu w naturalny sposób zwracamy uwagę na barwę, tj. jak gra „góra”, „środek” itp., jaka jest detaliczność, scena itp. Dla mnie jednym z ważniejszych wyróżników dobrego dźwięku jest jednak coś, co można nazwać głębią lub wypełnieniem – w zależności od tego, które wyróżniki tego, o czym mówię są dla nas kluczowe. Najlepiej słychać to przy bezpośrednim porównaniu ze słabszym, tańszym produktem, który niemal zawsze brzmi w „cienki” sposób, jakby coś z jego dźwięku zabrano. Może się wydawać, że dołu jest tyle ile trzeba, że w balansie tonalnym niewiele się zmieniło, jednak znika coś, co powoduje, że nie ma sensu dłużej mówić o poszczególnych podzakresach – nie ma właśnie owej „głębi”. Orion II bardzo ładnie pokazuje o co w tym chodzi i właśnie dlatego można go wziąć za znacznie droższy wzmacniacz niż w rzeczywistości jest.
Element ten wiąże się jednak z trybem pracy lamp końcowych. Choć już o tym pisałem, powtórzę jeszcze raz: w niemal wszystkich wzmacniaczach Ayona pierwszej generacji, wybierałem tryb „pentodowy”, jako ten, który dawał znacznie bardziej rozdzielczy, dźwięczniejszy i lepiej definiowany dźwięk. Tryb „triodowy” wydawał mi się zawsze zbyt kompromisowy, zbyt stłumiony na to, żeby jego przyjemniejsza, ciemniejsza barwa mogła to wszystko zrównoważyć. W nowych wzmacniaczach, z układem automatycznego biasu, z nowymi lampami itp. uważam dokładnie odwrotnie – tryb „triodowy” jest TYM właściwym.
Rzecz sprawdziłem na wielu płytach, jednak za każdym razem dostawałem tę samą odpowiedź: w trybie ‘P’ barwa się podnosiła, znikało wypełnienie i za bardzo dominowała wyższa średnica. Ważne było to, że element, który był wcześniej nie do przecenienia, tj. wyraźnie lepsza kontrola głośników w tym trybie, lepszy bas, szybkość itp. teraz już niczego nie definiował. Różnice w tym zakresie miedzy obydwoma trybami już wcale nie są tak jednoznaczne i w ślepym odsłuchu powiedziałbym, że to przy „triodzie” wszystko jest lepiej definiowane, że to wtedy bas schodzi niżej. Nie mówiąc już o środku, szczególnie w jego wyższej części.
Odsłuch wzmacniacza poprzedził wieczór z nową płytą Madeleine Peyroux Standing On The Rooftop, która właśnie przyleciała z Japonii. Słuchałem jej na słuchawki, z Sennheiserami HD800 i moim modyfikowanym Lebenem CS-300 X [Custom Version]. Dźwięk tej płyty wydał mi się niebywale ciepły i ciemny – dokładnie tak, jak większość poprzednich jej nagrań. W całości było jednak miejsce na głębię i szczegół, choć wokal zawsze był na pierwszym miejscu. Tak też przedstawił to Ayon – w trybie ‘T’. Przy ‘P’ wszystko poszło do góry i rozjaśniło się, a w głosie Peyroux, do którego mam słabość (nie mówię, że do samej artystki, bo a nóż moja żona to czyta, albo też moje wojownicze dzieci…) pojawiło się za dużo wyższego środka. A to zniszczyło spójność przekazu. Powtórzyło się to zresztą za chwilę przy płycie Juna Fukamachi Jun Fukamachi at Steinway (Take 2), szczególnie przy smykach z bonusowego utworu Day Tripper - w trybie ‘P’ dominacja wysokiej średnicy była dla mnie nie do zniesienia.
Nie mówię, że dokładnie tak samo musi być u państwa, ale u mnie nawet z ciepłymi Harbethami Monitor 30 w ogóle nie chciałem słuchać inaczej niż w „triodzie”. Dźwięk był miększy, lepiej wypełniony i – to prawdziwe zaskoczenie – miał lepszy, ładniej prowadzony bas. Nigdy, z żadnymi kolumnami (przy sensownych poziomach dźwięku oczywiście) nie słyszałem braku mocy. Lekka kompresja całości występowała tylko przy bardzo dynamicznych nagraniach, jak The Planets, ale granej z Master Flash 24/96. Nie było to zjawisko nieprzyjemne – po prostu wszystko lekko się spłaszczało. Kiedy jednak nieco zmniejszyłem siłę dźwięku wszystko wróciło do normy, a wciąż było bardzo głośno. To jednak problem raczej sposobu odsłuchu w domu i skazane na niepowodzenie próby powtórzenia dynamiki i skali z realnego wydarzenia przez małe paczki (tak, nawet Ayon Trenscendent i Ayon GyrFalcon to tak naprawdę małe kolumny), a niekoniecznie samego wzmacniacza. Po prostu goniąc za czymś nieosiągalnym niszczymy często coś, co jest znacznie ważniejsze – komunikatywność przekazu.
A tak w ogóle, to Orion II gra w bardzo uporządkowany, trochę ciepły sposób (uwaga! – cały opis dotyczy trybu ‘T’, z którym – moim zdaniem – wzmacniacz gra najlepiej). Bas jest niski i mocny, nie tylko przy akustycznym materiale, ale także przy elektronice spod znaku Depeche Mode czy Briana Eno. Najważniejsza jest jednak, jak mówię, głębia tego dźwięku. Całość jest spójna i „wspólna”, tj. nic nie jest faworyzowane kosztem czegoś innego. Przestrzeń nie jest tak dokładnie określana, jak w droższych wzmacniaczach, nie jest tak głęboka, ale niekoniecznie się o tym przekonamy – trzeba by przeprowadzić porównania 1:1 u siebie w domu, z dużymi kolumnami, w sporym pomieszczeniu, żeby dojść do takiego wniosku.
|
W normalnej sytuacji odsłuchu nie będzie to doskwierało, bo dźwięk ma dużą skalę i nie jest „cienki” w tym sensie, że nad ogółem nie dominują szczegóły.
To nie jest oczywiście tak rozdzielczy dźwięk, jak w droższych Ayonach, a nawet jak w trybie ‘P’. To jedyny element, który wydaje się w nim lepszy. Myślę jednak, że bez problemu można go poświęcić na ołtarzu większego dobra, jakim jest „przekaz”. A ten jest zarówno łagodny, jak i zdecydowany. Dynamika jest całkiem wysoka i nie słychać ograniczeń mocowych. Góra nie jest tak dźwięczna i naturalna jak z lepszych wzmacniaczy, ale – znowu – to uwaga dla „poszukiwaczy”. Przy odsłuchu w domu, z kolumnami z podobnego przedziału cenowego nie powinno to stanowić żadnego problemu.
Wejście Direct
Pamiętają państwo, co napisałem o high-endzie, jako takim? Jeśli chcecie na własne uszy sprawdzić o jakim czynniku mówię, podłączcie do Oriona II wysokiej klasy odtwarzacz z regulowanym wyjściem i przełączajcie między wejściem liniowym i „Direct”. Wzmacniacz pracujący jak zwykła integra jest bardzo fajny – dynamiczny, z ładną barwą itp. Wciąż jednak słychać, że to ostatecznie nie najdroższe urządzenie, przede wszystkim przez nie do końca rozbudowane bryły źródeł pozornych, nie tak znowu wysoką rozdzielczość.
Z CD Ancient Audio Air, a więc z bardzo drogim źródłem, wejście „Direct” było o wiele, wiele lepsze. Wszystko, co wcześniej było dobre, poprawiło się. Trzeba to usłyszeć, żeby uwierzyć – dźwięczniejsze blachy i przeszkadzajki na płycie We Get Request The Oscar Peterson Trio, piękny i głęboki głos Laurie Allyn z płyty Paradise, a nawet głębszy i lepiej akcentowany syntetyczny bas z singla Personal Jesus 2011 Depeche Mode – wszystko aż krzyczało: TAK!
Air jest jednak drogi i ma znakomitą sekcję przedwzmacniacza. Z przetwornikiem DAC-2 Wyred 4 Sound nie było już tak olśniewająco, ale postęp dokładnie w kierunku, który opisałem był wyraźny i wart zachodu. Regulacja siły głosu w DAC-2 jest cyfrowa, co trochę musi mieć wpływ na dźwięk, jednak nawet w takiej konfiguracji nie miałem wątpliwości, że ominiecie tych kilku elementów w torze jest dobrym pomysłem.
Wejście USB
Jak mówiłem, wejście USB od strony technicznej mnie rozczarowało – ograniczenie danych do 16 bitów i (max.) 48 kHz jest anachronizmem. Wiem, wiem – Orion II przeznaczony jest dla początkujących melomanów, a ci najczęściej „wyszli” właśnie z mp3 i jakość CD jest dla nich odkryciem. Myślę jednak, że to ułomna logika – Orion II nie jest tani i powinien oferować obsługę na znacznie wyższym poziomie niż „startowe” urządzenia np. z Chin. Z tego też powodu odmawiam recenzowania tego wejścia. Przyjmuję, że jest swego rodzaju funkcjonalnym ułatwieniem i jako takie mnie od strony dźwiękowej nie interesuje. Uważam, że zamienione w nowych wersjach odtwarzaczy CD tego producenta wejścia USB 24/96 są absolutnym minimum i płytka z, przecież fajnym, układem dekodującym sygnał USB firmy Tenor powinna się znaleźć i tutaj.
Podsumowanie
Orion II przynosi w stosunku do poprzednika znacznie lepiej kontrolowany, głębszy i naturalnie matowy dźwięk. Mówię o trybie „triodowym”. W „pentodzie” dźwięk jest zbyt jasny, przynajmniej jak dla mnie. A to ogromna zmiana w stosunku do poprzedniej wersji – teraz tryb ‘T’ jest na tyle mocny, dynamiczny i rozdzielczy, że można skonsumować idącą z nim piękną barwę, bez obawy o wymienione wyżej cechy.
Orion II po prostu bardzo dobrze gra. Uszczuplenie go o wysokiej jakości gniazda, chromowane dodatki itp. od strony dźwiękowej w niczym mu nie przeszkadza, a od strony estetycznej – znów: moim zdaniem – zdecydowanie pomaga. Projekt plastyczny też jest o wiele ładniejszy, do czego przyczynia się ładne liternictwo, a także piękne, moletowane gałki. Pełnię szczęścia nieco psuje wyeliminowanie wyjścia słuchawkowego i pozostawienie przestarzałego układu dla wejścia USB.
Orion II jest bardzo solidnym, świetnie wykonanym wzmacniaczem o wielu możliwościach użytkowych i bardzo stabilnej pracy lamp. Do możliwości jego poprawy można zaliczyć wymianę lamp (jak zwykle), ale także podłączenie zewnętrznego przedwzmacniacza lub dobrego odtwarzacza CD (DAC-a), czy przedwzmacniacza gramofonowego z regulowanym wyjściem do wejścia „Direct”. Daje to przedsmak high-endu, z jego matowym, ale pięknie selektywnym dźwiękiem. Bardzo udana konstrukcja o własnym charakterze, ale świetnie maskowanym przez kilka elementów, takich jak głębia brzmienia i wysoka dynamika.
BUDOWA
Front
Wzmacniacz Ayon Orion II to klasyczna integra, tyle że „zintegrowana” z przetwornikiem D/A USB. Jej projekt plastyczny jest charakterystyczny dla nowych generacji urządzeń tego producenta. To masywna, niezwykle sztywna obudowa z aluminiowych elementów skręcanych ze sobą. Z przodu mamy dwie, piękne, moletowane gałki – jedną dla siły głosu, a drugą zmieniającą wejścia. Pomiędzy nimi jest frezowane, podświetlane na czerwono logo, migające podczas sekwencji uruchamiania i wyłączania urządzenia. Robimy to mechanicznym przełącznikiem, umieszczonym pod spodem, blisko lewej krawędzi. Koło gałki zmiany wejść mamy czerwone diody – dla trzech wejść liniowych, wejścia USB i wejścia „Direct”, które jest wejściem bezpośrednio na końcówkę. Są jeszcze dwie diody – „Mute” oraz „Triode”. Ta ostatnia wskazuje przełączenie, za pomocą gałki na górnej ściance, między trybem „Pentode” oraz „Triode”. Ten pierwszy jest tak naprawdę trybem tetrodowym – Ayon korzysta z tetrod strumieniowych KT88. Wszystkie napisy, także na tylnej ściance, są głęboko grawerowane i zapuszczone białą farbą. Przetrzymają wszystko…
Tył
Na tylnej ściance znajdziemy trzy pary wejść RCA liniowych, wejście USB typu B (kwadratowe), wyjście z przedwzmacniacza i wejście „Direct”. Gniazda są przyzwoite, ale to nic specjalnego. Także gniazda głośnikowe – osobne odczepy na 4 i 8 Ω - są przyzwoite, ale to zwykłe, złocone gniazda z Chin. Wejście USB jest ograniczone do parametrów 16 bitów i 48 kHz. Obok widać przycisk i diody służące do ustawiania biasu, mechaniczny wyłącznik sieciowy oraz kontrolka właściwego podłączenia kabla sieciowego. Przy prawidłowym podłączeniu nie powinna się palić.
Góra i dół
Tak się składa, że we wzmacniaczach lampowych takiej konstrukcji jest w tym kontekście o czym pisać. Orion II ma klasyczny dla dzisiejszych „lampowców” wygląd, tj. po bokach są lampy końcowe – tutaj KT-88s z logo Ayona. Jak mówi Gerhard Hirt to lampy chińskie, wykonywane w systemie joint venture z Ayonem przez firmę Shuguang. Szykuje się duży zwrot, bo niedługo pozostałe wzmacniacze Ayona zostaną wyposażone w ulepszoną wersję lampy KT-88Z Black Treasure Shuguangu – będą to lampy KT-88sx, też produkowane w systemie joint venture.
Pośrodku jest lampa wejściowa i sterujące – wszystkie to podwójne triody 12AU7/ECC82 EH Electro-Harmonix – a za nimi puszki z transformatorami. W odróżnieniu od droższego Spirita kubki są czarne, a nie chromowane – mnie bardziej się podobają. Transformatory są nawijane samodzielnie przez Ayona i zalane specjalnym materiałem, który spełnia dwa wymogi – tłumi wibracje i ekranuje przed promieniowaniem RF i EMI, przy dobrym chłodzeniu. Pomiędzy lampami wejściowymi mamy przełącznik trybu pracy lamp końcowych.
Dolna ścianka jest solidna – zwykle na tym firmy oszczędzają. Tutaj jest gruba i sztywna, mimo że podziurkowana jest w całości otworami chłodzącymi wnętrze. Urządzenie stoi na czterech nóżkach z aluminium i gumy – Ayon wskazuje na nie jako na „stopy antywibracyjne”. Koło jednej z nich mamy mechaniczny wyłącznik sieciowy.
Wszystkie mechaniczne elementy zostały wykonane w fabryce Ayona (Ayon Audio Ltd.) w Hong Kongu, także metalowy pilot zdalnego sterowania. Tym ostatnim w Orionie II zmienimy tylko siłę głosu.
Środek
Układy podzielono między wiele płytek, połączonych mnóstwem kabelków. Ścieżki płytek są grube i złocone. Zmianą w stosunku do poprzednich generacji wzmacniaczy Ayona jest to, że kable nie są lutowane, a spinane dużymi, złoconymi pinami. Układ generalnie jest dość prosty – znacznie bardziej skomplikowane są układy pomocnicze, jak np. z układem auto-biasu. W torze zastosowano precyzyjne oporniki wysokiej mocy, a do sprzęgnięcia poszczególnych stopni kondensatorów polipropylenowych. Niestety nie ma na nich żadnych oznaczeń. Takimi samymi kondensatorami sprzęgnięte jest wejście USB. Pracuje tam stary układ Burr-Browna PCM2704, limitujący sygnał do 16 bitów i 48 kHz. Wykorzystano tutaj także „zaszyty” w nim przetwornik D/A – traktowałbym je więc tylko jako wejście pomocnicze. Wejścia kluczowane są przekaźnikami. Z wejścia sygnał płynie ekranowanymi kabelkami do potencjometru na przedniej ściance. To czarny Alps. Kabelki są inne niż wcześniej, ale też nie ma na nich oznaczeń. Wiadomo tylko, że są miedziane i izolowane Teflonem.
Zasilacz jest fajny, ale zasila (napięcie anodowe) obydwa kanały jednocześnie – to dyskretny mostek prostowniczy, osiem kondensatorów po 220 μF każdy i dławik. Żarzenie ma osobny mostek i kondensatory tłumiące tętnienia sieci. Osobo zasilane są też układy pomocnicze.
Uwagę zwraca konsekwentne prowadzenie masy w gwiazdę – kabelki ze wszystkich płytek prowadzą masę do jednego punktu. Firma pisze, że wzmacniacz nie jest objęty sprzężeniem zwrotnym – ani globalnym, ani lokalnym.
Specyfikacja techniczna (wg producenta):
Rodzaj pracy końcówki: trioda lub pentoda
Lampy: 4x KT88s + 3 x 12AU7/ECC82 EH
Impedancja obciążenia: 4 lub 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 15 Hz - 50 kHz (+/- 3 dB)
Moc wyjściowa (tryb pentodowy): 2 x 50 W
Moc wyjściowa (tryb triodowy): 2 x 30 W
Czułość wejściowa: 600 mV
Impedancja wejściowa (1 kHz): 100 kΩ
Sprzężenie zwrotne: 0 dB
Regulacja siły głosu: potencjometr
Zdalne sterowanie: tak
Wejścia: 3 x liniowe, 1 x direct, 1 x USB
Wymiary (WxDxH): 460 x 340 x 260 mm
Waga: 29 kg
Dystrybucja w Polsce: Eter Audio
Kontakt:
Eter Audio
ul. Malborska 24
30-646 Kraków
tel./fax: 0048 12 425 51 20/30
tel. kom.: 0048 507 011 858
e-mail: info@nautilus.net.pl
URL: nautilus.net.pl
Pobierz test w PDF
|