Vulcan II to monobloki mocy, najdroższy wzmacniacz w ofercie Ayon Audio. To wzmacniacze, które są w prywatnym systemie odsłuchowym Gerharda Hirta. Ich podstawą są potężne triody mocy AA62B produkowane przez Ayona, pracujące w trybie SET, równolegle dwie lampy na kanał. Daje to moc 55 W mocy ciągłej i aż 100 W mocy szczytowej. A to wszystko z triody mocy single-ended, a więc pracującej w klasie A!
Wzmacniacze są w pełni lampowe, tj. nie tylko sygnał jest w ten sposób wzmacniany, ale lampa pracuje także w prostowniku, dostarczającym stałe napięcie dla anod lamp. Żarzenie jest prostowane półprzewodnikowo. Wzmacniacze są ogromne i bardzo ciężkie (46 kg każdy kanał). Mając dużą głębokość, dominują w pomieszczeniu, chyba że jest bardzo duże.
Zagrały w moim systemie z przedwzmacniaczami Spheris II i Polaris III, a także odtwarzaczami Ayona CD5s oraz Ancient Audio Air. Wypróbowałem go także bez przedwzmacniaczy, napędzając bezpośrednio z regulowanych wyjść obydwu odtwarzaczy. Wolałem jednak dźwięk z przedwzmacniaczem. Z Vulcanami II grały kolumny Ayona GyrFalcon (przez większą część czasu), Avalon Transcendent oraz Harbeth Monitor 30.
Do tej pory testowaliśmy następujące urządzenia Ayon Audio:
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-2s; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-1s (w systemie); recenzja TUTAJ
- Przetwornik cyfrowo-analogowy Skylla; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-1; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-3; recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz Compact Disc Ayon Audio CD-07; recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz zintegrowany Ayon Audio 300B; recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz liniowy Ayon Audio Polaris II; recenzja TUTAJ
ODSŁUCH
Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
- Four Freshmen and 5 Trombones, Capitol/EMI Music Japan, TOCJ-90034, HQCD.
- Bill Evans, You Must Believe in Spring, Warner Bros./Warner Music Japan, WPCR-13176, SHM-CD.
- Chet Baker, Big Band, Pacific Jazz/Toshiba-EMI, TOCJ-9442, CD.
- Clan of Xymox, Darkest Hour, Trisol, TRI 419 CD, CD.
- Clifford Brown, Clifford Brown With Strings, Verve/ Universal Music K.K. (Japan), UCCU-9525, gold-CD.
- David Gilmour, Live In Gdańsk, EMI, 235488, 2 x CD.
- Depeche Mode, Personal Jesus 2011, cdbong43, SP CD.
- Depeche Mode, Remixes 81-11: 2, Mute, cdmutel18, CD.
- Frank Sinatra, Nice’N’Easy, Capitol/Mobile Fidelity, UDCD 790, gold-CD; recenzja TUTAJ.
- Kraftwerk, Minimum-Maximum, EMI, 349962, 2 x SACD/CD.
- Lisa Gerrard, The Silver Tree, 4AD/Sonic Records, SON212, CD.
- Madeleine Peyroux, Standing On The Rooftop, EmArcy/Pennywell Productions [Japan], UCCU-1335, CD.
- The Oscar Peterson Trio, We Get Request, Verve/Lasting Impression Music, LIM K2HD 032, K2HD; recenzja TUTAJ.
- Dead Can Dance, Spiritchaser, 4AD/Warner Music Japan, WPCB-10078, SACD/CD; recenzja TUTAJ.
- Laurie Anderson, Strange Angels, Warner Bros., 25900, CD.
- The Doors, L.A. Woman, Elektra/Warner Music Japan, WPCR-12721, CD.
- The Modern Jazz Quartet, The Sheriff, Atlantic/Warner Music Japan, WPCR-25129, CD.
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
Wzmacniacz Vulcan II gra bardzo dużym wolumenem dźwięku. Starałem się nie sugerować tym, co mówił w wywiadzie Gerhard Hirt, czyli że dla niego ideałem jest ekspansywna scena dźwiękowa płyt Dead Can Dance, ale nie dało się długo od tego dystansować. Topowy wzmacniacz Ayona po prostu gra ogromną sceną. Ale i bardzo dużym wolumenem – a to nie to samo.
Przesłuchałem oczywiście płyty DCD, ale jeszcze większe wrażenie zrobiły na mnie koncerty – przywołam dla przykładu Live In Gdańsk Davida Gilmoura i Minimum-Maximum Kraftwerku. Scena wychodzi poza krawędzie kolumn i rozciąga się daleko w głąb. Równie ważna jest organizacja tej niemal holograficznej prezentacji. To bardzo naturalne spojrzenie na to, co jest na płycie. Nie ma się wrażenia „układania” sceny, wyodrębniania jakiś „planów” itp. Wszystko to można oczywiście abstrahować z tego, co słychać, ale nie wydaje mi się, że jest taka potrzeba. Taki opis, jak powyżej potrzebny jest tylko wtedy, kiedy analizujemy jakieś cechy, kiedy taka analiza jest potrzebna. Z Vulcanami jesteśmy piętro wyżej, gdzie można mówić raczej o wielkościach instrumentów, ich wysokości itp. – wszystko inne przychodzi naturalnie i niejako poza świadomą częścią odbioru.
Ważną częścią tego przekazu jest bowiem bardzo naturalna barwa i to w całym paśmie. To rzecz (no, może poza niskim basem), której oczekujemy po wzmacniaczach lampowych typu SET i którą często otrzymujemy. W Vulcanach II naturalność brzmienia rozciąga się jednak znacznie bardziej w dół niż z jakimkolwiek innym wzmacniaczem 300B (AA62B są wersją rozwojową lampy 300B WE), jaki słyszałem, włączając w to genialny Silver Grand Mono Ancient Audio. Dlatego znacznie lepszym punktem odniesienia w zakresie basu okazały się dwa wzmacniacze tranzystorowe – mój Soulution 710 oraz Vitus Audio SS-101.
Obydwa na samym dole mają lepiej kontrolowany bas i jest go nieco więcej, szczególnie we wzmacniaczu Vitus Audio. Ayon zdaje się grać średnią część tego zakresu, tj. w okolicach jakiś 200 Hz nieco mocniej niż Soulution 710, budując w ten sposób swoją „tożsamość”. A ta jest w dużej mierze fundowana właśnie na basie. Bo Gerhardowi udało się wykonać wzmacniacz SET, który gra ładniejszym, niższym, lepiej kontrolowanym niskim zakresem niż duża część wzmacniaczy tranzystorowych.
Zapewne częścią takiego grania jest świetne różnicowanie tego zakresu, z czym nawet tranzystory mają problem, stawiając często albo na brutalną siłę (np. Krell), albo na płynność i miękkość (BFA Tulip), miotając się trochę między tymi przeciwnościami, a to nie jest tożsame z tym, co pokazuje Ayon.
A ten, korzystając z genialnej rozdzielczości środka i braku najmniejszego nawet zapiaszczenia, czy innych nieprzyjemnych artefaktów, rzuca przed nami duży (już mówiłem) i płynny dźwięk, który swobodnie rozwija się między głośnikami. Tak, pomogłem Ayonowi grając przez większą część czasu na kolumnach GyrFalcon Ayona, a więc z kolumnami wykonanymi z myślą o lampie, ale także z kolumnami typu Avalon Transcendent nie powinno być większego problemu.
A jakość i ilość basu zaskoczy każdego – zarówno malkontenta, jak i entuzjastę lamp. Wrzućmy do odtwarzacza Minimum-Maximum Kraftwerka, puśćmy Elektro Kardiogram, a naszym gościom gały wyjdą z orbit – będzie niski, ciemny puls, a ponad nim wyraźniejsze, jaśniejsze elementy ze środka pasma.
Jak mówiłem, środek i góra są bardzo czyste i rozdzielcze. Nie mamy aż tak trójwymiarowych brył, jak ze wspomnianego Ancient Audio, ale też wolumen dźwięku z Ayonem w torze jest większy i bardziej ekspansywny. Soulution 710 ma nieco bardziej spłaszczone (mówimy oczywiście o ekstremalnym high-endzie, proszę o tym pamiętać!) plany tam, gdzie mamy głos, niewiele – ale jednak. Z kolei Vitus Audio SS-101 pokazuje wszystko bliżej i przez to – subiektywnie – w bardziej plastyczny sposób. Częściowo odpowiada za to podkreślona niższa część środka, ale także filozofia stojąca za całym przekazem, który MA być tam ciepły oraz namacalny i MA być blisko słuchacza.
Dźwięk Ayona jest na tym tle trochę bardziej „przezroczysty”, jeśli tak można powiedzieć. Barwa ustawiona jest trochę wyżej niż we wszystkich przywołanych wzmacniaczach, bo niska średnica jest nieco lżejsza. Jak mówiłem, nie ma to nic wspólnego z basem – ten jest znakomity. Całość wydaje się jednak mniej narzucająca się systemowi niż z innymi wzmacniaczami. Tak, jakby Vulcan II był bardziej przezroczysty. Czy właśnie o to chodzi – nie jestem pewien, ale z austriackimi wzmacniaczami mocniej będzie słychać nasze wybory jeśli chodzi o źródło, czy kolumny.
Jeślibyśmy żyli w świecie idealnym, trzeba by po prostu trzymać się tego typu konstrukcji. Ponieważ jednak żyjemy tu i teraz, słuchamy w konkretnych pomieszczeniach, wydaje mi się, że warto dodać dźwiękowi trochę konkretnego charakteru. Ja bym wybierał coś lekko ciepłego, np. kolumny Harbetha lub Spendora z klasycznych linii. To tylko sugestia, kolumny Ayona lepiej pokażą ogromną scenę i wysoką dynamikę tych wzmacniaczy, ale jeśli chodzi o barwę, to warto wypróbować także taki wariant.
|
Tak sobie myślę, mówię oczywiście o scenie i wolumenie, że rzeczywiście – koncerty, także te grane z Blu-raya (w stereo), zapewnią mnóstwo radości i uciechy, bo można ulec złudzeniu, ze ot o znajdujemy się na stadionie czy w dużym pomieszczeniu.
Dla mnie jednak jeszcze ciekawsze było to, jak Vulcan II zagrał nagrania monofoniczne – np. Clifford Brown with Strings, Four Freshmen and 5 Trombones czy Big Band Cheta Bakera. O ile w stereo można tak zoptymalizować granie, żeby podkreślić przestrzenny walor muzyki, o tyle w mono tego zrobić się nie da. Potrzebne tu jest granie dużym wolumenem – a to, jak mówiłem, nie to samo.
Zwykle monofoniczne nagrania są pokazywane dość lekko i w bardzo mamy wycinku przestrzeni przed nami, w krańcowych przypadkach zbiegając się w jednym punkcie. Wiąże się to zwykle z odchudzeniem brzmienia. Vulcan II też ma lekko wyszczuploną niższą średnicę, a mimo to pokazuje duże, zajmujące znaczny obszar źródła pozorne grane z płyt monofonicznych. Jak to możliwe, skoro obydwie kolumny odtwarzają ten sam sygnał? Nie wiem tego na pewno, ale musi to mieć coś wspólnego z wolumenem, bo zawsze te dwa elementy występują wspólnie. Duży dźwięk daje duże źródła pozorne. I tyle.
No a przecież mówimy o wzmacniaczu, który znakomicie buduje przestrzeń w głąb. Dodajmy to do dużych, wyraźnych źródeł i otrzymamy z przywołanymi płytami spektakularny przekaz. A to jeszcze nie koniec – na samą górę trzeba bowiem wciągnąć jeszcze umiejętność różnicowania, którą Ayon opanował znakomicie. Dlatego też rozróżnienie miedzy trzema trąbkami z płyty Bakera, miedzy głosami „freshmenów” itp. było proste. To znaczy wewnętrznie złożone, ale słuchającemu przychodziło bez wysiłku. Słychać było, że Baker siedział niżej, że Norman Faye trzymał trąbkę wyżej – tak, nawet takie detale są z tej klasy systemem czytelne.
Vulcany II są bardzo dynamiczne. Ich nazwa jest „mówiąca”, tj. wskazuje na ich prymarną cechę: wydajność prądową. O jednej jej stronie już mówiłem – bas jest bardzo niski i nasycony. Jest jednak i druga strona, związana z dynamiką. Ta jest olbrzymia. I to ona być może zdecyduje o tym, czy zechcemy kupić to urządzenie. Większość wzmacniaczy lampowych brzmi przy Vulcanach II płasko i nudno. Z nimi dostajemy dynamit, energię w każdym uderzeniu. Przy spokojnych utworach, jak np. z płyty You Must Believe In Spring Billa Evansa daje to troszkę bardziej „śpieszny” obraz niż z moim Soulution. Ale takie życie i coś za coś. Jeśli jednak podkręcimy tempo, jak puścimy swingującego Sinatre z Nice’N’Easy, jak podrzucimy coś rytmicznego, jak Dark Hours Clan of Xymox, wówczas zrozumiemy o co w tym wszystkim chodzi. Rytm, „drive”, atak – wszystko to Ayon zna i z tego korzysta.
Z opisu wyłania się więc obraz niesztampowy i nieprzystający ani do opisu wzmacniacza lampowego, ani tranzystorowego. Prawdę mówiąc, mam takie wrażenie, w ostatnich latach na samym szczycie high-endu wzmacniacze zbudowane w obydwu technologiach brzmią coraz bardziej podobnie. Tj. zachowując wyróżniające je cechy „osobnicze”, tj. wynikające z filozofii dźwięku, z osobowości swojego twórcy, eliminowane są, jedna za drugą, wady obydwu rozwiązań. Dlatego postawione obok siebie Ayon i Soulution mają ze sobą więcej wspólnego niż z tańszymi wzmacniaczami, bez względu na cenę. Mają bardzo niskie zniekształcenia, szerokie pasmo przenoszenia, wysoką dynamikę. Różnią się barwą, ale to właśnie Soulution gra bardziej „lampowo”, przynajmniej jeśli chodzi o nasycenie środka. Z kolei Ayon lepiej pokazuje delikatne zmiany w barwie, w dynamice, w odległości i wielkości instrumentów na środku i górze.
Tak, świat się zmienia. Gerhard Hirt i jego urządzenia również. Na lepsze.
BUDOWA
Front i góra
Vulcan II to wzmacniacz mocy w formie lampowych monobloków. Urządzenia są bardzo duże, ważą po 46 kg i nie zmieszczą się na żadnym klasycznym standzie – potrzebne będę dla nich dedykowane podstawki na podłogę.
Wygląd Vulcanów jest typowy dla Ayona – to czarna obudowa z aluminiowych elementów z chromowanymi kubkami na wierzchu. W kubkach, zalanych specjalnym materiałem chroniącym przed promieniowaniem RF i przed drganiami, ukryto, nawijane samodzielnie, transformatory: wyjściowy, zasilający końcówkę, zasilający przedwzmacniacz coś jeszcze – niestety nie wiem, co.
Przed nimi widać lampy – na wejściu mamy podwójną triodę 12AX7, tutaj w bardzo dobrej wersji 12AX7WB rosyjskiego Sovteka. Potem mamy dwie pentody EL84 EH Electro-Harmonixa, pracujące w trybie triodowym. Napędzają one lampy wyjściowe – triody AA62B. W poprzedniej wersji driveremi były triody 6H30, ale najwyraźniej Gerhard uznał, że do napędzenia potężnych triod końcowych potrzeba mocniejszych lamp.
Wzmacniacz pracuje bez sprzężenia zwrotnego, w trybie triodowym – końcówka w trybie PSET, tj. z dwoma triodami połączonymi równolegle, czyli tak, jak we wzmacniaczu Ancient Audio Silver Grand Mono. Szóstą lampą jest pełno okresowy prostownik lampowy 5U4G, tutaj produkcji Sovteka. Trzy lampy wejściowe zamontowano na specjalnych podkładkach produkcji Ayona, z antywibracyjnym body i miedziano-berylowymi pinami. Pozostałe podstawki są ceramiczne, ze złoconymi pinami.
Pomiędzy lampami widać okienko wskaźnika, pokazującego prąd biasu lamp końcowych. Ten można regulować wieloobrotowym pokrętłem na tylnej ściance. Wszystkie napisy są grawerowane.
Tył
A są tam gniazda głośnikowe – osobne odczepy dla 4 i 8 Ω - to dobre gniazda WBT 0765. Jest też wejście XLR oraz RCA. Ponieważ to wzmacniacz SET, więc jasne jest, że ma budowę niezbalansowaną i lepiej korzystać z wejścia RCA. Aktywne jest zresztą tylko jedno z nich – służy do tego mały przełącznik hebelkowy. Osobny przełącznik jest do wskazania biasu dla jednej lub drugiej lampy.
I jest jeszcze jeden, odłączający masę wzmacniacza od obudowy. To dość rzadkie rozwiązanie. Materiały firmowe mówią o nim tak:
„Podwójne prowadzenie masy, stosowane ekskluzywnie we wzmacniaczach Ayon Audio jest unikalne i we wzmacniaczach lampowych spotykane niezwykle rzadko. Tak rozbudowana topologia odpowiada za znacznie niższy poziom szumów tła. Daje to też poprawę kontroli basu i pełny dźwięk o dużej skali. Duży nacisk położono również na prowadzenie masowej części ścieżki sygnału. W skład układu wchodzą:
przełącznik masy,
centralny punkt z masą prowadzoną w formie gwiazdy,
podwójna ścieżka masy (przełączana – osobno dla ścieżki sygnału i dla zasilania).
Środek
Teraz widać, że w kubkach na górze nie ma dławików – te są przykręcone wewnątrz – są cztery, osobny dla każdej lampy końcowej i osobny dla lamp wejściowych. Wydaje się, że lampa prostownicza zasila tylko jedną sekcję, współpracując z potężnym filtrem typu Pi, z ogromnymi kondensatorami polipropylenowymi, takimi samymi jak w przedwzmacniaczach Spheris II i Polaris III. Mamy bowiem osobny zasilacz z prostownikiem półprzewodnikowym, przeznaczony najprawdopodobniej dla sekcji wejściowej. Zmontowano go na płytce drukowanej, na której jest także dwa zasilacze żarzenia – dla lamp końcowych i wstępnych.
Układ wejściowy też zmontowano na płytce. Widać na niej m.in. polipropyleny sprzęgające poszczególne sekcje – nie znam tej firmy, na kondach widnieje logo CJE. Sygnał do lamp wejściowych prowadzony jest z tylnej ścianki bardzo długim kablem ekranowanym. Układ lamp końcowych wykonano w technice punkt-punkt.
Specyfikacja techniczna (wg producenta):
Rodzaj pracy końcówki: PSET (Pararell Singe-ended Triode), czysta klasa A
Lampy: 2 x AA62B, 2 x EL84, 1 x 12AX7, 1x 5U4G
Impedancja obciążenia: 4 lub 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 50 kHz (+/- 3 dB)
Moc wyjściowa (sinus): 55 W
Moc wyjściowa (w szczycie): 100 W
Czułość wejściowa: 600 mV
Impedancja wejściowa (1 kHz): 100 kΩ
Stosunek S/N: 92 dB
Przydźwięk: 300 mV
THD: <0,3%
Sprzężenie zwrotne: 0 dB
Regulacja siły głosu: nie
Zdalne sterowanie: nie
Wejścia: 1 x RCA, 1 x XLR
Wymiary (WxDxH): 360 x 580 x 250 mm
Waga: 46 kg
Dystrybucja w Polsce: Eter Audio
Kontakt:
Eter Audio
ul. Malborska 24
30-646 Kraków
tel./fax: 0048 12 425 51 20/30
tel. kom.: 0048 507 011 858
e-mail: info@nautilus.net.pl
URL: nautilus.net.pl
Pobierz test w PDF
|