WZMACNIACZ ZINTEGROWANY Allnic Audio
Producent: ALLNIC AUDIO |
Test
Tekst: MAREK DYBA |
No 210 16 października 2021 |
IE JEST TO PIERWSZY WZMACNIACZ, którego stopień wyjściowy oparto na lampie KT170. Szybszy był nasz rodzimy Audio Reveal Second Signature (test TUTAJ). Lampa ta na rynek trafiła stosunkowo niedawno, ale ponieważ być może nie wszyscy czytali tamten tekst, warto przypomnieć kilka podstawowych informacji. | KT = KINKLESS TETRODE PIERWSZĄ LAMPĄ Z RODZINY tetrod strumieniowych KT, która odniosła spory sukces rynkowy, była KT66 wprowadzona na rynek przez brytyjską firmę Marconi-Osram Valve w 1937 roku. Lampy te od początku stosowano w radiach i wzmacniaczach, w tym gitarowych, słowem już wówczas związane były z branżą audio, co jest warte podkreślenia, bo przecież wiele lamp, dziś nawet tzw. „kultowych”, projektowane było do innych zastosowań. W 1956 roku firma GEC zaprezentowała większą wersję KT66, dziś chyba ciągle najczęściej używaną i najbardziej znaną, czyli KT88. Po dłuższej przerwie, bo dopiero w 90. XX wieku, na rynek za sprawą marki Ei trafił model KT90, a jeszcze później pojawiła się KT120. Wiek XXI był świadkiem dwóch kolejnych premier lamp z tej rodziny, obu za sprawą Tung-Sola. Najpierw w 2013 była to KT150, a w końcu w 2020 KT170 – największy i najmocniejszy przedstawiciel tetrod strumieniowych z rodziny KT. Nowa lampa to przede wszystkim nowe możliwości dla konstruktorów, pozwalające im projektować jeszcze mocniejsze wzmacniacze. ♦ JEDNYM Z PIERWSZYCH KONSTRUKTORÓW, którzy wykorzystali w swoim wzmacniaczu lampę KT170 był, już wspomniany, MICHAŁ POSIEWKA z firmy Audio Reveal. To przypadek o tyle specyficzny, że najnowszy przedstawiciel rodziny KT pracował w jego konstrukcji w układzie single-ended. Inni, a propozycje oparte na tej lampie znajdziemy również w ofercie francuskiego Jadisa (model I-70), a teraz również Allnic Audio, poszli w kierunku, do którego te modele lamp są przede wszystkim przeznaczone, czyli „wyciśnięcia” z nich wysokiej mocy, a co za tym idzie stworzenia wzmacniaczy będących realną alternatywą dla tranzystorów (mówią oczywiście o ich możliwościach w zakresie wysterowania nawet trudniejszych kolumn). Czyli w kierunku wzmacniaczy push-pull. ▌ ALLNIC AUDIO ZACZNIJMY OD KRÓTKIEJ INFORMACJI o samej firmie. Allnic Audio istnieje już od ponad trzech dekad, acz snując opowieść o historii marki, jej twórca sięga niemal do początku XX wieku. W 1916 roku, jeden z inżynierów firmy Western Electric stworzył stop żelaza i niklu, znany dziś pod nazwą Permalloy. Szybko znalazł on zastosowanie w branży audio, a obecnie ciągle jeszcze jest on chętnie wykorzystywany m.in. w uznawanych za jedne z najlepszych transformatorach amorficznych. To właśnie ten materiał i jego wykorzystanie we wszystkich transformatorach sygnałowych stały się przyczynkiem do nazwania marki: Allnic Audio - All Nickel Core Transformers, co wskazuje, iż rdzenie wszystkich transformatorów stosowanych przez tego producenta zawierają nikiel. Wśród istotnych elementów filozofii swojej firmy pan Kang Su Park wskazuje stosowanie transformatorów sprzęgających zamiast kondensatorów w stopniach wzmocnienia. Jak pisze na swojej stronie, produkcja transformatorów z Permalloyem jest kosztowna i trudna, ale efekty uzyskiwane dzięki nim są warte zachodu. Rzecz w tym, jak czytamy, że takie transformatory potrafią transferować nawet ponad 90% sygnału, podczas gdy efektywność kondensatorów wynosi ok. 5%. Producent podkreśla również, że stosowanie przedwzmacniaczy z transformatorami na wyjściu w połączeniu z wzmacniaczami tranzystorowymi dodatkowo zabezpiecza te ostatnie przed potencjalnymi zagrożeniami, ponieważ transformatory blokują przepięcia, które, gdy trafiają do kolejnego stopnia (wzmacniacza), mogą doprowadzić do jego uszkodzenia. Tak naprawdę historia koreańskiej marki zaczęła się od wprowadzenia na rynek wzmacniacza stereofonicznego wykorzystującego po dwie triody 300B na kanał. W następnych latach do oferty dochodziły kolejne urządzenia - wzmacniacze: stereofoniczne i monobloki, acz ciągle z triodami 300B w stopniach wyjściowych, a także przedwzmacniacze. Dopiero w 2008 roku na rynek trafił pierwszy przedwzmacniacz gramofonowy Allnic Audio, model H-1500, a w 2011 pierwszy wzmacniacz na lampie innej niż 300B, a mianowicie KT120. W 2014 koreański producent zaprezentował kolejne przedwzmacniacze gramofonowe – H-5000 DHT (DHT to skrót od Direct Heated Triode - trioda bezpośrednio żarzona), który gościłem w swoim systemie przez kilka tygodni i który pozostawił po sobie doskonałe wrażenia. W 2020 firma zaprezentowała dwie nowe wkładki gramofonowe z ruchomą cewką, modele Rose i Amber, a w tym roku na rynek trafił m.in. najnowszy, otwierający ofertę przedwzmacniacz gramofonowy H-5500. To właśnie Amber i H-5500 były dwoma pierwszymi produktami Allnic Audio, które miałem okazje przetestować, a ich testy ciekawi znajdą na mojej stronie HIFIKNIGHTS.com. Każdych z nich z osobna, jak i oba razem, potwierdziły to, co pamiętałem z owego odsłuchu sprzed kilku lat, i sprawiły, że z niecierpliwością czekałem na kolejne okazje do posłuchania produktów tej marki. ▌ T-2000 30th ANNIVERSARY MICHAŁ POSIEWKA KONSTRUUJĄC wzmacniacz na lampie KT170 nie zmienił swojej filozofii. Stworzył bowiem wzmacniacz single-ended, który siłą rzeczy nie oferuje jakiejś szczególnie wysokiej mocy. Pan Kang Su Park, stojący za marką Allnic Audio, z jednej strony poszedł podobną drogą, wykorzystując te lampy do stworzenia nowej wersji istniejącego wzmacniacza – poprzednikiem jest bowiem T-2000 25th Anniversary, w którym koreański konstruktor zastąpił KT150 nowymi KT170 (zapewne nie była to jedyna zmiana, ale najbardziej oczywista). Tyle że z drugiej strony T-2000 30th Anniversary jest potężną, dysponującą wysoką mocą maszyną, pracującą w układzie push-pull, w której zamiana lamp pozwoliła zwiększyć maksymalną moc ze 100 do 120 watów w trybie pentodowym i z 50 do 60 W w trybie triodowym. Dostaliśmy więc urządzenie o większych możliwościach w zakresie napędzania nie tylko łatwych, ale i trudniejszych kolumn. To oczywiście ma znaczenie, jako że zwiększa pulę kolumn, pośród których nabywca tego wzmacniacza może wybierać. W stopniu wyjściowym T-2000 30th Anniversary pracują cztery lampy KT170 (po dwie na kanał). W stopniu wejściowym, albo jak go nazywa producent: pierwszym sterującym, zastosowano dwie triody 6J4, a jako sterowniki (drugi stopień sterujący) cztery pentody D3a (tyle że pracujące w trybie triodowym). To jedna z podkreślanych cech tego urządzenia: mamy w niej jedynie dwa stopnie sterujące, które umożliwiają jednakże uzyskanie +40 dB wzmocnienia napięciowego. Wspomniane D3a obciążone są impedancją rzędu 9 kΩ (w większości wzmacniaczy z popularniejszymi lampami typu 12AU7 czy 12BH7 stosowane jest obciążenie 47 kΩ) i pracują z prądem o wartości 12 mA. Układ został opracowany w ten sposób, aby zminimalizować podbarwienia dźwięku. O trwałość lamp dba układ miękkiego startu. Co ciekawe, ponieważ bias ustawiany jest dla każdej z lamp wyjściowych (KT170) osobno, producent nie wymaga stosowania parowanych czwórek. Nie miałem okazji sprawdzić w praktyce, czy faktycznie różnic nie słychać, ale teoretycznie oznacza to, że przy awarii jednej lampy wystarczy wymienić tylko tę jedną. Testowany wzmacniacz zachował charakterystyczny dizajn urządzeń Allnic Audio. Najbardziej charakterystycznym elementem są indywidualne przeźroczyste „tuby” - osłony lamp, z których każda od góry zamknięta jest perforowanym okrągłym elementem metalowym przykręcanym za pomocą dwóch śrubek. Po wypakowaniu wzmacniacza z solidnego, podwójnego kartonu, konieczne jest odkręcenie kilkunastu śrubek, zdjęcie wspomnianych metalowych elementów z osłon lamp, by z ich środka wyciągnąć elementy (kartoniki) chroniące zamontowane na czas transportu lampy. Zgodnie z filozofią marki, wzmacniacz dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych – srebrnej i czarnej (grafitowej). Kolejnym, charakterystycznym dla wielu modeli Allnic Audio, elementem są metalowe uchwyty zamocowane do górnej ścianki wzmacniacza przy bocznych krawędziach, które ułatwiają jego przenoszenie. A jest co nosić w tym przypadku, jako że T-2000 30th Anniversary, przy wymiarach 440 x 480 x 300 mm, waży godziwe 36 kg. Wzmacniacz z jednej strony wygląda dość skromnie, na przykład w porównaniu z urządzeniami Kondo (np. ONGAKU, test TUTAJ), z drugiej jednakże trzeba wiedzieć, że został wykonany i wykończony bez zarzutu. Pośrodku grubego aluminiowego frontu umieszczono duże pokrętło regulacji głośności, a wzmacniacz wyposażony został w zdalne sterowanie obsługiwane sporym, metalowym pilotem. Ten ostatni pozwala wzmacniacz włączyć i wyłączyć, sterować głośnością, zmutować (wyciszyć) oraz wybrać aktywne wejście. Aktywne wejście, a jest ich pięć – 3 x RCA i 2 x XLR – można wybrać albo bezpośrednio z klawiatury numerycznej, albo przełączać się między kolejnymi za pomocą strzałek. Po kilku tygodniach użytkowania tej integry muszę stwierdzić, iż jedyną nieco uciążliwą cechą T-2000 jest fakt, iż po każdym włączeniu urządzenia aktywne jest wejście nr 1. Jeśli więc korzysta się z innego, to za każdym razem trzeba je wybrać. | TŁUMIK REGULACJA GŁOŚNOŚCI w T-2000 30th Anniversary odbywa się za pomocą jedynego, jak pisze producent, w swoim rodzaju 61-krokowego tłumika o stałej impedancji. Jak zapewnia Allnic Audio, jest to unikalne rozwiązanie gwarantujące precyzyjną regulację głośności i doskonały balans między kanałami na każdym poziomie głośności (potwierdzam!), a co za tym idzie brak negatywnego wpływu na jakość brzmienia. ♦ MANIPULATORY NA PRZEDNIEJ ŚCIANCE uzupełnia mniejsze pokrętło, pełniące funkcję selektora wejść oraz niewielki przycisk, którym wybieramy tryb pracy stopnia wyjściowego. Ten ostatni może bowiem pracować w trybie triodowym dostarczając 60 W przy 8 Ω na kanał, albo pentodowym podwajając maksymalną moc wyjściową (120 W dla 8 Ω). Według instrukcji tryby można przełączać „on-the-fly”, czyli w trakcie pracy wzmacniacza, co czyni T-2000 30th Anniversary unikalną propozycję. Zwykle zmiana trybu wymaga wręcz wyłączenia urządzenia, a co za tym idzie każdorazowo okresu kilku, a nawet kilkunastu minut, w których musi ono wrócić do optymalnej temperatury pracy. Na początku miałem pewne opory i przynajmniej zatrzymywałem odtwarzania muzyki na czas przełączania między trybami, później dałem sobie z tym spokój – w końcu jeśli sugestia przełączania „w locie” pochodzi od producenta, powinien wiedzieć co robi. |
Główny włącznik urządzenia umieszczono dość nietypowo na prawej (patrząc od frontu) bocznej ściance. Na tylnej z kolei umieszczono pięć wejść liniowych, trzy z gniazdami RCA, dwa z XLR, gniazdo zasilające IEC, oraz pojedyncze gniazda głośnikowe z umieszczonym miedzy nimi przełącznikiem hebelkowym (4/8 Ω). Całe urządzenie ustawione jest na czterech solidnych nóżkach wykonanych z jakiegoś rodzaju, dość twardej gumy. Jak już wspomniałem, w pewnym momencie ustawiłem wzmacniacz na trzech stożkach IC-35 Graphite Audio (stożki z specjalnego polimeru wzbogaconego grafitem) i dało to pozytywne efekty, warto więc rozważyć inwestycję w te, albo inne elementy antywibracyjne. Na górnej powierzchni wzmacniacza, oprócz wymienionych już lamp w indywidualnych osłonach, umieszczono dwa wskaźniki wychyłowe pokazujące prąd podkładu dla lamp wyjściowych, a za lampami znajdują się trzy malowane na czarno puszki transformatorów, zasilającego (największa pośrodku) i wyjściowych. Wskazania wspomnianych wskaźników to efekt działania analogowego układu mierzącego bias na bieżąco. Dwa małe pokrętła umieszczone także na górnej powierzchni obudowy wzmacniacza umożliwiają dokonanie regulacji, jeśli zachodzi taka potrzeba (przez cały okres testu takowej nie było). Transformatory wyjściowe nie dość że korzystają z rdzeni z Permalloyem (dokładniej z mieszanką niklu i FeSi) o dużej, 96 mm, średnicy, to na dodatek wykorzystują jeszcze rozwiązanie określane przez producenta jako „full engagement”. Zwykle wzmacniacz lampowe wyposażane są w trafa wyjściowe z osobnymi odczepami dla różnych impedancji (najczęściej 4 i 8 Ω). Gdy korzystamy z jednych te drugie są odłączone, co zmniejsza wydajność transformatorów. Allnic Audio wyposaża swoje trafa w cztery odczepy, ale wszystkie one pozostają cały czas podłączone, dzięki czemu wydajność transformatorów się nie zmniejsza niezależnie od tego, które w danym momencie wybieramy. ▌ ODSŁUCH ⸤ JAK SŁUCHALIŚMY W czasie testu Allnic Audio T-2000 30th grał przede wszystkim z kolumnami GrandiNote MACH4, acz zestawiałem go również z Kharma Elegance S7 i Ubiq Audio Model One Duelund Edition. Wzmacniacz stanął na górnej półce stolika BASE VI, a dodatkowo na platformie kwarcowej Acoustic Revive RST-36. W trakcie testu dodałem pod urządzenie jeszcze jeden element antywibracyjny, stożki IC-35 polskiej marki Graphite Audio, które wykonały tak dobrą robotę, że pozostały w systemie do końca testu. Jako analogowe źródło pracował mój gramofon J. Sikora Standard Max z ramieniem KV12 i wkładką Air Tight PC-3, a tor analogowy uzupełniał przedwzmacniacz gramofonowy ESE Labs Nibiru. Na cyfrowym froncie główną rolę grał referencyjny przetwornik cyfrowo-analogowy/odtwarzacz plików LampizatOr Pacific (ustawiony także na komplecie IC-35) „karmiony” z serwera audio albo plikami audio, albo sygnałem cyfrowym, za pośrednictwem – odpowiednio – kabli LAN i USB (na zmianę) Davida Labogi. JAK TO CZĘSTO U MNIE BYWA, przygodę z testowanym wzmacniaczem rozpocząłem nie w 100% we własnym systemie, a kończąc odsłuch testowanych równolegle kolumn, Kharma Elegance S-7. To niezbyt duży, 2-drożny głośnik podłogowy z berylowym głośnikiem wysokotonowym, 7-calowym nisko-średniotonowym, wentylowana bas-refleksem skierowanym do tyłu. Tyle, że to konstrukcja, co prawda 8-omowa, ale o skuteczności ledwie 86 dB. Po ich przesłuchaniu we własnym systemie, postanowiłem więc sprawdzić, jak się te 60 albo 120 W Allnica sprawdzi w napędzaniu niełatwych, niderlandzkich kolumn. Dodam jeszcze, że to konstrukcje, jak na swoją wielkość, o solidnej podstawie basowej, wymagają więc wzmacniacza, który potrafi trzymać je w ryzach. Poluzowanie kontroli skutkuje niewielką, ale jednak wyczuwalną dominacją niezbyt precyzyjnego dołu pasma. T-2000 30th Anniversary na papierze dysponuje wystarczającą mocą, by nawet w trybie triodowym sobie z nimi poradzić. Odsłuch w tym trybie wywołał we mnie sprzeczne odczucia. Z jednej strony znakomita, delikatna, ale czysta, precyzyjna, pięknie dźwięczna góra pasma oferowana przez testowany wzmacniacz znakomicie komponowała się z niezwykle rozdzielczą, precyzyjną i ekspresyjną berylową kopułką Kharm. Efektem było doskonałe połączenie tych cech, a co za tym idzie prezentacja wysokich lotów, niezwykle efektowna, ale zupełnie nie efekciarska. Z drugiej jednakże, kontrola owej mocno zaznaczonej, aktywnej dolnej części pasma nie była tak dobra, jakbym sobie życzył. Trioda wprowadzała w tym zakresie właściwe sobie dociążenie, barwę, niezłe różnicowanie, ale i miękkość, która w tym zestawieniu nie była, na moje ucho oczywiście, pożądana. Ujmując rzecz inaczej, kontrola głośnika basowego nie była wystarczająco dobra, co pociągało za sobą dodatkowy, tak nielubiany przeze mnie efekt „dudnienia” bas-refleksu, czy przeciągania basowych dźwięków. Nie było ono jakieś szczególne duże, czy wyraźne, osobom przyzwyczajonym do takiego brzmienia pewnie nawet by ono nie przeszkadzało, ale wystarczające, by ktoś przeczulony na tym punkcie (znaczy ja) miał z tym problem. Dopiero przełączenie się w tryb pentody, czyli podwojenie maksymalnej mocy wyjściowej T-2000 30th Anniversary, dało pożądany efekt. Powróciła dobra (choć nie doskonała) kontrola i definicja basu, które znałem choćby z odsłuchów z tranzystorowym wzmacniaczem GrandiNote Shinai. Bas był nadal barwny, gęsty, ale i wystarczająco zwarty i szybki, by zniknęło wrażenie zbyt wyraźnego udziału bas-refleksu w reprodukcji muzyki. Góra pasma ciut straciła z tej niepowtarzalnej, tak atrakcyjnej dla mnie delikatności, wręcz eteryczności, jaką oferują triody, ale zyskała jeszcze na energii i definicji, słyszalnych choćby w uderzeniach pałeczek w blachy perkusji. Całość brzmiała dynamicznie, spójnie, jak przystało na dobrą lampę, raczej gładko i nadal po cieplejszej stronie mocy. Teraz jednakże odstępstwo od absolutnej neutralności było naprawdę niewielkie. Nie było mowy o sztucznym ocieplaniu i wygładzaniu czegokolwiek, ale raczej o naturalnym brzmieniu instrumentów. Konkluzja z tej części odsłuchu, była taka, iż jest to zestawienie dobre, nawet jeśli nie idealne. Najchętniej połączyłbym tę, a jeszcze lepiej – triodową, górę i średnicę z pełną kontrolą dołu dobrego tranzystora. Zanim przeszedłem do głównej części odsłuchu, czyli tej, w której udział brały kolumny MACH4, do integry Allnic Audio podłączyłem Ubiq Audio Model One Duelund Edition. To, dla przypomnienia, spora, trójdrożna konstrukcja w obudowie zamkniętej i mimo rozmiarów i braku b-r na pewno łatwiejsza do napędzenia niż Kharmy. Mimo to i przy tych kolumnach preferowałem tryb pentody, oferujący nieco lepszą kontrolę i definicję dolnej części pasma. Co prawda nawet w trybie triodowym bas był wystarczająco zwarty i szybki, nie dało się przyczepić do timingu, ale w pentodowym był on jednak nieco lepiej różnicowany, precyzyjniejszy, lepiej dociążony także na samym dole pasma, a przez to ciekawszy. Wysokie tony w tym trybie były co prawda nieco bardziej wyraziste, z ciut mocniej zaznaczonym atakiem niż w triodzie, ale ocena tej różnicy była bardziej kwestią gustu, osobistych preferencji, niż rozważań w kategorii obiektywnego, na ile to możliwe, lepiej/gorzej. Na plus triody zaliczyłbym na pewno średnicę, bardziej namacalną, bardziej kolorową i zrelaksowaną. Ta ostatnia cecha potwierdziła się później z paczkami GrandiNote – tryb pentodowy ma swoje zalety, ale trioda sprawia, że dźwięk jest bardziej przyjazny, lepiej „wchodzi”, lepiej sprawdza się w wielogodzinnym słuchaniu muzyki dla przyjemności. Oczywiście jakąś rolę pełniły tu moje osobiste preferencje, ale wydaje mi się, że z tym stwierdzeniem mogliby się zgodzić również inni. Gdy w końcu przyszło do „ostatecznego” odsłuchu, czyli podłączenia najczęściej przeze mnie używanych włoskich kolumn MACH4, nie omieszkałem, mimo iż to paczki łatwe do napędzenia, porównać kolejny raz obu trybów pracy T-2000 30th Anniversary. Znowu okazało się, że wolą one (to znaczy tak naprawdę ja) tryb triodowy. To kolumny, które grają szybkim, dynamicznym, czystym, dość bezpośrednim dźwiękiem, więc podobny charakterem trybu pentodowego wzmacniał te cechy. Było czysto, energetycznie, z absolutnie pewnie prowadzonym basem, bardzo dobrze różnicowanym, zwartym, schodzącym tak nisko, jak tylko te kolumny potrafią, tyle że ten bas nie miał aż tak bogatej faktury, nie był aż tak nasycony, tak barwny jak ze wzmacniaczem w trybie triodowym. Góra pasma i średnica w triodzie także były pełniejsze, barwniejsze, miały w sobie tę wyjątkową „triodową” delikatność połączoną z dźwięcznością i wysoką energią. W pentodzie dźwięki zarówno w zakresie średnicy, jak i tonów wysokich, były nieco twardsze, bardziej bezpośrednie, mniej (niewiele, ale jednak) za samymi dźwiękami było wybrzmień, nieco mniej powietrza wokół instrumentów. W triodzie prezentacja była nieco mniej precyzyjna, nie było aż tak dobrego wglądu w każdy detal nagrania, ale za to było to granie bardziej obecne, namacalne, zaprezentowane w bardziej jeszcze plastyczny i przestrzenny sposób. Nie chodzi nawet o obiektywną wyższość jednej prezentacji nad drugą, bo obie były znakomite, ale na tyle różne, by jasno stwierdzić, iż moje preferencje i oczekiwania wobec dźwięku pełniej zaspokajał tryb triodowy (co nie było żadnym zaskoczeniem). Przynajmniej gdy słuchałem muzyki akustycznej i wokalnej. No tak – wokale… Właściwie jeszcze o nich nie wspominałem. Niezależnie od trybu pełne były emocji, skupiały na sobie moją uwagę, stawały się centrum prezentacji. Niezależnie od trybu, tyle że w triodzie bardziej :) Za to gdy przychodziło do muzyki, którą należało zagrać z dużym rozmachem – powiedzmy symfoniki – gdzie sporą rolę grała dynamika w skali makro – nadal symfonika, opery, ale i rock – wystarczyło nacisnąć przycisk by włączyć tryb pentodowy i dostać te właśnie elementy podane w sposób jeszcze lepszy, bardziej przekonujący niż w triodzie. Właśnie odsłuchy, w których często zmieniałem gatunki muzyczne najlepiej pokazały, jak fantastycznym rozwiązaniem jest możliwość zmiany trybu pracy stopnia wyjściowego bez wyłączania wzmacniacza, czekania za każdym razem aż znowu się rozgrzeje. ▌ PODSUMOWANIE NIE DA SIĘ UKRYĆ, że Allnic Audio T-2000 30th Anniversary to dość kosztowna integra i na dodatek tylko integra, tzn. to jej jedyna funkcja - nie ma wbudowanego DAC-a, przedwzmacniacza gramofonowego, streamera, itp. Ma to swoje oczywiste zalety – cały czas, wysiłek i koszty zainwestowane w jej opracowanie zostały skupione na uzyskaniu najlepszego możliwego brzmienia. Podobnie jak w przypadku wkładki Amber i przedwzmacniacza gramofonowego H-5500 pan Kang Su Park nie zawiódł moich oczekiwań, a nawet je przewyższył. Stworzył bowiem wzmacniacz, który może być dla wielu tym (umownie) ostatnim w życiu i to w systemach absolutnie high-endowych. Nie dość, że dysponuje on mocą, która wystarczy do napędzenia większości kolumn, to na dodatek tak naprawdę dostajemy w pewnym sensie dwa wzmacniacze w jednym. Chodzi mi oczywiście o dwa tryby pracy stopnia wyjściowego, oba znakomite, oba wystarczająco inne, by korzystać z nich w zależności od preferencji, nastroju, czy w końcu odtwarzanej muzyki. T-2000 30th Anniversary oferuje wyrafinowane brzmienie wyciągając ogromną ilość informacji z najlepszych nagrań, tkając z nich barwne, niezwykle spójne, płynne opowieści muzyczne, od których trudno się oderwać. Zwłaszcza w trybie triodowym. Tryb pentodowy sprawdza się doskonale, gdy muzyka potrzebuje „kopa”, za przeproszeniem, gdy trzeba ją zagrać z rozmachem i energią, gdy kluczem w całym paśmie przenoszenia jest kontrola. T-2000 serwuje wówczas prezentację pobudzająca niczym dobre espresso, wprawiając w ruch kończyny, które mimowolnie wystukują rytm. I dzieje się tak nawet przy odtwarzaniu nagrań nie do końca audiofilskich, bo przecież trudno zaliczyć do tej kategorii większość krążków rockowych, hard-rockowych, czy nawet bluesa. Integra Allnic Audio nie skupia się na problemach takich realizacji, ale raczej stara się skupić uwagę słuchacza na muzyce i dobrej zabawie. T-2000 30th Anniversary to znakomity wzmacniacz, jednen z najlepszych wzmacniaczy zintegrowanych, jakich dane mi było do tej pory posłuchać, który dizajnem, jakością wykonania i brzmieniem doskonale wpisze się w niejeden system z bardzo wysokiej półki i zostanie w nim na długie, długie lata. ■ Dane techniczne (wg producenta)
Nominalna moc wyjściowa: |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity