pl | en
Test
Gramofon
Avid Acutus + SME Series IV


Cena: 32 150 + 8900 zł (Acutus+SME IV)

Dystrybucja: Intrada

Kontakt:
ul. Szewska 18a
61-760 Poznań

tel. +48 (0…61) 662 40 98
fax +48 61 855 10 80
tel. kom. +48 501 454 880

Strona producenta: AVID

Tekst: Wojciech Pacuła

Brytyjski Avid od lat współzawodniczy z innym brytyjskim specjalistą gramofonowym, gigantem jeśli chodzi o wkład do zasobu wiedzy o inżynierii z tym związanej, firmą SME. Łączy je stosowanie odprzęganego, ciężkiego subchasis i ciężkiego talerza, a dzieli sposób odsprzęgnięcia tych dwóch elementów. Punktem odniesienia jest oczywiście SME, jednak, jak by nie było, Avid to również rozpoznawalna marka, mimo że swoją działalność rozpoczęła stosunkowo niedawno, bo w 1995 roku. W ofercie znajduje się obecnie pięć modeli gramofonów – Diva II, Volvere, Sequel, Ecutus oraz Reference. Ponieważ miałem możliwość wcześniej testować do „Audio” dwa pierwsze, z dobrym skutkiem, firmę znam i poważam. Testowany model to druga od góry konstrukcja. Dostarczana jest z zewnętrznym zasilaczem, ułatwiającym szybką zmianę prędkości obrotowej talerza.
Rozpakowywanie gramofonu tej klasy co Acutus jest jednak wyjątkowym przeżyciem, przypominającym dobry sex – jest moment zbliżenia, delikatne wyłuskiwanie poszczególnych elementów, ich polerowanie i wreszcie złożenie całości w jedną, działający jak marzenie całość. I wreszcie – muzyka! Acutus dostarcza wszystkie te elementy, ponieważ jest wykonany wyjątkowo starannie, za całością stoi świetny pomysł, a gramofon wygląda naprawdę wyjątkowo.
O związkach Avida z SME świadczy nie tylko kraj pochodzenia, ale także to, że ramiona tego ostatniego są w gramofonach tego pierwszego stosowane wyjątkowo często. Podstawy ramion są zresztą we wszystkich modelach gramofonów Avida wstępnie nacięte pod modele SME i żeby móc uzyć inne trzeba stosować specjalne adaptery. To swoisty hołd złożony jednej firmie przez drugą, nawet jeśli oficjalnie są konkurentami.

Płyty użyte do testu:

  • Depeche Mode, Sounds Of The Universe, Mute, STUMM300, 2 x 180 g LP; recenzja TUTAJ.
  • Clifford Brown and Max Roach, Study In Brown, EmArcy/Universal Music Japan, UCJU-9072, 180 g LP.
  • Duran Duran, Rio, EMI Electrola, 064-64 782, LP.
  • Miles Davis, Miles davis Nad The Modern jazz Giants, Prestige/Analogue Productions, 7150, 2 x 45 rpm 180 g LP.
  • OMD, Dazzle Shapes, Virgin, 205 295-320, LP.
  • Orchestral Manoeuvres In The Dark, Architecture&Morality, Dinidisc, 204 016-320, LP.
  • Paul Desmond, Take Ten, RCA Victor/Speakers Corner, LSP-2569, 180 g LP.
  • Pearl Jam, Ten, Epic/Legacy, 97413021, 2 x 180 g LP.
  • Stan Getz & Charlie Byrd, Jazz Samba, Verve/Speakers Corner, V6-8432, 180 g LP.

ODSŁUCH

Avid jest najlepszym gramofonem, jaki miałem w swoim domu. Nie „najlepszym, jaki słyszałem”, bo modele z Well Tempered Lab , Continuum Audio Labs, SME (Model 30), które znam z pokazów, wystaw i systemów znajomych i przyjaciół to lepsze produkty. Dwa, trzy, cztery i więcej razy droższe, ale – obiektywnie – lepsze. Mimo to Avid zagrał tak, że choć wiem, że można lepiej, że sam pewnie życzyłbym sobie czegoś więcej to tu, to tam, to jednak słuchałem go z przyjemnością i, prawdę mówiąc, kiedy był u mnie, niemal zupełnie nie grałem płyt CD. Nie jestem cyfrofobem, uważam, że każdy format ma swoje zalety i wady, a winyl wad ma naprawdę wiele i to „wrodzonych”, takich których nie da się wyeliminować, bo są jego częścią. Muzyka jest jednak szczególną, genialną formą sztuki i jako taka rządzi się prawami nieliniowymi, tj. indukcyjne rozumowanie prowadzi zwykle na manowce, stąd wciąż czarna płyta przynosi emocje, o jakich srebrnym krążkom się nie śniło. Przy Avidzie wszystkie problemy winyli są wprawdzie obecne, da się na nie wskazać, jednak zajęty słuchaniem nigdy nie miałem do tego głowy. Poza tym nikt z odwiedzających mnie znajomych nie zdążył na to zwrócić uwagi, bo przekaz brytyjskiego gramofonu zostawiał ich z szeroko otwartymi oczami i wyraźnie widoczną rządzą posiadania „analogu”.

Co ciekawe, dźwięk Avida w pewnej mierze pokrywa się z obiegowymi opiniami o płytach gramofonowych. Jest niesamowicie nasycony, pełny i nieco ciepły. Przede wszystkim to ostatnie różni go od równie fenomenalnego, ale jednak słabiej przemawiającego do mojej prywatnej wrażliwości, Kuzmy Reference z ramieniem Stogi Reference 313 VTA (TUTAJ). Ciepło samo w sobie jest zniekształceniem i jako takie powinno być eliminowane. Na pewnym poziomie jakościowym okazuje się jednak, że im mniejsze zniekształcenia wprowadza komponent, tym (subiektywnie) cieplejszy dźwięk otrzymujemy. Świetnie pokazują to kolumny z membranami z ceramiki i metalu – „dzwonienie” tych ostatnich to mit i pokłosie niezbyt udanych aplikacji z czasów dzieciństwa technologii. Jak dla mnie najbardziej przejaskrawione bywają raczej kolumny z klasycznymi, papierowymi, głośnikami lub z polipropylenowymi.

I jak rasowe hi-endowe klocki potrafi wydobyć z każdego nagrania to, co w nim najlepszego. Dawno ich nie słuchałem, ale w tym przypadku poszły jedna po drugiej – dwie wczesne płyty zespołu OMD (Orchestral Manoeuvres In The Dark): Architecture&Morality oraz Dazzle Ships. Obydwie należą do „zaangażowanego” skrzydła New Romantic, jednak ważniejsze jest to, że zostały zarejestrowane wyjątkowo przytomnie. Winylowe tłoczenia (oryginały) są kopiami z analogowej taśmy-matki i w torze nie było żadnej cyfry. Jak to było wówczas praktykowane, ich bas nie jest zbyt głęboki, ponieważ firmy płytowe obawiały się, że słabe gramofony sobie z takim basem i dużą dynamiką nie poradzą i igła będzie podskakiwała. Udało się jednak zachować genialną zwartość i koherencję brzmienia. Kiedy trzeba jest ciepłe, kiedy indziej zaś chropawe. Nawet starsza z płyt gwarantowała jednak klarowny przekaz muzyczny, z intencjami, z przesłaniem itp., a nie tylko z chwytliwą melodyjką. Także nowa reedycja płyty Ten Pearl Jam dała się wysłuchać w całości. Tak, dynamika jest na niej koszmarnie zniszczona i plany dźwiękowe niemal nie istnieją, jednak nowa wersja (album ma dwie płyty – oryginalny miks i nowy) jest całkiem strawna. Acutus, jak rzadko który gramofon pokazał to ładnie, nie zapominając o wadach, jednak się na nich nie skupiając.

Być może, po części, jest to pochodna nieco złagodzonego ataku wysokich częstotliwości. Piszę o prawdopodobieństwie, bo nie jest to proste zaokrąglenie, które od razu słychać i które da się sklasyfikować jako takie. Po prostu inne gramofony brzmią w porównaniu z Avidem jaśniej. Acutus ma tak nieprawdopodobnie organiczny dźwięk, że skłaniałbym się ku przypuszczeniu, że to jego „wizja świata” jest tą właściwą. Jeśli chciałem kogoś zaszokować, puszczałem mu tytułowy kawałek z płyty Take Ten Paula Desmonta, z ciepłą, wciskającą się niemal podprogowo w szczeliny przyjemności gitarą Jimma Halla – od razu był „kupiony”. A przecież nie chodzi o ocieplenie, bo odsłuch przywiezionej z Monachium, japońskiej wersji Study In Brown Clifforda Browna, a zaraz za chwilę genialnego remasteru Analogue Productions spotkania na szczycie, płyty Milesa Davisa Miles Davis And The Modern Jazz Giants pokazał, że energia w górnym paśmie – wystarczy posłuchać pierwszego uderzenia w talerz z pierwszej z nich – jest fantastyczna, że niczego nie brakuje. Mimo to, może właśnie przez redukcję zniekształceń, może dzięki delikatnemu „trickowi” z lekkim wycofaniem wyższej średnicy, wszystko było genialne, świetne i tyle.

Wygładzenie wyższej średnicy. To rzecz, która chyba występuje, ale tylko przy płytach, w których by się to przydało, jak w Sounds Of The Universe Depeche Mode. Jak mówię – przy jazzie z lat 50. i 60., a także na płytach Yamamoto Trio z TBM było to na granicy percepcji. Nie wiem, jak to zostało zrobione, więc tylko dzielę się z moimi odczuciami, bez wyjaśnienia. Także najniższy bas nie jest aż tak zwarty, jak z dobrych masowych gramofonów, jak np. Transrotora Super Seven La Roccia TMD czy z SME 30. Prawdę mówić nie brakowało mi tego, ale z obowiązku muszę o tym powiedzieć. Tak, da się lepiej, ale trzeba będzie porównywać ze sobą „łeb w łeb” Avida z przywołaną konkurencją, żeby to usłyszeć. Osobno jest to tylko impresja, a nie ocena. Dźwięk jest dość bliski, ale scena jest budowana niesamowicie głęboko i szeroko. I znowu: da się lepiej, np. z SME 30, ale trzeba będzie za to zapłacić sporo więcej. Prawdę mówiąc nie wiem, do czego mógłbym się przyczepić poza obsługą – zakręcaniem docisku, które jest niewygodne i wymusza za każdym razem trzymanie talerza, na którym zostają odciski paluszków…
Każdy produkt jest ułomny, jednak w tym przypadku nie mam siły szukać dziury w całym. Niewątpliwie dlatego, że tej klasy gramofonu u siebie chyba (bo to tylko moje zdanie) jeszcze nie miałem i wszystko jest da mnie nowe i piękne. Nawet jeśli kiedyś wreszcie się wydobędę spod jego uroku, pozostanie mi w pamięci piękny, po prostu piękny dźwięk. Droższe gramofony potrafią jeszcze lepiej separować szum przesuwu i trzaski od muzyki. Avid radzi sobie z nimi niezwykle dobrze, te elementy nie odciągają uwagi od muzyki, ale taki SME 30 lokuje te dwie płaszczyzny w różnych rzeczywistościach. Jakby istniały równolegle, ale osobno. Dlatego tam muzyka jest absolutnie wolna od wad nośnika, mimo że te występują. Acutus naprawdę ładnie je wydziela, ale jednak podaje w dość bliskich planach.

BUDOWA

Acutus to jeden z czterech gramofonów brytyjskiej firmy Avid, drugi od góry, bo na szczycie znajdziemy model Reference. Został wykonany w zgodzie ze wszystkimi założeniami firmy, którym jest wierna od lat. Jest to konstrukcja „masowa”, ale o odsprzęgniętym subchassis – podobnie jak w gramofonach SME. Szczątkowa podstawa wspiera się na trzech, wysokich, niezwykle masywnych pilarach. W ich podstawie umieszczono wykręcane stopy, za pomocą których poziomujemy chassis. Na wypustce z przodu mamy małe oczko poziomicy, która ma w tym pomóc. Większa część powierzchni pilarów jest chromowana, a wałki, na których opięte są gumowe ringi pomalowana jest na czarno. Ciężkie subchassis jest niezwykle sztywne, ponieważ ma kształt podpór w mostach z wręgami pod spodem. W trzech rogach ma ona metalowe trzpienie, które wkłada się do dużych sprężyn umieszczonych we wspomnianych podporach podstawy. Jest to odprzęgnięcie w płaszczyźnie pionowej. Stabilność w poziomie – piętę achillesową tego typu konstrukcji – zapewniają dość duże, sztywne koła z gumy, zahaczane z jednej strony o pilary, a z drugiej o subchassis. W Acutusie ringi są rozciągnięte miedzy dwoma punktami zaczepienia w podstawach, dzięki czemu odprzęgnięcie jest efektywne nie tylko w jednym kierunku, ale szerzej. Udało się dzięki tej kombinacji uzyskać bardzo niskie częstotliwości rezonansowe. Nie jest to tak sztywne zawieszenie, jak w SME, dlatego kiedy naciśniemy talerz, ten przez dłuższą chwilę wraca do położenia początkowego.

Do chassis, za pomocą mocnego naciągu z gumy, przymocowuje się ciężki silnik. Chodzi o to, żeby był jak najlepiej związany mechanicznie z podstawą, ale jednak żeby był od niej niezależny. Silnik, synchroniczna konstrukcja 24 V, jest ręcznie wykonywany przez Avida. Acutus wyposażony jest w rozbudowany zewnętrzny zasilacz w bardzo ładnej obudowie, gdzie możemy włączyć obroty, a także zmienić prędkość obrotową (33,3 lub 45 rpm). Moment obrotowy przenoszony jest za pomocą niewielkiego paska bezpośrednio na talerz. Jest to dość niewygodne, ponieważ pasek zakłada się nie na zewnętrzną stronę tego ostatniego, a na wyfrezowaną pod spodem część o mniejszej średnicy, przypominającej subtalerz. Talerz waży 10 kg i spoczywa na łożysku, w którym wykorzystana jest kulka ze stopu tungstenu i karbidu, pracująca w szafirowym łożysku. Łożysko to spoczywa w ciężkim, metalowym stożku, do którego od góry przykręcono mosiężną część z osią na płytę. Talerz nakłada się na ten stożek. Od góry talerz wyłożonym jest materiałem tłumiącym wibracje, a płytę dociska się zakręcanym krążkiem. Nie jest on łatwy w obsłudze, chociaż składa się z dwóch części – głównej i elementu służącemu do mocnego dokręcania. Środkowy element, stożek na który nakłada się talerz, jest nieco powyżej powierzchni tego ostatniego, dlatego docisk jest konieczny do właściwego związania płyty z talerzem. Niestety wyklucza to stosowanie przyrządów Fleickerta (moje wyposażenie) do kalibracji ramienia i wkładki. Chyba, że jest to ramię SME, które ma swoje, proste szablony.

Z boku subchassis wystaje podstawa dla ramienia – jest ona przygotowana pod ramienia SME. Do testu gramofon został dostarczony z fantastycznym modelem IV, na życzenie dostępne są jednak adaptery pozwalające montować inne ramiona. Tylko czy warto? Dodajmy jeszcze, że poziomowanie subchassis wykonuje się skręcając sprężyny, na których ono spoczywa długim, dołączonym do zestawu, imbusem. Całość jest znakomicie wykonana, choć chromowane elementy trzeba często czyścić, co nie jest zbyt łatwe.

g               a               l               e               r               i               a


System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor Prime (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Leben RS-28CX (test TUTAJ; niedługo zmiana na Polaris II, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Luxman M-800A (test TUTAJ)
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300 (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harpia Acoustics Dobermann (test TUTAJ)
  • słuchawki: AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Wireworld Gold Eclipse 52 (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9100 (odtwarzacz; recenzja TUTAJ) i 2 x Acrolink Mexcel 7N-PC7100 (przedwzmacniacz, końcówka mocy (recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Gigawatt PF-2 (recenzja TUTAJ)
  • stolik Base
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • Gramofony wciąż się zmieniają, podobnie jak wkładki. Moje marzenie: SME 30 z ramieniem Series V i wkładką Air Tight PC-1 (także w wersji PC-1 Mono).