Wzmacniacz mocy | monobloki Cambridge Audio
Producent: CAMBRIDGE AUDIO |
Test
Tekst: WOJCIECH PACUŁA |
No 202 1 lutego 2021 |
2018 ROKU, NA MIESIĄC PRZED WYSTAWĄ HIGH END 2018 w Monachium, wraz z innymi akredytowanymi dziennikarzami otrzymałem maila następującej treści: CAMBRIDGE AUDIO ujawnia serię EDGE podczas wystawy w Monachium: London RouteMaster, klasyczny, vintage’owy, piętrowy autobus, ikona Londynu, zaparkowany w salach wystawienniczych MOC w Monachium, będzie miejscem światowej premiery serii Edge – najbardziej zaawansowanej elektroniki w historii marki Cambridge Audio. Pokazy były przeznaczone tylko dla dziennikarzy i ludzi „z branży”, ale urządzenia można było również obejrzeć w głównej hali, gdzie pokazano, między innymi, wzmacniacz zintegrowany Edge A. Można było nie tylko go obejrzeć go w całości, ale zobaczyć też jego elementy składowe, w tym niezwykle zaawansowaną mechanicznie gałkę siły głosu. Pokazy bardzo nam się podobały, a – jak się potem okazało – wzmacniacza Edge A można było również posłuchać w pomieszczeniu w głównym pomieszczeniu. System ten otrzymał od nas nagrodę BEST SOUND • High End 2018. Seria Edge od początku była dla tego producenta zadaniem prestiżowym – była pomyślana jako centralny punkt obchodów 50-lecia Cambridge Audio. Znalazły się w niej trzy komponenty: wzmacniacz zintegrowany Edge A, odtwarzacz plików/przedwzmacniacz Edge NQ oraz wzmacniacz mocy Edge W. Jak mówił dyrektor firmy Stuart George, podczas projektowania nowej serii z konstruktorów „zostały zdjęte wszystkie ograniczenia, zarówno czasowe, jak i finansowe – wszystko po to, aby stworzyć najlepszy system jaki do tej pory w tej firmie powstał”. „Jubileuszowa” seria nazwana została na cześć profesora GORDONA EDGE’A, jednego z założycieli firmy Cambridge Audio i konstruktora jej pierwszego produktu, wzmacniacza zintegrowanego P40. Prace nad nią trwały trzy lata, a zajmowało się nią dziewięciu inżynierów, kierując się – jak mówi producent – zasadą: „najpierw słuchaj, potem mierz”. Jak można było przeczytać w jej materiałach prasowych, „jakość dźwięku była ważniejsza niż cena, specyfikacja techniczna i pomiary”. Aby to osiągnąć w urządzeniach tej serii zastosowano kilka ciekawych rozwiązań. Na przykład, ścieżka sygnału została skrócona do minimum – we wzmacniaczu mocy Edge W znajduje się w niej zaledwie 14 komponentów, podczas gdy w typowym wzmacniaczu tej klasy dwa, a nawet trzy razy więcej. Sekcja prądowa (tranzystory wyjściowe) pracuje w klasie XA. Firma mówi, że oferuje ona dźwięk znany z klasy A, ale w znacznie bardziej efektywny sposób, przesuwając zniekształcenia przejścia przez zero daleko powyżej zakresu ludzkiego słuchu. Dopracowane zostały również transformatory toroidalne w zasilaczu – teraz niwelowane są w nich wszystkie zakłócenia elektromagnetyczne. Aby jeszcze bardziej zmniejszyć zniekształcenia Cambridge Audio wymieniło konwencjonalne kondensatory na aktywny układ pilnujący napięcia DC na wyjściu. | EDGE M W LISTOPADZIE 2020 ROKU DO SPRZEDAŻY TRAFIŁ najnowszy element serii Edge, monobloki Edge M. Ważące prawie 24 kg (każdy), mierzące 150 x 460 x 405 mm i oddające 200 W przy 8 Ω i 350 W przy 4 Ω urządzenia są bardzo podobne do końcówki mocy Edge W. I to jest dobry trop, bo dzielą podobną architekturę. Producent jednak podkreśla: Opracowanie wzmacniacza mocy w postaci monobloku nie jest tak proste, jak by się mogło wydawać – nie polega ono po prostu na usunięciu zestawu zacisków głośnikowych i zwiększeniu mocy. Aby mieć pewność, że Edge M podąża tym samym śladem dźwiękowym, co jego stereofoniczny odpowiednik, jego topologia jest w pełni zbalansowana – od wejścia do wyjścia. Oznacza to, że każdy Edge M jest odporny na szumy i zniekształcenia bez względu na to, jak ciężko pracuje. KLASA XD Wysoka moc, już o tym mówiliśmy, była w tym przypadku szczególnie ważna – ostatecznie Edge M ma być czymś „ponad” Edge W. Równie ważna wydaje się jednak jego zbalansowana budowa – od wejścia do wyjścia. Tak naprawdę w każdej obudowie mamy więc dwa, identyczne wzmacniacze, każdy pracujący z jedną połówką zbalansowanego sygnału. Tak wysoka moc kojarzy się zazwyczaj z dużymi rozmiarami. I rzeczywiście – testowane monobloki są spore. Ale też nie są monstrualne. A to dzięki zastosowaniu klasy XD, odmiany klasy AB. We wzmacniaczach pracujących w klasie AB w momencie, gdy sygnał przechodzi z jednego tranzystora do drugiego generowane są znaczne zakłócenia. Zjawisko to znane jest jako „zniekształcenia przejścia”, subiektywnie odbierane jako „zapiaszczenie”. W klasie XA punkt przecięcia jest przesuwany tak, że jeden zestaw tranzystorów jest wyłączony do momentu, gdy sygnał osiągnie wystarczająco wysoki poziom. Oznacza to, że dla sygnałów o niskim poziomie wzmacniacz pracuje w klasie A i dopiero wtedy, gdy sygnał ma wystarczająco wysoki poziom tranzystory są przełączane – zniekształcenia przejścia są więc maskowane przez sygnał użyteczny. Jak już wspomnieliśmy, ścieżka sygnału jest bardzo krótka – w torze każdej z połówek sygnału mamy tylko14 elementów. Co więcej, wyeliminowano z niego wszystkie kondensatory sprzęgające – to układ DC Servo. Serwomechanizm DC mierzy ilość prądu stałego generowanego podczas proces amplifikacji, a następnie taki sam sygnał jest dodawany z powrotem do sygnału audio, ale z przeciwnym znakiem. To drugie napięcie DC anuluje pierwsze, pozostawiając sygnał audio bez podbarwień. Firma tłumaczy to w następujący sposób: Podczas procesu wzmacniania, gdy sygnał dźwiękowy przechodzi przez element wzmacniający, generowany jest prąd stały. Powoduje to przesunięcie przebiegu sygnału i, jeśli nie zostanie skorygowane, może doprowadzić do przegrzania cewki głośnika, czyli do zniekształceń. W konwencjonalnych konstrukcjach do odfiltrowywania niechcianego napięcia DC służą kondensatory. Chociaż skutecznie usuwa to składową stałą sygnału, ma to niepożądane efekty uboczne w postaci podbarwień dźwięku, w wyniku czego odchodzimy od tego, co zostało nagrane. Podstawą układu Edge M jest potężny zasilacz. Pracują w nim dwa duże transformatory toroidalne (na kanał), skręcone z sobą „plecami”. Transformatory tego typu są wykorzystywane w audio, ponieważ ich kluczową cechą jest bardzo niskie, wytwarzane przez nie, pole elektromagnetyczne. Mimo to jego niewielka część jest promieniowana na zewnątrz. Umieszczając dwa transformatory w Edge M tyłem do siebie i precyzyjnie je orientując, firma użyła dwóch pól EM do tego, aby się nawzajem znosiły, „znacznie redukując tym samym szumy i poprawiając szczegółowość muzyki niezależnie od głośności”. Ważną cechą całej serii Edge jest niezwykle dopracowana budowa mechaniczna. Urządzenia wyglądają znakomicie, mają aluminiowy, anodowany na ciemnoszary kolor, o którym producent mówi „Lunar Gray”, front i tył i specjalnie wyprofilowane radiatory. Uwagę zwraca górna ścianka, która jest nieco oddalona od samego urządzenia. Pamiętają państwo to, co pisałem przy okazji odtwarzacza ESOTERIC K-01XD? W skrócie – mechaniczna separacja górnej ścianki znacząco poprawia dźwięk. Dlatego też górna ścianka w Edge M jest oddzielona stalowymi trzpieniami z plastikową przekładką. Co więcej, jest ona wyklejona od środka płatem materiału ekranującego przed zakłóceniami EM i RF, a który przy okazji tłumi drgania. Wzmacniacze wyposażono w wejścia zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA. Taka sama para gniazd „loop out” służy do przesłania tego samego sygnału do kolejnych wzmacniaczy. Można dzięki czemu w prosty sposób stworzyć system bi-amping, a nawet tri-amping. Małymi przełącznikami wybieramy aktywne wejście, a także aktywujemy układ, który wyłącza urządzenie, jeśli nie otrzymuje ono sygnału wejściowego, oszczędzając w ten sposób energię. Mamy tam również wejście i wyjście, za pomocą których możemy połączyć dwa monobloki i źródło sygnału z serii Edge, co da nam kontrolę nad ich włączaniem i wyłączeniem za pomocą pilota zdalnego sterowania. Powtórzę: to znakomicie wykonane urządzenia, zarówno mechanicznie, jak i elektrycznie. Jeśliby je zaproponowała któraś z tradycyjnych high-endowych firm kosztowałyby co najmniej dwa razy tyle. | ODSŁUCH JAK SŁUCHALIŚMY Monobloki EDGE M stanęły na górnych półkach stolika FINITE ELEMENTE MASTER REFERENCE PAGODE EDITION. Obydwa monobloki były zasilane takimi samymi kablami co wzmacniacz odniesienia, SOULUTION 710, to jest ACOUSTIC REVIVE ABSOLUTE. Sygnał prowadzony był w formie zbalansowanej z przedwzmacniacza AYON AUDIO SPHERIS III kablami XLR ACOUSTIC REVIVE TRIPLE-C. Źródłem był odtwarzacz SACD AYON AUDIO CD-25 HF EDITION. Ponieważ musiał ustąpić na półce miejsca wzmacniaczowi, postawiłem go przed półką Finite Elemente na podstawce głośnikowej Sonus faber i platformie Acoustic Revive RAF-48HF. Sygnał do kolumn HARBETH M40.1 przesyłany był kablami SILTECH TRIPLE CROWN. Płyty użyte w tekście | wybór
⸜ DEAD CAN DANCE, Toward The Within, 4AD/Beggars Japan WPCB-10077, „Audiophile Edition”, SACD/CD (1994/2008) MONOBLOKI EDGE M TO SPORE, BUDZĄCE RESPEKT URZĄDZENIA. Wprawdzie ich projekt plastyczny sprawia, że są optycznie lżejsze niż w rzeczywistości i wyglądają mniej „brutalnie” niż konkurencja, to nie dajmy się zwieść – to wciąż 200 watów przy 8 Ω i 350 watów przy 4 Ω i ponad 23 kg wagi (na kanał). Myliłby się jednak ten, kto by twierdził, że to moc na pokaz i że konstruktorzy chcieli się popisać, pokazując, jak dużo potrafią za jej pomocą wydobyć. To bowiem wzmacniacz grający w niezwykle zrównoważony, dobry sposób, w dźwięku którego znajdziemy i wyrafinowanie, i namysł, i doświadczenie (stereofoniczny zestaw EDGE M składa się z dwóch monofonicznych wzmacniaczy mocy, ale w dalszej części testu będę je określał wspólnym „wzmacniacz”). Cambridge Audio proponuje dźwięk raczej ciepły niż przejrzysty i raczej przyjemny niż brutalnie szczery. To tego typu wzmacniacz, który pokazując wiele ze sposobu realizacji dźwięku, tłoczeń płyt, produkcji materiału muzycznego, pozostaje po stronie odbiorcy, że tak powiem, to jest stara się wszystko ułożyć tak, aby odsłuch był jak najprzyjemniejszy, ale zachowując też wszystko, za co cenimy specjalistyczne marki audio, to jest rozdzielczość i wierność literze nagrania. Posłuchajmy, dla przykładu, klasyka – płyty Ballads JOHNA COLTRANE’A. Mam ją w wersji Platinum SHM-CD, która jest całkiem dobrym odpowiednikiem analogowego oryginału. |
Edge M postawił w niej na gęstość, która na tej płycie oczywiście jest, ale docisnął ją, przez co wydobył to, co w niej najważniejsze, czyli spokój, wewnętrzną równowagę, niespieszną pewność tego, że to jest NASZ moment, w dodatku NASZ moment na odpoczynek. To urządzenie, które gra pełnym zakresem, dużym wolumenem, które nie gasi energii. Ale też podaje wszystko w pewien sposób „opakowane” we własny pomysł, o którym napisałem powyżej. Dlatego też i kolejna słuchana przeze mnie płyta, Midnight Sugar TSUYOSHI YAMAMOTO TRIO, z kultowej wytwórni Three Blind Mice, w „złotej” wersji wytwórni Impex, zabrzmiała wybuchowo, dynamicznie i w otwarty sposób, czyli tak, jak powinna. Cambridge Audio świetnie pokazał otwarte brzmienie fortepianu lidera, ale też lekko złagodził jego atak. Co ciekawe, naprawdę interesujące, nie przesunęło to instrumentu w głąb sceny, nie zatarło jego odrębności w miksie, a tak jest, kiedy słuchamy tej płyty za pomocą ciepłego wzmacniacza lampowego. Edge M daje nam to samo, to jest pełnię, barwy i ciepło, ale nie zamazuje planów, nie stapia ich w homogeniczną bryłę. Wprost przeciwnie, wyodrębnia zarówno instrumenty, jak i plany. Ale też, jak mówię, robi to po swojemu. Jest w tym nieco ciepły, delikatnie zmiękcza atak dźwięku, zaokrągla go, powodując, że przekaz staje się przyjemniejszy, bardziej zrelaksowany. I znowu – nie chodzi o zamknięcie dynamiki, akurat pod tym względem monobloki Cambridge Audio są doskonałe. Robi jednak coś w rodzaju „winylizacji”, rzecz znaną z dobrych gramofonów, które są i dynamiczne, i plastyczne, i – przy tym wszystkim – niebywale przyjemne. Powracam do tego słowa – „przyjemne” – ponieważ to najważniejsza cecha testowanego wzmacniacza. Ale przecież nie jedyna. Kolejną jest bowiem umiejętność różnicowania zarówno wielkości instrumentów, jak i ich „obecności” w miksie. Weźmy, dla przykładu nagranie Five Miles Out z płyty MIKE’A OLDFIELDA pod tym samym tytułem. W radiu brzmi ono tak, jakby przetworzony wokal muzyka był równie głośny, jak perkusja, a wokal Maggie Reilly niewiele cichszy i w tym samym planie. W rzeczywistości Oldfield jest znacznie cichszy niż niesamowicie dynamiczna perkusja – szczególnie wejścia na tomach i werblach (to chyba automat perkusyjny Linn) – a głos Reilly jest bardzo cichy i daleko z tyłu. Radio sprowadza wszystko do jednego mianownika, bezlitośnie to nagranie kompresując i dopiero przez wzmacniacze tej klasy, co Edge M słychać, że to złożona produkcja i że w utworze tym plany grają główną rolę. Świetnie pokazał to również odsłuch płyty Patience GEORGE’A MICHAELA. Otwiera ją medytacyjny wstęp, w którym słychać tylko głos lidera i fortepian. Jak już wielokrotnie pisałem, na głos nałożono bardzo długi pogłos, ale „wyprofilowany” tak, że nośne są w nim przede wszystkim wysokie tony. Daje to krystaliczny dźwięk z mocnym pierwszym planem. Cambridge Audio te detale pokazał, ładnie wszystko „ogarnął”, ale powtórzył wszystko to, co słyszałem wcześniej, potwierdzając pomysł angielskich inżynierów Cambridge Audio na to urządzenie. | Nasze płyty ⸜ GEORGE MICHAEL, Patience Aegean | Sony Music UK 515402 2 Urodzony w 1963, noszący pseudonim sceniczny George Michael, autor tekstów, kompozytor, muzyk i producent, GEORGIOS KYRIACOS PANAYIOTOU, rozpoczął swoja karierę w duecie Wham!, po czym zajał się działalnością solową. Za swojego życia sprzedał ponad 115 milionów (!) płyt. Jego pierwszym solowym albumem był, wydany w 1987 roku, Faith, mający również swoją polską wersję LP, którą zajeździłem swego czasu niemal na amen (Polskie Nagrania „Muza” SX 2695, 1988). Po wydaniu w 1990 roku drugiego solowego albumu, zatytułowanego Listen Without Prejudice Vol. 1 wszedł w spór z wytwórnią Sony, zarzucając jej zbyt małe zaangażowanie w jego promocję. Z powodu blokady sądowej, na kolejny album musieliśmy czekać aż do 1996 roku i był to album wydany przez wytwórnię Virgin (Older). Patience był dla wielu obserwatorów zaskoczeniem, ponieważ wraz z nim muzyk powrócił do swojej pierwszej wytwórni, Sony. Artysta zmarł dwa lata później, 25 grudnia 2016 roku, a płyta o której mowa była jego ostatnim wydawnictwem studyjnym. George Michael miał jeden z najpiękniejszych głosów w muzyki popowej i rockowej (i nie tylko), był również niezwykle inteligentnym multiinstrumentalistą. Na omawianym albumie zagrał więc na klawiszach, basie, gitarach, fortepianie, programował również automat perkusyjny. Pomagali mu inni muzycy, w tym jego stary znajomy i przyjaciel, JOHNY DOUGLAS, a płytę zarejestrował NIALL FLYNN, ale część ścieżek nagrał ADAM NOBLE w londyńskim AIR Studios. Flynn nagrał album w domowym studiu muzyka w Goring, wiejskiej posiadłości Oxfordshire. Studio zostało zbudowane przez jego faworytów z Sarm East Studios. Za mastering odpowiedzialni są TONY COUSINS z Metropolis Studios oraz TOM COYNE ze Sterling Sound (Nowy Jork). Cousins pracował w Sterling Sound i asystował, między innymi, przy nacinaniu singli The Rolling Stones, a następnie pracował w The Hit Factory. Po powrocie do Sterling Sound współpracował z Adele, Beyoncé. Otrzymał 10 nagród Grammy i jedną Latin Grammy Award, nominowany był zaś aż 35 razy. Coyne z kolei nadał brzmienie zremasterowanej wersji albumów So Petera Gabriela i Goodbye Yellow Brick Road Eltona Johna, korzystając z aktywnych kolumn PMC BB5XBD Active. Dodajmy, że okładkę zaprojektował absolwent Middlesex Polytechnic, ale wówczas mieszkający w Warszawie, GRZEGORZ JAKÓBEK (Greg Jakobek). Odpowiedzialny jest on również za okładki albumów i singli grupy Red Box, Chrisa Rea czy Loreeny McKennitt, a wcześniej projektował okładkę albumu The Best Of Wham! If You Were There.... Lubię ten album, ponieważ jest świetnie wyprodukowany i ma wszystko, za co George Michael jest szanowany, to jest profesjonalizm, piękne melodie i naprawdę dobrą realizację. Rozpoczyna go dialog wokalu i fortepianu z bardzo długim pogłosem, niesionym przez wysokie tony. Zaraz po nim mamy mocny, rytmiczny kawałek z mocną perkusją. To dobry album do tego, aby sprawdzić szybkość systemu, jego rytmiczność i odporność na mocne wysokie tony. A poza tym to kawał dobrej muzyki. ♦ www.GEORGEMICHAEL.com MONOBLOKI CAMBRIDGE AUDIO STARAJĄC SIĘ ZACHOWAĆ jak największą wierność sygnałowi modyfikują go jednak idąc w kierunku „przyjemności” i „relaksu”. Można grać z nimi muzykę naprawdę głośno, a mimo to nie stanie się ona twarda, ani „dotkliwa”, a tak jest często ze wzmacniaczami lampowymi, które w ten sposób sygnalizują przesterowanie. Nieprzypadkowo, po raz kolejny, przywołuję technikę lampową, ponieważ to jest dla Edge M jeden z punktów odniesienia. Ale nie jedyny. Kolejny to „winyl”. Ale, podobnie, jak w przypadku „lampy”, nie chodzi tu o kopiowanie takiego brzmienia, a o wyjście od niego oraz jego autorską interpretację. Ciepło lampy jest tu obecne, ale nie jest to okupione zlewaniem się planów i dźwięków. W taki sam sposób słychać „winyl”. Atak dźwięku jest lekko zaokrąglony i wydaje się, że najważniejszy jest środek pasma. A nie jest, to my, słuchając muzyki z testowanym wzmacniaczem nadajemy mu taką wagę. Bo to otwarte, szerokopasmowe brzmienie. Edge M zaskoczył mnie znakomicie oddając zarówno mocne blachy perkusji z płyty Tsuyoshi Yamamoto Trio, jak i niesłychanie niskie, ale pojawiające się co jakiś czas, brzmienie syntetycznego basu na płycie Michaela. Posłuchajcie państwo, jak zmienia się wyraz utworu od czasu 2:20, kiedy pojawia się naprawdę niski bas. Wcześniej brzmienie jest głębokie, ale dopiero w tym momencie schodzimy naprawdę nisko. A to pokazuje, że to wyjątkowo dobrze różnicujące urządzenie, co we wzmacniaczach wysokiej mocy nie zdarza się zbyt często. | Podsumowanie EDGE M FIRMY CAMBRIDGE AUDIO to wzmacniacz wyjątkowy. Stosunkowo niedrogi, jak na realia high-endu, proponuje dźwięk, w którym mamy wiele elementów znanych z najdroższych urządzeń. To, przede wszystkim, skala wydarzeń, różnicowanie brzmienia, harmonizowanie go w taki sposób, aby było składne i spójne. I, przede wszystkim, przekonanie o tym, że to dźwięk przemyślany i „celowy”, a nie wypadek przy pracy. Droższe, znacznie droższe wzmacniacze, takie jak będący punktem odniesienia Soulution 710 (kosztujący 150 000 złotych, obecnie zastąpiony przez model 711), są jeszcze bardziej różnicujące i jeszcze bardziej rozdzielcze. Lepiej też pokazują głębię sceny, w Edge M podciąganą do przodu. Po przejściu z Soulution na Cambridge Audio klasa dźwięku zmieniła się więc, choć – to ważne – nie w jakiś dramatyczny sposób, a wszystkie podstawowe elementy brzmienia zostały zachowane. Edge M jest bowiem bardzo ciekawą propozycją dla tych, którzy chcieliby mieć w domu high-endowy dźwięk, a nie chcą wydawać setek tysięcy złotych. Pewne kompromisy są konieczne, to chyba jasne, ale szybko o nich zapomnimy, bo to tak fajny, tak dobry dźwięk. No i do tego ten dizajn! ■ Dane techniczne (wg producenta)
Znamionowa moc wyjściowa: (<1% THD+N): 200 W/8 Ω, 350 W/4 Ω Dystrybucja w Polsce ul. Henryka Sucharskiego 49 30-898 Kraków | POLSKA www.audiocenter.pl |
System referencyjny 2021 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity