Kabel głośnikowy | Cykl: FIRST STEP AUDIO The Chord Company
Producent: THE CHORD COMPANY Ltd, |
eszcze nie tak dawno temu, może trzy lub cztery lata temu, pisząc „Chord” nie trzeba było tego uszczegóławiać – niemal na pewno chodziło o firmę produkującą kable głośnikowe, mającą siedzibę w angielskim Salisbury THE CHORD COMPANY. Dzisiaj jest inaczej, bo są dwie znane w świecie audio firmy o nazwie Chord – produkująca kable połączeniowe, o której tym razem mówimy, oraz – również angielska, ale produkująca elektronikę – Chord Electronics. Oprócz nazwy – ‘chord’ to po prostu ‘akord’ – łączy je niezwykle profesjonalne podejście do tego, czym się zajmują. To nie są ulotne firmy skupione na sobie, a solidne firmy inżynierskie, to znaczy napędzane przez rozbudowany dział badawczy. Co ciekawe, o ile Chord Electronics od początku była firmą audiofilską, to jest taką, która nie musiała pewnych rzeczy udowadniać, bo przyjęła istnienie tych fenomenów za pewnik, o tyle The Chord Company (w dalszej części będę się posługiwał skrótem ‘Chord’) przez dłuższy czas trzymała się ustalonego w świecie ‘pro’, odziedziczonego po akademickim toku kształcenia, etosie. W skrócie polegało to na tym, że choć „kable grają”, ostatecznie nimi właśnie się zajmowali, to różnice wprowadzane przez poszczególne elementy składowe nie były na tyle duże, żeby warto było poświęcić się ich eksplorowaniu. Kolejne serie były lepsze od poprzednich, ale były to niewielkie poprawki, bardzo „inżynierskie”. Przełom przyszedł, kiedy w Chordzie zaakceptowano prosty fakt – są rzeczy, których wciąż nie rozumiemy i wiedza akademicka, choć doskonała jako podstawa, jest tylko punktem wyjścia do własnych poszukiwań. A w nich najważniejsze są odsłuchy i to na ich podstawie można przeskoczyć próg, za którym w dźwięku zaczyna się poezja. | SHAWLINE X Jedną z cech stabilnych firm, takich jak The Chord Company, jest długowieczność ich produktów. Dla przykładu, testowany równolegle z kablami głośnikowymi Shawline X, wzmacniacz Ayon Audio Spirit, dostępny jest teraz w wersji ‘V’, a jego wersja ‘I’ pojawiła się na rynku piętnaście lat temu. Podobnie jest z kablami Shawline X – zostały one skonstruowane w oparciu o kable Rumour, które były w sprzedaży przez dwadzieścia lat. Ale jest też tak, że w Chordzie sprawy nabrały ostatnio tempa – oczywiście tempa na miarę długodystansowców. Poprzednia wersja kabla Shawline (bez ‘X’) wprowadzona została do sprzedaży w 2016 roku, była więc w sprzedaży trzy lata. Niby dużo, ale dla takiej firmy, jak Chord – to mgnienie oka. To kable ekranowane, co dla Chorda jest normą, w których zastosowano przewodniki ze srebrzonej miedzi OFC, tzw. „skrętkę” (linkę). Izolacją jest materiał o nazwie XLPE (Cross-linked Polyethylene), który zastępuje wcześniejszy, PTFE; a PTFE znamy najczęściej pod handlową nazwą, nadaną mu przez wynalazcę, amerykańską firmę Dupont – Teflon. W każdym razie, przejście z PTFE na XLPE spowodowało nie tylko dodanie literki ‘X’ do nazwy, ale i spore zmiany w dźwięku: Podczas, kiedy cena Taylonu nie pozwala na stosowanie go we wszystkich naszych seriach, znaleźliśmy odpowiedni zamiennik w rodzinie izolatorów znanych jako XLPE (Cross-linked Polyethylene). Wybijała się wśród nich jedna konkretna wersja, która udowodniła, że jest wyraźnie (brzmieniowo) lepsza niż PTFE stosowany w seriach Shawline/Rumour. | ChordOhmic Aby zachować pełną kontrolę nad produktem i nie windować ceny – specjalistyczne wtyki są diabelnie kosztowne – firma Chord zaprojektowała i wykonuje wtyki samodzielnie. ChordOhmic dostępne są jako banany lub widły. Wykonano je z czystej miedzi, ale ich powierzchnie są srebrzone, a zewnętrzne tuleje to frezy z ładnie anodowanego aluminium. Srebro wybrano ze względu na jego znakomitą przewodność, wyższą od przewodności złota aż o 48%. O srebrzeniu mówi się sporo, często oskarżając je o rozjaśnianie dźwięku. Firma Chord uważa, że to nie jest problem srebra, a izolatorów, które się wraz z nim stosuje. Nie przejmuje się również problemem utleniania, mówiąc, że srebro utlenia się dopiero w temperaturze 170º C, a to, co widzimy, to tylko nieszkodliwe matowienie. Pośrednio potwierdzałyby to wybory profesjonalistów zajmujących się przesyłem sygnałów wysokiej częstotliwości, czyli jeszcze bardziej wrażliwych na utlenianie się styków – a tak normą są wtyki koncentryczne ze srebrzonymi końcówkami. Zwykle od tego zaczyna się opis kabli takich firm, jak Chord, ale tym razem zachowałem to na koniec – kable The Chord Company są wyceniane nie przez porównanie z konkurencją na rynku, a przez kalkulację kosztów. To ogromna różnica, bo dostajemy te kable w znacznie niższej cenie – to kolejny spadek po inżynierskim podejściu do tematu. Za dwumetrowy, stereofoniczny odcinek Shawline X zapłacimy nieco poniżej 1300 złotych, a to przecież już czwarty – nie licząc kosztującego tyle samo modelu Odyssey X – w kolejności kabel, licząc od dołu cennika. Powiedzmy to wprost – jak na produkt znanej marki, tak dobrze wykonany i zapakowany, to naprawdę niedrogi produkt, wręcz tani. | JAK SŁUCHALIŚMY Instrukcje użytkowania to lektura, o której zwykle zapominamy, podobnie jak lektury szkolne. Robię to i ja. A potem żałuję. Wydaje się nam, że wiemy już wszystko, a co i rusz okazuje się, że przeoczyliśmy coś małego, co powinno być zrobione, a co wpływa znacząco na dźwięk. Mówię oczywiście o instrukcjach użytkowania „dużej” elektroniki. Tym rzadziej czytamy instrukcje dostarczane z kablami. W przypadku produktów takich firm, jak Chord warto jednak zrobić wyjątek, bo to rzetelne, godne zaufania marki i wiele z instrukcji można się nauczyć. W instrukcji dostarczanej z kablem Shawline X, przypominającej ulotkę reklamową, co dodatkowo utrudnia zapoznanie się z nią, czytamy: Wyłącz cały sprzęt zanim podłączysz kable głośnikowe. Jak to w życiu, nie wszystkie zalecenia udało mi się spełnić. Wyłączałem tylko końcówkę mocy, ponieważ przedwzmacniacz ma lampy, a te potrzebują chwili, aby się rozgrzać – chciałem, aby przerwy między przełączeniami były jak najkrótsze. Kierunkowość kabli zachowałem, natomiast kable z w obydwu kanałach w jednym miejscu krzyżowały się z kablem zasilającym – ich odległość wynosiła jednak jakieś 10 cm i przecinały się pod kątem prostym. Przed odsłuchem zaaplikowałem kablom preparat poprawiający styk – Acoustic Revive ECI-100. Słuchany kabel był niemal nowy – wygrzewany był tylko przez jakieś 10 godzin. Więcej o kablach i ich użytkowaniu – w artykule pt. MIKRODOSTRAJANIE |3|, czyli czas na kable. Shawline X odsłuchiwany był w systemie referencyjnym „High Fidelity”, łącząc wzmacniacz mocy Soulution 710 i kolumny Harbeth M40.1. Osobny odsłuch przeprowadziłem korzystając z lampowego wzmacniacza Ayon Audio Spirit V. Jako źródło sygnału wykorzystałem odtwarzacz plików Lumïn T1 i utwory z serwisu TIDAL. Shawline X porównywany był do kabla odniesienia, czyli Siltech Triple Crown, ale również do kabla NOS Western Electric WE 310. Test miał charakter odsłuchu i porównania A/B, ze znanymi A i B. Nagrania użyte w teście (wybór):
Kable z tego przedziału cenowego, co Shawline X należą do tzw. „kabli progowych”. Znaczy to, że są jednymi z najtańszych propozycji na rynku, przynajmniej jeśli mówimy o kablach o których mówić warto. Nie znaczy to przy tym, że są tanie. Pomyślmy przez chwilę kto będzie ich słuchał i kto będzie ich ewentualnym nabywcą – zapewne ludzie, którzy rozpoczynają swoją drogę z kablami, albo w ogóle z audio. Dla nich wydanie niemal 1300 złotych za kabel głośnikowy to krok od szaleństwa, bliskie otarciu się o niepoczytalność. |
Ta pespektywa zmienia się po jakimś czasie, kiedy nabiorą oni doświadczenia, posłuchają także droższych rzeczy – wówczas okaże się, że rzeczywiście są na początku drogi. Ale wtedy być może będzie za późno i kabel, który miał być dla nich nowym otwarciem szybko spadnie na ich liście „pożądania” – tak działa efekt porównania z czymś lepszym. A przecież nie o to chodzi – ten pierwszy „prawdziwy” kabel audio powinien pozostać w pamięci jako coś dobrego, ważnego, do czego będziemy kiedyś wracali z szacunkiem i nutką nostalgii. Myślę, że Shawline X może być takim właśnie, dobrym „otwarciem”. Bo to po prostu dobry, udany kabel. Ma wszystkie cechy przynależne niedrogim łączówkom, nie „przełamuje fal”, nie rewolucjonizuje branży audio, nie robi niczego, co potrafią droższe i znacznie droższe kable. Ale, jednocześnie, to co robi, robi bardzo dobrze, fajnie, z jajem. Nie jest szczególnie neutralny – i dzięki Bogu! – a raczej stara się pokazać muzykę z jej ciekawszej strony, wciągnąć nas w swoją opowieść. Robi to przede wszystkim przez bardzo ładną artykulację. To jedna z cech szczególnych produktów Chorda, a w dalszej perspektywie i innych producentów mających coś wspólnego ze światem „pro”. Tam chodzi bowiem o natychmiastowe pokazanie konturów, o wyłapanie detali itd. dzisiaj Chord jest jednak w zupełnie innym miejscu – jest tam, gdzie inni, doświadczeni producenci „konsumenckiego” świata audio, ale z doświadczeniem zdobytym w tej drugiej „strefie”. Tak więc – jest artykulacja. Nagrania są ładnie poukładane, wyraźne, nie zamulone. Przekaz jest klarowny, niezależnie od tego, czy słuchamy wypasionego transferu 24/192 z katalogu Blue Note, czy nowej płyty z nagraniami Prince’a, które do czołówki, jeśli chodzi o jakość dźwięku, nie należą. Częścią tego grania jest bardzo ładne układanie dźwięków, zarówno jeśli chodzi o przestrzeń, jak i barwę. Jest tu miejsce i na plastykę, i na bardziej bezpośrednie granie – posłuchajmy, dla przykładu, przenikliwej trąbki z płyty Somethin’ Else Cannonball Adderley, a usłyszymy, jak została nagrana, ale się tego nie przestraszymy, nie sięgniemy szybko po pilota, żeby przyciszyć wwzmacniacz. Ale, ale – owa klarowność i otwarte granie są w Shawline X nie same sobie, a łączą się z czymś bardziej wyrafinowanym, to jest z plastyką i dobrym zróżnicowaniem barwowym. To kable, które dobrze różnicują, pozostając po przyjemniejszej stronie brzmienia. Ich góra pasma jest delikatna – dźwięczna, ale raczej przyjemna niż neutralna. Wydaje się przez to, że jest nieco z tyłu, lekko wycofana względem środka pasma. Co jest dobrym posunięciem. Być może dlatego to kabel, który najładniej prezentuje średnicę. Ładny, plastyczny, całkiem gęsty. Porządek nie jest tu najważniejszy, zresztą za te pieniądze się go nie spodziewajmy. Ale też, przez poukładane barwy i dobre różnicowanie, nie zamienia się to w bałagan. Także w utworach, które aż się proszą, żeby wyrwać się do przodu z wyższym środkiem i zniszczyć nam przyjemność słuchania – jak najnowsza płyta Santany Africa Speaks, momentami zbyt skompresowana, czy – z podobnego powodu – płyta A Different Kind of Human – Step 2Aurory. Tej ostatniej słucha moja córka, ale i ja, co jakiś czas, coś tam sobie puszczę :) I nawet klasyczne nagrania przeznaczone do słuchania w samochodzie, jak Taller Jamiego Culluma, czy EP-ka SHE IS COMING Miley Cyrus zagrały fajnie, dobrze, nie były karykaturą samych siebie. Zadbały o to wszystkie rzeczy o których mówiłem, ale i bardzo dobry, niski bas. To rzecz, która w niedrogich kablach kuleje, a tutaj jest jednym z mocniejszych punktów. Ze wszystkimi nagraniami o których mowa dostałem bowiem niski, pełny „sound” z nastawieniem na środek pasma, ale i z wypełnieniem od dołu. Nie zapominam oczywiście, że mówimy o kablu za nieco ponad 1200 złotych, naprawdę o tym pamiętam. Dlatego muszę też powiedzieć o tym, że niski dół nie jest zbyt dokładnie kontrolowany i wybrzmiewa dłużej niż w kablach odniesienia. To nie jest buczenie, nie wpływa na odbiór, ale odróżnia Shawline’a X od droższych kabli, także samego Chorda. Dźwięk nie jest specjalnie rozdzielczy. Różnicowanie jest dobre, ale zawdzięczamy to przede wszystkim klarowności dźwięku i bardzo ładnemu prowadzeniu barwy, a nie rozdzielczości. Nic nowego, to po prostu taki przedział cenowy, ale warto o tym pamiętać. No i energia przekazu jest lekko uspokojona – to z kolei cecha charakterystyczna tego konkretnego kabla. | PODSUMOWANIE Bardzo mi się ten kabel podobał. To bardzo bezpieczny i uniwersalny wybór. Shawline X nie faworyzuje takiego, czy innego rodzaju muzyki, grając wszystko z gracją, ładnie, przyjemnie. Z dobrymi nagraniami, jak z wytwórni Blue Note, ECM itp. dostaniemy jednak coś znacznie lepszego, bardzo dobry dźwięk, naprawdę świetny. Testowany kabel ma całkiem, jak na te pieniądze, wyrafinowaną górę, co się przyda wszędzie tam, gdzie jest jej za dużo, albo jest zbyt zimna. Przysłuchamy się z nim jednak przede wszystkim środkowi pasma, bo on jest tu najważniejszy. Wpiera go niski, mocny bas, co zamyka nam w dobrym stylu ten test. Polecam! ■ Dystrybucja w Polsce ul. Henryka Sucharskiego 49 30-898 Kraków | POLSKA audiocenter.pl HOLLYWOOD TRIO AC Records ACR011 Up For Air to trzecia, po In A Sentimental Mood Wojtka Karolaka & Adama Czerwińskiego oraz Story of Polish Jazz Jarka Śmietany, płyta ukazująca się w ramach AC Records Vinyl Club. „High Fidelity” jest jego partnerem, z czego korzystamy na przykład w ten sposób, że mamy dostęp do nagrań jeszcze przed ich ukazaniem się – patrz 120. spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Wydanie | To jednocześnie pierwsza płyta AC Records, wydawnictwa Adama Czerwińskiego, ukazująca się w tak wyjątkowej oprawie graficznej. Kiedy Adam przysłał mi po raz pierwszy do wglądu projekt niemal spadłem z krzesła – to wyjątkowe połączenie fantastycznego zdjęcia i elementów, które tworzą produkt o którym większość wydawców na świecie może tylko pomarzyć. Oprócz sztywnej, podwójnej okładki typu gatefold otrzymujemy dopasowane do całości OBI (to, przyznam się, mój pomysł) na którym znajdą państwo wpisany ręcznie numer państwa egzemplarza i rocznicowe logo „High Fidelity”. Płyta ukazuje się w dwóch wersjach kolorystycznych – pierwsze 100 egzemplarzy ma kolor niebieski, a pozostałych 400 czarny. Obydwie wersje wytłoczone są na 180 g winylu. To wydanie AAA, czyli w całości analogowe. Tłoczenie oraz cała produkcja odbyła się w Anglii. Nagranie | Historia tego wydawnictwa jest wyjątkowo ciekawa. Mieszkający na kaszubskiej wsi Adam Czerwiński w 2002 roku wynajął w Hollywood studio i zaprosił do grania pianistę Larry’ego Goldingsa (znanego, na przykład, z płyty Davida Sanborna pt. Closer i z albumu Madeleine Peyroux Careless Love) oraz basistę Darka „Olesia” Oleszkiewicza. Up For Air była pierwszą autorską płytą Adama. Materiał został zarejestrowany na analogowym magnetofonie wielośladowym przez Andy’ego Watermana i wstępnie zmiksowana analogowo w LA, w Bakery Studio. Tak przygotowane ślady zostały zgrane do postaci cyfrowej i z nich wykonany został końcowy mix, przez Michała Mielnika (M Sound Designer, Gdańsk). Płyta ukazała się również w Japonii, nakładem wydawnictwa Gats Production. Reedycja o której mówimy jest niesamowita, a to dlatego, że została w całości wykonana w domenie analogowej. Adam Czerwiński mówi o niej w ten sposób: Wróciłem po latach do tych taśm, bo muzyka się nie starzeje i chciałem ją wydać na winylu. Żeby jednak pokazać to, co naprawdę zarejestrowaliśmy, zrobiliśmy powtórny, analogowy mix w studio Custom 34. Ze zmian, które wprowadziliśmy warto wspomnieć o scenie dźwiękowej, którą jeszcze bardziej otworzyliśmy, choć już i tak była świetna. Dźwięk zbliżyliśmy jak najbliżej do oryginalnego nagrania. Dźwięk | Mówi się, że najlepsze nagrania jazzowe powstały w latach 40. i 50. XX wieku. I słusznie się mówi. Ale i później znamy przykłady fenomenalnych nagrań i wybitnej muzyki, zarówno na pojedynczych płytach, jak i całych wydawnictw, że przypomnę First Impression Music i ECM. AC Records wkracza na podobną ścieżkę. Up For Air jest bowiem płytą znakomitą, zarówno od strony muzycznej, jak i dźwiękowej. Jej brzmienie definiowane jest przez doskonały balans tonalny i znakomitą dynamikę. Kontrabas brzmi w ciepły, gęsty sposób, nigdy nie jest konturowy, a mimo to zachowuje klarowność i selektywność. Perkusja ma uderzenie, oddech, ale i tak uwagę zwrócimy przede wszystkim na blachy. Są one niebywale czyste, rozdzielcze i „ciężkie”. Ich jakość będzie zresztą wyznaczała jakość zastosowanej wkładki. Nacięte zostały z dużą dynamiką, dlatego im lepsza wkładka, tym bardziej nasycony i gęsty dźwięk otrzymamy. Ale nawet niedrogie gramofony zagrają obłędnie – bo to brzmienie bliskie taśmie-matki. Jeśli lubicie państwo muzykę jazzową, będziecie grali Up For Air wyjątkowo często. Jeśli lubicie państwo dobry dźwięk, to może być wasza płyta wzorcowa. Takiego kontrabasu, takich blach, tak ładnie w to wkomponowanego fortepianu dawno nie słyszałem. Brawo! Jeśli państwo jeszcze nie zapisaliście się do klubu AC Records, to gorąco zachęcam. Na tym nie da się stracić :) ■ Jakość dźwięku: 10/10 acrecords.pl |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity