MUZYKA | RECENZJA MASAYUKI TAKAYANAGI, KAORU ABE Kaitaiteki Kokan (Kaitai Teki Kokan)
|
ak się wydaje, każdy gatunek muzyczny, a w nim każdy nurt, a z drugiej strony każda dyskografia narodowa, mają swoje „białe kruki”, płyty rzadkie, niezwyczajne, często po prostu „kultowe”.
„Kultowość” jest skrótem myślowym zwracającym uwagę na ponadczasowy i wyjątkowy status tego, co się w ten sposób określa. W przypadku wydawnictw płytowych chodzi najczęściej o unikaty, takie jak recenzowany album Kaitaiteki Kokan duetu Masayuki Takayanagi & Kaoru Abe (spotyka się także pisownię Kaitai Teki Kokan); jej nazwę tłumaczy się w USA jako Deconstructed Exchange (Zdekonstruowana wymiana). Tytuł nawiązuje zarówno do muzyki, jak i do sytuacji scenicznej, gdzie dwóch muzyków wymienia się ideami i na bieżąco je „dekonstruuje”. Jego wyjątkowy status realizowany jest na dwóch poziomach: materialnym i emocjonalnym. Płyta została wydana w 1970 roku w Japonii w – jak się mówi – 100 egzemplarzach. To jeden z rzadziej spotykanych krążków i na serwisach aukcyjnych pojawia się bardzo rzadko. Ostatnia transakcja zakończyła się ceną 4000 dolarów amerykańskich. Równie ważny jest status tej płyty jako wypowiedzi artystycznej. To bowiem jeden z najbardziej radykalnych przejawów muzyki jazzowej w formie improwizowanej free, czyli freejazzowej. Nurt freejazzowy powstał w latach 60. XX wieku w USA. Za jego twórcę uznawany jest Ornette Coleman, a nazwa utworzona została od jego, wydanej 21 grudnia 1960 roku, płyty Free Jazz: A Collective Improvisation. To muzyka polegająca na kolektywnej improwizacji (Charles Mingus), eksperymentach modalnych (John Coltrane) itp. Do jego najwybitniejszych przedstawicieli zalicza się takich muzyków, jak: Don Cherry, Archie Shepp, Ornette Coleman, Cecil Taylor, Albert Ayler, Peter Brötzmann, Theo Jörgensmann; przedstawicielem tego nurtu w Polsce był Tomasz Stańko. | MUZYCY I MUZYKA Recenzowaną płytę nagrało dwóch freejazzowych muzyków japońskich: grający na gitarze elektrycznej Masayuki Takayanagi (高柳昌行)oraz saksofonista Abe Kaoru (阿部薫). Płyta została nagrana na żywo, czyli w jednym podejściu, 28 czerwca 1970 roku w sali koncertowej Kōsei Nenkin Kaikan w mieście Shinjuku. Producentem nagrania był Masayuki Takayanagi, a inżynierem dźwięku Kozuo Kenmochi. Abe Kaoru, oprcz saksofonu, sięga na niej również po klarnet basowy oraz harmonijkę ustną. MASAYUKI TAKAYANAGI urodził się 22 grudnia 1932 roku w Tokio i na profesjonalnej scenie pojawił się w 1951 roku. Swoją pierwszą z wielu grup o nazwie New Direction powołał do życia w 1954 roku. Począwszy od tej daty był on kluczową postacią w niemal każdej awangardowej grupie muzycznej w Japonii. Poza Japonią znany jest głownie dzięki, wydanej przez Three Blind Mice, płycie New Century Music Institute – Ginparis Session = 銀巴里セッション (TBM CD 1809) z 1963 roku. Pod koniec życia poświęcił się akcji pod nazwą „Action Direct”, polegającą grze na systemie złożonym z preparowanej gitary, zwanej „tabletop guitar”, taśmy i elektroniki, tworzących coś, co on sam nazywał „czystym szumem”. Żył na peryferiach kultury, nie był za swojego życia uznawany przez dziennikarzy za ważnego muzyka i często jego nazwisko pomijano. Znana jest anegdota o tym, jak amerykański gitarzysta Henry Kaiser, w czasie swojego pierwszego pobytu w Japonii, zapytany o swoje inspiracje, wymienił tylko jedno nazwisko: Takayanagi. Dziennikarz prowadzący wywiad był tak tym przestraszony, że zamienił je w druku na Wyntona Marsalisa. Masayuki Takayanagi zmarł 23 czerwca 1991 roku. Jego anglojęzyczną dyskografię można znaleźć na stronie diana.dti.ne.jp (dostęp: 08.04.2019). ABE KAORU był japońskim muzykiem freejazzowym, saksofonistą, znanym nie tylko z muzyki, ale i ze swojego szalonego życia oraz żony, popularnej autorki powieści science-fiction; Suzuki Izumi uznawana jest za kluczową autorkę w nurcie związanym z problematyką gender. Urodził się 3 maja 1949 roku w Kawasaki, w dystrykcie Kanagawa. W wieku siedemnastu lat porzucił szkołę i przeniósł się do Shinjuku, miasta będącego w Japonii synonimem przemian kontrkulturowych. Sam nauczył się gry na saksofonie i rozwinął własną teorię dotyczącą akordów. Jego styl muzyczny bazuje niemal wyłącznie na doświadczeniach zebranych w czasach, kiedy grał tylko dla siebie. Dlatego też większość jego nagrań to nagrania solowe. Kaitaiteki Kokan była jego debiutem, płytą pod tym względem wyjątkową – nagrał ją w duecie. Klasyczna droga muzyka jazzowego w Japonii polegała najpierw na podpatrywaniu, a potem na graniu ze starszymi, bardziej doświadczonymi muzykami i powolnym wydobywaniu własnego „głosu”. Abe Kaoru wywrócił to do góry nogami, ponieważ zaczynał sam, był muzykiem bardzo „samolubnym”, to jest nie zważał na innych. Godzinami ćwiczył na poboczu autostrady Tokyo-Yokohama, blisko miejsca, gdzie mieszkał, co zaskakiwało przejeżdżających tamtędy kierowców. Zmarł 9 grudnia 1978 roku w Nakano, dzielnicy Tokyo – śmierć spowodowało przedawkowanie narkotyków. |
Angielska wersja biografii muzyka dostępna jest na stronie internetowej Wikipedii oraz na forum internetowym organissimo.org (dostęp: 08.04.2019). | WYDANIA Płyta Kaitaiteki Kokan (Kaitai Teki Kokan) wydana została oryginalnie w 1970 roku na płycie LP. Pierwsza reedycja ukazała się dopiero w roku 1999 nakładem wydawnictwa DIW; rok później ukazał się jej dodruk. Nie znam tej wersji, nie wiem więc, z jakiego materiału skorzystano, ale jestem niemal pewny, że nie z taśmy-matki, która wydaje się zaginiona. W 2017 roku ukazało się pierwsze wznowienie na czarnej, 180 gramowej płycie, tym razem nakładem firmy Craftman Records. To japońskie wydawnictwo specjalizuje się w reedycjach muzyki z Kraju Kwitnącej Wiśni, głównie jazzowej. W ofercie ma, między innymi, albumy Suzuki, Isao Trio/Quartet pt Blow Up oraz Yama & Jiro's Wave pt. Girl Talk, wydane oryginalnie przez Three Blind Mice. Reedycja LP to wciąż droga inwestycja, płyta kosztuje 80 USD, ale przy 4000 USD za oryginał to niewiele. Problemem może być tylko to, że zawiera ona materiał przegrany z oryginalnej płyty winylowej. Podobnie rzecz ma się z wersją cyfrową, która ukazała się w 2018 roku – to również materiał przegrany z oryginalnego winylu. Krążek CD wydany został niezwykle starannie, jako tzw. „mini LP”, czyli replika wersji winylowej, z okładką na pięknym, czarnym papierze z naniesionym na nią srebrnym pantonem liternictwem. Aby nie zaburzać kompozycji graficznej OBI zostało skrócone. Krążek wytłoczono w technice Ultimate HighQualityCD (UHQCD), czyli ulepszonej wersji HQCD. Polega ona na tym, że zamiast zwykłego plastiku korzysta się z ultraprzezroczystego, stabilnego temperaturowo materiału używanego do produkcji ekranów LCD. Jego dodatkową zaletą jest to, że utrwala się po naświetleniu UV, dzięki czemu dokładniej wypełnia zagłębienia w matrycy. Zamiast zwykłego aluminium na podkład naparowywana jest warstwa stopu na bazie srebra. | DŹWIĘK Po raz pierwszy od bardzo dawna nie wiem, co powiedzieć, co napisać, jak to wszystko ocenić. Intensywność tej muzyki jest porażająca, dostajemy nią w głowę jak bejsbolem, przez co techniczny aspekt przekazu, czyli jakość dźwięku, schodzi na dalszy plan, nawet nie na drugi a na trzeci, a nawet czwarty. Spróbujmy najpierw podejść do sprawy bez emocji. Reedycja płyty Kaitaiteki Kokan została dokonana nie z analogowej taśmy-matki, nie z jej cyfrowej kopii, a z płyty LP – to tzw. needle drop. Słuchając jej przez kolumny nie będzie to tak oczywiste, ale wystarczy krótki odsłuch przez słuchawki, żeby usłyszeć delikatne trzaski. Wydaje się, że materiał został zremasterowany pod kątem wyeliminowania wysokoczęstotliwościowych składników trzasków, wyczyszczony z szumu, ale nie było to całkowite „wyczyszczenie” dźwięku, jakie zaoferował Damian Lipiński na płycie Savage pt. Tonight. Każde z tych podejść ma swoje zalety i wady. Zaletą tego przekazu jest jego nośność, lekkość, otwarty charakter. Wadą – obecność artefaktów odtworzenia płyty na gramofonie. Instrumenty nagrane są z pewnej odległości, mają mały wolumen i skupione są na środku pasma. Mają przenikliwe brzmienie, nawet wchodząca w pierwszej minucie drugiego utworu harmonijka ustna. A właśnie – podział na utwory. Wydaje się on sztuczny, ponieważ utwór numer jeden jest wyciszony, a utwór numer dwa zaczyna się od wyciszenia i jestem pewien, że to ciąg dalszy pierwszej strony. Znacznie lepszym pomysłem byłby podział za, dosłownie, kilkadziesiąt sekund, kiedy wchodzi harmonijka – to jedyna chwila oddechu na całej płycie. Nie znam oryginalnego wydania winylowego, więc nie wiem, jak to naprawdę zostało ustalone, ale jeśli reedycja o której mówimy rzeczywiście została zgrana z wydania winylowego, to po prostu mamy obraz nie taśmy-matki, a właśnie jej winylowej kopii, ze sztucznym podziałem na strony. Brzmienie obydwu instrumentów – wtręt na harmonijce można pominąć – a więc i gitary elektrycznej, nagranej z pieca, jak i saksofonu, jest przenikliwe i momentami drażniące. Ale nie przez ich dźwięk, a przez samą muzykę. Jak mówił Marcin Oleś, kontrabasista jazzowy, który posłuchał tej płyty przez chwilę u mnie przez słuchawki, przypomina ona kłótnię na ulicy, a nie rozmowę. Nie wiem, jak to realizatorzy zrobili, ale nie jest to męczące – pod warunkiem, co oczywiste, że to jest muzyka, jakiej szukamy. Przekaz jest mały w swoim wolumenie, właściwie bez głębi i faktur, a jednak zajmujący, wciągający, hipnotyzujący. I tak bym tę płytę odbierał – jako hipnotyczny, podprogowy przekaz. Po początkowym szoku – muzycy „wymiatają” od pierwszej sekundy – przychodzi akceptacja, a następnie włączenie się w przekaz. Dźwięk nie jest najlepszy, to jasne, ale po chwili przestajemy zwracać uwagę na to, jak to gra, a nawet co to gra, bo znajdujemy się w świecie równoległym, wyłączonym z czasu A.D. 2019, planeta Ziemia. ■ Muzyka: NIEZNOŚNA/REWELACYJNA Jakość dźwięku: PROBLEMATYCZNA/NIEISTOTNA |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity