Kolumny głośnikowe | podłogowe Triangle
Producent: TRIANGLE industries S.A.S. |
hoć trudno mi w to uwierzyć, zważywszy na grube setki produktów, jakie przewinęły się przez mój recenzencki pokój, to – o ile mnie pamięć nie zawodzi – Antale Ez są pierwszym reprezentantem francuskiej marki TRIANGLE, jaki do mnie trafił. Rzecz o tyle dziwna, że przecież wysokoskuteczne kolumny, a z takich znani są przede wszystkim Francuzi, zawsze należały do moich ulubionych. Lepiej późno niż wcale, jak mówi stare powiedzenie. Pierwsze spotkanie zawdzięczam ich nowemu dystrybutorowi, firmie Rafko. Początkowo do testu miał trafić model Gaia, czyli najmniejsza z trzech podłogówek w serii Esprit, ale koniec końców wylądowały u mnie większe Antale, powyżej których w ofercie rezydują jeszcze Australe. Serię uzupełniają dwa modele podstawkowe, Comete i Titus, kolumny surround o nazwie Heyda oraz kolumna centralna Voce. Jak widać Esprit to oferta nie tylko dla fanów systemów stereofonicznych. Zbudować można bowiem także system wielokanałowy, czy to do słuchania muzyki, czy do kina domowego tym bardziej, że zestaw kolumn można uzupełnić jeszcze subwooferem Tales 340. W ofercie Rafko znaleźć można takie właśnie gotowe systemy. | ESPRIT ANTAL Ez Seria Esprit usadowiła się dokładnie pośrodku oferty Triangle’a. Wyżej są linie Signature i Magellan, a poniżej Elara i otwierająca ofertę Plaisir. W każdej z nich znajdziemy po kilka modeli, więc jak łatwo policzyć jest ich w sumie ponad 20. Antale Ez zajmują drugą od góry pozycję w środkowej serii, więc biorąc to pod uwagę, ich wygląd i jakość wykonania, plus realia rynkowe, aktualna cena już na wstępie wydaje się ciekawa. Nawiasem mówiąc najpierw kolumny wypakowałem, ustawiłem, podłączyłem i zacząłem ich słuchać, a dopiero potem sprawdziłem cenę, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Jest to w końcu elegancka, średniej wielkości, trójdrożna kolumna podłogowa z charakterystycznym dla marki Triangle kompresyjnym, tytanowym przetwornikiem wysokotonowym pracującym w metalowej tubce i własnymi wooferami średnio- i niskotonowymi (tych ostatnich w każdej kolumnie znajdziemy po dwa). Dodajmy do tego drobiazgi, które jednakże pozytywnie wpływają na postrzeganie kolumn. Mówię choćby o poprawiających stabilność smukłej obudowy czarnych podstawach ze szkła z perforowaną gumową wkładką absorbującą drgania, o podwójnych, niezwykle solidnych terminalach głośnikowych ze szczotkowego aluminium ze zworkami wykonanymi z kabli (to zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż blaszki), czy zestawie dwóch rodzajów nóżek. Jedne z nich przeznaczone są do podłóg delikatnych (wykonano je w całości z gumy), drugie to aluminiowe stożki do mniej wrażliwych typów podłoża, acz w zestawie znajdujemy również podkładki. Ciekawy i do mnie trafiający jest również sposób ich mocowania w podstawie. Po części wynika on zapewne z materiału tych podstaw (szkła), ale koncept powinien się sprawdzić i w innych warunkach. Rzecz w tym, że aluminiowe stożki osadzone są w czymś w rodzaju gumowych kołnierzy, które stanowią interfejs między nimi a podstawą. Zamiast sztywnego połączenia, najczęściej kolce są wkręcane, mamy tu elastyczne, a więc dodatkowo tłumiące niepożądane drgania. Wszystkie woofery wyposażone są w solidne, metalowe ramki z logiem firmy, a między nimi a zawieszeniem umieszczono dodatkowo srebrny metalowy pierścień o lustrzanej powierzchni, który dodaje jeszcze całości elegancji i czyni je po prostu bardziej atrakcyjnymi dla oczu. Na froncie nie zobaczycie żadnych śrubek, czy innych sposób mocowania przetworników – to kolejny dowód na to, jak poważnie Francuzi podchodzą do kwestii estetycznych. Biały kolor membrany przetwornika średniotonowego świetnie kontrastuje z czarnym stożkiem fazowym i czarnymi membranami wooferów basowych. Spory port bas-refleksu został bardzo estetycznie wykończony, a i umieszczona wyżej tabliczka o lustrzanej powierzchni z nazwą modelu i logiem firmy to kolejne elementy, które budują wrażenie obcowania z produktem wysokiej klasy. Takim, na którym oko chętnie spoczywa nawet gdy człowiek słucha ukochanej muzyki. Dostępne są cztery wykończenia – białe i czarne na wysoki połysk oraz dwa naturalne forniry, Walnut (orzech) i Black Ash. Do testu trafiła ta ostatnia wersja. Kolumny stanęły na aluminiowych stożkach na granitowych cokołach w miejscu zwykle zajmowanym przez moje kolumny referencyjne – Ubiq Model One Duelund Edition. Napędzała je integra tranzystorowa w klasie A Maxa Magri, 37-watowa Shinai, a źródłami na przemian był mój gramofon (acz ciągle jeszcze z testowaną także do tego numeru wkładką Kondo IO-M) oraz mój cyfrowy zestaw z dedykowanym komputerem i przetwornikiem D/A LampizatOr Golden Atlantic. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Japońskie wersje płyt dostępne na Tak się złożyło, że ledwie kilka dni przed kolumnami Triangle Antal słuchałem Spendorów Classic 2/3. Sporych, klasycznych, mimo unowocześnień, monitorów ze szkoły BBC. Trudno byłoby o większy kontrast między brzmieniem dwóch par głośników niż między tymi dwoma modelami. Rzecz bynajmniej nie (a przynajmniej nie tylko) w ich rozmiarach, ale w szkole grania. Spendory kupiły mnie swoją piękną muzykalnością, płynnością, gęstością, naturalnością, znikaniem z pomieszczenia, kreowaniem zaskakująco (to jednak monitory) dużych źródeł pozornych, ale i dynamiką, gdy była potrzebna. Antale Ez to dynamika, bezpośredniość, zupełnie inna, jaśniejsza, mocniejsza, ale nadal świetna, czysta, nieagresywna, odgrywająca większą rolę góra pasma i jednak większy, bardziej aktywny, obecny dół. Tam, gdzie Spendory zabierały mnie na ciekawe, angażujące, luksusowe, ale troszkę leniwe wyprawy all inclusive (mamy wakacje, stąd pewnie urlopowe referencje przyszły mi do głowy) w świat muzyki, Triangle zaczynały granie od wstrzyknięcia mi dawki adrenaliny pod skórę, po czym porywały mnie na ekscytujące rajdy po bezdrożach, na jazdę bez trzymanki. Proszę absolutnie nie kojarzyć tego ostatniego określanie jako wyrazu braku kontroli nad wydarzeniami – z tym nie było problemu (Shinai radzi sobie doskonale nawet z dużo trudniejszymi kolumnami, a zestawienie z Antalami Ez było znakomite). Rzecz raczej w pewnej spontaniczności, otwartości, w bezkompromisowym podejściu do każdego wyzwania, do grania, gdy było to potrzebne (!) w porywającym tempie. W czasie tej jazdy czasem trafił się jakiś wybój, jakaś niewygoda, ale było to wręcz pożądanym elementem nietuzinkowej przygody, zwiększającym nawet jej atrakcyjność. Triangle to bowiem kolumny żywiołowe, energetyczne, a przy tym grają dość równo, czysto i rozdzielczo. Troszkę do takich właśnie pierwszych wrażeń z odsłuchu przyczynił się wspomniany kontrast w stosunku do brytyjskich kolumn, ale także źródło. Wkładka IO-M już bez firmowego step-upa, a przede wszystkim przedwzmacniacz gramofonowy KSL-M7 (więcej o tym przeczytacie w tym samym numerze HF w recenzji Kondo), grała ze znakomitym, ale mającym zupełnie inny charakter przedwzmacniaczem ESE Labs Nibiru – nowej wersji, a nie posiadanej przeze mnie od lat. Dźwięk tego zestawu nie miał takiego dociążenia i wypełnienia, „mięska”, jak mawiają niektórzy, w średnicy jak lampowe Kondo. Jego ogromnymi atutami były natomiast szybkość, dynamika, natychmiastowość ataku i wysoka energetyczność. Cechy te nałożyły się na podobne, własne testowanych Triangli. Ich charakter jest bowiem podobny, acz wsparty mocną podstawą basową. Skutkiem była właśnie owa pełna adrenaliny jazda po co bardziej dynamicznych krążkach rockowych, jazzowych i klasycznych z mojej kolekcji. Ciekawostką pokazująca klasę tych relatywnie (patrząc na to, co dzieje się na rynku) niezbyt drogich paczek, był fakt, iż takie nagrania (mówię głównie o rocku) nie powodowały migreny. Wiele nagrań tego gatunku muzycznego cierpi na zbyt ostrą, rozjaśnioną, ziarnistą górę pasma, na zbyt dużą kompresję, czasem na spłaszczoną dynamikę, na dwuwymiarowość prezentacji. Kolumny, które grają z tak mocną, czystą, przejrzystą górą, nie jakoś wybitnie gęstą średnicą i basem z wykorzystaniem bas-refleksu powinny to wszystko wyeksponować i zniechęcić szybko do słuchania. Tymczasem wyciągałem kolejne krążki Marillionu, Genesis, Perfectu, Sztywnego Pala Azji, KSU (te ostatnie nie dość, że stare i zjechane, to jeszcze tłoczone w najgorszym dla winyli okresie) i za sprawą Antali Ez miałem ogromną frajdę ze słuchania, co nie zdarza się często, bo wiele kolumn jest zbyt bezwzględnych dla słabych strony tych krążków. |
Brzmiało to energetycznie, miało drive, zaskakująco dobrze wypadały wokale i jakoś ewentualna płaskość prezentacji, drobne chropowatości, niespecjalna przestrzenność, choć słyszalne, były po prostu elementem klimatu tych nagrań, nie psuły mi odbioru ani frajdy, umożliwiając doskonałą zabawę. Czy to w takim razie kolumny wyłącznie do dynamicznej, elektrycznej muzyki? Jak się okazało, wcale nie. Zabawę z muzyką akustyczną zacząłem od ognia krzesanego za pomocą dwóch gitar akustycznych, czyli często pojawiającego się w moich testach duetu Rodrigo y Gabriela. Była dynamika, energia, tempo, ale i zdecydowanie „prawidłowe”, czy też po prostu naturalne brzmienie gitar. To docenić mogłem choćby w brawurowym coverze Stairway to heaven. Struny, „drewno”, wybrzmienia, błyskawiczne tłumienia strun, charakterystyczne stuknięcia w pudło – wszystko było na swoim miejscu, brzmiało znakomicie, a mnie po tych ledwie kilku minutach bolała szyja od ciągłego kręcenia głową w rytm muzyki (stary już jestem po prostu i stawy nie te :-)). Równie wielkie wrażenie po raz już enty zrobił na mnie Muddy Waters na płycie Folk singer wydanej przez Mobile Fidelity. To genialne nagranie, jedna z najlepszych akustycznych, bluesowych realizacji, która zachwyca mnie niemal zawsze, nie tylko na topowych urządzeniach. Nie zmienia to faktu, że Triangle tchnęły weń nowe życie za sprawą wyjątkowo prawdziwie brzmiącego wokalu mistrza. To on skupiał tu uwagę, w największym stopniu budował bluesowy klimat całego krążka, a instrumenty, z gitarą Muddy’ego włącznie, były jedynie tłem. Tłem w wydaniu Antali Ez brzmiącym zaskakująco (to znowu apropos ceny, ja wiem, że nie niskiej obiektywnie, ale relatywnie i owszem) naturalnie, z instrumentami bardzo precyzyjnie porozstawianymi na dużej scenie, ze świetnie pokazanym „lewitowaniem” wokalisty wokół mikrofonu, ze sporymi przestrzeniami między instrumentami, czy dużą ilością powietrza wypełniającego te przestrzenie. Mnie pozostało jedynie poddać się magnetycznemu rytmowi i zapomnieć o analizie brzmienia. Przynajmniej na (dłuższą) chwilę. Bo, gdy igła dotarła do końca rowka na drugiej stronie tego krążka sięgnąłem po jedno z nagrań mojego ulubionego Oscara Petersona. I choć to klawisze mistrza powinny mnie zachwycić w pierwszym rzędzie, to uwagę zwróciła... perkusja. Niewiele do tej pory pisałem o prezentacji dołu pasma przez Antale Ez, ale nie wynikało to ze jej słabości, tylko z „akuratności”. Zero efekciarstwa, sztucznego pompowania basu przez bas-refleks, żadnych prób dominacji nad resztą pasma. Tak było na wszystkich, poza jednym, do tej pory słuchanych krążkach. Na owym jednym odniosłem wrażenie, że bas był nieco podbity, ale tak naprawdę była to kwestia nagrania, a nie odtworzenia. W pozostałych przypadkach woofery Trangli nie miały dotąd okazji pokazać się z najlepszej strony, bo basu albo było mało, albo był pośledniej jakości. Dopiero na krążku Petersona bębny nagrano znakomicie, z testowane kolumny natychmiast skorzystały z okazji, by to (i się) pokazać. Szybkie, soczyste, dobrze różnicowane uderzenia w membrany i wyraziste, dźwięczne w blachy sprawiły, że to właśnie na nich skupiała się moja uwaga. Na Soular energy Raya Browna przekonująco, mocno, ale jednocześnie szybko i sprężyście zabrzmiał kontrabas mistrza. Słychać było jego ogromne „body” proporcjonalnie wspierające szarpnięcia i drganie strun. Tu także, piekielnie ważne, wybrzmienia, były pełne, nawet w najmniejszym stopniu nie skracane, a w graniu całego tria słychać było tę niepowtarzalną lekkość i swobodę płynące z maestrii każdego z muzyków. W czasie odsłuchów nie zabrakło i klasyki. Trafił się solowy koncert Artura Rubinsteina na wiekowym winylu, na którym słychać było szum taśmy i trzaski samej płyty i choć były one zaznaczone ciut mocniej niżbym sobie tego życzył, nie burzyły niezwykłej atmosfery koncertu, czy magii fortepianowych koncertów Beethovena. Fortepian brzmiał dość ciepło, ale i dźwięcznie i mimo wszystko czysto, a nade wszystko naturalnie. Noc na Łysej Górze Musorskiego z The power of orchestra kolejny raz zabrała mnie na klimatycznie, z rozmachem przestawiony sabat czarownic. Triangle nie potrafią wytworzyć aż takiej masy dźwięku jak moje Ubiqi – to jednak inna waga – ale owe umowne braki w tym zakresie uzupełniały zapałem, tym żywym, otwartym energetycznym sposobem grania, bardzo dobrym oddawaniem skoków dynamiki, natychmiastowością ataku – słowem całym mnóstwem elementów, które składały się na nieco inną, ale także ciekawą wersję tego nagrania. Idąc dalej tym tropem na talerzu gramofonu położyłem 1812 Czajkowskiego w wersji Telarca, z prawdziwymi działami i dzwonami. Armaty były może ciut mniejszego kalibru, dzwony też może były odrobinę mniejsze niż z Modelem One, ale poprawność tonalna, czystość i otwartość prezentacji, dynamiki i to nie tylko ta w skali makro, robiły doskonałą robotę. Słowem nawet na tym krążku, który jest ogromnym wyzwaniem dla wielu systemów, w tym kolumn i to także ze sporo wyższej półki, Antale Az zaliczyły test i to, jak się wydawało, wcale jeszcze nie dochodząc do maksimum swoich możliwości. Brawo! Podsumowanie Dynamika, szybkość, otwartość, precyzja – to chyba najważniejsze cechy Antali Ez. To średniej wielkości, trójdrożna kolumna podłogowa, która nie próbuje udawać większej, niż jest. Nadrabia to, jeśli w ogóle takie określenie jest na miejscu, wysoką energetyką grania, zapałem z jakim zabiera się za każde nagranie, świetnym timingiem. Uzupełnia (jeśli podepniemy ją do wystarczająco wydajnego wzmacniacza) zwartym, sprężystym, pewnie prowadzonym basem. Góra oferuje ogromną ilość informacji podanych w czysty, rozdzielczy, dźwięczny, jasny, ale nie rozjaśniony sposób. To w średnicy ja osobiście lubię trochę więcej „mięska”, ale nawet ja nie powiedziałbym, że Antale Ez mają odchudzoną tę część pasma. Wszystko to jest połączone w spójną, charakterną całość. Moim zdaniem w tej cenie to znakomite, wszechstronne kolumny, dla których niełatwo jest znaleźć wartościową konkurencję nawet powyżej granicy 10 tysięcy złotych. Przynajmniej jeśli słuchacie muzyki szukając przygód, czasem nawet adrenaliny. Fani leniwego relaksu powinni chyba jednak szukać innych opcji. Triangle Antale Ez to drugi od góry model z serii Esprit francuskiego producenta. To średniej wielkości, trójdrożna kolumna podłogowa wentylowana bas-refleksem skierowany do przodu. Ten ostatni fakt teoretycznie ułatwia ustawienie tych kolumn w pomieszczeniu, ale w praktyce Antale Ez po prostu grają lepiej, gdy mają wokół siebie trochę przestrzeni. Przetworniki | Konstrukcja ta wykorzystuje cztery przetworniki konstruowane i produkowane przez Triangla. Na górze pracuje charakterystyczn, tytanowy przetwornik wysokotonowy z komorą kompresyjną oznaczony symbolem TZ2550. Osadzono go w optymalnie wyprofilowanej, metalowej tubce, a centralnie umieszczono stożek fazowy. Kompaktowy układ napędowy głośnika wyposażony jest w bardzo silny magnes neodymowy i komorę absorbcyjną. Poniżej umieszczono dedykowany przetwornik średniotonowy z białą, papierową membraną. Na potrzeby tego głośnika Triangle stworzyło na wpół zawinięte zawieszenie głośnika wykonane z unikalnego połączenia pianki i gumy. Zmniejszenie szerokości zawieszenia pozwoliło na powiększenie powierzchni membrany, co pozwoliło uzyskać wyższą skuteczność przetwornika przy niskim poziomie zniekształceń. Tu także zastosowano odpowiednio wyprofilowany stożek z masy celulozowej dla lepszego rozpraszania. Jeszcze niżej pracują dwa głośniki basowe. Ich membrany wykonano z nowego materiału kompozytowy łączącego w sobie pulpę naturalnego pochodzenia i włókna węglowe. Mariaż ten zapewnia wysoką sztywność przy zachowaniu niskiej masy. Układ napędowy głośnika wykonany został z przewymiarowanego magnesu ferrytowego. Zwrotnica | W zwrotnicach wszystkich kolumn z serii Esprit zastosowano komponenty wysokiej jakości, w tym miedziane cewki o średnicy 1 mm oraz kondensatory MET (Metallized Polyester Film). Terminale głośnikowe wykonano ze szczotkowanego aluminium, który to materiał nie tylko efektownie się prezentuje, ale jednocześnie ma właściwości antywibracyjne. Jak pisze producent, w celu zapewnienia najwyższej jakości połączenia, każdy terminal wyposażony jest w miedziane zaciski z samozamykającym systemem dedykowanym wtykom bananowym. Terminale głośnikowe przyjmują jednakże nie tylko banany, ale i widełki, bądź nawet gołe kable. Cokół | Obudowy ustawiono na oryginalnych, szklanych cokołach. Szkło połączono z perforowaną gumą, co zapewnia skuteczne tłumienie wibracji, a jednocześnie wymiary cokołów zapewniają kolumnom odpowiednią stabilność. W zestawie znajdują się dwa zestawy nóżek – aluminiowe stożki i gumowe nóżki na delikatne podłogi. Nawet te pierwsze są osadzone w gumowych kołnierzach i wpycha się je w stosowne otwory w szklanych płytach. Rozwiązanie to z jednej strony eleganckie, z drugiej samo w sobie stanowi element absorpcji niechcianych wibracji. Dane techniczne (wg producenta) Konstrukcja: trójdrożna, bas-refleks |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity