pl | en

Kolumny głośnikowe

 

Sugden
LS21 mk2

Producent: J E SUGDEN & Co Ltd
Cena (w czasie testu): 16 500 zł/para

Kontakt:
Valley Works | Station Lane | Heckmondwike
West Yorkshire | WF16 0NF | UK

enquiries@sugdenaudio.com
www.sugdenaudio.com

MADE IN GREAT BRITAIN

Do testu dostarczyła firma: SZEMIS AUDIO KONSULTANT


oroczne wyprawy do Monachium na wystawę High End są swego rodzaj obowiązkiem – tak dla producentów, jak i dla przedstawicieli prasy branżowej. Jest w tym pewna rutyna, a ta, jak wiadomo, bywa niebezpieczna. Na szczęście High End to również miejsce, gdzie co roku mam okazję poznać sporo ciekawych ludzi i to oni chronią mnie przed rutyną odwiedzania rok w rok tych samych stoisk zlokalizowanych w tych samych miejscach. Część z tych osób spotykam zupełnie przez przypadek, innych za pośrednictwem znajomych, a jeszcze innych dlatego, że po prostu wypada ich znać, bo funkcjonują na rynku audio na tyle długo, że jak tylko trafia się okazja to z niej korzystam.

Jednym z jaśniejszych punktów tegorocznej wystawy był moment, kiedy spotkałem Wojtka Szemisa, a ten stwierdził, że koniecznie musi mnie poznać z Patrickiem Millerem z Sugden Audio. Jest to więc ten przypadek, gdy ktoś znajomy przedstawił mnie człowiekowi, którego wstyd nie znać. Sugden należy do marek, o których dużo się mówi i pisze, które są modne, ale to jeden z tych producentów, którzy na swoją renomę pracują od lat – za rok będzie świętować 50. rocznicę powstania. James Sugden założył swoją firmę w 1967 roku i od tego czasu funkcjonuje nieprzerwanie, choć po drodze nastąpiła zmiana właściciela.

Zasługi tej marki także są nie byle jakie – jej pierwszy produkt, wzmacniacz A21 (produkowany do dziś!) był pierwszym masowo produkowanym wzmacniaczem tranzystorowym pracującym w klasie A. Można więc stwierdzić, że wszyscy, którzy dziś lubują się w brzmieniu A-klasowych tranzystorów wiele zawdzięczają właśnie panu Sugdenowi. Później założyciel firmę sprzedał, ale tradycja była i nadal jest kontynuowana, przez Patricka Millera i jego ojca, Tony'ego, i to już od circa 30 lat. Jak łatwo policzyć, panowie kierują firmą dłużej niż robił to jej założyciel.

Tak więc poszliśmy z Wojtkiem na stoisko Sugdena i po odczekaniu chwilki miałem w końcu okazje uścisnąć rękę jednego z tych „małych wielkich” brytyjskiego i światowego hi-fi. Spędziliśmy dobre pół godziny rozmawiając o różnych rzeczach, a niewiele z nich dotyczyło audio. Usłyszałem sporo o urokach Heckmondwike i okolic, czy niezrównanych smakach paskudnie pachnących (by nie użyć bardziej dosadnych określeń) whisky, w której obaj moi interlokutorzy najwyraźniej się lubują. O audio też było, choć niewiele, a temat wziął się z informacji, że będę testował A21 i LS21. Patrick podkreślał, że Sugden to firma z określonymi tradycjami, która owych tradycji się trzyma nie tak po prostu, dla zasady, czy z braku pomysłu na nowe rzeczy, ale dlatego, że ludzie pracujący w Sugdenie, niektórzy od kilkudziesięciu lat, po prostu wierzą w to co robią. I, jak stwierdził nasz szanowny rozmówca, widocznie robią to dobrze, przynajmniej w opinii na tyle wielu osób kupujących produkty tej marki, by firma mogła funkcjonować nadal i to całkiem nieźle. Trudno nie docenić takiego podejścia do prowadzenie biznesu, tym bardziej, że przecież to jedna z tych marek, które opierają się powszechnemu pędowi do windowania cen sprzętu w kosmos. Jasne, że nie są to urządzenia budżetowe, ale jak na dzisiejsze realia są wycenione rozsądnie. Nie ma u nich również pędu do wypuszczania kilku nowych modeli rocznie, co najwyżej udoskonalają to, co wytwarzają od lat korzystając z nowych rozwiązań i technologii. Jedynie kiedy uda im się opracować faktycznie coś nowego na rynek trafia nowy model. Myślę, że takie podejście jest również uczciwsze w stosunku do klientów, którzy wydają ciężko zapracowane pieniądze na zakup wymarzonego klocka by, w przypadku wielu innych marek, kilka miesięcy później usłyszeć o nowej wersji/modelu, oczywiście „zdecydowanie lepszym” niż to, co właśnie nabyli. Miałem już okazję testować kilka urządzeń z serii Masterclass – m.in. integrę IA-4, czy wzmacniacz słuchawkowy i oba te urządzenia zdecydowanie przypadły mi do gustu. Świetnie wykonane, doskonale brzmiące, muzykalne i wycenione w miarę rozsądnie. Tym razem jednak ustaliliśmy z Wojtkiem, że sięgnę do źródeł, że tak powiem. Trafiła więc do mnie obecna wersja pierwszego wzmacniacza Sugdena, A21laL-Signature, oraz stworzone do niego (jak wskazuje nazwa, co oczywiście nie wyklucza używania ich z inna amplifikacją) kolumny, LS21. Te ostatnie opiszę dla Państwa w niniejszym tekście.

SUGDEN w „High Fidelity”
TEST: Sugden IA-4 – wzmacniacz zintegrowany

Płyty użyte do testu (wybór)

  • AC/DC, Live, EPIC E2 90553, LP
  • Alan Silvestri, Predator, Intrada MAF 7118 , CD/FLAC
  • Arne Domnerus, Antiphone blues, Proprius, PRCD 7744, CD/FLAC
  • Cannonball Adderley, Somethin' else, Classic Records BST 1595-45, LP
  • Coleman Hawkins, The Hawk Flies High, Mobile Fidelity MFSL 1-290, LP
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD FLAC
  • John Coltrane, Blue train, Blue Note TOJJ-6505 (BN-1577), LP
  • John McLaughlin Trio, Que alegria, Verve B00000478E, CD
  • Keith Jarrett, The Köln Concert, ECM 1064/65 ST, LP
  • Leszek Możdżer, Kaczmarek by Możdżer, Universal Music 273 643-7, CD/FLAC
  • Louis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session, Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD/FLAC
  • Mahler, Symphony no. 1, EMI Classical/Hi-Q Records HIQSXR35, Supercuts XRCD24
  • McCoy Tyner, Solo: Live from San Francisco, Half Note Records B002F3BPSQ, CD/FLAC.
  • Michał Wróblewski Trio, City album, Ellite Records, CD/FLAC
  • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia PC8271, LP
  • Mozart, Le nozze di Figaro, dyr. Teodor Currentzis, MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00GK8P1EG, LP
  • Pavarotti, The 50 greatest tracks, Decca 478 5944, CD/FLAC
  • Renaud Garcia-Fons, Oriental bass, Enja B000005CD8, CD/FLAC
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD/FLAC
Japońskie wersje płyt dostępne na

Gdy zajrzymy na stronę Sugdena bez problemu znajdziemy opis jedynych w ofercie kolumn, LS21. Tyle, że producent nie podaje tam żadnych parametrów, wspominając jedynie w opisie, iż ich skuteczność wynosi 90 dB, impedancja 8 Ω a jej przebieg jest dość równy, dzięki czemu kolumny nie są trudnym obciążeniem. Takie cechy jak wymiary (w tekście pojawia się informacja, iż front ma szerokość 23 cm, a wzrost kolumny jest nieco mniejszy niż 1 m) i waga musiałem sobie ustalić (zmierzyć/zważyć) sam.

Rzut oka na zdjęcie mówi od razu, że to kolumna dwudrożna, że jest naprawdę świetnie wykonana (co oględziny w naturze potwierdzają), a ja dodatkowo odniosłem wrażenie, że to kolumny raczej dość małe. W rzeczywistości są one całkiem spore (no, może bez przesady, ale to nie takie maluchy na jakie wyglądają na fotkach) i prezentują się znakomicie, lepiej niż niejedne droższe kolumny. Jak podkreśla producent, do budowy tych pięknych obudów podchodzi jak do tworzenia mebli – muszą być wykonane niezwykle starannie, z materiałów wysokiej klasy i pięknie wykończone naturalnym fornirem. A wszystko odbywa się na miejscu, w fabryce Sugdena.

Uwagę zwraca oczywiście odwrócony układ przetworników, a z tyłu para bardzo porządnych gniazd głośnikowych WBT. No i brak widocznej rury bas-refleksu. Nie jest to wbrew pozorom obudowa zamknięta tylko konstrukcja zwana po angielsku „quarter wave”, a po naszemu: ćwierćfalowa – głośniki są obciążone labiryntem z wylotem szczelinowym powyżej podstawy, na której umieszczono kolumnę. Co ciekawe, to właśnie w tejże plincie umieszczono zwrotnicę opartą o bardzo dobre, wcale nietanie elementy wyprodukowane przez Mundorfa, separując ją w ten sposób w dużej mierze od drgań obudowy.

Dorzućmy do tego jeszcze przetworniki pochodzące z firmy Morel, bynajmniej nie należące do tanich. Pierwsza wersja LS21 wykorzystywała dwa głośniki izraelskiego producenta, w przypadku nowej wersji mowa jest o „customizowanym” głośniku nisko-średniotonowym, ale podejrzewam, że nadal produkowany jest on przez Morela, być może według specyfikacji Sugdena, a może są one poddawane modyfikacji już w UK. Tak czy owak użyte elementy plus bardzo solidna, świetne wykonana stolarka jasno pokazują, że Sugdenem nie rządzą księgowi, że budowana latami reputacja nadal jest dla firmy bardzo ważna, więc żadnej lipy klientom w imię maksymalizacji zysków wciskać nie należy.
Jak wspomniałem wyżej wraz z kolumnami dostałem również wzmacniacz A21 i oczywiście również go użyłem, bo to ich naturalny partner, ale w głównej części testu wykorzystywałem swój własny system z przedwzmacniaczem i końcówką mocy ModWright.

Kolce

W podstawie LS21 mamy małe, gumowe (chyba) nóżki, w sam raz na powierzchnie typu parkiet, gdzie kolce nie wchodzą w grę. Dodatkowo producent dostarcza z kolumnami wkręcane kolce, które można w każdej chwili zamontować. Pan Andrzej Sztechman, znany zapewne wielu właściciel warszawskiego sklepu Audiofil, człowiek o ogromnym doświadczeniu i naprawdę niezłym uchu, stwierdził jednoznacznie, że te kolumny najlepiej grają na innych, prostszych, stalowych kolcach. Wypróbowałem więc dwie opcje. Najpierw ustawiłem kolumny na gumowych nóżkach i na kwarcowych platformach antywibracyjnych Acoustic Revive RST-38. Później dopiero wykorzystałem proponowane przez pana Andrzeja kolce, a podłogę zabezpieczyłem podkładkami SPU-8 również Acoustic Revive'a.

Nie rozpatrywałbym różnic w brzmieniu tych kolumn w zależności od tego, na czym stoją w kategoriach lepsze/gorsze, tylko raczej inne. LS21 na gumowych nóżkach na platformach AR grały dźwiękiem z jednej strony dobrze poukładanym, czystym, gładkim, z drugiej nie tak przejrzystym i precyzyjnym jak ustawione na stalowych kolcach i mosiężnych podkładkach AR. W tym drugim przypadku było to również granie bardziej ofensywne, żywsze, o nieco bardziej zwartym basie, acz nie aż tak łatwe/przyjemne w odbiorze jak przy pierwszej opcji.

Jasne, że to nie są różnice duże, ale uznałem że wspomnę o nich już na początku by ci z państwa, którzy ewentualnie postanowią odsłuchać te kolumny u siebie zadali sobie trud wypróbowania różnych opcji, by znaleźć najbardziej im odpowiadającą. Niby niewielka rzecz, a jednak to na czym stoją te (i nie tylko te) kolumny ma znaczenie i pozwala nieco „dostroić” dźwięk pod własny gust. Ja sam miałem problem z wyborem odpowiadającej mi wersji, bo każda miała swoje zalety. Ostatecznie stanęło na tym, że dopóki słuchałem z moim zestawem ModWrighta kolumny stały na platformach AR, a gdy przesiadłem się na Sugdena A21, to po wkręceniu stalowych kolców już przy nich pozostałem.


Zacząłem trochę od końca, ale też i kwestią tego, na czym ustawić te kolumny, większość osób będzie się zajmować już na początku - stąd i mój wstęp. Warto jeszcze wspomnieć, że przy tworzeniu LS21 Sugden współpracował z Colinem Walkerem, jednym z najbardziej znanych brytyjskich konstruktorów kolumn, specjalistą od konstrukcji „quarter wave” (które projektował m.in. dla firmy Castle). Trzeba też zaznaczyć, iż pomimo braku jakichkolwiek oznaczeń oferowane obecnie kolumny to drugie wcielenie tego modelu, jak twierdzą ci, którzy mieli okazję porównać pierwszą wersję z obecną, nowa wyraźnie lepsza od poprzedniej. Nie jestem w stanie tego potwierdzić, bo to mój pierwszy kontakt z LS21, ale piszę o tym bo właściwie nigdzie nie ma na ten temat żadnej oficjalnej informacji, a i na samych kolumnach żadnego oznaczenia typu: „mkII” nie znajdziecie.

Tak jak testowane kolumny zaskoczyły mnie swoją wielkością i masą w naturze, tak po podłączeniu zaskoczyły mnie dużym dźwiękiem. Kolumny co prawda są większe niż to wnioskowałem ze zdjęć, ale przecież wyposażone są jedynie w dwa przetworniki, a nisko-średniotonowy należy do naprawdę niewielkich (16 cm). A jednak wystarczy zagrać na średnim poziomie głośności (wcale nie musi być głośno) by bez trudu wypełniły dźwiękiem pokój wielkości 24 m2 (wysoki na ponad 3 m). Dźwięk jest z gatunku ciepłych, co trudno uznać za niespodziankę, ale ciepłych w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To naturalne, relaksujące granie przy którym, sam się zdziwiłem, nóżka szybko zaczyna wystukiwać rytm.

Wróć, co takiego? Z takim małym nisko-średniotonowcem i bez typowego b-r wspomagającego wrażenie obecności basu charakterystycznym dudnieniem? Ano właśnie tak! Basu jest całkiem sporo (o ile występuje w nagraniu oczywiście), schodzi zaskakująco nisko (choć nie aż do bram piekieł :)), ma masę, nasycenie no i rytm prowadzony jest pewnie, punktualnie nawet jeśli bas nie jest jakoś szczególnie konturowy (stalowe kolce nieco zmieniały ten stan rzeczy). Nie ma typowego dla konstrukcji z bas-refleksem przeciągania niskich tonów, by wydawały się one potężniejsze i niższe. Bas jest czysty, grany na miarę możliwości tej wielkości przetwornika i większy niż można się spodziewać po tej wielkości obudowie. W każdym razie nie ma tego paskudnego wrażenia, że konstruktor zmusił taki driver do dania z siebie 200% możliwości.

Dynamiką LS21 może nikogo fizycznie na kolana nie powalą, ale powodów do narzekania też bynajmniej nie dają. W tym względzie jest naprawdę dobrze, choć bez fajerwerków. A jednak, trochę wbrew temu co właśnie napisałem, przy kolejnych płytach, z odpowiednich gatunków muzycznych, odniosłem wrażenie, że Sugdeny mają pewne zacięcie rockowo-popowe. Bardzo fajnie wypadł choćby Michael Jackson – był rytm, flow i... naprawdę bardzo dobry wokal. Mówię oczywiście o sposobie jego prezentacji – namacalny, naturalny, obecny - słychać było po prostu, że średnica to mocny punkt kolumn Sugdena. Nie inaczej było na płycie Petera Gabriela, czy w końcu Dire Straits. Gdy trzeba było wszystko się ładnie kołysało, ze słuchaczem włącznie - usiedzieć przy takim graniu spokojnie na miejscu się nie dało.

W dźwięku nie zanotowałem żadnych agresywnych elementów, choć przecież tego typu muzyki nie nagrywa się audiofilsko, więc wad samych realizacji należy się wręcz spodziewać. LS21 zachowywały pewien dystyngowany spokój, gdy przychodziło im zagrać AC/DC lub U2. I rzecz nie w braku dynamiki, czy niemożności oddania sporej energetyczności takiego grania, tylko w sposobie ich prezentacji. Jak przystało na angielskim gentlemanów, vide (zwłaszcza ostatni) Bond, Sugdeny równie niewzruszenie podchodziły do zagrania wyrafinowanego jazzowego tria, co i do szaleństw australijskich weteranów i potoków energii wylewających się z głośników. Po prostu robią co trzeba bez uronienia choćby kropli potu tworząc wrażenie, że cokolwiek im się wrzuci do zagrania zrobią to bez wysiłku.

Na szczęście nie jest też tak, że te kolumny ukrywają wady nagrań, czy wygładzają chropowatości i dostajemy za każdym razem taki sam, ładny, okrągły dźwięk, który prędzej czy później musiałby się znudzić. Można im co najwyżej zarzucić, że nie eksponują wad realizacji, że odwracają od nich uwagę słuchacza wciągając go w świat muzyki. Tak, jeśli z tego ktoś chciałby robić zarzut to pewnie byłoby to udowodnienia. Tyle, że to, podobnie jak i wszystkie inne produkty Sugdena, propozycja dla ludzi, którzy kochają muzyką, którzy chcą mieć frajdę z jej słuchania nawet jeśli realizatora nagrania za konsolą świerzbiały paluszki i sprawę mniej czy bardziej spaprał.

LS21 owe słabsze strony pokażą ale trochę w tle, starając się by to co najważniejsze, czyli muzyka i zawarte w niej emocje, grały główne role niezależnie od klasy samego nagrania. I po części pewnie dlatego płyty popowe czy rockowe, które na bardziej „audiofilskich” kolumnach potrafią ranić uszy, a przynajmniej wywoływać grymas na twarzy tu dawały się spokojnie słuchać. Nie zmienia to faktu, że nagrania wysokiej klasy brzmiały wyraźnie lepiej. Sugdeny nie mają bowiem problemu z różnicowaniem nagrań, z pokazaniem ich klasy. Nie są to oczywiście najbardziej rozdzielcze kolumny świata, ale i w tym zakresie oferują dużo, co składa się wraz z innymi opisanymi zaletami na granie wysokiej klasy.

Prędzej czy później musiałem wrócić do wokali, bo już płyta Michaela pokazała, że to mocna strona brytyjskich kolumn. I zrobiłem to po przesiadce na A21– w końcu to wzmacniacz w klasie A, a te w zakresie organiczności wokali ustępują najwyższej wysokiej klasy lampom. Mocny, ciemny głos Patricii Barber zabrzmiał bardzo przekonująco. Wcale nie został wygładzony – słychać było ową delikatną, naturalną szorstkość. Z ogromną przyjemnością wsłuchiwałem się również w brzmienie perkusyjnych przeszkadzajek, których dźwięczność, czystość i głębokość tonu robiła duże wrażenie.

Pięknie zabrzmiał czysty, nostalgiczny głos Evy Cassidy pełny przemawiających do duszy emocji. Ale jeszcze więcej frajdy przyniosła mi np. Janis Joplin ze swoim mocno „wyeksploatowanym” głosem śpiewająca choćby Piece of my heart czy To love somebody. Ileż w tym było życia, temperamentu, jaka ekspresja! No i, jak się okazało, tego typu, lekko „drący” się głos wypadał na zestawie brytyjskiej marki wybornie.
Po takiej dawce emocji niczym nałogowiec musiałem sięgnąć po więcej – zaśpiewała więc fantastyczna Etta James, którą dla równowagi poprawiłem naszym Markiem Dyjakiem. I oto te pięknie wyglądające, ale przecież niepozorne pod względem rozmiarów kolumny wykrzesały z siebie istny ogień. Poziom emocji w pokoju sięgnął sufitu angażując mnie w przeżywanie kolejnych występów całkowicie. Mocno „doświadczony” przez życie głos Dyjaka zachwycał – chropowaty, przybrudzony, ale mocny, bez śladu jakichkolwiek nienaturalnych wyostrzeń czy zniekształceń naprawdę niewiele odbiegał od tego, co pamiętam z kilku koncertów.

Pod tym względem – serwowania gorących emocji – kolumny Sugdena są po prostu wyśmienite! Zwłaszcza gdy mowa o emocjach zawartych w wokalach, a te przecież powinny przemawiać do duszy słuchacza najmocniej, z nimi powinien się najbardziej identyfikować. Mówiąc szczerze te kolumny pod tym właśnie względem przypominały mi to, co serwują zwykle wysokiej klasy SET-y. Podkreślam: pod tym względem, bo to oczywiście nie jest poziom grania powiedzmy Kondo, ale to podobny, jakże słuszny (moim zdaniem oczywiście) kierunek. Tym bardziej, że dużo w tym graniu jest powietrza, wybrzmień, akustyki otoczenia muzyków, że i scena jest spora, a i poszczególne, dość precyzyjnie porozstawiane na owej scenie, źródła pozorne też. Razem tworzy to przekonującą iluzję obecności muzyków w pokoju i angażuje słuchacza.

Podsumowanie

Jak mi powiedział Patrick Miller, Sugden nie jest firmą oferującą najlepsze produktu audio na świecie. Ale to firma, którą tworzą ludzie kochający muzykę i budujący urządzenia dla innych miłośników muzyki. Nie dla audiofilów, wyczynowców, nie tych, którzy kupują sprzęt żeby się nim pochwalić znajomym, ale tych, którzy czują potrzebę bliskiego kontaktu z muzyką. Kolumny LS21 są tego świetnym przykładem. Nie pretendują do miana najlepszych ani najpiękniejszych na świecie, choć ani klasy ani urody im nie brakuje. Nie mam jednak wątpliwości, że zostaną docenione i wybrane do codziennego użytkowania przez wiele osób, dla których najważniejsze w tej całej zabawie są emocje, rytm, flow i dobra zabawa, albo relaks przy dźwiękach ulubionej muzyki.

Nie jest to bynajmniej cieplutkie, misiowate, zawsze przyjemne granie. Nic z tych rzeczy. To rasowy, równy dźwięk, detaliczny, przestrzenny i wystarczająco rozdzielczy by docenić zalety dobrych nagrań, acz jednocześnie na tyle wybaczający, że i słabszych nagrań dobrej muzyki słucha się z przyjemnością, bo to właśnie muzyka jest w centrum uwagi a nie dźwięk. A że jest to kawał naprawdę ładnego mebla więc i pozostali domownicy docenią, że nie stawiamy w salonie jakiegoś szkaradzieństwa w imię posiadania super high-endu. Kolumny są łatwe do napędzenia, acz ma znaczenie czym je napędzimy.

Z moim zestawem, który dzięki lampowemu przedwzmacniaczowi gra trochę jak klasa A, grały znakomicie, z niezła dynamiką, z pewnie prowadzonym basem, fajną, pełną powietrza, przestrzenną górą i wyborną średnicą. Z A-klasowym Sugdenem A21 może było to nie aż tak dobrze kontrolowane i definiowane brzmienie (różnica nie była duża, ale jednak), ale było w tym połączeniu coś magicznego, jakaś synergia dzięki której ekspresja, strona emocjonalna muzyki wznosiła się na wyjątkowy poziom. A że inne aspekty grania wcale nie pozostają daleko w tyle dostajemy bardzo dobre, organiczne granie w pięknym opakowaniu. To kolumny dla ludzi, którzy kochają muzykę i oczekują od swojego systemu, że przede wszystkim pozwoli im przeżywać prawdziwe emocje. Tych z LS21 nigdy nie zabraknie!

LS21 to niezbyt duże, dwudrożne kolumny podłogowe. Przyciągają wzrok znakomitym wykonaniem i wykończeniem obudowy oraz odwróconym układem przetworników – tweeter znajduje się poniżej woofera, oba są umieszczone dość wysoko. Obudowa to konstrukcja ćwierćfalowa („quarter wave”). Przetworniki obciążone są labiryntem z wylotem szczelinowym między obudową a podstawą, na której kolumny stoją. To właśnie w podstawie umieszczono zwrotnicę pochodzącą z firmy Mundorf, co pozwoliło w dużym stopniu odseparować ją od drgań obudowy.

Pod spodem dodano niewielkie, gumowe nóżki, które przydają się, gdy kolumny trzeba będzie ustawić na delikatnej powierzchni parkietu, ale także w gniazda do wkręcenia kolców (takowe znajdują się w zestawie). Na tylnej ściance umieszczono porządne, pojedyncze gniazda głośnikowe WBT. Tweeter to produkt izraelskiego Morela, miękka kopułka chłodzona ferrofluidem. 16 cm przetwornik nisko-średniotonowy przypuszczalnie również pochodzi od tego samego producenta – albo jest produkowany według specyfikacji Sudgena, albo przez nich modyfikowany już w UK. Oba głośniki wyposażono w duże cewki, kosz woofera wykonano z aluminium.

Obudowy o pięknie wyoblonych krawędziach oklejane są naturalnymi fornirami, które są następnie polerowane do uzyskania efektu delikatnego połysku – wygląda to znakomicie. Standardowym kolorem jest cherry (wiśnia), bez dopłaty dostępne są również kolory American walnut (amerykański orzech) i maple (klon).


Dane techniczne (wg producenta)

Skuteczność: ok. 90 dB
Impedancja nominalna: 8 Ω
Sugerowana moc wzmacniacza: 10 – 100 W
Wymiary (WxSxG): 980 x 230 x 245 mm
Waga: 18,5 kg/szt.


Dystrybucja w Polsce:

SZEMIS AUDIO KONSULTANT

ul. Sędziowska 2 | Warszawa
Polska

www.szemis.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot