REPORTAŻ Sennheiser HE 1
Miejsce: Galeria Zachęta |
est w branży audio rzeczą rzadko spotykaną, by premiery nowych produktów, przede wszystkim tych bardzo drogich, przeprowadzać z odpowiednią oprawą, wychodzić z nimi do jak największej grupy odbiorców, reklamować je jak produkty prawdziwie luksusowe, mające nie tylko możliwie najlepiej odtwarzać dźwięk, ale także spełniać pewne społeczne cele, podobnie jak kosztowne obrania, zegarki, jachty czy samochody. Sprzęt audio wślizguje się na rynek zwykle po cichu, a o jego dostępności dowiadujemy się z informacji prasowych („Już jest”) albo od naszego zaufanego dystrybutora lub właściciela salonu („Już jest”). Szkoda, tym bardziej, że część urządzeń naprawdę zasługuje na to, by przy okazji ich premiery zrobiło się o nich naprawdę bardzo głośno. I to jeszcze zanim trafią na rynek. Taką sytuację, tj. kiedy ogłoszenie wprowadzenia produktu na rynek było godne samego produktu, pamiętam zaledwie kilka razy, a z ostatniego roku tylko dwa. Mało jak na branżę z takimi aspiracjami, prawda? Przypadki o których mówię to zaprezentowanie światu nowego przetwornika cyfrowo-analogowego Chord Electronics Dave na targach High End 2015 w Monachium (czytaj TUTAJ) oraz zapowiedź zamiany starej generacji kolumn głośnikowych B&W z serii Diamond na nową. Co jakiś czas odbywają się jednak huczne (przynajmniej jak na audio) imprezy, podczas których świętuje się wprowadzenie nowego produktu do sprzedaży; pozwala to zachować wiarę, że audiofile niekoniecznie chcą kisić się we własnym sosie i szukają kontaktu z innymi ludźmi. Takim wydarzeniem była polska premiera zestawu słuchawkowego HE1 firmy Sennheiser, następcy zestawu Orpheus. HE 1 System słuchawkowy Orpheus został wyprodukowany przez firmę Sennheiser w 1991 roku. Wyprodukowany zaledwie w 300 egzemplarzach otoczony jest nimbem tajemniczości. W skład tego systemu wszedł lampowy wzmacniacz słuchawkowy oraz elektrostatyczne słuchawki, które – jak niesie wieść – zmieniły zasady gry dotyczące tego jak nausznik grać mogą. Był to nie tylko „system”, ale także „produkt”, w tym sensie, że reprezentował całym sobą niezwykle spójną wizję, nie tylko pod kątem dźwięku, ale także wzornictwa i – nazwijmy to w ten sposób – filozofi. 25 lat to jednak szmat czasu, a 300 sztuk danego produktu to niezbyt dużo, dlatego mało kto już pamięta jak Orpheus naprawdę grał i o co w ogóle w nim chodziło. Na dodatek w ciągu ćwierćwiecza, które upłynęło od premiery topowego systemu słuchawkowego Sennheisera technologia zrobiła kilkanaście kroków do przodu, a same produkty audio znacznie są znacznie droższe, przez co Orpheus – mimo swoich zalet – nie prezentował się tak imponująco, jak za lat swojej młodości. Nasi zachodni sąsiedzi postanowili więc zadziwić świat raz jeszcze, ogłaszając wprowadzenie do swojego katalogu następcy Orpheusa – systemu HE 1. Podobnie jak jego poprzednik, w skład HE 1 wszedł lampowy wzmacniacz słuchawkowy oraz same nauszniki, a zastosowaną w nich technologię najlepiej określa ładne angielskie wyrażenie „Cutting Edge”. HE 1 miał także wyróżniać się na tle konkurencji ceną, dlatego jego koszt, oscylujący w granicach 50 000 euro nie powinien nikogo dziwić. Oficjalna, polska premiera systemu HE 1, odbyła się w warszawskiej Galerii Zachęta w dniu 15 marca tego roku. Premiera – podkreślę to raz jeszcze, gdyby ktoś przeoczył pierwszy akapit – w skali branży audio nietypowa, bo przeprowadzona ze sporą pompą i dużymi ambicjami, by wyjść z naszego małego audiofilskiego bajorka i przedstawić się szerszej publiczności. Firma odpowiedzialna za całe zamieszanie – Aplauz – nie poprzestała jednak na zwyczajnym pokazaniu produktu, ale zadbała też o to, by każdy wyniósł z tej imprezy jakieś wspomnienia. W kontekście HE 1 nieprzypadkowo mówimy o „systemie”. Jak pisaliśmy w dziale newsów został on opracowany w głównej siedzibie firmy Sennheiser w Niemczech i tam też jest produkowany. To słuchawki elektrostatyczne oraz wzmacniacz lampowy wraz z przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Sercem wzmacniacza jest osiem lamp elektronowych, które wzmacniają sygnał wejściowy. Aby zmniejszyć ich mikrofonowanie, obudowę wykonano z ziarnistego, niejednorodnego marmuru Carrara, a sam moduł wzmacniacza jest w niej zawieszony. Same lampy elektronowe mają oddzielną obudowę, której konstrukcja została zgłoszona do opatentowania. W jej skład wchodzą dodatkowe bańki ze szkła kwarcowego doskonale ekranujące lampy od ich otoczenia. Przy niskich poziomach dźwięku wzmacniacz pracuje w klasie A, a przy wysokich oraz ultra wysokich poziomach w klasie AB. Następuje to jednak tylko w przypadku, gdy odsłuchiwany materiał zawiera bardzo nietypowe spektrum częstotliwości. W słuchawkach użyto pozłacanych elektrod ceramicznych oraz pokrytych platyną membran. Produkcja takich elektrod jest dość skomplikowanym procesem: materiał ceramiczny nie może być chemicznie trawiony ani też odpowiednio nawiercany. Dzięki zastosowaniu unikatowego przetwornika, nowy Orpheus ma pasmo przenoszenia w zakresie od 8 Hz do ponad 100 kHz. Dla częstotliwości jednego kiloherca i przy ciśnieniu akustycznym wynoszącym 100 decybeli, całkowite zniekształcenia harmoniczne systemu wynoszą zaledwie 0,01%. HE 1 może współpracować z bardzo szerokim zakresem źródeł analogowego oraz cyfrowego sygnału audio. Oprócz wejść symetrycznych, system posiada również niesymetryczne gniazda wejściowe. Źródła cyfrowe podłączamy za pośrednictwem złącz S/PDIF (optyczne i współosiowe) lub USB. DAC to układ ESS SABRE ES9018 – osiem, pracujących równolegle po cztery, układów, akceptujących sygnał o rozdzielczości do 32 bitów z maksymalną częstotliwością próbkowania 384 kHz, a także sygnały DSD z częstotliwością 2,8 MHz oraz 5,6 MHz. Słuchawki, ich pudełko oraz wzmacniacz stanowią komplet, umiejscowiony na wspólnej podstawie. W spoczynku słuchawki znajdują się w zamkniętym pudełku, a lampy znajdują się w obudowie. Po włączeniu zasilania, lampy zostają wysunięte, a klapa zamykająca pudełko ze słuchawkami podnosi się. PAWEŁ KUHN BARTOSZ PACUŁA: Od premiery systemu słuchawkowego Sennheiser HE 1 minął już ponad tydzień. Jak ocenia Pan, z perspektywy czasu, to wydarzenie? Czy jest Pan zadowolony ze sposobu w jaki ono przebiegło? Tego typu imprezy związane ze sprzętem audio są w Polsce rzadkością. Zwykle nie wprowadza się na rynek urządzeń, nawet tych droższych, z taką oprawą, a jeżeli już coś się odbywa, to zwykle w hermetycznym środowisku branżowym, zamkniętym na innych. Skąd pomysł, by sprzęt dedykowany – nie ma co ukrywać –najbardziej zagorzałym miłośnikom wysokiej jakości dźwięku prezentować w taki sposób? |
Te urządzenia będą dostarczane do odbiorcy przez osobistego opiekuna, który będzie do dyspozycji klienta przez cały czas. Produkt jest wyjątkowy, wymaga więc wyjątkowej oprawy, stąd taki pomysł na premierę. Czy przybyli do Warszawy goście z Sennheisera – Roberto De Iuliis oraz Hans Wegner – wywiozą z Polski dobre wspomnienia? Czy dzielili się z Panem swoimi spostrzeżeniami? Polska premiera odbyła się w galerii Zachęta. Czy wybór tego miejsca okazał się dla państwa dobry? Czy możemy spodziewać się od Aplauzu kolejnych wydarzeń tego typu? Angażujących przedstawicieli różnych światów, nie tylko audio? Prezentacja Przebieg warszawskiej premiery systemu HE 1 podzielić można na trzy zasadnicze części: prezentację, odsłuch i zwiedzanie wystawy. Pierwsza z nich w swojej konstrukcji i pomyśle na siebie nawiązywała do świata wielkich korporacji technologicznych, podczas których na scenie stoi pan, który opowiada o firmie (że najlepsza), jej celach (że najszlachetniejsze), produktach (że najbardziej zaawansowane) i bohaterze wieczoru (że ósmy cud świata). Ponieważ jednak historia Sennheisera sięga roku 1945, a przez te ponad 70 lat niemiecki producent nie próżnował, organizator zaś wziął sobie za punkt honoru powiedzenie o wszystkim, dlatego też prezentacja była – i mówię to pomimo mojego wielkiego entuzjazmu dla tego typu wystąpień, znanych mi m.in. z konferencji prasowych Apple’a czy Samsunga – zdecydowanie zbyt długa, przez co straciła dramaturgię i emocje już gdzieś w jednej trzeciej trwania. Gdy w końcu Paweł Kuhn tryumfalnie włączył system, wszyscy byli lekko wymięci, zmęczeni oczekiwaniem. A przecież mówimy tu o wzmacniaczu, który nie odpala się jak każdy inny, ale który uruchamiany jest z odpowiednim namaszczeniem, powoli wysuwając szereg lamp i odchylając wieko pudełka, w którym znajdują się słuchawki. Gdyby jednak całą przemowę o Sennheiserze skrócić, mielibyśmy naprawdę niezłą prezentację, zakończoną „objawieniem się” systemu HE 1 w pełnej krasie. Odsłuch Część druga, czyli odsłuch, była tym, na co wszyscy zgromadzeni w Zachęcie czekali. Ze względu na dużą liczbę zaproszonych gości z branży audio, ale też technicznej czy – jak w wypadku Piotra Metza – muzycznej, każdy miał do dyspozycji HE 1 zaledwie na 15 minut, co jest – jak na produkt tej klasy – czasem zdecydowanie zbyt małym. Intymne spotkanie z najdroższym systemem słuchawkowym na świecie odbywało się w specjalnie wygospodarowanej i zaaranżowanej do tego przestrzeni, gdzie znalazło się miejsce na wygodny fotel odsłuchowy i – rzecz jasna – sprzęt. Organizator przygotował dla uczestników dwa systemy: analogowy i cyfrowy. W skład tego pierwszego wszedł topowy gramofon i przedwzmacniacz gramofonowy firmy Avid HiFi, drugi zaś zasiliły produkty Accuphase’a – nowiutki przedwzmacniacz C-3850 oraz dzielony odtwarzacz SACD Accuphase DP-900 + DC-901. Będąc wielbicielem czarnych płyt, skusiłem się na ten drugi. Miałem szczęście, ponieważ na talerzu gramofonu spoczywała płyta Depeche Mode, których twórczość dość dobrze znam i którą sobie bardzo cenię. W żadnej mierze jednak nie byłem przygotowany na to, co na mnie czekało, czyli naprawdę referencyjną jakość dźwięku, która każe mi się zastanowić na tym, co słuchawki potrafią w tym momencie zaoferować. Oczywiście moje wrażenia nie są dla nikogo (łącznie ze mną) w żaden sposób wiążące – jak już mówiłem, 15 minut to zdecydowanie zbyt mało, by móc wyciągnąć jakiekolwiek pewne wnioski. Opiszę jednak to, co usłyszałem, rysując krótki obraz tego, co HE 1 potrafi. Na pierwszym miejscu wymieniłbym budowanie sceny dźwiękowej, zupełnie inne od tego, do czego jestem przyzwyczajony. Topowy system słuchawkowy Sennheisera prezentował bowiem niezwykle szeroką, nie-słuchawkową scenę, kreowaną w lekki i pozbawiony wysiłku sposób. Dźwięk był naprawdę potężny, ale swojej mocy nie budował na sztucznym skupianiu się wokół głowy słuchacza. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie także szczegółowość przekazu, co uderzyło mnie przy kawałku Personal Jesus. Liczba detali i smaczków, które HE 1 wydobył z tej płyty była naprawdę zadziwiająca, sprawiając że piosenki tej słuchałem tak naprawdę po raz pierwszy. Muszę także wspomnieć o niezwykle eleganckim podawaniu przez system HE 1 informacji znajdujących się w skrajnych pasmach; zarówno bas – szczegółowy i mocny, ale jednocześnie bardzo przyjemny i ciepły – jak i góra – pozbawiona krzykliwości, detaliczna, ale nie rezygnująca dla garstki dodatkowych informacji z ciepła i lekkiego zaokrąglenia – zabrzmiały wybitnie. Sam środek był oczywiście klasą samą w sobie. Na odchodne można dorzucić także parę pochwał, takich jak „super dynamika” czy „sprawiająca ogromną frajdę estetyka dźwięku”, brzmiałoby to jednak w tym wypadku jak truizmy. Proszę mi wierzyć - z żalem żegnałem się z HE 1. Wystawa Po satysfakcjonującym (dźwiękowo, nie czasowo) odsłuchu mogłem poświęcić się ostatniej atrakcji przygotowanej przez firmę Aplauz, czyli wystawie. Nie była ona zbyt duża, cała zmieściła się w pomieszczeniu, w którym nieco przydługo prezentowana była firma Sennheiser, jednak w jej skład weszło kilka ciekawych dla pasjonata audio rzeczy. Najwięcej uwagi przykuwał oryginalny system Orpheus. Chociaż wygląda on zupełnie inaczej niż HE 1, to wciąż potrafi zachwycić jakością wykonania i niebanalnym pomysłem na design. Z niekłamaną ciekawością przyjrzałem się także modelowi HD 414, czyli pierwszym na świecie słuchawkom otwartym, które trafiły do sprzedaży w 1968 roku. Te dwa – w mojej opinii – najciekawsze eksponaty zapamiętałem najlepiej, wypada jednak wspomnieć, chociaż pokrótce, pozostałe, takie jak: Mikroport z 1957 roku, pierwsze ‘audiofilskie’ (określenie Sennehisera) słuchawki zamknięte w ofercie Sennheisera, czyli HD 630VB czy najnowsza wersja kultowych w pewnych kręgach słuchawek HD 800, model HD 800S. Patrząc na to wydarzenie z perspektywy czasu wydaje mi się, że Aplauz ma jeszcze kilka rzeczy do poprawy na przyszłość. Prezentacje musza być zwarte i trwać 10, nie 40 minut, a odsłuchy powinny być nieco dłuższe i pozbawione (na co narzekali niektórzy) głośnych odgłosów rozmów ludzi zupełnie nieszanujących melomanów cieszących się krótkimi chwilami z systemem HE 1. Samą imprezę trzeba jednak zaliczyć do udanych; w branży audio takie wydarzenia nie są (niestety) codziennością, a polski dystrybutor Sennheisera konsekwentnie zmierza obraną przez siebie drogą. Życzymy mu w tym powodzenia! |
- Jedno ze źródeł dźwięku – Avid HiFi Acutus Reference z przedwzmacniaczem gramofonowym tejże firmy.
- A jednak się kręci :)
- Cyfrowe źródło dźwięku – odtwarzacz SACD Accuphase DP-900 + DC-901oraz przedwzmacniacz C-3850 tej samej firmy.
- Sennheiser HE 1 gotowy do odsłuchu.
- Tak, to komplet „odsłuchowy”; niestety tylko na 15 minut :)
- Tego typu produkty w audio nazywamy „akcesoriami”…
- Oryginalny system Orpheus firmy Sennheiser.
- Pierwsze na świecie słuchawki otwarte, Sennheiser HD 414 z 1968 roku.
- HD 630 VB, pierwsze audiofilskie słuchawki zamknięte w ofercie Sennheisera.
- I jeszcze raz HE 1…
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity