WYWIAD
AGNIESZKA BUDZIŃSKA-BENNETT
Kontakt: |
amiętam dobrze, zupełnie jakby to było wczoraj, swój pierwszy kontakt z topową muzyką średniowieczną, którą do tamtej pory uważałem za totalne nudziarstwo. Było to niecałe dwa lata temu kiedy, wiedziony szczęściem głupiego, sięgnąłem po płytę Filia praeclara. Już pierwszy, trwający nieco ponad półtorej minuty utwór Clara Dei Famula zmiótł mnie z kanapy, zostając jednym z moich ulubionych momentów muzycznych, niezależnie od gatunku. Za krążek ten (w mojej opinii znakomity) odpowiedzialna jest pochodząca ze Szwajcarii grupa ensemble Peregrina (pisownia oryginalna). Co ciekawe, jej głównym motorem napędowym i mózgiem całej operacji jest Polka, pani Agnieszka Budzińska-Bennett, która odpowiada nie tylko za dowodzenie zespołem, ale również udziela się w nim, zarówno wokalnie, jak i instrumentalnie (będąc precyzyjnym: na średniowiecznej harfie). Wspomniany przeze mnie magiczny moment pierwszego zetknięcia się z twórczością Peregriny nie był jedynym momentem granicznym w moim życiu muzycznym, który był związany z tą formacją. Drugie takie przeżycie czekało na mnie w tym roku, podczas Festiwalu Muzyki Polskiej w Krakowie, który odbył się w dniach 8-18 lipca. Drugiego dnia festiwalu, w zabytkowym kościele św. Marcina przy ul. Grodzkiej, wystąpił zespół pani Budzińskiej-Bennett, prezentując znakomicie przyjęty (przez zachodnią krytykę i fanów) program Sacer Nidus. Nie skłamię, jeżeli powiem, iż koncert ten był po prostu wybitny. Spotkanie z zespołem takiej klasy twarzą w twarz ponownie zmieniło moje postrzeganie muzyki i prezentowania jej na żywo. Wtedy też, słuchając znakomitej interpretacji pieśni „Bogurodzica”, postanowiłem, że po powrocie do domu muszę napisać do Peregriny, prosząc o wywiad, najlepiej z panią Agnieszką. Wywiad, który Państwo mogą przeczytać poniżej. BARTOSZ PACUŁA: ensemble Peregrina działa od 1997 roku, jest to już więc zespół „pełnoletni”, ze swoją własną, unikatową i sporą historią. Mogłaby Pani przybliżyć okoliczności jego powstania? Jak ocenia Pani jego dokonania po tylu latach? Dokonania zespołu mogę ocenić na podstawie głosów prasy, otrzymywanych nagród i nominacji, zamówień na płyty i zaproszeń na koncerty. I tu bilans wypada bardzo pozytywnie. Nigdy nie sądziłam, że z moją - w sumie mało spektakularną - muzyką uda mi się zwiedzić kawał świata i zobaczyć tyle ciekawych i pięknych miejsc. Dla przykładu odbyłam np. tournée w Chinach, a Peregrina była już dwukrotnie zaproszona z koncertami i kursami mistrzowskimi do USA. Nagraliśmy dotychczas siedem płyt, w przyszłym roku wyjdą dwie kolejne, a dokładnie dwa tygodnie temu udało mi się potwierdzić duży projekt nagraniowy z muzyką średniowieczną różnych regionów basenu Morza Bałtyckiego (Szwecja, Finlandia, Dania, Meklemburgia, Pomorze, Rugia), który obejmie wydanie czterech kolejnych albumów. Zespół jest również chwalony przez międzynarodową krytykę, uznawany i zapraszany do dyskusji w kręgach uniwersyteckich, a fanów przybywa nam po każdym koncercie. To ostatnie cieszy mnie szczególnie, bo w sumie najważniejszym celem Peregriny jest propagowanie tej mało znanej a przepięknej muzyki i udostępnianie jej jak najszerszej publiczności na całym świecie. W jaki sposób zaczęła się Pani przygoda z muzyką? Kiedy natrafiła Pani na dokonania artystów, często anonimowych, tworzących w średniowieczu? Czy wiąże się z odkryciem tej części muzyki jakieś jedno konkretne wspomnienie, tzw. „przeżycie graniczne”, czy też po prostu Pani gust stopniowo ewoluował w tę stronę? Dodatkowo od zawsze fascynowała mnie modalność - im bardziej archaicznie było, tym lepiej się w tym odnajdowałam. Jeszcze w szkole średniej zachwycały mnie jakże wówczas trudne do zdobycia nagrania muzyki dawnej i średniowiecznej. Były to albumy, których dziś już bym nie polecała, można je jednak uznać za dobry wstęp do tego typu muzyki. Nie było wtedy niemal żadnych dostępnych źródeł tak dawnych kompozycji, więc uczyłam się na tych szczątkowych nagraniach. Muszę też dodać, iż średniowiecze od zawsze interesowało mnie też jako epoka; czytałam dużo literatury, książek popularnych i opracowań historycznych, sięgałam po najdawniejszą lirykę europejską, zaczęłam orientować się również w dawnych językach. I to z literaturą związane jest właśnie takie „przeżycie graniczne”, o które Pan pyta. Był to fragment Beowulfa w wykonaniu Benjamina Bagby’ego, jednego z największych artystów muzyki dawnej z jakimi przyszło mi mieć do czynienia. Proszę sobie wyobrazić nieistniejący muzycznie, ale kiedyś być może śpiewany, fragment eposu anglosaskiego, z którego nie da się zrozumieć ani słowa, prezentowany przez jednego śpiewaka akompaniującego sobie na 6-strunnej lirze. Momentami można było wyłowić sobie jakieś słowo, które brzmiało jak mieszanka angielskiego, niemieckiego czy staronordyckiego, ale generalnie nie dało się zrozumieć nic (był to jeszcze okres, kiedy Ben wykonywał ten epos bez jakichkolwiek napisów). A jednak było to tak niesamowite przeżycie, na swój sposób tak jasny przekaz, że każdy z nas (a działo się to podczas jednego z legendarnych festiwali muzyki średniowiecznej w Starym Sączu) wiedział dokładnie kiedy w tym melorecytowanym tekście smok ruszył trzecim pazurem lewej tylnej łapy i co się działo w duszy bohaterskiego Beowulfa. Zafascynowało mnie to bezgranicznie. To w tamtym momencie z ogromną jasnością zdałam sobie sprawę z potęgi słowa, które może dotrzeć do słuchacza tak bezpośrednio, zarówno w sensie intelektualnym, jak i emocjonalnym. Dokładnie wtedy przyszło mi do głowy, że i ja chciałabym i mogłabym coś takiego kiedyś robić. Jest Pani nie tylko wokalistką, ale także harfistką. Czy umiejętność gry na harfie zawdzięcza pani profesjonalnym studiom? W jaki sposób gra na średniowiecznej harfie różni się od gry na nowszych, nowożytnych wersjach tego instrumentu? Podstawową różnicą jest jednak oczywiście ogólny brak średniowiecznego repertuaru instrumentalnego – pierwszy korpus zanotowanych utworów instrumentalnych (a przynajmniej pozbawionych tekstu) pojawia się dopiero w XIV wieku. Wcześniej mamy informacje na temat ogromnego i różnorodnego instrumentarium, nie wiemy natomiast prawie nic o muzyce na owych instrumentach wykonywanej. Stąd też podstawową trudnością jest umiejętność improwizacji zgodnej z odpowiednim stylem wokalnym oraz taka znajomość stylu, która pozwala na grę czy akompaniament w ramach ówczesnych możliwości. W jaki sposób dobierają sobie Państwo materiał muzyczny? Prowadzicie swoje własne badania, poszukujecie na własną rękę czy też macie zaufane źródła, które podsuwają interesujące utwory? Jak wyglądają sesje nagraniowe od strony realizacyjnej? Czy mają Państwo wpływ na sposób rejestracji i produkcji? Czy dynamika, barwa, ogólny klimat nagrań znacząco różnią się od siebie w zależności od wytwórni, dla której realizowany jest dany projekt? Mają oni często bardzo klarowną ideę dźwięku jaki chcą przy danym nagraniu osiągnąć i tu oczywiście każda wytwórnia różni się, i to znacznie, co też wyraźnie słychać, gdy porówna się nasze nagrania wyprodukowane przez Raumklang, Glossa, Tacet czy Divox; to są często diametralnie różne koncepty brzmieniowe. Każda decyzja podejmowana jest jednak w porozumieniu z nami, po dokładnym omówieniu naszych wyobrażeń akustycznych. Potem są to już kompromisy natury technicznej, akustycznej, dostosowanie się do miejsca nagrania czy naszej formy. W jakich miejscach ensemble Peregrina nagrywa swoje albumy? Duże katedry, małe kaplice? Jakie miejsca Pani preferuje? Jak, Pani zdaniem, miejsce nagrania wpływa na wyraz utworów? W jaki sposób dzieło muzyczne, tj. zapis i jego realizacja, łączą się z zarejestrowanym dźwiękiem? Czy uważa Pani, że jest między nimi licząca się zależność? |
Nigdy się tego nie dowiemy. Ważne by była to realizacja prawdopodobna, osadzona w ówczesnych możliwościach i stylu. Jeden utwór może zatem istnieć w realizacji dźwiękowej (koncertowej czy rejestracji fonograficznej) w wielu wersjach znacznie się nawet od siebie różniących, a czasem nawet nierozpoznawalnych. Stąd też zależność o którą Pan pyta jest, moim zdaniem, niezwykle istotna. Czy członkowie ensemble Peregrina słuchają muzyki w domu? Jeżeli tak, to czy używają do tego dedykowanego sprzętu, tj. ze sfery hi-fi lub high-end? Pozostając jeszcze w związku z samym dźwiękiem – czy przykłada Pani wagę do jakości nagrań zespołu? W trakcie samego nagrania czuję się bardziej odpowiedzialna za koncept i całokształt przedsięwzięcia (pomijając wszystkie przygotowania merytoryczne, zwykle całe przedsięwzięcie również organizuję), więc pozostaje mi mało energii na zwracanie uwagi na subtelne acz znaczące kwestie akustyczne. Tu bardzo pomogają mi moi koledzy z zespołu, którzy często dyskutują typ czy jakość dźwięku i razem z reżyserem szukamy wówczas najlepszych rozwiązań. Przykładamy także sporą wagę do wyboru ustawienia podczas nagrania – z przyczyn technicznych powinno ono pozostać w miare stałe, inaczej powstaje akustyczny chaos. U niektórych reżyserów tzw. „sound-check” trwa nawet pół dnia. Dla nas ważne jest zarówno dobrze „zabrzmieć”, jak i dobrze się słyszeć i móc komunikować się podczas całego procesu. Czy mogłaby Pani, w paru słowach, opisać swojego idealnego słuchacza? Jak wyobraża sobie Pani najlepszego fana Państwa dokonań? Branża muzyczna przeżywa, i to od wielu lat, potężny kryzys związany z nielegalnym ściąganiem plików i znacznym spadkiem sprzedaży albumów. Czy kryzys ten widoczny jest również w tej części branży, która związana jest z muzyką dawną? Pytam, ponieważ to właśnie w tych bardziej niszowych, oddalonych od mainstreamu gatunkach najczęściej zbierają się prawdziwi pasjonaci gotowi regularnie wykładać naprawdę spore sumy na płyty i bilety. W naszym przypadku było tak z kilkoma albumami zamówionymi przez Schola Cantorum Basiliensis, z programem Sacer Nidus sfinansowanym przez Urząd Marszałkowski w Poznaniu, promującym kulturę średniowiecznej Wielkopolski i czasy pierwszych Piastów czy też z płytą Cantrix, prezentującą muzykę z żeńskich klasztorów joannickich, zamówioną i sfinansowaną przez Zakon Kawalerów Maltańskich. Mimo iż pomysłów na kolejne programy mi nie brakuje, z radością przyjmuję te zamówienia, bowiem wiele się w trakcie komponowania takiego programu uczę, poszerzam własne horyzonty i odkrywam historie, teksty i utwory, do których bym w przeciwnym wypadku być może nigdy nie dotarła. Co do nielegalnego ściągania plików i tym podobnych pragnę nadmienić, iż po sukcesie płyty Filia praeclara, która otrzymała prestiżową niemiecką nagrodę Echo-Klassik, przypadkowo odkryłam dwa plagiaty – albumy wykorzystujące nasz materiał pod mętnymi tytułami Muzyka Mrocznych Wieków czy też – dla odmiany - Relaksująca muzyka średniowiecza. Dodam, że był to dokładnie ten sam materiał muzyczny (liturgiczne utwory polskich klarysek wkomponowały się zarówno w mroki średniowiecza, jak i w nurt relaksacyjny) i że przedsięwzięte zostały kroki prawne. Zdumiało mnie jednak, ze piractwo dosięgnąć może nawet taki typ muzyki. ensemble Peregrina ma, tak nam się przynajmniej wydaje, ugruntowaną już pozycję, jednak obok niej funkcjonuje kilka innych, także godnych uwagi zespołów wykonujących wokalną muzykę średniowieczną. Jakie relacje panują między Wami? Przyjaźń, zdrowa rywalizacja, może otwarta wrogość? Czy mogłaby Pani wskazać na jakie, niekoniecznie popularne i bardzo znane, grupy nasi czytelnicy powinni zwrócić uwagę? Trudno mi stwierdzić, które zespoły są mniej czy bardziej znane (zależy to również od popularności w danym kraju). Na pewno poleciłabym programy i nagrania grupy Leones, prowadzonej przez lutnistę i muzykologa Marca Lewona. Lubię również istniejącą już długo francuską grupę Diabolus in musica (Antoine Guerber), która w Polsce wydaje mi sie stosunkowo mało obecna. Zachęcam również do zwrócenia uwagi na nową formację, w której sama gram i śpiewam – ensemble Dragma i nasz piękny album Kingdom of Heaven z późnośredniowieczną liryką niemiecko-szwajcarskiego poety i kompozytora Heinricha Laufenberga wydanej rok temu przez wytwórnię Ramée. Niedawno Peregrina odwiedziła Kraków. Wizyta ta była związana z Festiwalem Muzyki Polskiej. Czy mogłaby Pani powiedzieć kilka słów na ten temat? Jak ensemble Peregrina została włączona w skład festiwalu, jak mogłaby Pani, już na spokojnie, kilkanaście dni po, opisać swoje wrażenia z wizyty w byłej stolicy Polski? Wiem również, że FMP nie jest jedynym polskim festiwalem, który Peregrina zaszczyciła w te wakacje. W połowie sierpnia wystąpiliście Państwo podczas Kromer Fesival, wydarzenia, które zostało zorganizowane przez Filipa Berkowicza oraz naszych dobrych przyjaciół z Capelli Cracoviensis. To była jego pierwsza edycja, więc wszyscy uczestnicy festiwalu wypłynęli niejako na nieznane wody. Jakie wspomnienia przywiozła Pani z Biecza? Kończąc wywiad – czy zechciałaby Pani podzielić się z czytelnikami „High Fidelity” i „Music to the People” listą 10 albumów, które powinni nabyć? Niekoniecznie muszą to być nagrania muzyki dawnej.
Dziękuję bardzo za rozmowę. DYSKOGRAFIA:
DOŁĄCZ DO NAS NA TWITTERZE: UNIKATOWE ZDJĘCIA, SZYBKIE INFORMACJE, POWIADOMIENIA O NOWOŚCIACH!!! |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity