|
|
arafrazując: „Vintage, audio moje , ty jesteś jak cudo… ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię sprzedał. Dziś piękność twą w całej ozdobie widzę i opisuję bo tęsknię po tobie...”
Lata 80. dwudziestego wieku, któż z nas nie stał z językiem przyklejonym do szyby Pewexu? No właśnie – staliśmy, wpatrując się tęsknym wzrokiem, a w głowie kłębiła się tylko jedna myśl: „kiedyś sobie taki kupię”. I proszę bardzo. Teraz możesz sobie taki kupić, spełnić swoje marzenie.
Ale zaraz myślisz: „mamy XXI wiek, nowe technologie, smartfony, ajfony, nowoczesne systemy grające z wszechmogącym pilotem, gadające, gotujące, piorące, kto wie może wkrótce przynoszące nam poranną kawę do łóżka?” Zastanawiasz się. Bo z jednej strony kusi cię, by spełnić swoją zachciankę i kupić zestaw audio o którym zawsze marzyłeś, a z drugiej strony - co ludzie powiedzą? Że mam w domu stare graty?
Kochani: te „stare graty” jak niektórzy je nazywają (choć nazywanie ich tak, jest w moim przekonaniu głęboko niestosowne) pomimo upływu lat, potrafią nadal przepięknie grać. Ba!
|
Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że dźwięk jaki z siebie wydobywają jest po stokroć przyjemniejszy dla ucha od obecnych systemów grających. Co do wyglądu. Czy to właściwie nie kilka rysek na pokrywie gramofonu, panelu przednim wzmacniacza, kilka zadrapań na drewnianej obudowie kolumny lub „kejsie” ampli tunera nadaje sprzętom charakteru, autentyczności? Czy fakt, że pomimo swojego upływu czasu: 20, 30,40 a nieraz i 50 lat nadal wspaniale grają, nie robi na was wrażenia?
Na mnie tak. Oczywiście czasem zdarza się, że trzeba wymienić przepaloną żarówkę, że padł kondensator, bezpiecznik, że jest pełno zimnych lutów, a pasek kaseciaka sparciał ,albo sprzęt umarł całkowicie, tak nagle, po prostu. Ale po przeglądzie, naprawie, konserwacji i często renowacji sprzęt znów zaczyna żyć, grać przepięknie i może cieszyć nasze oko następne 40 lat.
Przy wyborze tego rodzaju sprzętu każdy przeważnie kieruje się swoim „wewnętrznym pilotem”. Dla jednych to sentyment – ci wybierają sprzęt polski, dla innych ważna jest jakość dźwięku, a dla jeszcze innych wygląd. My cieszymy się po prostu, że sprzęt trafi w dobre ręce, że nowi właściciele będą odtwarzać na nim swoją ulubioną muzykę, ponieważ nie ma nic bardziej złego dla „naszych staruszków”, niż stanie na półce z przełącznikiem ustawionym na off.
Zajmowanie się Audio Vintage to nie tylko nasza praca, to pasja, którą będziemy się z Państwem dzielić, a kolekcja ponad 10 tysięcy sztuk sprzętu na pewno nam to umożliwi. W kolejnych odsłonach felietonów z serii „Vintage audio” będę się starała zaprezentować konkretne urządzenia, systemy i nie tylko.
Mam nadzieję, że uda mi się zarazić wszystkich wirusem „Vintage”. Kto wie, może nawet wybuchnie epidemia? Ja już teraz jestem zawirusowana dokumentnie. I jest mi z tym dobrze.
O autorce
Olga Nowińska należy do teamu firmy NOMOS tworzącego zestawy Audio Vintage, którego celem jest „muzyczna satysfakcja klienta”.
|