pl | en
Test
GRAMOFON + RAMIĘ GRAMOFONOWE +
WKŁADKA GRAMOFONOWA
GOLDENOTE
Bellavista Signature + Betania + Baldinotti


Cena: 8790 zł + 8790 zł + 7090 zł

Dystrybucja: Moje Audio

Kontakt:
Powstańców Śląskich 118, 53-333 Wrocław
tel/fax: (71) 336 52 67
tel. kom.: 606 276 001, 790 425 142

e-mail: biuro@mojeaudio.pl

Strona producenta: GOLDENOTE

Tekst: Wojciech Pacuła

To niecodzienna rzecz, aby firma specjalizująca się w urządzeniach cyfrowych i we wzmacniaczach produkowała też gramofony. Przecież rzeczą ostatnią i chyba najbardziej zajmującą szefa firmy, Mauricio Aterini, są odtwarzacze pamięci stałych, ze znakomitym DSS 30 Tube na czele. Ponieważ jednak mamy do czynienia z Goldenote (do niedawna Bluenote) być może źle rzecz przedstawiłem. Pierwsze zdanie powinno bowiem brzmieć raczej tak: „To niecodzienna rzecz, aby firma specjalizująca się w gramofonach i wzmacniaczach produkowała też odtwarzacze cyfrowe, takie, jak np. SACD czy odtwarzacze pamięci stałych”. I byłoby nieźle zakotwiczone w rzeczywistości. Ale przecież ścieżkę przetarł prawdziwy gigant, jeśli chodzi o winyl, szkocki Linn, który oferuje najnowsze apgrejdy do swojego gramofonu Sondek LP12, a jednocześnie, jeśli chodzi o źródła cyfrowe, stawia wszystko na jedną kartę – na odtwarzacze sieciowe DS. Proszę zwrócić uwagę na to, bo to nieprzypadkowa koincydencja, nie bez powodu ludzie, którzy całe życie słuchali winylu, którzy wiedzą o nim niepomiernie więcej od większości użytkowników gramofonów, wchodzą z takim entuzjazmem do „rzeki”, związanej z plikami wysokiej rozdzielczości. Z mojej strony mogę powiedzieć, że to dla mnie absolutnie logiczna decyzja, bo wystarczy posłuchać dobrze zrealizowanej taśmy-matki cyfrowej 24/96 lub 24/192, żeby wiedzieć, że to coś szczególnego i ma z „analogowym” dźwiękiem więcej wspólnego niż z płytą CD. W każdym razie, ta dwoistość przekłada się też na rynek konsumentów. Wydaje się bowiem, że winyl to format, który będzie miał swoją własną, niczym niezagrożoną niszę jeszcze przez kilkanaście, a zapewne i więcej lat. Z drugiej strony bardzo szybko rośnie popularność formatów opartych o pliki ściągane z internetu, w tym bezstratne pliki FLAC i WAV. Dlatego też będący w awangardzie, np. Linn i Blacknote, skorzystają na tym najbardziej.

Tym razem chciałbym się przyjrzeć gramofonowi tego ostatniego producenta. Bellavista Signature to najdroższy jego gramofon. To konstrukcja nieodprzęgana, z dwoma blatami podstawy, synchronicznym silnikiem i napędem belt-drive. Najważniejszy wydaje się jednak talerz – wykonany ze specjalnego materiału o nazwie Sustarin, ma podwieszone pod spodem dodatkowe obciążniki, przypominające te, do których przyzwyczaiła nas firma Michell Engineering, zwiększające bezwładność układu. Gramofon wyposażono do testu w najlepsze ramię Goldenote, model Betania. To konstrukcja z kardanowym zawieszeniem i rurką wykonaną z tytanu. Rurka nie jest prosta, ani nie zwęża się ku końcowi, choć stanowi całość, nie jest mechanicznie podzielona, to jednak wykonano ją w ten sposób, że mamy sześć części o różnej średnicy. Całość wygląda zawodowo. I wreszcie wkładka – Goldenote ma kilka w swojej ofercie - zaś do testu trafił model Baldinotti, trzeci od góry. To wkładka MC o napięciu wyjściowym 0,3 mV, aluminiowym body oraz ręcznie nawijanymi cewkami z miedzi OFC. Całość wygląda znakomicie. Warto dodać, że na potrzeby testu użyty został też filtr sieciowy AC Dumbo do oczyszczenia napięcia zasilającego. Choć zaprojektowany do współpracy z przedwzmacniaczami i przetwornikami D/A, znakomicie się sprawdził w roli towarzysza gramofonu.

Płyty użyte do odsłuchu:

  • Clifford Brown and Max Roach, Study in Brown, EmArcy/Warner Music Japan, UCJU-9072, 180 g LP.
  • Count Basie&Tony Bennett, Basie/Benett, Roulette/Classic Records, SR 25072, 4 x 45 rpm, special one-sided pressing, 180 g LP.
  • Depeche Mode, Wrong, Mute Records, 12BONG40, maxi-SP.
  • e.s.t., Retrospective, ACT Music+Vision, ACT 9021-1, 2 x 180 g LP.
  • Frank Sinatra, Sinatra&Strings, Warner Music/Mobile Fidelity, MFSL 1-313, No. 199, 180 g LP.
  • Jean Michel Jarre, Oxygene, Disques Motors, 2933207, LP.
  • John Coltrane, Giant Steps, Atlantic/Rhino, R1 512581, 2 x 45 rpm LP.
  • Sinatra&Sextet, Live in Paris, Warner Music/Mobile Fidelity, MFSL 1-312, No. 238, 2 x 180 g LP.
  • Ultravox, Quartet, Chrysalis, 41394, LP.
  • Ultravox, Vienna, Chrysalis, 202 701-320, LP.
  • vijay iyer trio, Historicity, ACT Music+Vision, ACT 9489-1, 2 x 180 g LP.
  • Wes Montgomery, California Dreaming, Verve/Cisco Music, CLP-8672, No. 734, 180 g LP.

ODSŁUCH

Włoski gramofon zaraz na początku zaskoczył mnie wysokiej klasy dźwiękiem. Wraz z upływem czasu, z kolejnymi przesłuchanymi płytami, porównując go bezpośrednio do Argosa firmy Transrotor i innych gramofonów, np. Bergmann Sintre, stawało się jasne, że da się lepiej zrobić to i tamto. Do samego końca jednak, dopóki nie schowałem Bellavisty do pudła, w którym do mnie przyjechała, nie ustawałem w zachwycie nad tym, jak bezpośrednio ta konstrukcja przekłada pofalowane rowki na przeżycia muzyczne. To oczywiście uproszczenie, ale ostatecznie o to chodzi.

System Goldenote prezentuje dźwięk niebywale „nośny”, z pięknymi barwami, bez problemów z oddawaniem skomplikowanych pasaży i z wiernością duchowi oryginału. Tak się złożyło, że jego test rozpocząłem od przesłuchania kilku płyt z muzyką elektroniczną, stworzoną za pomocą analogowych syntezatorów. Ależ pięknie brzmią oryginalne wydania winyli grupy Ultravox – Vienna z 1980 roku i Quartet z 1982. To ostatnie lata dominacji techniki analogowej (Quartet był, niestety, masterowany cyfrowo). Włoska konstrukcja wydobyła z niej to, co najlepsze czyli bardzo dobre różnicowanie barw, znakomitą scenę dźwiękową i niebywałą „otwartość” dźwięku, nie w sensie rozbudowanej góry, bo tutaj np. Kuzma Stabi S potrafi więcej, o Kuzmie Reference nie wspominając. Chodzi raczej o coś, co jest clou analogu, a zatem brak jakichkolwiek chropowatości, „ząbków” czepiających się mózgu, wpływających na coś, co z kolei określa się jako „fatygę”. Tutaj Goldenote gra w równie wyrafinowany sposób, jak np. Avid Acutus. I to chyba dobry trop. Jeśli miałbym do czegoś porównać ten przekaz, znaleźć coś najbliższego w pewnych generalnych ramach, to byłby to właśnie gramofon Avida i gramofony VPI, jak Super Scout. A to szczególnie ciekawe, bo jeśli weźmiemy pod uwagę konstrukcję mechaniczną, Bellavista powinna grać raczej jak Transrotor, Clearaudio, czy nawet Kuzma. A bliżej mu do Avida i Sondeka LP12 Linna, a także SME 20A. Ich wspólnym mianownikiem jest niezwykła energetyczność nagrań, zaangażowanie emocjonalne, do jakiego pobudza słuchającego. Nie jest to przy tym gramofon, który grałby muzykę równie dynamicznie, jak inne hi-endowe konstrukcje. Taka LaRoccia TMD Transrotora czy chociażby wspomniany Avid brzmią w bardziej „wybuchowy” sposób, dynamika basu jest w nich większa. Tutaj chodzi o coś innego – najwyraźniej czystość zakresu średniowysokotonowego, ale i basowego – o czym zaraz – jest tak wyjątkowa, że od razu przekłada się to na wrażenie „żywego” w sensie „migotliwego”, „wielobarwnego” dźwięku. To przekaz, który „staje się” na naszych oczach. Ciężkie, sztywne konstrukcje – Transrotor i inne – grają muzykę trochę tak, jakby ta była już wcześniej przygotowana, jakby została złożona w ten, a nie inny sposób na ułamek sekundy przed tym, jak ją odczytała igła gramofonu. Mam nadzieję, że Państwo rozumieją to, co chcę przekazać – sposób grania Bellavisty jest nieco bliższy temu, co jest przez nas odbierane jako dźwięk naturalny. W kategoriach absolutnych to ciężkie konstrukcje są bardziej „akuratne”, dokładne, jednak brakuje mi w nich czasem nieco więcej „życia”. Znakomitym wypośrodkowaniem tych dwóch elementów mogą się pochwalić gramofony SME i Avida (także Linn), ale w tej cenie to, co prezentuje włoski gramofon jest wręcz bezcenne.

Na szczęście nie jest to granie „nadmuchane”. Tu znowu uwidoczniła się zaleta sztywnego zawieszenia. Linn i Avid nieco powiększają niższą część średnicy, co jest przez nas fantastycznie odbierane, ale co maskuje trochę rozdzielczość tego zakresu. Tutaj nie ma mowy o ciepłocie. Wspomniałem o analogowych syntezatorach, to, o czym mówię, sprawdziłem najpierw na płycie z 1976 roku, na oryginalnym tłoczeniu Oxygene J.M. Jarre’a, a zaraz potem na najnowszym nagraniu, na maxi-singlu Depeche Mode Peace i rzecz była wyraźna i klarowna: Bellavista gra bardzo ładnie zrównoważonym dźwiękiem, który jest niebywale „analogowy”, w obiegowym sensie tego słowa, ale nie jest też ocieplony. Można wprawdzie mówić o lekkim złagodzeniu ataku, co jest częścią „analogowego” idiomu, ale tylko trochę. Blachy z puszczonej zaraz potem reedycji płyty Wesa Montgomery’ego California Dreaming były mocne i pełne, dźwięczne, „obecne” i tylko przysłuchując się im pod tym konkretnym kątem można było usłyszeć, że ich rozdzielczość mogłaby być lepsza i że SME 30A i Transrotor Argos (dodałbym do tej listy jeszcze Bergmanna Sindre) potrafią zarysować bardziej trójwymiarowe „wydarzenie”, blachy mają bardziej metaliczny „bite”. Tutaj to rzecz bez jakiś przykrych konsekwencji w postaci zamglenia, to zupełnie nie ta liga, ale warto wiedzieć, że da się lepiej.

Wspomniałem o basie. To rzecz idealnie zszyta tu ze środkiem. Zarówno muzyka elektroniczna, jak i jazz pokazały, że to ten sam sprawnie działający organizm, że nie da się analizować jednego, nie poruszając drugiego. W kategoriach absolutnych niższy skraj basu brzmi nieco lżej niż w Transrotorze i SME. To nie jest też mięsiste granie Avida. Bellavista z namysłem wydziela „mięsko”, nie jest rozrzutna, jeśli tak można powiedzieć. Ciekawe jest to, że nie mamy wrażenia „lekkiego” dźwięku. Coś takiego, znacznie niżej w cenniku, ale jednak, można doświadczyć z gramofonami Pro-Jecta z serii RPM. Włosi ustawili to tak, że choć wiadomo, że bas np. z płytki Depeche Mode jest nieco mniejszy, niż się do tego przyzwyczaiłem, mniejszy też niż z dobrych źródeł cyfrowych, to jednak nie jest to „wada” w takiej mierze, jak by się tego można było spodziewać. Z takimi płytami można by się czasem zastanowić, „co by było gdyby…” – gdyby bas schodził niżej, gdyby był bardziej nasycony itp.. Nie przekształca się to jednak w: „do diabła – gdzie mój bassss!” Przy Montgomerym, ale i przy Sinatrze, wcale tego tak nie odbierałem. Głos tego ostatniego był mocny, jędrny, znakomicie zarysowany w przestrzeni, niemal trójwymiarowy na modłę tego, co pokazują gramofony SME i naprawdę mi się podobał. Świetnie pokazana została dynamika instrumentów perkusyjnych z jego koncertowej płyty Live In Paris. To samo można powiedzieć o gitarze Wesa – była pełna, mocna, naturalnie miękka. To szczególnie dobre granie przy takiej muzyce, ponieważ gitara jazzowa jest ciepła, niezwykle nasycona, ale ma też nieco twarde krawędzie – piece lampowe pracują najczęściej w klasie B. Tutaj miałem to wszystko ładnie pokazane, bez zmiękczania krawędzi, ale i bez dodatkowego ocieplania.

Energia emanująca z każdego podzakresu powoduje, że odbieramy ten dźwięk w niezwykle przychylny sposób, że nie zamykamy się w oskarżeniach, że chcemy wierzyć, że to prawda. Pomaga temu niezwykle kompetentnie przedstawiana scena dźwiękowa. Już o tym pisałem na początku, ale chciałbym powtórzyć: gramofon gra niezwykle czystym dźwiękiem, dzięki czemu elementy na scenie są doskonale różnicowane. Dotyczy to obydwu wymiarów i tylko wymiar góra-dół jest raczej sugerowany niż realizowany. Nie jest to oczywiście ostatnie słowo, jeśli chodzi o rozkładanie instrumentów w głąb, na osi – to domena dobrych gramofonów masowych i najlepszych odsprzęgniętych. Na cudownej płycie Study In Brown w japońskim tłoczeniu, płycie monofonicznej, otwierające stronę B uderzenia w blachę niemal mnie zmiotły z kanapy – tak były naturalne, jakby zostały zagrane u mnie w pokoju. Zaraz potem wchodzi cała perkusja i reszta instrumentów. Wszystkie miały niesamowicie naturalną barwę, jednak grały dość blisko siebie. Argos Transrotora, a wcześniej Acutus Avida pokazywały je jednak w większej odległości od siebie, pokazywały je wraz z drobnymi różnicami w akustyce, jako niezależne „byty”. Tutaj, choć przekaz zachwycał naturalnością barwy, to jednak był bardziej spłaszczony, bardziej jednowymiarowy.

Ale niech to nie przesłoni najważniejszej informacji: instrumenty grane przez Bellavistę wydają się tak naturalne! Słychać, że rozdzielczość nie jest tu priorytetem, ale nie przekłada się to na gorsze różnicowanie dźwięku, co jest wyjątkowym osiągnięciem. Bas też powinien być nieco mocniej rozbudowany i na samym dole bardziej mięsisty. Ale nie ma rozwiązań idealnych i trzeba po prostu wybierać. To gramofon typu „plug-and-go”, tzn. jest przemyślanym, kompetentnym systemem, który najlepiej gra właśnie razem – z firmowym ramieniem i wkładką. Można oczywiście próbować innych wkładek – ja miałem Air Tighta i Lyrę – ale koszty wzrastają znacząco, a dźwięk jest raczej inny niż jednoznacznie lepszy. Jedno, co koniecznie trzeba zrobić, to dodać do wszystkiego filtr sieciowy Goldenote Dumbo AC Goldenote – nieprawdopodobne, jak dużo zależy w dźwięku od zasilania silnika!

BUDOWA

Bellavista Signature
Bellavista Signature to topowy gramofon Goldenote. Ma nieodsprzęganą konstrukcję, złożoną z dwóch, 20 mm płatów czarnego akrylu, oddzielonych od siebie sześcioma mosiężnymi i chromowanymi dystansami. Jak pisze się w materiałach firmowych, zaokrąglone rogi blatów nie są tylko zabiegiem zdobniczym, ale służą polepszeniu ich sztywności. Wyjątkowy jest talerz. Wykonano go z materiału o nazwie Sustarin, którego podstawą jest poliwinyl. Jego górna część jest pokryta rowkami i dość twarda, przypominając jako żywo to, co znajdziemy w gramofonach SME. Talerz nie jest bardzo ciężki, bo ma grubość 22 mm, jednak zamocowano na jego obwodzie dziewięć mosiężnych, chromowanych (dostępne są też złocone) obciążników, dokładnie tak samo, jak w gramofonach Michell Engineering, znakomicie poprawiających jego bezwładność, a nie dodających do całości jakiejś dużej masy. Ta ostatnia jest pożądana, jednak wiele firm twierdzi, że jeśli talerz jest za ciężki, to gromadzi energię, oddając ją potem w postaci drgań. Synchroniczny silnik zamontowano na tym samym blacie. Na jego osi mamy aluminiowy krążek o opatentowanym kształcie Tulipan – jego boki są nacięte, a w środku zamontowano śrubę, którą można rozepchnąć boki wałka albo pozwolić im się do siebie zbliżyć. W ten niezwykle precyzyjny sposób reguluje się w Bellawiście obroty. Moment obrotowy przenoszony jest na talerz za pomocą gumowego paska. Wyłącznik sieciowy jest z przodu, na dolnym blacie. Nie ma niestety automatycznej zmiany prędkości obrotowej, co w gramofonie tej klasy jest sporym brakiem. Na płytę nakłada się dość ciężki docisk. Na górnym blacie zamontowano łożysko – jak pisze się w materiałach firmowych - to innowacyjny układ, ze znacznie dłuższą i grubszą osią, pracującą w łożu z utwardzanego brązu. Układ ten, o nazwie Split-Spindle, ma zapewnić perfekcyjne pasowanie i brak bicia. Pasowanie zapewnia też wyjątkowo precyzyjna obróbka, w tym polerowanie, zapewniające tolerancję lepszą niż 1/100 mm. Ów stalowy element – oś i mini subtalerz – świetnie łączy się z talerzem. Dodajmy jeszcze, że na dnie łoża mamy specjalny materiał o nazwie Arnite – jeden z najtwardszych, najsztywniejszych, samosmarujący się polimer.

Opis techniczny (wg producenta):
Wow&Flutter: 0,03%
Rumble: -80 dB
Prędkość: 33 1/3 + 45 rpm +/- 0,1%
Zmiana prędkości: ręczna

Betania
Betania jest najlepszym ramieniem Goldenote. To konstrukcja typu gimballed-arm, z rurką wykonaną z tytanu Grade 2 i specjalnego stopu aluminium. To także pierwsze ramię firmy, w którym rurka wykonana jest tak, że ma sześć różnych segmentów o różnych średnicach. Trzy sekcje mają grubość ścianek 6/10 mm, a trzy są o 1/10 mm grubsze. Tego typu konstrukcja ma pomóc wyeliminować wibracje przenoszone z płyty. Przeciwwaga porusza się po stalowym trzpieniu – można do niej dokręcić mały element, obniżający punkt ciężkości, co jest bardzo pożądane. Antyskating wykonano z obciążnika na żyłce. Okablowanie wewnętrzne wykonano ze srebrzonej miedzi, a zlutowane z nim kable połączeniowe ze srebrnego drutu.

Opis techniczny (wg producenta):
Długość całkowita: 255 mm
Długość efektywna: 240 mm
Masa efektywna: 10 g
VTA: ustawiane
Okablowanie wewnętrzne: awg36 Hyper Litz ze srebrzonej miedzi 99,9999%, ekranowane
Masa: 480 g

Baldinotti
Baldinotti jest chyba najbardziej znaną wkładką Goldenote, choć przecież nie najdroższą – wyżej w cenniku znajdziemy jeszcze Baldinotti Aurum oraz Tuscany. To wkładka typu MC, o napięciu wyjściowym 0,3 mV. Jej body wykonano z niezwykle precyzyjnie obrobionego bloku aluminium, anodowanego na niebieski kolor. Wspornik, o owalnym przekroju, wykonano z dwóch elementów, mając na celu eliminację wibracji. Diament ma wyjątkowo smukły szlif Super Micro Elliptical. Cewki nawinięto z najlepszej dostępnej miedzi OFC. Zawieszenie wykonano ze specjalnego polimeru, wykazującego niewielkie zmiany w czasie.

Opis techniczny (wg producenta):
Napięcie wyjściowe: 0,3 mV
Pasmo przenoszenia: 18-45 000 Hz
Impedancja: 50 Ω
Podatność: 5 CUs.
Separacja między kanałami: >30 dB
Masa: 16 g
Sugerowany nacisk: 2,4 g +/- 0,4 g
Szlif: Super Micro Elliptical
Body: aluminium

g     a     l     l     e     r     y


System odniesienia

  • odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor Prime (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC (test TUTAJ)
  • przedwzmacniacz: Leben RS-28CX (test TUTAJ; niedługo zmiana na Polaris II, test TUTAJ)
  • końcówka mocy: Luxman M-800A (test TUTAJ)
  • wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300 (recenzja TUTAJ)
  • kolumny: Harpia Acoustics Dobermann (test TUTAJ)
  • słuchawki: AKG K701, Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ω (recenzje TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ)
  • interkonekty: CD-przedwzmacniacz: Mexcel 7N-DA6300, artykuł TUTAJ, przedwzmacniacz-końcówka mocy: Wireworld Gold Eclipse 52 (test TUTAJ)
  • kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx
  • kable zasilające: Acrolink Mexcel 7N-PC9100 (odtwarzacz; recenzja TUTAJ) i 2 x Acrolink Mexcel 7N-PC7100 (przedwzmacniacz, końcówka mocy (recenzja TUTAJ)
  • listwa sieciowa: Gigawatt PF-2 (recenzja TUTAJ)
  • stolik Base
  • pod odtwarzaczem podkładki Ceraball (artykuł TUTAJ)
  • Gramofony wciąż się zmieniają, podobnie jak wkładki. Moje marzenie: SME 30 z ramieniem Series V i wkładką Air Tight PC-1 (także w wersji PC-1 Mono).