Wkładka gramofonowa
Goldring
Producent: Goldring |
kładki gramofonowe dość rzadko trafiają do testów, przynajmniej w Polsce. Dlaczego? M.in. dlatego, że to jeden z najdelikatniejszych elementów toru audio, który łatwo, nawet bez złej woli, uszkodzić i to nie tylko wskutek jakiegoś wypadku, ale i poprzez niewłaściwe użytkowanie (ustawienie). Kolejny powód należy do kategorii praktycznych – wkładka, a właściwie igła wkładki, ma określoną żywotność, w porównaniu do innych elementów toru dość krótką. Tak więc 2-3 solidne testy danego egzemplarza na dobrą sprawę uniemożliwiają już jego sprzedaż. Dlatego wkładki do testów najczęściej dają sami producenci, a dystrybutorzy czynią to znacznie mniej chętnie, a że w Polsce producentów wkładek brak... W naszym kraju jednym z nielicznych wyjątków wśród dystrybutorów jest firma Rafko, który reprezentuje m.in. brytyjskiego Goldringa. Dzięki nim, miałem okazję testować już (dla „Hi-Fi Choice'a” i „Audio Video”) wkładki MM – 2100 i 2300. Brytyjska firma Goldring ma w swojej ofercie słuchawki i wkładki gramofonowe, zarówno typu MC, jak i MM. Większości osób, nie tylko fanom analogu, dość jednoznacznie kojarzy się jednakże właśnie z tymi ostatnimi, czyli wkładkami typu Moving Magnet. Brytyjska firma swoje korzenie wywodzi aż z berlińskiej firmy Scharf Brothers, która działalność rozpoczęła w 1906 (!) roku, może więc mówić o ponad stuletniej tradycji. Znaczek ze złotym pierścieniem (‘gold ring’ – złoty pierścień) pojawił się po raz pierwszy 20 lat później na fonografie (protoplaście gramofonu) o nazwie Juwel Electro Soundbox, by podkreślić jego najwyższą klasę. W roku 1933 firma, ze względu na zachodzące w Niemczech polityczne zmiany przeniosła się do Wielkiej Brytanii, by 21 lat później (niby długo, ale przecież w tym czasie trwała II wojna światowa, a potem odbudowa zrujnowanej Europy) wypuścić na rynek wkładkę gramofonową Goldring 500. Nawet jeśli więc przyjmiemy dopiero rok 1954 za początek tego producenta wkładek gramofonowych to i tak okaże się, że Goldring jest jednym z najbardziej zasłużonych, najdłużej istniejących na rynku producentów w tej branży. Gdy przyjrzeć się historii tej firmy, trudno nie zauważyć, że nigdy nie spieszyła się ona z wypuszczaniem nowych produktów. Nawet w obecnych, zupełnie przecież innych realiach branży audio, Goldring nie zmienił swojej filozofii, która pozwoliła mu na funkcjonowanie, z sukcesami (!), na rynku przez tyle lat. Nie ma tu żadnych gwałtownych ruchów, żadnego hurtowego wypuszczania na rynek nowych, siłą rzeczy niekoniecznie dopracowanych, produktów. Wkładki takie jak Eroika czy Elite są dostępne od blisko 30 lat, co najlepiej pokazuje filozofię firmy – jeśli coś robisz dobrze, to się tego trzymaj. Firma nie stoi jednak w miejscu. Choć jej symbolem zawsze były wkładki typu MM, to w jej ofercie znalazły się i wkładki MC, czego przykładem jest topowy model Legacy Series, który dostałem do testu. Kilka lat temu spore poruszenie wśród fanów Goldringa wywołało pojawienie się na rynku nowej linii wkładek MM. Poprzednia, dla wielu wręcz legendarna seria 1000 została uzupełniona nową oznaczoną liczbą 2000. Co ciekawe, choć numeracja mogłaby wskazywać, że nowa seria ma być albo następcą, albo wyższą linią produkowanych od lat modeli, to jednak wcale tak nie jest. Obie linie funkcjonują równolegle, a poszczególne modele są podobnie wycenione jak ich starsze odpowiedniki. Tym razem jednakże, jak już wspomniałem, nie będę się mierzył z jedną z wkładek MM, ale z najwyższym modelem MC o nazwie Legacy. Nagrania użyte w teście (wybór)
Znam wiele osób, które na pewnym etapie swojego audiofilskiego życia zapaliło się do analogu, a precyzując – do winylu (w końcu np. taśmy to także nośniki analogowe). Duża część z nich zrezygnowała, gdy tylko zdała sobie sprawę, jak skomplikowana jest budowa systemu do odtwarzania czarnych płyt. W przypadku CD sprawa jest prosta – kupujemy odtwarzacz, podłączamy do systemu, wkładamy płytę i słuchamy. Gdy jednak chcemy posłuchać płyt analogowych trzeba nabyć gramofon, ramię, wkładkę i przedwzmacniacz gramofonowy (dla uproszczenia pomijam już inne, pomniejsze elementy) i jeszcze potrafić to wszystko prawidłowo ustawić. Na dodatek nie wystarczy kupić dowolnych elementów, złożyć je razem i już. Trzeba je umiejętnie dobrać, bo inaczej nie uzyska się zadowalającej jakości brzmienia, nawet pomimo sporej inwestycji. Później jednak apetyt zaczyna rosnąć i rozglądamy się za nowymi opcjami. Jednym z elementów, który po pierwsze właściwie najłatwiej wymienić, po drugie, który jesteśmy zmuszeni wymieniać co jakiś czas, bo po prostu zużywa się w miarę użytkowania, jest wkładka. W przypadku wkładek MM zwykle wchodzi w grę w miarę łatwa wymiana samej igły, ale w przypadku MC wymiany igły musi dokonać producent i zwykle kosztuje to niewiele mniej niż nowa wkładka (a to dlatego, że najczęściej ze starej wkładki zostaje jedynie obudowa, a wymienia się całe wnętrze, a nie tylko igłę jako taką). Audiophilia nervosa popycha więc większość z nas do poszukiwań, do odkrywania czegoś nowego, stąd zamiast „odnawiać” posiadaną wkładkę zwykle szukamy nowej. Oczywiście wszystko zależy od budżetu i posiadanego systemu analogowego, ale oferta jest na szczęście całkiem spora nawet na naszym, krajowym rynku. Jest więc w czym wybierać. Goldring to, jak pisałem wcześniej, firma z ogromnymi tradycjami, z wieloletnim doświadczeniem, ze stabilną ofertą docenianą od wielu, wielu lat przez licznych użytkowników. Jeśli więc szukacie Państwo wkładki z poziomu cenowego do kilku tysięcy złotych warto zastanowić się nad wyborem jednego z modeli tej właśnie marki, np. modelu Legacy. To niskopoziomowa wkładka MC, topowy model Goldringa, której cenę trudno określić mianem niskiej. Ale też niewiele ponad 3 tys. zł stawia ją (od strony cenowej) w gronie co najwyżej średniaków. Wiele marek na tym poziomie cenowym dopiero zaczyna swoją ofertę. Wkładkę zamknięto w stosunkowo niewielkiej, lekkiej i sztywnej obudowie wykonanej z magnezu. Zastosowano w niej igłę ze szlifem typu „Vital fine line”, dziś stosowanym chyba tylko przez Goldringa. Wkładkę mocuje się za pomocą dwóch śrubek wkręcanych w gwintowane otwory w samym body wkładki – nie ma tu charakterystycznych dla wielu modeli tej marki „uszu”, które dla części użytkowników były dyskusyjnym, wprowadzającym rezonanse elementem. Producent nie ułatwia przesadnie życia użytkownikom - Legacy ma dość obłe kształty, przez co jej ustawianie nie należy do najłatwiejszych. Sugerowany nacisk igły wynosi 1,75 g (acz akceptowany mieści się w zakresie 1,5-2 g), impedancja obciążenia to 100 Ω, a sygnał wyjściowy to 0,25 mV. Wkładka bezproblemowo współpracowała zarówno z moim ESELabs Nibiru, jak i iPhono firmy iFi, które ze względu na swoją cenę może być wyborem niejednego użytkownika tej wkładki. Oczywiście Nibiru potrafił z niej „wyciągnąć” jeszcze więcej przede wszystkim w zakresie rozdzielczości i dynamiki, ale różnica na jego korzyść nie była współmierna do różnicy w cenie, a to co pokazywało niedrogie iFi zasługiwało na duże uznanie. |
Myślę, że nawet przy wkładkach z tego poziomu cenowego można to maleństwo brać pod uwagę, bo gra ono zdecydowanie lepiej, niż wskazuje na to jego cena. Jeszcze jedna rzecz, którą chcę podkreślić zanim o samym brzmieniu - proszę pamiętać, że wkładka to tylko jeden (choć ważny) z elementów toru analogowego, a efekty brzmieniowe uzyskiwanie na różnych deckach, w różnych ramionach mogą się sporo różnić. Zakładam jednakże, że ogólny charakter brzmienia będzie podobny, a różnice będą tkwić w szczegółach. Jedna z pierwszych rzeczy, na które zwróciłem uwagę to stosunkowo niewielki poziom szumu przesuwu igły oraz trzasków pochodzących z zabrudzeń/uszkodzeń płyty. Oczywiście to w jakiejś mierze kwestia stanu jako takiego i czystości odsłuchiwanych płyt, ale na tle innych wkładek Goldring wydawał się owych „śmieci” zbierać mniej – to zdecydowany plus. Kolejna kwestia to pierwsze wrażenie soniczne – dźwięk ciut ciemniejszy niż z mojej 33PTG, czy nawet Koetsu Black, ale z drugiej strony jaśniejszy niż z testowanego ostatnio (w zestawie z Woodpeckerem i ramieniem SME) Sheltera 301 mkII. Podobnie jak i w przypadku tej ostatniej wkładki nie chodzi o faktycznie ciemny, czyli pozbawiony góry dźwięk, ale raczej o dość wysokie (acz nie aż tak jak w Shelterze) nasycenie, gęstość średnicy, które, że tak powiem, nieco spycha wysokie tony na dalszy plan. Istotne jest, że góra pasma jest odpowiednio detaliczna i otwarta, choć nieco trudniej to zauważyć. W przypadku Goldringa wysokie tony są nieco może nie tyle: zaokrąglone, co raczej złagodzone, brakuje czasem odrobiny „pazura”, gdy trzeba zagrać nieco ostrzejsze dźwięki. Ma to swoje plusy. Z wkładką tą, zakładając oczywiście przynajmniej przyzwoicie zrealizowane nagrania, nie grozi nam ostrość dźwięku, nic nas nie będzie kłuło w uszy, sybilanty będą wypadały naturalnie. Ważne natomiast, że nie ma tu efektu zgaszenia wysokich tonów, czyli wyraźnego zmatowienia – znając lepsze/droższe wkładki wiedziałem, że z danej płyty da się wydobyć nieco więcej blasku na górze pasma. Sposób prezentacji Legacy był jednak absolutnie do przyjęcia, powiem więcej – był bardzo dobry. Taka nieagresywna góra w połączeniu z gęstą, gładką średnicą ma jeszcze jedną zaletę – całe brzmienie staje się przyjemne dla ucha, można usiąść, zrelaksować się bo nie ma groźby żadnych przykrych niespodzianek w postaci dźwięków, które nagle kłują w uszy. Jak już wspomniałem średnica jest mocną stroną tej wkładki. O ile modele MM tej firmy grają zwykle dość neutralnym dźwiękiem, czasem odbieranym jako wręcz zimny, o tyle Legacy, dzięki bardziej wyrafinowanej, gładszej i bardziej nasyconej średnicy brzmi cieplej, choć nie można mówić o sztucznym ocieplaniu dźwięku. Dla mnie to właśnie przede wszystkim bardziej wyrafinowana, dopieszczona średnica decyduje o tym, że generalnie rzecz ujmując preferuję wkładki typu Moving Coil - Legacy jest bardzo dobrym przykładem na takie granie. Przy dobrze nagranym wokalu słychać to już na pierwszy rzut ucha – ot weźmy choćby Patricię Barber wydaną przez Mobile Fidelity. Goldring pokazał jak gęsty, ciemny, mocny ale i czysty jest jej głos, nadał mu odpowiednią dawkę namacalności, szczyptę emocji, pokazał fakturę i barwę w bardzo wiarygodny sposób. Na tej właśnie płycie jest także całe mnóstwo perkusyjnych przeszkadzajek, zarówno drewnianych jak i metalowych. Tym pierwszym złagodzenie góry pasma w żaden sposób nie przeszkadzało – była odpowiednia zawartość „drewna w drewnie”, szybkość ataku przy uderzeniu i ładne wybrzmienia. Przy tych drugich dało się usłyszeć, że mogłyby być dźwięczniejsze i być może jeszcze nieco dłużej wybrzmiewać. Wrócę jeszcze na moment do muzyki akustycznej bo to jej prezentacja, mimo sporej uniwersalności Legacy, jest chyba najmocniejszą stroną tej wkładki. Rzecz nie tylko w udanym oddaniu barwy i faktury instrumentów, w owej odrobinie ciepełka, dzięki której brzmienie zbliża się do naturalnego, ale również w naprawdę dobrej stereofonii, w budowaniu ładnie poukładanej, nawet jeśli nie ogromnej, sceny. W nagraniach zrealizowanych na żywo Legacy potrafiła zbudować atmosferę koncertu, pokazać pogłos pomieszczenia, reakcje publiczności. Wokalistki/wokaliści byli zwykle przynajmniej o krok przed zespołem, odległości między muzykami wydawały się realistyczne, każdy instrument miał swoje „body”. Nawet jeśli dźwięk w ogólnym rozrachunku był nieco ciemniejszy, niż do tego przywykłem, to jednak nie miało to większego wpływu na otwartość sceny, ani na detaliczność góry pasma. To była pewna spójna wizja dźwięku, w którym wszystkie elementy ładnie ze sobą współgrały tworząc muzykalny, wciągający przekaz. Podsumowanie Topowa wkładka Goldringa może i należy do średniej półki cenowej, ale oferuje granie naprawdę wysokiej próby. Oczywiście jest sporo lepszych wkładek. Tyle że należy ich szukać wśród sporo droższych produktów. To bardzo solidne, wciągające granie, które oddaje istotę muzyki i budzi w słuchaczu (przynajmniej we mnie) prawdziwe emocje. Jest to także wkładka dość uniwersalna – dzięki dopieszczonej średnicy może być preferowana przez miłośników muzyki akustycznej i wokali. Potrafi jednakże zagrać również rocka, czy dużą klasykę w sposób, który może się podobać, któremu trudno coś konkretnego zarzucić poza faktem, że znalazłoby się kilka konkurencyjnych produktów, które akurat taką muzykę zagrałyby w jeszcze bardziej przekonujący, bardziej energetyczny sposób. Legacy potrafi wydobyć z rowków mnóstwo informacji i złożyć je w muzykalną, wciągająca prezentację, zawierająca dużą dawkę winylowej magii. Legacy to najwyższy dziś model niskopoziomowej wkładki gramofonowej typu Moving Coil (MC) brytyjskiej firmy Goldring. W celu uzyskania odpowiednio sztywnej, odpornej na rezonanse a jednocześnie lekkie obudowy do jej wykonania użyto magnezu. Otwory mocujące o standardowym rozstawie 1/2 cala nagwintowano i umieszczono w samym body wkładki. Wykorzystano bardzo lekką igłę z charakterystycznym dla tej marki szlifem typu Vital fine line. Diament umieszczono na końcu sztywnego wspornika wykonanego ze stopu metali, zawieszenie wykonano ze specjalnej mieszanki gumy. cewki są ręcznie nawijane wysokiej jakości miedzią. Użyto magnesu neodymowego. Dane techniczne (wg producenta) Mocowanie wkładki: 1/2 cala Dystrybucja w Polsce: |
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity