Test
|
Przetwornik cyfrowo-analogowy Calyx DAC 24/192 Cena: 7800 zł Producent: Digital&Analogue Co., Ltd. Kontakt: 4F, Bohyun Bldg., 1458-4 Gwanyang-dong, Dongan-gu, Anyang-si. Gyeonggi-do, 431-060 Korea Tel.: 82-31-422-5690 e-mail: ask@calyxaudio.com Strona producenta: Calyx Audio Kraj pochodzenia: Korea Południowa Dystrybucja w Polsce: GFmod Audio Research Tekst: Marek Dyba Zdjęcia: Marek Dyba | Calyx Audio |
Data publikacji: 1. lutego 2012, No. 94
|
|||||||||
|
Jeszcze całkiem niedawno ludzie wybierający się na któreś ze znanych targów samochodowych zastanawiali się, co nowego pokażą producenci z Europy, Japonii czy USA. Dziś uwaga skupia się raczej na tym, co pokazują firmy koreańskie, indyjskie czy chińskie i nie jest to bynajmniej związane wyłącznie z globalnym kryzysem i poszukiwaniem tańszych aut. Azjatyckie „tygrysy” produkują bowiem coraz lepsze samochody, coraz bardziej innowacyjne i coraz bardziej niezawodne. Nie inaczej jest w branży audio - czasy, w których na rynku panowały firmy wielkiej trójki (USA, Japonia, Wielka Brytania) skończyły się ładnych kilka lat temu. Obecnie coraz więcej klasowych produktów pochodzi z wszystkich niemal (piszę niemal, bo na tę chwilę żadnej firmy z Afryki nie potrafiłbym wymienić) [powiedzmy np. o Vivid Audio, producencie kolumn głośnikowych z RPA – przyp. red.] zakątków globu.
W moim przypadku jest to wcale nie tani, ale zdobywający coraz większe uznanie na świecie przetwornik cyfrowo-analogowy Calyx DAC 24/192 firmy Digital&Analogue Co., Ltd. Historia tego producenta przypomina historię wielu innych azjatyckich firm – zaczynali już w 1999 roku, a zajmowali się produkcją podzespołów dla innych producentów. Dopiero w 2008 roku firma rozpoczęła produkcję gotowych urządzeń audio pod własną marką – Calyx. Obecnie w ofercie znajdują się przetworniki cyfrowo-analogowe (w tym USB), integra i monobloki pracujące w klasie D, a na stronie producenta można znaleźć nawet podstawkowe kolumny głośnikowe. Nie porzucono jednakże do końca produkcji podzespołów – nadal oferowane są zintegrowane układy wzmacniające dla wzmacniaczy pracujących w klasie D, których miliony można znaleźć w gotowych produktach innych marek. Jak już wspomniałem, moja przygoda z produktami tej firmy zaczyna się od topowego DAC-a o nazwie Calyx Dac 24/192. BRZMIENIE Nagrania użyte w teście (wybór):
Stylistyka testowanego DAC-a jako żywo przypomina MAC-a Mini – niezależnie od tego czy jest się, czy nie jest fanem produktów spod znaku nadgryzionego jabłuszka, trzeba obiektywnie przyznać, że firma ta wyznacza trendy i to wielu dziedzinach – wzornictwo jest jedną z nich. Obudowa tego przetwornika jest nieco większa niż Mini MAC-a, ale poza tym wygląda naprawdę podobnie. Wykonano ją z bloku aluminium, w którym wydrążono tylko miejsce na montaż całego układu, przez co urządzenie jest niewspółmiernie, w stosunku do swej wielkości, ciężkie. Rogi z przodu są zaokrąglone, na górnym panelu znajduje się logo, na ściance przedniej jest wyłącznie dioda sygnalizująca połączenie ze źródłem sygnału, a wszystkie złącza i przełączniki znajdują się na tylnej ściance. Calyx oferuje dwa wejścia cyfrowe – koaksjalny S/PDIF, oraz USB, a także wyjścia analogowe (zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA). Na tylnym panelu znajdziemy jeszcze dwa proste przełączniki – jednym z nich wybieramy wejście cyfrowe, z którego chcemy korzystać, drugiego używamy do wybrania, czy w przypadku połączenia DAC-a z komputerem kablem USB chcemy, by był on zasilany właśnie przez USB, czy też z własnego zasilacza (od razu napiszę, że dla mnie przetwornik grał tak samo niezależnie od źródła zasilania). Ten ostatni jest swego rodzaju zgrzytem wizualnym – przetwornik wygląda po prostu świetnie, wzbudza zaufanie samym wyglądem, a także swoją masą, natomiast prosty, plastikowy zasilacz wkładany bezpośrednio do gniazdka wygląda... jakoś nie na miejscu. Testowany przetwornik trudno określić mianem taniego, więc można by oczekiwać po producencie nieco więcej. Choć z drugiej strony, jeśli z takim zasilaczem potrafił osiągnąć zakładany poziom jakości dźwięku, to trudno czynić z braku bardziej „wypasionego” zasilacza zarzut. Wygląda jednakże na to, że nie byłem jedynym, któremu ów zasilacz „podpadł” (wizualnie!), jako że już w lutym (według słów polskiego dystrybutora, firmy GFmod Audio Research oraz informacji dochodzących z tegorocznego CES-u) dostępny będzie, dedykowany do tego DAC-a, zewnętrzny zasilacz o nazwie CLPS (Calyx Linear Power Supply), który, przynajmniej z opisu, przypomina zasilacz KingRexa. Na razie nie znam jego ceny, ale podejrzewam, że większość posiadaczy Calyxów będzie nim zainteresowana i potraktuje go jako apgrejd urządzenia (o ile oczywiście, zgodnie z oczekiwaniami, brzmienie dzięki niemu będzie jeszcze lepsze). Odsłuchy prowadziłem na dwa sposoby. Po pierwsze Calyx pracował w dużym systemie (zarówno z moimi klockami jak i np. Jadisem I-35, czy JAF-ami Bombard) i w tym układzie korzystałem głównie (acz nie tylko) z wejścia koaksjalnego, a po drugie słuchałem go sporo na słuchawkach HE-6 HiFiMANa (zarówno z EF-5 tego samego producenta jak i moim Schiitem Lyr), gdzie dla odmiany był karmiony głównie po USB (m.in. przy użyciu kabla Goldenote Firenze Silver USB 2.0). Może powinienem to napisać na końcu, ale ponieważ już zdradziłem, że próbowałem tego DAC-a w różnych konfiguracjach, to mogę chyba również już teraz wyjaśnić, że było ich tyle dlatego, że to pierwszy przetwornik, przy którym na początku nie mogłem się zdecydować czy lepszy jest dźwięk z wejścia koaksjalnego czy z USB, a im dłużej słuchałem tym bardziej skłaniałem się ku... USB. I to pomimo że ciągle nie dorobiłem się dedykowanego do audio komputera, więc w teorii już choćby dlatego dźwięk z wejścia USB powinien być słabszy, a jakoś nie chciał być. CALYX po wejściu USB Odsłuchy zacząłem od koncertu bez prądu zespołu Whitesnake. Rzecz nawet nie w tym, że jestem jakimś wielkim fanem tego zespołu, ale (wykorzystany tu) pomysł MTV na zapraszanie znanych wykonawców do studia, by grali na akustycznych instrumentach i śpiewali na żywo był genialny i jak najbardziej godny naśladowania. Nie dość, że zwłaszcza w przypadku takich kapel jak choćby Alice in Chains czy Nirvana, czy parę innych, osoby, które nie przepadają za „łomotem” mogły się przekonać, że w tymże „łomocie” ukryte bywa całkiem dużo fajnej muzyki, to jeszcze mogły w końcu usłyszeć, że wokaliści tych kapel potrafią świetnie śpiewać, a muzycy grać. A David Coverdale śpiewać potrafi!
W nagraniach koncertowych, choćby w Jazz at the Pawnshop, nawet na słuchawkach (acz słuchawki planarne i elektrostaty biją moim zdaniem pod tym względem dynamiczne na głowę, więc to po części ich zasługa) znakomicie pokazana była scena, przestrzeń w której znajdowali się muzycy, odległości między nimi. Oczywiście odbywało się to w specyficzny, charakterystyczny dla magnetostatów sposób, ale i tak robiło zdecydowanie większe wrażenie niż z Hegla HD11, czy testowanego niedawno Schiita Bifrost. I nawet na słuchawkach każde źródło dźwięku było wyraźnie zdefiniowane w przestrzeni, zarówno pod względem konkretnej lokalizacji, jak i, nazwijmy to, obrysu/konturu. Trudno przy takiej prezentacji mówić o naturalnej wielkości instrumentów, bo na słuchawkach wszystko odbywa się jednak w pewnej skali, ale ważne jest zachowanie naturalnych proporcji między instrumentami, tego by np. kontrabas brzmiał potężniej niż gitara. I Calyx jako bardzo precyzyjne źródło doskonale sobie z tym radził. |
Kilka płyt z muzyką klasyczną potwierdziło wcześniejsze obserwacje. Testowany DAC dostarcza niezwykle precyzyjny, wysoce rozdzielczy i szczegółowy dźwięk. Nawet gdy trzeba pokazać wielką orkiestrę symfoniczną, nawet gdy odbywa się to w „słuchawkowej” skali, dostajemy przekaz, w którym precyzyjnie słychać wszystko – można wskazać i swobodnie śledzić zarówno każdą grupę instrumentów, jak i grającego z orkiestrą solistę. Fantastycznie oddane są skoki dynamiki – przejście od piano do forte (i odwrotnie) jest absolutnie płynne, naturalne, a ponieważ dźwięk jest świetnie dociążony w dole pasma, więc takie nagłe forte orkiestry potrafi poderwać człowieka na równe nogi.
W końcu, już w dużym systemie, posłuchałem tego samego repertuaru, ponownie korzystając z komputera jako źródła dźwięku (przez USB). Potwierdziły się wszystkie wcześniejsze obserwacje – szybki, dynamiczny, precyzyjny dźwięk bez śladu ocieplenia. Zachwycała ogromna ilość detali podanych precyzyjnie, ale nie nachalnie, brzmienie było analityczne, ale bez śladu osuszenia, dźwięk był nasycony, pełny i znakomicie różnicowany w całym paśmie. Do wszystkich, wychwyconych wcześniej zalet doszło jeszcze to, czego na słuchawkach nie da się w pełni ocenić – znakomite budowanie przestrzeni. Scena jest duża zarówno wszerz, jak i przede wszystkim w głąb. Zaczyna się na linii kolumn i jest budowana w głąb. Do oceny tego aspektu brzmienia często używam Carmen, ze względu na dużą ilość, przemieszczających się źródeł dźwięku. Kilkoro solistów plus maszerujące w oddali chóry stanowią spore wyzwanie dla sprzętu. Gdy zaczynam kręcić głową śledząc czy to Leontynę Price, czy to jeden z chórów wiem, że jest dobrze. W tym wypadku było nawet bardzo dobrze – Calyx pokazał solistów z przodu, wędrujących w stosunkowo niewielkich odległościach od siebie, gdzie w czasie mijania się bez trudu można było powiedzieć kto, za kim przechodził, a chóry maszerowały (w przeciwnych kierunkach) w dużym oddaleniu od solistów. Pomimo że śpiew tychże chórów był pokazany na dalekim planie, także on był pokazany precyzyjnie, z detalami, których przy słabszych źródłach po prostu nie słychać. Calyx po koaksjalu Raz jeszcze podkreślę, że nie skreślam wejścia koaksjalnego Calyxa – też jest bardzo dobre. USB oferuje jednak nieco mniej „cyfrowy” dźwięk, co dla mnie jest ogromną zaletą. I tak zataczając pełny krąg do początku tego artykułu – podobnie jak coraz częstsze spojrzenia rzucane w kierunku koreańskich aut, mających coraz więcej do zaoferowania (o elektronice typu telewizory, odtwarzacze BD nie wspominając), tak też warto zacząć spoglądać z otwartą głową w stronę koreańskich producentów audio. Calyx jest doskonałym przykładem na to, że robi się tam produkty wybitne – takie, po które po prostu warto sięgnąć. BUDOWA Calyx DAC 24/192 to jak sama nazwa wskazuje przetwornik cyfrowo-analogowy akceptujący sygnał do rozdzielczości 24 bity/192 kHz*. Wyposażono go w dwa wejścia cyfrowe – koaksjalne i asynchroniczne USB. Wyglądem przypomina od razu MAC-a Mini – jest nieco większy, ale jego kształt od razu kojarzy się tak, a nie inaczej. Obudowę wykonano z bloku aluminium, w którym wyfrezowano miejsce na zainstalowanie w środku całego układu. * nawet w poniżej podanej specyfikacji pojawia się informacja, że DAC akceptuje po koaksjalu sygnał o długości słowa do 32 bitów, a w sieci przeczytałem (acz nie była to informacja oficjalna), że w najnowszej wersji firmwaru przetwornika pojawi się opcja obsługi sygnału 32 bitowego również po USB (a taki sygnał potrafią wysłać komputery Apple'a).
Dane techniczne (wg producenta): Dystrybucja w Polsce: Pobierz test w PDF |
||||||||
![]()
|
|||||||||
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity










Pobierz test w PDF









