MUZYKA NA DVD
Rzadko zajmujemy się w „HIGH Fidelity OnLine” muzyką na DVD. Właściwie niemal w ogóle. Chciałbym, żeby sytuacja była jasna: wynika to nie z sytuacji na rynku, a z moich preferencji. Co jakiś czas zdarzają się jednak płyty, koło których nie da się przejść bez komentarza. Stąd od razu trzy płyty z filmami, przygotowane dla zespołów The Beatles, Paradise Lot oraz Sigur Rós. Bo to nie są typowe koncerty i choć w przypadku tych ostatnich występy na żywo stanowią znaczącą część materiału, to służą jedynie do ukazania pewnych elementów składających się na fenomen tych zespołów.
Jak nietrudno się zorientować, jestem stereofilem. Stąd mój system kina domowego to właściwie system stereofoniczny z dodanym Arcamem Solo Movie 5.1 w roli źródła obrazu oraz dźwięku. Z niego, z wyjścia audio pre-out sygnał biegnie od razu do końcówki mocy Luxman M-800A, a potem do kolumn Harpia Acoustics Dobermann (new). Wykorzystuję mianowicie to, że w Luxmanie mam dwa wejścia – zbalansowane oraz niezbalansowane, przełączane guzikiem na przedniej ściance. System stereo, z przedwzmacniaczem Leben RS-28CX (test w tym miesiącu) podłączony jest do wejścia RCA, zaś Arcam, przez przejściówki RCA-XLR Neutrika do wejścia XLR. Obraz upskalowany był do 720p i wyświetlany na plaźmie Pioneera PDP-428 XD. Nie wykluczam, że w przyszłości dokupię jakiś niewielki system 5.1 do Arcama, jednak nie dla siebie, a dla rodziny, jako dodatek. Stąd ocena dźwięku odnosi się do stereo, zarówno wprost ze stereofonicznych ścieżek, jak i dla dźwięku 5.1 poddanego downmixingowi do stereo. Ta ostatnia funkcja w pewnej mierze zależy nie tylko od realizatorów, którzy „wpisują” w sygnał instrukcje dla odtwarzacza, mówiące, jak ten ma sobie zmiksować sygnał, ale także od samego odtwarzacza i tego, jak on sobie z tym zadaniem radzi.
Wszystkie trzy prezentowane płyty godne są polecenia, niemal bezwarunkowego. Pod warunkiem, że ten typ muzyki nam odpowiada. A nawet jeśli nie do końca, to moim zdaniem warto się i tak z nimi zapoznać, bo są po prostu dobrze zrobione. I Help, i Heima zostały przygotowane starannie, ze ścieżkami stereo PCM 24/48 oraz dts 5.1, z obrazem 16:9 PAL. Ten ostatni niestety nie jest anamorficzny, ale nie ma co kręcić nosem. Na tym tle, pod względem technicznym, rozczarowuje dokument o Paradise Lost – jedynie stereofoniczna ścieżka Dolby Digital i obraz 4:3 NTSC. Obydwie rzeczy są swego rodzaju kuriozum, ponieważ skoro nie stosujemy wielu ścieżek dźwiękowych, można było bez problemu zmieścić niekompresowaną wersję PCM 24/48, a nawet 24/96, jeśli by tylko była dostępna. Obraz – jeszcze gorzej: z NTSC ostatecznie można wytrzymać, ale format 4:3 jest z zupełnie innej bajki i na płytach powinien już dawno odejść do lamusa. Chyba, że twórcy dokumentu stwierdzili, że metalowcy i miłośnicy ciężkich brzmień wciąż są w epoce kamienia gładzonego (bo łupany był przy VHS) i trzeba zapełnić ich telewizorki w całości, a nie „skazywać” ich na czarne pasy na dole i u góry obrazu. Fuj...
THE BEATLES HELP!
Disc 1 (96 minut)
HELP! - film
1. Barber Of Seville (Aria From)
2. She's A Woman
3. From Me To You Fantasy
4. Another Girl
5. You're Going To Lose That Girl
6. Ticket To Ride
7. In The Tyrol
8. 1812 Overture
9. Ode To Joy - Symphony No 9 - Movement IV
10. Score To The Film 'Help!'
11. The Bitter End
12. Paul McCartney Playing Organ
13. The Night Before
14. You've Got To Hide Your Love Away
15. Lohengrin: Prelude Act III
16. Help!
17. I Need You
18. Another Hard Day's Night
19. You Can't Do That
Disc 2 (57 minuty)
- The Beatles w Help! - 30-minutowy film dokumentalny o kulisach powstawania Help! z udziałem Richarda Lestera, obsady i ekipy filmowej. Znalazły się tu ekskluzywne materiały ‘od kuchni' pokazujące Beatlesów na planie filmu
wycięta scena z udziałem Wendy Richard
- Renowacja Help! - wyczerpujący opis procesu restaurowania filmu
- Wspomnienia z Help! - obsada i ekipa zdjęciowa opowiadają o minionych chwilach
- Zwiastuny kinowe - 2 amerykańskie i jeden hiszpański
- Amerykańskie zwiastuny radiowe z 1965 roku - ukryte w menu płyt
W wersji Deluxe Package także:
- reprodukcja scenariusza Richarda Lestera z jego uwagami
- 8 kart
- plakat
- 60-stronicowa książka z rzadkimi fotografiami i uwagami z produkcji filmu
Wydawca: Apple/EMI, 5095229, DVD-9+DVD-5
Data wydania: 1965/1997/2007
Obraz: 16:9, kolor, PAL
Region: ALL
Ścieżka audio: PCM stereo 24/48, DTS 5.1
Podpisy: angielskie, francuskie, niemieckie, hiszpańskie, włoskie, portugalskie, holenderskie
Po światowym sukcesie filmu A Hard Day's Night Beatlesi oraz reżyser Richard Lester zdecydowali się spotkać ponownie i pójść za ciosem z filmem Eight Arms to Hold You. Taki miał być pierwotny tytuł, jednak skończyło się na Help!, wziętym z piosenki duetu Lennon-McCartney. Obraz najczęściej odbierany jest jako mniej zborna wersja poprzedniego filmu Beatlesów, choć z czasem ogląda się go coraz lepiej i jeśli ktoś widzi go po raz pierwszy teraz, to będzie miał przy projekcji dużo zabawy. Fabuła nie jest specjalnie klarowna, jednak z grubsza można powiedzieć, że przedstawia zespół The Beatles wciągnięty bezwolnie w środek akcji, gdzie centralną rolę odgrywa posiadany przez Ringo pierścień ofiarny, którego ten nie może zdjąć z palca. Z tego powodu cała czwórka musi uciekać z Londynu przez austriackie Alpy aż do Wysp Bahama przed fanatycznymi członkami religijnego kultu, szalonym naukowcem i londyńską policją.
Film Help! został zaprezentowany pierwotnie w 1965. Edycja składająca się z jednego krążka DVD ukazała się najpierw w 1997 roku, a następnie wznowiono ją trzy lata później. Oprócz tego, że w filmie wystąpili Beatlesi, Help! ma dowcipny scenariusz i przewija się przezeń cała plejada brytyjskich aktorów charakterystycznych, a na ścieżce dźwiękowej pojawia się siedem legendarnych utworów zespołu The Beatles: Help!, You're Going To Lose That Girl, You've Got To Hide Your Love Away, Ticket To Ride, I Need You, The Night Before oraz Another Girl.
Jak wspomnieliśmy, DVD wydane zostało jako dwupłytowy zestaw DVD-9/DVD-5. Na pierwszej płycie znalazła się odrestaurowana cyfrowo kopia oryginalnego filmu ze zremasterowaną ścieżką dźwiękową w kilku wersjach, w tym nowo przygotowaną wersją surround 5.1. Druga płyta zawiera z kolei godzinę materiałów dodatkowych. Płyty wydano w dwóch wersjach – w dużym boxie Deluxe Package oraz w skromniejszej wersji digipack (i tę ostatnią recenzujemy).
Niełatwo pisze się o ikonach popkultury, a o fenomenie, jakim jest zespół The Beatles tym bardziej. Wszystko jest bowiem odbierane śmiertelnie poważnie. Na szczęście Help w nowej wersji prezentuje się znakomicie i nie trzeba się ukrywać, jak po mniej korzystnej recenzji. Nie pamiętam wprawdzie kinowej premiery (tłumaczy mnie w pewnej mierze to, że jeszcze mnie na świecie nie było), ale widziałem niegdyś film w kinie. Zrobił na mnie duże wrażenie, jednak teraz, z dobrym systemem audio i wideo radość była znacznie większa.
Dźwięk filmu trzeba podzielić na dwie części – sekcję stricte filmową, tj. dialogi, odgłosy itp. oraz część z piosenkami, rejestrowaną zresztą w czarno-białej technice. Część filmowa jest typowa dla tamtych czasów, może nawet nieco słabsza. Pasmo jest obcięte, a głosy mają tendencję do „plastikowego”, wyabstrahowanego z otoczenia brzmienia. Inaczej jest z piosenkami – dźwięk jest tutaj naprawdę bardzo dobry. Porównywałem tę wersję z japońskim (nieremasterowanym) Help! na CD (Emi Records Ltd., TOCP-51115, CD) i muszę powiedzieć, że filmowa wersja zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Była żywa i bardzo dynamiczna. Porównania dokonałem na tym samym źródle, tj. Arcamie i być może to było główną przyczyną faworyzowania wersji filmowej. Z tego typu sytuacją mam do czynienia co jakiś czas, a najlepszym przykładem jest album DVD Depeche Mode Videos 86>98 (Mute, DMDVD2/49053496, 2 x DVD). Od zawsze preferowałem jego dźwięk, a nie wersji CD. Być może ma to związek z tym, że większość materiałów zgrywana jest (czy była) na cyfrową taśmę-matkę DAT z częstotliwością próbkowania 48 kHz (taka jest oryginalna częstotliwość próbkowania tego medium) i zamiana jej na 44,1 kHz, najczęściej w dość prymitywnych konwerterach, pogarsza dźwięk. W przypadku odtwarzaczy DVD częstotliwość próbkowania 48 kHz jest ich właściwą częstotliwością, dla której optymalizowane są zegary taktujące urządzeń. Jak jest naprawdę nie wiem, jednak powtarza się to któryś raz, więc myślę, że jest coś na rzeczy. W każdym razie dźwięk piosenek jest naprawdę fajny, z nieco podkreśloną wyższą średnica, ale także z głębią i dobrą dynamiką. Kiedy przeszedłem z płytą CD na odtwarzacz CD Ancient Audio Prime i porównałem z DVD granym na Arcamie, momentalnie lepsza plastyka i pewna „miękkość” CD ujawniły się w pełnej krasie, ale przecież różnica w cenie źródeł jest ogromna! Powiedzmy jeszcze tylko, że wersja dts jest tylko minimalnie gorsza niż PCM. Zaskakujące jest to, że nie ma żadnego świństwa z Dolby Digital – dotychczas myślałem, że to obowiązkowy wymóg licencji DVD. Przed absolutną rekomendacją Help! powstrzymuje mnie jedynie myśl, że na 100 % za jakiś czas ukaże się jego wersja HD, bo w takiej technice prowadzone były prace renowacyjne i tak wygląda master. A to oznacza być może także jeszcze lepszy dźwięk, także wielokanałowy.
JAKOŚĆ DŹWIĘKU:
PCM stereo7/10
dts7/10
JAKOŚĆ OBRAZU: 9/10
Strona zespołu: The Beatles
Dystrybucja: EMI Music Poland
SIGUR RÓS HEIMA
Disc 1 (95 minut)
Heima - 97-minutowy film z tournée po Islandii z roku 2006
Piosenki z filmu (niektóre w niepełnych wersjach):
1. Glósóli
2. Sé Lest
3. Agaetis Byrjun
4. Heysátan
5. Olsen Olsen
6. Von
7. Gítardjamm
8. Vaka
9. A Ferd Til Breidafjardar 1922 (feat. Steindór Andersen)
10. Starálfur
11. Hoppípolla
12. Poppsong
13. Samskeyti
Disc 2 (152 minuty)
Bonusy - pełne wersje piosenek z występów na żywo, w tym nowy utwór Heima.
1. Glósóli
2. Sé Lest
3. Heysátan
4. Agaetis Byrjun
5. Gítardjamm
6. Daudalagid
7. Vaka (Snćfell)
8. Vaka (Álafoss)
9. Starálfur
10. Heima
11. Rimur
12. Poppsong
13. Hoppípolla
14. Olsen Olsen
15. Samskeyti
16. Von
Wydawca: EMI, 5099951041892, 2 x DVD-9
Data wydania: 5 listopada 2007
Obraz: 16:9, kolor, PAL
Region: ALL
Ścieżka audio: PCM stereo 24/48, DTS 5.1, Dolby Digital stereo, Dolby Digital 5.1
Podpisy: angielskie, islandzkie, duńskie, francuskie, niemieckie, hiszpańskie, włoskie, portugalskie
Heima to podwójne DVD, materiał sfilmowany na przestrzeni dwóch tygodni 2006 roku podczas podróży zespołu po Islandii, dzieło typowe dla grupy słynącej ze stawiania sobie niesłychanie wysokich wymagań. Podczas gdy większość artystów ustawia kilka kamer przy festiwalowej scenie i nazywa efekt końcowy koncertowym DVD, zespół Sigur Rós zaangażował do swojej pierwszej wyprawy w świat filmu ponad 40-osobową ekipę, która podróżowała z muzykami do piętnastu najdalej położonych zakątków Islandii. DVD Heima (po islandzku “dom” lub “ojczyzna”) pokazuje zupełnie nowe oblicze Sigur Rós. Dzięki pełnemu wykorzystaniu możliwości oświetlenia i oprawy wizualnej, film pokazuje z bliska to, co dzieje się na scenie - stajemy z zespołem twarzą w twarz i czujemy intymną bliskość, choć czar i magia występu nie ucierpią na tym ani odrobinę. Luźno nawiązujący do formy dokumentu film zawiera także osobiste przemyślenia członków zespołu oraz stanowi doskonały przewodnik po Islandii, którą pokazuje nie jako modny cel wypadów na wieczory kawalerskie, a jako opustoszałe, magiczne miejsce, gdzie istotom ludzkim nie wszędzie wolno pójść. DVD Heima zawiera wykonania piosenek ze wszystkich czterech albumów Sigur Rós, choć niektóre w zupełnie nowych aranżacjach, a także dwa nowe i nigdzie wcześniej nie publikowane utwory: Guitardjamm oraz tradycyjną pieśń A Ferd Til Breidarfjardar 1922, wykonaną wraz z poetą Steindorem Andersenem. Reżyserem filmu Heima jest Dean DeBlois, wieloletni fan zespołu oraz reżyser nominowanej do Oscara animacji fabularnej Lilo i Stich. DVD ukazało się w sklepach w specjalnej dwupłytowej edycji, ze 104-stronicową książeczką zawierającą olśniewające zdjęcia z trasy, jak również w standardowej edycji dwupłytowej, z kilkustronicową książeczką – i tę wersję recenzujemy.
Jedną z rzeczy, która łączy wszystkie recenzowane tym razem płyty to brak polskich podpisów. Zapewne spowodowane to jest dużymi kosztami przygotowania takiej specjalnej wersji, bo najwyraźniej polski rynek nie jest aż tak atrakcyjny, żeby się o niego martwić już na etapie przygotowania oryginalnego wydawnictwa. Myślę jednak, że pozbawi to część odbiorców pewnej warstwy komunikacyjnej i interpretacyjnej, która w przypadku Sigur Rós jest wyjątkowo istotna.
To znakomity dokument. Klimat tej opowieści o Islandii, bo tym w istocie jest, jest niesamowity. Kreują go dwa elementy – muzyka i obrazki z rodzinnego kraju kapeli. Najpierw obrazki. Mówiąc ‘dokument’ mam na myśli nie werystyczny przekaz z koncertów, a raczej aranżowane sytuacje, które mają pokazać nawet nie sam zespół, a ludzi tam mieszkających i to, w jaki sposób muzyka Sigur Rós się z nimi łączy, jak z nich wypływa. Islandia kojarzy się zazwyczaj z zimnem, pustymi przestrzeniami i wiatrem. I chyba słusznie. W filmie Heima śniegu, lodu i wiatru jest bardzo dużo. Uniknięto na szczęście taniego sentymentalizmu i łatwego szufladkowania. Zostało to bowiem skontrastowane z ciepłem bijącym od ludzi. To chyba nie przypadek, że muzycy zostali pokazani zarówno na zewnątrz, grając tylko dla siebie, czy dla kilkudziesięciu ludzi, ale także wykonując swoje utwory w małych domach parafialnych, świetlicach dla kilkunastu nieraz słuchaczy. Tak, jakby chcieli podkreślić, że ich muzyka wypływa z obydwu źródeł i łączy w sobie chłód przyrody i ciepło ludzi. Bo to ludzie są najbardziej niezwykłym elementem tej opowieści. Imprezy aranżowane na dalekich peryferiach życia przyciągają wszystkich – starszych i młodszych, a także dzieci. Te ostatnie zostały przez filmowców potraktowane w szczególny sposób, będąc wyraźnie jednym z najistotniejszych składników przekroju socjologicznego, z jakim mamy do czynienia. Muzyka zespołu wyraźnie łączy wszystkich słuchaczy. Nawet jeśli tylko część od razu kiwa się w powolny rytm utworów, to pozostali uważnie słuchają, można nawet powiedzieć, że wsłuchują się w tę muzykę i śpiew, szukając w niej czegoś dla siebie. Słuchają także dzieci. To rzadko dzisiaj się zdarza, żeby ludzie przyjmowali muzykę w tak osobisty, intymny sposób. Składa się to na przejmujący klimat filmu.
Dźwięk na Heimie jest bardzo dobry. Pewne problemy sprawia nieco mocniejsza niż powinna wyższa średnica, tym bardziej, że tam lokuje się większość śpiewu, jednak da się to przeżyć. Bez cienia wątpliwości najlepiej brzmi wersja stereofoniczna PCM 24/48 i to wstyd, że nie wszyscy na swoich płytach umieszczają tę wersję wraz z obowiązkowym Dolby Digital. Powiem więcej – szkoda, że nie ma obowiązkowej wersji stereo 24/96, bo przecież pojemność dysku to umożliwia. Ale jest i tak dobrze. W porównaniu z PCM wersja dts jest cichsza, ale zachowuje większość zalet niekompresowanego przekazu, przede wszystkim dynamikę i nienachalny, nienarzucający się przekaz, który przy Dolby Digital nieco męczy. Przy PCM świetnie wypada bas – jest mocny i mięsisty. Jego skupienie nie jest najlepsze, ale ostatecznie to tylko dokument, prawda? Jakość nagrań zmienia się zresztą w zależności od lokacji, w której kręcono obrazki. Najlepiej wypada z małych koncertów. Niestety nie jestem pewien, czy dźwięk ze wszystkich występów został zarejestrowany razem z obrazem. Wprawdzie na okładce (właściwie naklejce) informacyjnej na płycie przeczytamy, że nie zastosowano żadnych nakładek (no overdubs), jednak trudno mi uwierzyć, że tak dobry, czysty dźwięk uzyskano np. podczas gry (próby?) na wolnym powietrzu, przy mocnym wietrze. Tego ostatniego w ogóle nie słychać, a na mikrofonach nie ma żadnych gąbek, ani nakładek przeciwwietrznych. Może zresztą się mylę. W każdym razie jest świetnie. Najlepszy dźwięk znajdziemy przy nagraniu z próby – tutaj wyraźnie mamy do czynienia z nagraniem na 100 %, które wprawdzie brzmi jak studyjne, ale takie nie jest, bo dochodzi do tego energia grania na „setkę”. Znakomicie zabrzmiały w tym przypadku blachy, które były dźwięczne i jednocześnie delikatne.
JAKOŚĆ DŹWIĘKU:
PCM stereo8/10
dts7/10
Digital Dolby6/10
JAKOŚĆ OBRAZU: 9/10
Strona zespołu: Sigur Rós
Mikro site: Heima
Dystrybucja: EMI Music Poland
PARADISE LOST OVER THE MADNESS
Płyta 1
1.Over The Madness 52:44
2.Over The Madness – wersja reżyserska 78:31
Płyta 2
1.Wywiad z Gregiem Mackintoshem
2.Próba w Salonikach (styczeń 2006)
3.Za kulisami w Grecji (styczeń 2006)
4.Wywiad z Christiną Scabbią (Lacuna Coil)
5.Wywiad z Markiem ‘Barneyem’ Greenwayem (Napalm Death)
6.Pamiątki związane z Paradise Lost Aarona Aedy’ego
Personel:
Nick Holmes – wokal
Gregor Mackintosh – gitara prowadząca
Aaron Aedy – gitara rytmiczna
Steve Edmondson – bas
Jeff Singer – perkusja
Wydawca: Century Media, 77741-9
Data wydania: 26.11.07
Obraz: 4:3, kolor, NTSC
Region: ALL
Ścieżka audio: Doby Digital 2.0
Podpisy: brak
Over The Madness to dokument Dirana Noubara o zespole Paradise Lost. Podwójne DVD ukazuje zespół z zupełnie nowej strony, opowiadając jednocześnie o początkach i rozwoju gotyckiego metalu. Zbierając wypowiedzi samych członków zespołu i rejestrując wiele innych, ważnych dla fabuły zdarzeń, reżyser towarzyszy grupie w podróży z ich rodzimego Halifaxu w Wielkiej Brytanii na koncerty w Grecji i Meksyku, gdzie jej członkowie cieszą się sławą “bogów rocka”. Na filmie zobaczyć można wypowiedzi wszystkich aktualnych i byłych członków zespołu, dzięki czemu jego historia pokazana jest w całości i z wielu punktów widzenia. Swoim przyjaciołom z Paradise Lost hołd składają tu również ich zacni współcześni: LACUNA COIL, Alex Skolnick z grupy TESTAMENT, Lee Dorrian z CATHEDRAL, Mark ‘Barney’ Greenway z NAPALM DEATH, Mille Petrozza z zespołu KREATOR, Martin Eric Ain z CELTIC FROST oraz Aaron Stainthorpe z MY DYING BRIDE. Światowa premiera filmu odbyła się na Targach Filmowych festiwalu w Cannes, w maju 2007 roku.
W 2008 roku Paradise Lost świętuje 20-lecie swojej działalności. Film Noubara pokazuje, że zespół w pełni zasługuje na miano jednej z najbardziej znaczących formacji swojego gatunku - to właśnie grupie Paradise Lost (nazwanej tak na cześć poematu epickiego Johna Miltona z 1667) oraz ich rodakom z zespołów Anathema i My Dying Bride przypisuje się stworzenie gotyckiego metalu. Przez lata twórczych zmagań i muzycznych eksperymentów Paradise Lost konsekwentnie nagrywał sugestywne, bogate brzmieniowo płyty metalowe. W wielu krajach na świecie zespół cieszy się statusem kultowej grupy, a ich arcydzieła odniosły wielki sukces komercyjny sprzedając się w ponad dwóch milionach egzemplarzy.
Dziś muzyką Paradise Lost inspiruje się większość grup grających metal gotycki i heavy metal. Ostatni album zatytułowany In Requiem podbił listy przebojów na wielu kontynentach (Niemcy #12, Wielka Brytania #7, Finlandia #19, Francja #43, Szwecja #33, Grecja #6 itd).
To jest prawdziwy dokument. Tj. z fatalnym dźwiękiem i słabym obrazem. Zanim się będę pastwił chciałbym jednak powiedzieć, że świetnie się go ogląda. Całość złożona jest z krótkich wypowiedzi członków bandu i ich przyjaciół z innych grup metalowych, z krótkimi wstawkami z koncertów i w kilku przypadkach z teledysków. Wyraźnie nie chodzi o przedstawienie zespołu na scenie, a o opowiedzenie jego historii, wspomagając się, kiedy trzeba, przykładami muzycznymi. Mowa o historii nieprzypadkowo, ponieważ opowieść zaczyna się na pierwszej płycie Lost Paradise (1990) i kończy na przedostatniej Paradise Lost (2005), tworząc swego rodzaju koło, powracając do korzeni, jednak ze wszystkimi doświadczeniami zebranymi w ciągu tych lat. I to zarówno jeśli chodzi o sferę świadomości, jak i muzyki. Widzimy więc pierwsze koncerty z trashowym, ciężkim graniem i chrapliwym, death metalowym śpiewem Nicka, poprzez zwrot na płycie Gothic (1991) w stronę bardziej melodyjnego śpiewu, schodzenie w głąb po to, by po kilku następnych płytach, i wreszcie po przejściu pod skrzydła wytwórni EMI, w roku 1999 wydać przełomową, przynajmniej dla mnie, płytę Host. To bowiem electro-rock, wynaleziony i kultywowany przez... Depeche Mode. Świat metalu podzielił się wówczas na tych za i przeciw, jednak większość starych fanów zespołu fanów i w ogóle tych, którzy słuchają metalu była zniesmaczona. Jak opowiadają przyjaciele grupy z zespołów to było dla nich trudne do zaakceptowania. Rozumiem to i szanuję. Dla mnie, depeszowca, a zapewne także dla wielu innych ludzi było to jednak pierwsze wejście w świat Paradise Lost, świat, w którym większość z nich (nas) została. Tak rodzą się nowi “wyznawcy”. Naciski ze strony wytwórni i ostracyzm w kręgu heavy metalu były jednak tak duże, że grupa ugięła się i na następnym albumie Believe in Nothing (2001) starała się połączyć brzmienie z Host i z wcześniejszych płyt. Długo nie wiedziałem, dlaczego tak nie lubię tego krążka. Wypowiedzi muzyków na tym filmie wszystko wyjaśniają – oni sami go nienawidzą i woleliby o wszystkim z tego okresu zapomnieć. Mówią, że poszli na fatalny kompromis. Na szczęście wraz z płytą Symbol of Life (2002) życie literalnie wróciło do muzyki i muzyków po to, aby wybuchnąć wreszcie genialnym melanżem gotyku, elecro i metalu na Paradise Lost (2005). Myślę, że In requiem (2007) przypieczętował ten sukces.
Tak więc, naprawdę warto mieć tę płytę właśnie ze względu na jej edukacyjne wartości. Od razu powiem też, że „regularna” wersja jest po prostu za krótka, nie tylko dla fana, ale w ogóle. Od razu trzeba więc oglądnąć wersję reżyserską, dłuższą o niemal 30 minut.
Jak wspomniałem, dźwięk jest zły, a miejscami wręcz fatalny. Bardzo kiepskie nagrania głosów z wywiadów i rozmów można wybaczyć, takie są prawa dokumentu, jednak materiały z nowszych koncertów czy teledysków są równie złe. Chodzi przede wszystkim o całkowicie zduszoną dynamikę i spłaszczenie wszystkiego także w warstwie tonalnej. Jakby ktoś wyciął wyższą średnicę i pozostawił rozbite, niezborne wysokie tony. Także stereo jest najczęściej tylko iluzoryczne, więc o scenie dźwiękowej nawet nie da się niczego powiedzieć, bo jej nie ma. To naprawdę koszmar dźwiękowy i od razu trzeba przyjąć, że Over The Madness nie ogląda się, żeby posłuchać, tylko ogląda, żeby oglądnąć i się czegoś dowiedzieć. Wtedy będzie świetnie.
JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 4/10
JAKOŚĆ OBRAZU: 5/10
Strona zespołu: Paradise Lost
Polska strona zespołu: Paradise Lost
Dystrybucja: EMI Music Poland
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
|