TOM WAITS
"ORPHANS" Data wydania: 21 listopad 2006 Nośnik 3 x CD Spis utworów: BRAWLERS 01. Lie To Me 02. LowDown 03. 2:19 04. Fish In The Jailhouse 05. Bottom Of The World 06. Lucinda 07. Ain't Goin' Down To The Well 08. Lord I've Been Changed 09. Puttin' On The Dog 10. Road To Peace 11. All The Time 12. The Return Of Jackie and Judy 13. Walk Away 14. Sea Of Love 15. Buzz Fledderjohn 16. Rains On Me BAWLERS 01. Bend Down The Branches 02. You Can Never Hold Back Spring 03. Long Way Home 04. Widow's Grove 05. Little Drop Of Poison 06. Shiny Things 07. World Keeps Turning 08. Tell It To Me 09. Never Let Go 10. Fannin Street 11. Little Man 12. It's Over 13. If I Have To Go 14. Goodnight Irene 15. The Fall Of Troy 16. Take Care Of All My Children 17. Down There By The Train 18. Danny Says 19. Jayne's Blue Wish 20. Young At Heart BASTARDS 01. What Keeps Mankind Alive 02. Children's Story 03. Heigh Ho 04. Army Ants 05. Books Of Moses 06. Bone Chain 07. Two Sisters 08. First Kiss 09. Dog Door 10. Redrum 11. Nirvana 12. Home I'll Never Be 13. Poor Little Lamb 14. Altar Boy 15. The Pontiac 16. Spidey's Wild Ride 17. King Kong 18. On The Road Po luksusowej, limitowanej, opatrzonej 94-stronicową książeczką - no i raczej drogiej - pierwszej edycji albumu "Orphans" Toma Waitsa, firma Anti-/Epitaph przygotowała nieco tańszą, "paperbackową" wersję tego wydawnictwa. Układ i zawartość muzyczna pozostaje bez zmian, jednak książeczka została zredukowana do 24 stron. Na płytach znalazło się 56 utworów, w tym 30 nowych lub nigdy wcześniej nie publikowanych, a 26 nie występujących na oficjalnych, autorskich albumach Toma Waitsa - to wystarczający powód, by przyprawić o przyspieszone bicie serca każdego fana owego wybitnego amerykańskiego poety, gawędziarza, kompozytora i wokalisty, ale także aktora i niezrównanej osobowości scenicznej. Waits wraz z żoną, Kathleen Brennan spędzili trzy lata zbierając rozproszone po różnych wydawnictwach piosenki, poszukując strzępów utworów kiedyś napoczętych, ale nigdy nie dokończonych i pogrzebanych w przepastnych domowych archiwach oraz pisząc zupełnie nowe kawałki. Proces ten - jak mówi Waits - przypominał łapanie kurczaków, które rozbiegły się po całej plaży. Jednak wreszcie jakoś udało się wszystkie te niesforne "sierotki" wyłapać i rozdzielić na trzy mniejsze stadka, wedle pochodzenia i temperamentu. W skład pierwszego stadka weszły największe "rozrabiaki" (czyli tytułowi brawlers), szczycący się nienagannym amerykańskim rodowodem (różne odmiany bluesa, trochę pieśni pracy, odrobina gospels i szczypta country). Do drugiego stadka zapędzono "mazgajów" (bawlers), czyli indywidua trochę sentymentalne, liryczne, melancholijne, a niekiedy tragiczne, wywodzące się z różnych tradycji: od plebejskich walczyków i tang, przez folk o celtyckim rodowodzie, po jazzujące ballady, przywołujące na myśl Louisa Armstronga, Nata "Kinga" Cole'a, Binga Crosby'ego, Perry'ego Como i całą plejadę wokalistów i piosenkarzy, zwłaszcza ze złotej epoki przedrockowych lat 50. Ci, co pozostali, to "bękarty" (bastards), o rzeczywiście bardzo różnym i niekiedy zawikłanym rodowodzie. Ale Waits i Brennan bynajmniej nie potraktowali ich z pogardą, lecz ze szczególną czułością. A było warto, bo w tym różnorodnym gronie znaleźli się m.in. song Brechta i Weilla "What Keeps Mankind Alive", wiersz Charlesa Bukowskiego "Nirvana", piosenka Jacka Kerouaca "Home I'll Never Be", przerobiona na ponury kajdaniarski marsz dziarska pieśń pracowitych krasnoludków z "Królowej Śnieżki", "Heigh Ho", mrożący krew w żyłach cover "King Konga" legendarnego Daniela Johnstona czy żartobliwe, podane ze swadą najlepszych komików skecze "Dog Treat" (o karmie dla psów) czy "Missing My Son" (o miłej starszej pani, która okazuje się wytrawną naciągaczką). Jeśli płyty "Brawlers" i "Bawlers" prezentują nam Waitsa bardzo dobrze znanego, to "Bastards" ukazują jego nieco mniej znane - lecz nie mniej fascynujące - oblicze. Wśród utworów zebranych na albumie "Orphans" znaleźć można także niemal wyczerpujący wybór piosenek pisanych przez Waitsa i Brennan na zamówienie twórców takich filmów, jak "Dead Man Walking: Przed egzekucją" ("The Fall Of Troy", "Walk Away"), "Koniec przemocy" ("Little Drop Of Poison", który jeszcze raz został wykorzystany w "Shreku 2"), "Liberty Heights" ("Putting On The Dog", "It's Over"), "Pollock" ("The World Keeps Turning"), "Big Bad Love" ("Long Way Home", "Jayne's Blue Wish") czy nagrodzona w 1998 r. Oscarem krótkometrażowa animacja "Bunny" ("Bend Down The Branches"). Jest tu także więcej coverów, niż te wspomniane przy okazji "Bastards", w tym tak niezwykłe, jak "Sea Of Love" znanego ze współpracy z Massive Attack Horace'a Andy'ego, "Ain't Goin' Down To The Well" i "Goodnight Irene" Leadbelly'ego czy "The Return Of Jackie And Judy" i "Danny Says" The Ramones. Po co zresztą o tym gadać. Tego trzeba samemu posłuchać i zanurzyć się bez reszty w dziwny, czasem śmieszny czasem straszny świat Toma Waitsa. Najwyższe noty albumu w recenzenckich rankingach ("Mojo", "Uncut", "NME") i powrót Waitsa na okładki licznych magazynów, od niedzielnego wydania brytyjskiego "The Observer" po niemiecki "Jazzzeit", szwedzki "Sonic" czy włoski "Buscadero" mówią wszystko już nie tylko o wysokiej pozycji artysty na rynku anglosaskim, ale o globalnym zasięgu jego sztuki. (Sonic Records) Płyty Waitsa zawierają najprzeróżniejszy materiał i ukazana na końcu ocena dźwiękowa w żaden sposób nie odzwierciedla przyjemności, z jaką się tego słucha (o ile oczywiście lubimy ten rodzaj muzyki). Generalnie dźwięk jest dość głośno nagrany, co sugeruje duży poziom kompresji. Zadziwiająco dużo, biorąc pod uwagę "niekomercyjny" charakter tych nagrań - demo, odrzutów, itp. - udało się z nich wydobyć, bo niezależnie od jakości samego nagrania dźwięk jest koherentny i pełny. Na głos Waitsa nałożono wiele różnych efektów, więc często rudno określić czy brzmi dobrze czy źle, bo nie ma punktu odniesienia. Tam jednak, gdzie słychać go bardziej "wprost", tam można podziwiać, jak dobrze można zarejestrować tak trudny tembr, jak jego. Jak to przy skłądakach, tak i tutaj dźwięk różni się z nagrania na nagranie - od stłumionego, bardzo źle zarejestrowanego "Low Down" przez ospałe "Bottom of the World" do bardzo dobrego "Lord I've Been Changed". Generalnie we wszystkich nagraniach brakuje góry, co zapewne jest skutkiem intensywnego wycinania szumów, w takich nagraniach zwykle koszmarnie wysokich. Jak jednak wspomniałem, niektóre nagrania odzywają się zupełnie fenomenalnie - posłuchajmy np. "Bend Downe The Brances" z drugiej płyty i będziemy wiedzieli o co chodzi - naturalność, mała kompresja, rozdzielczość. JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 3-9/10 POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ |
|||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |