EMI
CASSANDRA WILSON
"THUNDERBIRD"

Lista utworów:
1. Go To Mexico
2. Closer To You
3. Easy Rider
4. It Would Be So Easy
5. Red River Valley
6. Poet
7. I Want To Be Loved
8. Lost
9. Strike a Match
10. Tarot

Blue Note/EMI 58 762, Copy Controlled Disc
www.cassandrawilson.com
www.bluenote.com
www.emimusic.pl
Cassandra Wilson zasłynęła w świecie audiofilskim płyt "Travelling Miles", którą zapewne większość z nas w domu ma. Nagrania na niej są ciekawe, intrygujące i dobrze wprowadzają w świat tej wokalistki. Jednak następne krążki, takie jak "Blue Light 'Til Dawn", "New Moon Daughter", czy "Belly Of The Sun" wydają się penetrowaniem wciąż tego samego kręgu estetycznego i - przynajmniej dla mnie - są miejscami nudnawe. Kiedy więc po raz pierwszy i drugi, a potem trzeci usłyszałem, że "nowa Cassandra" jest inna, bardziej zróżnicowana, zamigotało światełko w tunelu. Kiedy artykułowałem te nadzieje w werbalny sposób, zaraz wszyscy krzywili się i mówili, że "rozchwiana estetycznie", niespójna", "inna na siłę" itp. I rzeczywiście, "Thunderbird" jest płytą inną niż wspomniane wcześniej płyty, ponieważ nie jest nudna. Po raz pierwszy od przesłuchania przed laty krążka z kompozycjami Milesa Davisa, udało mi się wysłuchać Wilson od początku do końca z przyjemnością, bez poczucia, że uczestniczę w kolejnym audiofilskim pokazie. Na najnowszym krążku znajdziemy bowiem elementy bluesa, folku (to dzięki współpracy Cassandry z dwójką producentów: T - Bone Burnettem i Keefusen Cianciem), z nieodłączną melancholią i łkającą elektryczną, ciepłą gotarą, ale także loopy, sample itp., a wszystko to zmiksowane w sposób, który nie pozwala się nudzić.
A płyta została nagrana w manierze, którą poznaliśmy dzięki "Careless Love" Madaleine Perroux: w ciepły, niemal przepalony sposób, z mocno zarysowanym głosem wokalistki na pierwszym planie i ciepłymi instrumentami pod spodem. Dominantę większości nagrań stanowi potężny, ciepły dół, będący często loopem. Nie jest on bardzo zwarty, a operuje raczej masą i uderzeniem - a potrafi przyłożyć, oj potrafi. Już w pierwszym utworze, granym w radiowej Trójce "Go to Mexico" słychać, że minimalnie przesadzono z kompresją i ekspanderem, ponieważ poszczególne mocniejsze wejścia wydobywają się z dość głębokich dolin, jakby pomiędzy szczytami nic nie było. Daje to efekt mocnego i dynamicznego grania, jest jednakże artefaktem.
Pomimo pewnych odstępstw od neutralności, podobnie jak na płycie Perroux, dźwięk ma swoją logikę i "flow". Głos Wilson jest duży, z podkreślonym niższym środkiem, który sprawi kłopoty w systemach z nosowym wybrzmieniem. Góra jest wyraźnie wycofana, ale to i dobrze, bo niestety płyta nie jest Compact Diskiem, a Copy Controlled Diskiem, czyli takim, w którym układy śledzenia ścieżki są na granicy wypadnięcia, co z kolei pociąga znaczący wzrost jittera. Słychać to zwykle przez nie do końca opisane blachy, z drgającymi brzegami i brakiem dźwięczności. Ale, jak mówiłem, wszystko zostało zrobione umiejętnie i przynosi pewną określoną, przemyślaną koncepcję. Ja w to wchodzę.

JAKOŚĆ DŹWIĘKU: 6-7/10

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ


© Copyright HIGH Fidelity 2006, Created by SLK Studio