2007-05-22
ERASURE "Light At The End Of The World"
Premiera - 21 maja 2007 r.
Tylko Erasure potrafi zrobić coś takiego: zaszyć się w wiosce na obrzeżach lasu, gdzieś w środkowym Maine, i w otoczeniu oceanu, puszczy i gór stworzyć jeden z najbardziej skomputeryzowanych, nowoczesnych albumów w swej karierze. W scenografii, która być może lepiej pasuje do powstania ich zeszłorocznego, cieszącego się wysokim uznaniem projektu akustycznego 'Union Street', Vince Clarke, Andy Bell oraz producent Gareth Jones (Depeche Mode, Wire, Clinic, Nick Cave and the Bad Seeds)spędzili zeszłej jesieni półtora miesiąca, nagrywając piosenki składające się na nową płytę Erasure - Light At The End Of The World. Najświeższe nagranie – dzieło niezmiernie płodnego dla duetu okresu - pokazuje, że Erasure po dwudziestu latach
legendarnej współpracy i ponad 20 milionach sprzedanych albumów jest obecnie u szczytu twórczej witalności, muzycznej wagi i znaczenia kulturowego.
Zwiastunem albumu jest niezłomnie taneczny singiel 'I Could Fall In love With You'; na proces kompozytorski, którego efektem jest dziesięć utworów na „Light At The End Of The World”, otoczenie środowiska naturalnego wpłynęło w niespodziewany sposób. Teksty Bella należą tu do najbardziej osobistych w całej karierze - to autentyczne refleksje artysty na temat miłości, straty, żalu, nadziei i nowych początków. Jego głos, pełen emocji i dramatyzmu, nawet w spokojniejszych momentach płyty, np. w 'Darlene' czy 'Glass Angel' wspaniale komponuje się z pulsującymi i zaraźliwie melodyjnymi syntezatorami Clarke'a w każdej zwrotce i refrenie; wiele z nich charakteryzuje się raczej tradycyjną aranżacją pomimo nowoczesnego oprogramowania,
przy pomocy którego zostały stworzone.
Proces twórczy przy Light At The End Of The World był dobrze zorganizowany: najpierw był kontakt internetowy, Clarke i Bell wymieniali się w e-mailach pomysłami; następnie latem odbyły się dwie sesje kompozytorskie w Maine; na koniec Bell dokomponowywał i opracowywał powstały materiał w studio, a ostatnie szlify zostały nadane utworom przez Clarke'a i Jonesa. Wiele się zmieniło w życiu osobistym
artystów: Clarke mieszka obecnie w Maine z żoną i maleńkim synem, a Bell przebrnął przez bolesny rozpad niemalże dwudziestoletniego związku. Jednakże proces twórczy, który zaowocował ponad 30 singlami w Top 40 i jedenastoma albumami w Top 20 w ich dotychczasowej karierze (z których pięć zdobyło pierwsze miejsce), nie zmienił się.
Vince wyjaśnia:
"Wszystkie nasze albumy powstają tak, że siadamy z Andym w jednym pomieszczeniu z dyktafonem," mówi. "Kiedy wchodzimy do tego pomieszczenia, nie mamy żadnych pomysłów na melodie, nic...to coś niesamowitego. Ja gram na gitarze albo pianinie – progresje akordów, które uważam za interesujące. Wtedy Andy śpiewa melodie do tych zestawów harmonii. I tak przez cztery akordy albo osiem taktów. Potem mamy pomysł melodyczny do zmiany harmonii, kolejne krótkie przejście i nowy zestaw akordów. Cztery do
pięciu fragmentów tego typu nagrywamy na dyktafon. Potem przesłuchujemy kasetę i wybieramy to, co nam się najbardziej podoba np. jako refren, a następnie składamy wszystko do kupy."
Proces staje się natychmiast widoczny, dzięki otwierającemu album 'Sunday Girl,' gdzie prostota tekstu i melodii wtapia się w wir elektroniki z olśniewającym rezultatem. Utwór, a tym samym płyta, zaczyna się przetworzonym komputerowo wokalem, po czym rozkwita w perfekcyjny riff syntezatorowy i nie dający się zapomnieć refren czerpiący brzmieniowo z najlepszych tradycji amerykańskiej muzyki popularnej.
Piosenka co chwila ukazuje nowe oblicze z pełnią dramatyzmu podkreślając muzyczną i emocjonalną podróż, którą gwarantuje płyta. Podobnie jest z utworem 'Sucker For Love'.
Andy opowiada: "...niektóre piosenki kończą się w wyższej tonacji niż ta, w której się zaczęły i należy do nich 'Sucker for Love.' Najpierw była raczej w niskiej tonacji i w gospelowej atmosferze, ale kiedy ją opracowywaliśmy, zmienialiśmy tonacje i tempa, żeby było najbardziej ciekawie, jak się da. Wydaje mi się, że piosenka 'Sunday Girl' utrzymana jest w podobnym duchu. To naprawdę szybki, taneczny kawałek, który nie bardzo pozwala zakwalifikować się do jakiegoś konkretnego gatunku, ale uważam go za jedną z najmocniejszych piosenek na płycie."
Utwór po utworze, od pełnego nadziei 'Golden Heart' po przepełnione żalem 'Fly Away', piosenki stanowią wspaniałe dopełnienie pełnych emocji nut wyśpiewywanych przez Bella z charakterystyczną chrypką i wielką swobodą. 'When A Lover Leaves You', piosenka przedostatnia, być może najlepiej podsumowuje ducha całego albumu. Gdy Bell śpiewa o rozdarciu pomiędzy dwóch partnerów, pragnienie jednego, a zarazem troskę o drugiego, Clarke łagodzi ból wspaniałą synth-popową sambą w tle.
Można powiedzieć, że pozwalają 'przetańczyć serca ból.' Klasyczne Erasure.
Niespeszeni kultowym statusem, jakim cieszą się u tak gwiazdorskich fanów, jak The Killers, Franz Ferdinand czy Madonna i tym, że według The Times przyćmili samo Kraftwerk jeśli chodzi o wpływ na współczesnych autorów przebojów, Erasure zostawili reputację jednego z pierwszej setki Najpopularniejszych Zespołów Wszechczasów za drzwiami i nagrali jeden z najbardziej szczerych i dojrzałych albumów w swojej karierze. I tak jak zawsze, udało im się stworzyć jedno z niewielu takich miejsc, gdzie punk, elektronika i disco żyją ze sobą w zgodzie i harmonii.
Inspirowane w równym stopniu Simonem & Garfunkelem jak dziełami elektronicznych mistrzów, Light At The End of World to - zgodnie z sugestią nazwy płyty – dzieło pełne magii i ducha. Pocztówka muzyczna i tekstowa pokazująca Clarke'a i Bella w obecnym etapie życia, dumnych ze swego dorobku, ale niebojących się eksperymentów, nadal rozwijających się artystycznie, a jednocześnie wiernych swym korzeniom w elektronice i wciąż witających wzloty i upadki piosenką.
"Ta płyta ma pokazać wszystkim, że nasz pop się nie skończył" stwierdza Andy. "Ona mówi, że wciąż potrafimy to robić, wciąż umiemy pisać wspaniałe piosenki", dodaje, po czym próbuje uchwycić fenomen popularności Erasure. "Jesteśmy dziwacznym tworem - ludzie często nie do końca nas rozumieją. Jesteśmy do cna brytyjscy, pochodzimy z klasy robotniczej, a klasa robotnicza lubi posłuchać w pubie fajnych kawałków. Jesteśmy jednak również dosyć ekscentryczni. Jesteśmy brytyjską wersją Sparks; Gilbertem i Georgem elektronicznego popu. I nie gramy według zwykłych reguł."
Źródło: EMI Music Poland
|