2007-02-18
Bryan Ferry DYLANESQUE
Premiera albumu 5 marca 2007
Interpretacje piosenek Boba Dylana w wykonaniu Bryana Ferry'ego są pełne radosnej,
energetycznej głębi.
Tak jak w przypadku jego legendarnej wersji 'A Hard Rain's A-Gonna Fall' nagranej w
1973, która apokaliptyczną wizję przemieniła w żywiołową butę, tak też w nowych
nagraniach podstawę stanowi niezwykła umiejętność Ferry'ego oddawania hołdu
oryginałowi, a jednocześnie tworzenia zupełnie nowej jego wersji wyrażającej
indywidualność artysty. Jeszcze w 1973 wpadł na pomysł tej płyty: "Pomyślałem, że
byłoby wspaniale nagrać cały album piosenek Dylana. I pod koniec zeszłego roku
wreszcie się udało."
Pomiędzy pomysłem i jego realizacją, Ferry nie próżnował: był nie tylko liderem
pełnej elegancji, nowocześnie art-rockowej, a zarazem słodko-gorzkiej popsoulowej
grupy Roxy Music, ale także spędził ostatnie trzydzieści kilka lat pracując na miano
świetnego autora piosenek (Love Is The Drug, Mother of Pearl, More Than This, Slave
To Love) i wyjątkowo współczesnego wokalisty, który potrafi zamienić piosenkę innego
kompozytora we fragment frapującego, nieprzewidywalnego przedstawienia teatralnego z
całą jego złożonością emocjonalną i nieskazitelnym wyczuciem chwili.
W nagraniach piosenek autorstwa innych artystów, czy będzie to 'The Price of Love',
'As Time Goes By' czy 'I Put a Spell on You' - Ferry nadaje im swój niepodrabialny
styl i własnymi środkami wyrazu tworzy unikalne dzieła czerpiąc z wiecznie kuszącego
źródła kultury masowej. Ale dzięki temu pierwszemu olśniewającemu coverowi 'Hard
Rain' dołączył do wąskiego grona artystów, którzy - jak Jimi Hendrix czy The Byrds -
nagrali jeszcze lepsze niż oryginał wersje piosenek Dylana.
Przyszedł wreszcie czas na płytę piosenek Dylana, Dylanesque. Jej klimat bardziej
przypomina These Foolish Things niż epickie Avalon, czy Boys & Girls ze środkowego
okresu kariery Ferry'ego. Wielbiciele jego ostatnich nagrań - nominowanego do Grammy
w 1999 roku albumu ze standardami z lat 30-tych As Time Goes By, prowokacyjnego,
pełnego pasji Frantic z 2002, czy dwóch utworów, które Ferry nagrał niedawno na
płytę Rogues' Gallery, projekt Hala Wilnera - z pewnością zauważyli nowy ton w jego
stylu śpiewania: wrażliwy, pełen natchnienia, a zarazem lekki i niefrasobliwy.
Nagrania nowego albumu w studio trwały, ku radości Ferry'ego, zaledwie tydzień. "Tym
razem po prostu poszło jak z płatka!" śmieje się Ferry, niemalże zaskoczony swoją
własną sprawnością. "Chciałem uniknąć tego uczucia zamknięcia w studio. Nagraliśmy
na żywo wokale, harmonijkę, wszystko na żywo..."
Wraz ze swym zespołem koncertowym Ferry nagrał około 20 piosenek Dylana, z których
11 trafiło na płytę. Owe interpretacje stanowią całość; wyrazisty, emocjonalny świat
pełen świeżości, czasem przecinany głębokim cieniem, zmienną pogodą i klimatem.
Ferry za pomocą piosenek Dylana - ich wspaniałych tekstów, czułości, przenikliwości
i znaczących niuansów - tworzy muzyczną deklarację, która po części stanowi portret
Dylana, ale w równej mierze stanowi też autoportret. Jako koneser muzyki innych
artystów i wielbiciel bluesa, Ferry pokazuje tu głębokie zaangażowanie w twórczość
Dylana; w opowieści i rozmyślania trubadura miast i wsi.
"Jeśli chodzi o słowa, to trochę jak z aktorem mierzącym się z Szekspirem," mówi
Ferry. "Lubię odszukiwać te melodie, które Dylan schował w piosenkach. Usiadłem z
[pianistą] Colinem Goodem i opracowaliśmy klawisze, tempo, atmosferę piosenek.
Żadnych wersji demo. Po prostu to nagraliśmy. Większość płyty została nagrana w
ciągu tygodnia. Potem spędziliśmy kilka dni w 4th Street Recording, fajnym starym
studio w Santa Monica, gdzie niegdyś nagrywali The Beach Boys."
Większość kompozycji Dylana jest przesycona poezją, gdzie kształt słów dopasowany
jest idealnie do jego charakterystycznej szorstkiej, ostrej, niemalże lekceważącej
intonacji. Nagrywając nowe wersje tych utworów, Ferry stworzył wokalną i muzyczną
atmosferę, której nadał swój własny sznyt artystyczny: precyzyjnie balansuje
pomiędzy melancholijnym romantyzmem i refleksyjną introspekcją, a mocną i
energetyczną, zdecydowanie współczesną muzykalnością. Do tego wszystkiego dodać
należy wyjątkową cechę, którą tylko Ferry zdaje się posiadać jako wokalista: cień
przeciwstawnych emocji w jego głosie, który wyraża namiętność, a jednocześnie
zmęczenie światem; przepełniają go emocje, a zarazem rozkoszuje się chłodnym
dystansem. Dzięki temu słowa piosenki otwierają drzwi do znacznie bardziej
ekscytującego świata - miejsca, w którym uczucia nabierają ogromnej głębi.
'Dylanesque' rozpoczyna się z impetem piosenką 'Just Like Tom Thumb's Blues'
pierwotnie nagraną przez Dylana w 1965, a po niej usłyszymy 'Simple Twist of Fate' z
albumu 'Blood On The Tracks' z 1975 roku. Pierwsza z nich wprowadza muzyczny
nastrój, który Ferry rozwija na tej płycie przez jedenaście uważnie dobranych
piosenek. W stylu, który jest oszczędny, pełen entuzjazmu i chropowaty naraz, muzycy
droczą się z piosenką budując pełen rozmachu finał, który idealnie pasuje do tekstu
Dylana stanowiącego lament beatnika złamany poetycką ironią i twardym cynizmem.
Możliwe, że najbardziej zaskakującym utworem na płycie jest interpretacja Ferry'ego
hymnu protestacyjnego Dylana z 1964 - 'The Times They Are A Changin'. "Wcale nie
jest powiedziane, że w moim wykonaniu ten utwór przestaje być protest songiem...
Może być wszystkim, czym chcesz, żeby był. Dorastałem w jazzowym przeświadczeniu, że
piosenkę można wykonać na wiele różnych sposobów...". Przy 'All I Really Want To Do'
Ferry poszedł w stronę "staroświeckiego stylu, niemalże średniowiecznej ballady. W
tym przypadku coveruje się jednocześnie The Byrds, bo odcisnęli wyjątkowo silny ślad
na tej piosence. Dobrze jest więc zrobić coś w zupełnie innym klimacie."
Część geniuszu Ferry'ego w interpretowaniu piosenek innych artystów polega na tym,
że potrafi on pogłębić nastrój piosenki poprzez odwrócenie o 180 stopni jej
naturalnego klimatu. Tak było z 'Simple Twist of Fate', nagranym przez Dylana jako
hymn lekkoducha o zmienności losu, tutaj odtworzony przez Ferry'ego w pełnym życia,
beztroskim, lecz nieprzeparcie solidnym ujęciu. Ta wersja tchnie nieskomplikowaną
energią starych amerykańskich "zespołów do wynajęcia", tworząc solidną podstawę
rytmiczną, która daje pole żywej metaforyce i pełnemu rezygnacji fatalizmowi tekstu.
Piosenka wspaniale wybrzmiewa wzbogacona o brawurową partię Ferry'ego na harmonijce
ustnej, przywołując lekkość, z jaką artysta gra na tym instrumencie od czasów
wczesnych nagrań na 'Let's Stick Together'.
Tak jak wszystkie wielkie covery, album z piosenkami Dylana rozkosznie obala
stereotypowe podejście do utworów. If Not For You, Dylanowska piosenka o miłości w
siermiężnym stylu country zamienia się tu w rozedrgane, unoszone dźwiękami kwartetu
smyczkowego dzieło doprawione "brzmieniowymi smaczkami" Briana Eno. Gorzki
elaborat, jakim jest Positively 4th Street w rękach Ferry'ego nabiera wrażliwości i
dramaturgii wspomaganej fantastyczną aranżacją smyków autorstwa Warrena Ellisa z The
Dirty Three w wykonaniu klasycznego wiolonczelisty i podopiecznego Ferry'ego
-Anthony'ego Pleetha.
Album zamykają interpretacje Ferry'ego dwóch najsłynniejszych piosenek Dylana...
"Knocking On Heaven's Door było ryzykowne," przyznaje artysta, "bowiem powstało już
tyle wersji i wykonań, ale tak samo jest przecież ze Smoke Gets In Your Eyes.
Natomiast All Along The Watchtower było ukłonem zarówno w stronę Dylana, jak i
Hendrixa. Część utworu powstała już osiem lat temu, akustyczna gitara Robina
Trowera, bas, perkusja i ja. Spoglądałem na nagranie i myślałem, że pewnego dnia
muszę je dokończyć..."
W muzycznym stylu Ferry'ego zawsze był pewien element, konkretna barwa na jego
twórczej palecie, która przywołuje na myśl atmosferę piano barów i spelunek. W tym
kontekście interpretacja Ferry'ego niezrównanie zjadliwego 'Positively 4th Street' -
pierwotnie nagranego przez Dylana w cztery dni po tym, gdy rozwścieczył
ortodoksyjnie folkowych fanów grając na gitarze elektrycznej w 1965 na Newport Folk
Festival - to majstersztyk nastroju i panowania nad emocjami. Z perfekcyjną
elegancją Ferry zmienia jadowitą odezwę Dylana do środowiska muzycznego w piosenkę o
miłości o potężnej sile. W tak delikatnym ujęciu gorycz oryginalnego tekstu staje
się jeszcze bardziej wyrazista.
"Mam wrażenie, że wszyscy zwykle się spodziewają po mnie czegoś wyrafinowanego,"
dodaje na koniec Ferry. "Mój głos się pogłębił, a na albumie jest trochę
chropowatości i - mam nadzieję - zapadającej w pamięć atmosfery. Jako wokalista
jestem przeszczęśliwy, że miałem okazję zaśpiewać te piosenki."
Ferry nie poznał Boba Dylana osobiście.
"Co bym powiedział, gdybym go spotkał? Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko."
Źródło: EMI Music Poland
|