KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE
SPOTKANIE #67:
TARA LABS THE ZERO
|
|
Na początek krótkie wyjaśnienie dotyczące numeru tego spotkania. W spisie treści na ten miesiąc anonsowaliśmy, że kolejne spotkanie KTS-u będzie nosiło numer 65. W tym czasie odbyły się jednak dwa spotkania, które trzeba było wziąć pod uwagę – jedno dotyczyło porównań kilku kondycjonerów sieciowych (zapewne je kiedyś wykorzystamy), a drugie było pierwszą próbą określenia dźwięku topowego przewodu The Zero firmy Tara Labs (cena w Polsce – 59 000 zł). Nie dało się bowiem potraktować tak zaawansowanego technologicznie, tak znanego i tak (wreszcie) drogiego przewodu inaczej. Jego dźwięk jest tak nietuzinkowy i w tym samym czasie tak konkretnie kształtowany, że postanowiliśmy posłuchać go w dwóch, różnych systemach. Zapewne zwrócili Państwo uwagę na to, że piszemy o modelu ‘The Zero’, a nie ‘The Zero Gold’. To prawda – otrzymaliśmy od dystrybutora do przesłuchania starszą wersję przewodu. „Starsza” jest w tym przypadku jednak sprawą względną. ‘The Zero’ od ‘The Zero Gold’ różni tylko jeden szczegół – przeprojektowany, nieco większy moduł HRX Floating Ground Station. To element służący do minimalizacji zniekształceń RF i EM, wykonany z opatentowanego materiału o nazwie Cerelex. Do stacji podpina się ekrany obydwu kanałów, a wychodzi się z niego cienkim przewodem do głównej masy systemu. Jak jednak pokazały odsłuchy, nie jest on niezbędny i warto wypróbować interkonekt Tary bez tego modułu – dźwięk będzie nieco inny, ale wcale nie gorszy. Poza tym przewody te są identyczne. Ich sława wyprzedza je same, głównie z powodu ich konstrukcji: jak się najczęściej mówi, izolację w nich zapewnia uformowany w rurki dielektryk, w których biegną przewodniki. Tak jest jednak i w The 0.8, który niegdyś testowaliśmy (TUTAJ). The Zero ma jednak coś „ekstra”: z rurek wypompowano powietrze, pozostawiając próżnię. To stąd potężne wtyki RCA ze skomplikowanymi zaworami, przez które można co kilka lat ponownie je wypompować. Owa próżnia to jednak pewne nieporozumienie, czy też niedomówienie. Jeśliby się wczytać w literaturę firmową, to okaże się, że wewnątrz The Zero nie ma prawdziwej próżni, a rozrzedzone powietrze, odpowiadające ciśnieniu na wysokości 10 000 stóp. To znacznie lepiej niż normalne ciśnienie, ale jednak nie próżnia.
PŁYTY
Wspomniałem o dwóch systemach. Żeby dać Państwu lepszy wgląd w to, co usłyszeliśmy i pomóc w zinterpretowaniu wyników, trzeba powiedzieć kilka słów o zaletach i wadach obydwu miejsc. Pierwszy odsłuch miał miejsce w znanym nam systemie Janusza – jest on ultra rozdzielczy, niezwykle czuły na najmniejszą nawet zmianę, oparty o wzmacniacze Ancient Audio Grand Mono z dwiema równoległymi lampami 300B na kanał, dającymi jakieś 18 W (na kanał). Wzmacniacze napędzają stosunkowo niewielkie kolumny Sonus Faber Electa Amator (I). Wybór wzmacniaczy i kolumn daje konkretny dźwięk. Nie ma w nim niższego basu, o najniższym nie wspomniawszy. Nie da się też wygenerować dużych, naturalnych źródeł pozornych, bo te oparte są zawsze o reprodukcję niskiego pasma. Z drugiej strony rozdzielczość dźwięku jest niewiarygodna, podobnie, jak scena dźwiękowa. Tu nie ma namiastki planów, a są konkretne instrumenty – trójwymiarowe, z wyraźną fakturą, z emocjami wypełniającymi każdą frazę. Także balans tonalny jest niezwykle wyrównany, choć akcent kładziony jest raczej na wyższej średnicy – brak niskiego basu daje znać i tutaj. Drugi system będzie dla Państwa nowy, choć miejsce już nie. To miejsce, w którym odsłuchiwane są kolumny Sound&Line zanim trafią do produkcji. Przesłuchiwaliśmy tam już płyty K2HD firmy FIM, kiedy tylko pojawiły się na rynku (TUTAJ). Od tamtego czasu sporo się w nim jednak zmieniło – zamiast wzmacniaczy lampowych mamy teraz wzmacniacz zintegrowany Marka Levinsona No. 383 – potężna, tranzystorowa integra. Napędzała ona nową konstrukcję S&L, której prototypy słuchaliśmy poprzednim razem, tym razem z najnowszą kopułką Morela z serii Supreme i wiadrem kosztownych kondensatorów najlepszych firm w zewnętrznych zwrotnicach. To pełnopasmowe kolumny z genialnym, bardzo nisko schodzącym basem, który jest w dodatku fenomenalnie kontrolowany. System nie jest tak holograficzny, jak Janusza, ani też tak rozdzielczy, oferuje jednak znacznie większe źródła pozorne i pełne pasmo przenoszenia.
W systemie Janusza kable głośnikowe to Tara Labs Omega, a Zero porównywane było z Acrolinkiem Mexcel 7N-DA6300, o którym pisaliśmy TUTAJ (ok. 25 000 zł). W systemie Marcina kable głośnikowe pochodziły z Siltecha, zaś interkonekt to XLO Limited Edition LE-1. Aby obydwa odsłuchy miały przynajmniej jedną zmienną wspólną, przywieźliśmy do Marcina Acrolinka oraz Omegę.
ODSŁUCH
Przed właściwym odsłuchem wykonaliśmy jednak jeszcze jedną zmianę – odtwarzacz (Mark Levinson No. 390) zasililiśmy kablem sieciowym Acrolink 7N-PC9100. Omega i sieciówka zmieniły dźwięk systemu nie do poznania. Nie od razu było to tak jednoznaczne, jednak za jakiś czas nie mogliśmy zrozumieć, jak wcześniej można było tego słuchać… Przesadzam nieco, bo to nie był zły dźwięk, jednak dwie zmiany – kosztowne zmiany – dały przeskok większy niż wymiana któregokolwiek komponentu na lepszy. Ta para dała nam też dobrą podstawę do odsłuchów. W ich właściwej części skorzystaliśmy z czterech płyt:
∙ Art Pepper, Art Pepper Live In Tokyo ’79. Besame Mucho, JVC, VICJ-61035, XRCD24.
∙ Carolane Sloan, Hush-A-Bye, Sinatra Society Of Japan, XQAM-1031, CD.
∙ Pastime With Good Company: 1998-2003, Alpha 901, CD.
∙ Lars Danielsson, Melange Bleu, ACT Music+Vision, ACT 9604-2; recenzja TUTAJ.
Rysiek S.
Na pierwsze spotkanie nieco się spóźniłem, ale różnice miedzy kablami były dla mnie jasne od samego początku. Moje pierwsze skojarzenie związane było z zupełnie inną dziedziną. Zamawiałem swego czasu szafkę do przedpokoju. Człowiek, który ją przygotowywał spytał mi się, czy chcę wykończenie w jedwabistej satynie, czy błyszczące. Różnica niby niewielka, to ten sam mebel, a jednak kompletnie zmieniała jego wygląd i recepcję. U Janusza wyraźnie wolałem kabel Acrolinka, może poza wokalami, które bardziej podobały mi się z Tarą. Tutaj z początku miałem podobne wrażenie. Trochę zaniepokoiłem się, kiedy usłyszałem miotełki na płycie Peppera, bo z Acrolinkiem brzmiały, jakby ktoś czyścił coś metalową szczotką zamontowaną na wiertarce – nie było takiej plastyki, jakiej oczekiwałem. Po chwili, kiedy przełączyliśmy na Tarę, wszystko wróciło do normy. Jest bardziej substancjalna i pełna. Przestrzeń w obydwu przypadkach wypada jednak lepiej przy Acrolinku. Nie ma o czym gadać, to jest bardziej rozdzielczy przewód, a przy budowaniu holografii to zawsze pomaga. Mimo wszystko wolałem Tarę.
Rysiek B.
U Janusza Acrolink wydawał mi się bardziej zrównoważonym kablem, a Tara przynosiła swój własny, osobny świat. Trochę działała jak equalizer, eksponując środek pasma, a przez to dając genialne wokale. Pamiętacie, jak mój przyjaciel muzyk, którego przyprowadziłem na pierwsze spotkanie to skomentował? Mówił, że coś takiego robi się w studiu, wycinając wyższą średnicę. Nie da się zaprzeczyć, że dźwięk jest wówczas znacznie przyjemniejszy. Nie da się koło niego przejść obojętnie, bo się po prostu każdemu spodoba. Teraz słyszę jednak to samo – Tara stygmatyzuje nagrania, narzuca swój własny styl. A że lubimy być oszukiwani, po tym odsłuchu muszę wskazać na Tarę. Słuchaliśmy czterech płyt i powiedziałbym, że było 3:1 dla Zero. Nie miałem wątpliwości, że kabel ten, w tym systemie, gra po prostu lepiej, buduje lepszy, bardziej nasycony dźwięk. Ekspozycja pewnego zakresu częstotliwości powoduje, że w dźwięku dzieje się coś ciekawego. Wiem, ze to pewna manipulacja, ale to kupuję w całości. Jest pięknie.
Janusz
Słuchałem Zero u siebie wcześniej przez tydzień, żeby się przygotować do tego odsłuchu. Dopiero tutaj jednak dotarł do mnie w pełni fenomen Tary. Pamiętam, jak z Wojtkiem, Ryśkiem i naszym przyjacielem, którego dzisiaj nie ma, byliśmy niedawno na koncercie Le Poème Harmonique w kościele św. Katarzyny – pamiętacie? Siedzieliśmy w idealnym miejscu, w trzecim rzędzie, więc słyszeliśmy doskonale wszystkich na scenie, bez długiego pogłosu. I doskonale pamiętam jak śpiewała Camille Poul, którą teraz odsłuchiwaliśmy ze składaka Alphy. Tutaj, z Tarą brzmi znacznie niżej niż tam. Tak, wiem, że po drodze jest realizacja, płyta itp. ale u mnie brzmi to wyżej. Z Acrolinkiem tutaj też to brzmiało wyżej. Z Zero przez chwilę musiałem sobie przypomnieć, która to śpiewaczka, nie byłem pewien. O ile pamiętam, bliżej rzeczywistości był więc Acrolink. Tyle, że nie da się zaprzeczyć, że Tara brzmi w niesamowicie przyjemny sposób i po prostu koryguje wady większości realizacji. Żaden inny interkonekt, który znam, tego nie potrafi. Acrolink jest bardziej, jak rura – na dobre i na złe.
Tomek
Ja stawiam na Acrolinka. Wokale z nim były dla mnie prawdziwsze, piękniejsze. Także scena dźwiękowa była lepiej budowana. Może dlatego, że wolę dokładniejszy dźwięk niż zaokrąglony. Wbrew pozorom mam wrażenie, że dźwięk z Tarą był bardziej wyciągnięty w górę i kabel brzmiał dla mnie bardziej metalicznie. To znaczy metalicznie w cudzysłowie, to taki poziom, że tego typu problemów nie ma w ogóle, ale muszę to jakoś opisać. Generalnie jednak dzisiaj mówimy o małych różnicach, to nie są zmiany, jakie można usłyszeć i Janusza, i przy innych spotkaniach.
Marcin
Mnie w tym systemie zdecydowanie bardziej podobała się Tara. Uważam, że najwłaściwsze byłoby połączenie tych dwóch dźwięków, ale jeśli miałbym wskazać jeden, to byłoby to Zero. Jestem zwolennikiem rozdzielczego, ładnego środka i Tara Zero mi to zapewniła. Myślę, że gdybyście siedzieli w Katarzynie dalej, to głos byłby niższy, tak tam jest skonstruowana akustyka, że głos nabiera wagi dalej od źródła jego emisji. I tak dla mnie zagrała Tara, Camille Poule w dużym pomieszczeniu brzmi raczej jak z Tarą. Nie można zapominać, że to przecież głos nagrany, więc po drodze jest jeszcze mikrofon. A dźwięk nagrany przez mikrofon brzmi, jak w Tarze, która dodatkowo podaje go w wyjątkowo piękny sposób. Powiem tak: Acrolink był prawdziwszy, ale mnie bardziej podobała się Tara.
Wojtek (czyli ja)
Spotkania były wyjątkowo interesujące i pokazały rzecz, którą – jak mi się wydawało – zostawiliśmy za sobą już jakiś czas temu: formułowane przez jego uczestników wnioski oparte były nie na tzw. obiektywnej prawdzie, a na subiektywnym postrzeganiu. A mogłoby się przecież wydawać, że przy poziomie jakościowym, przy którym jesteśmy, gdzie interkonekty kosztują 25 000 – 55 000 zł, kabel głośnikowy 45 000 zł itp. chodziłoby JEDYNIE o prawdę i to prawdę absolutną, że powinno się liczyć to, co jest bliższe wydarzeniu na żywo. Niesamowite, jak drugi odsłuch ten pogląd podkopał.
Proszę zwrócić uwagę, że trzech na pięciu uczestników wyraźnie wskazało na Tarę jako na ten przyjemniejszy kabel – kabel, który by wybrali dla siebie. Nawet wiedząc o tym, że to raczej nie jest do końca prawda i Zero gra w swój własny sposób. Okazało się, że może i we własny, ale po prostu piękniejszy. Druga rzecz wiąże się z różnicami w ocenie przewodów w zależności od systemu, w którym były odsłuchiwane. W ultra rozdzielczym systemie Janusza zmiany były wyraźniejsze i tam większość słuchających przychylała się do zdania, że projekcja dźwięku wg Tara Labs nie jest tak realna, jak z Acrolinka. Wszyscy podkreślali, że wokale są z nią nie do pobicia, jednak skraje pasma są przez nią lekko wycofywane. U Marcina – inaczej. Nawet Janusz nie mógł zaprzeczyć, że z amerykańskim kablem system był czarowny.
Dla mnie sprawa była jasna, ale nie do rozstrzygnięcia: Acrolink jest super-wyrównanym kablem. Wszytko jest w nim traktowane absolutnie na równym poziomie. Tara ma wyraźnie eksponowaną średnicę, jednak takie brzmienie jest tak wciągające, że można zapomnieć o precyzji japońskiego interkonektu i zostać przy Tarze. Bo muzyka ma sprawiać radość i dawać przyjemność. I to zrozumiem. Tara Labs Zero jest w tej mierze najlepszym interkonektem, jaki w życiu słyszałem. Daje dźwięk, po którym już nie ma nic. Z drugiej strony jest to dźwięk absolutnie zamknięty i skończony. Jest fenomenalny, jednak nie da się w takim systemie już co poprawić, bo Tara i tak narzuci swój punkt widzenia. I to od nas będzie zależało, co wybierzemy, co rozumiemy jako hi-end…
Kontakt:
Acrolink
Dystrybucja: Nautilus Hi-End
Tara Labs
Dystrybucja: Audio System
Sound&Line
Kontakt:
tel. kom.: 600 974 673
e-mail: sound.line@poczta.fm
Mark Levinson
Strona firmowa: MARK LEVINSON
Ancient Audio
Strona firmowa: ANCIENT AUDIO
PŁYTY PROSTO Z JAPONII
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ
|