Należący do grupy D&M Holding Inc. (wraz z Marantzem i McIntoshem) Denon (właściwie Denon Brand Company) jest jedną z firm, które przez wszystkie „chude” lata, lata należące do kina domowego, przechowywał elementy stereofonicznego dziedzictwa w postaci wkładek gramofonowych. Spuścizna ta była jednak głęboko ukryta i firma brylowała na salonach AV, angażując swoich inżynierów w nowe rozwiązania – żeby wspomnieć chociażby Denon Link, jeden z najlepszych interfejsów audio, jaki jest obecnie dostępny na rynku lub adaptując wcześniejsze pomysły, jak AL24 Processing, do systemów wielokanałowych itp. I dopiero po połączeniu się z Marantzem, bo o to chyba chodzi, pojawiła się cała seria urządzeń stereofonicznych – ‘1500’, ‘2000’, a następnie ‘700’ i najtańsza ‘500’. Wszystkie znalazły zadowolonych właścicieli. D&M Holding, mimo że nie jest tak dużą korporacją, jak Sony, Panasonic czy Pioneer, jest jednak jednym z większych graczy na rynku i jako taki poddany jest jego prawom. Dlatego następuje właśnie sezonowa wymiana całej linii, tym razem rozpoczęta od najtańszych produktów. Już jeden rzut oka na front testowanego odtwarzacza DCD-510AE wystarczy, żeby stwierdzić duże podobieństwa z topowymi produktami tej marki. Jak się okazuje, nie ograniczają się one tylko do make-apu i sięgają także pod skórę, tam, gdzie jest to najważniejsze. Seria ‘500’ była niezła, to przecież naprawdę nieduże pieniądze, jednak droższe urządzenia z serii ‘700’ były znacznie bardziej udane i można je było w ciemno polecać. Teraz sytuacja się zmienia. Nie znam jeszcze następców tej ostatniej, jeszcze nie zostali zaprezentowani, ale już teraz mogę powiedzieć, że idzie ku dobremu. Może trochę przesadzę, ale naprawdę niewiele, jeśli powiem, że moim zdaniem seria ‘510’, a miałem okazję testować równolegle, do „Audio” wzmacniacz PM-510AE, nie ustępuje wcale droższej, choć już o generację starszej, serii ‘700’. Byłem zdumiony, w jak znaczący sposób drobne poprawki, przesunięcia akcentów itp. zmieniają układ całości. To wciąż jedne z najtańszych, wartych zainteresowania, urządzeń na rynku, ale udało się zrobić duży krok do przodu. W którą stronę? Będą musieli Państwo poczytać dalej… Płyty użyte w czasie odsłuchów: Testowaliśmy następujące produkty Denona: ODSŁUCH Rzadko słucham tak tanich urządzeń. Najczęściej robię to zresztą do „Audio”. Po prostu szkoda mi czasu na coś, co z samej definicji jest ułomne i co ma tyle wad, że trudno je zrównoważyć zaletami (jeśli jakieś są). A przecież duża część melomanów, może przyszłych audiofilów, szuka swojego pierwszego systemu właśnie w tych rejonach cenowych, tj. pomiędzy 1000 i 1500 zł. Myślę, że 1000 zł to minimalna kwota, jaką trzeba wydać na markowe, produkowane seryjnie urządzenie, którym można sobie zawracać głowę. I, jak mówię, spora część jeśli nie znacząca (niestety brak wiarygodnych danych statystycznych na ten temat), słuchających muzyki, decydując się na zakup czegoś lepszego niż mini-wieża czy boom-box, wciąż w tym przedziale cenowym zaczyna poszukiwania. Dlatego co jakiś czas trzeba się przyjrzeć temu, co się tu dzieje. Powtórzę: 1000 zł za urządzenie to bardzo mało i trudno jakiemukolwiek producentowi przygotować coś, co by za te pieniądze zagrało tak, ze warto o tym mówić. Dlatego tylko chińskie firmy oraz japońskie, produkując w Chinach, koncerny japońskie mają tu coś do powiedzenia. I muszę powiedzieć, że dotychczas udało mi się znaleźć dwa systemy za te pieniądze, które mogę polecić z czystym sercem: droższy Xindaka ‘06’ oraz tańszy Marantza z serii ‘5003’. Teraz dołącza do nich system ‘510’ Denona (wzmacniacz PMA-510AE testowałem dla „Audio”), ze szczególnym wskazaniem na odtwarzacz CD. A nie miał on u mnie łatwo. Podobnie, jak w przypadku wszystkich innych urządzeń, tak i Denona wpiąłem po prostu do systemu referencyjnego zamiast mojego, kosztującego niemal czterdzieści razy więcej, odtwarzacza Lektor Prime Ancient Audio. Takie traktowanie odsłuchiwanych komponentów pozwala usłyszeć to, co wnoszą do dźwięku z daleko idącym wyłączeniem z równania systemu towarzyszącego. I od razu po tym ruchu dała o sobie znać papierowa scena dźwiękowa japońskiego odtwarzacza, dość płytki bas i niezbyt rozwinięta umiejętność rysowania wydarzeń w 3D. Ale tego nie potrafią żadne urządzenia poniżej kilku tysięcy złotych. Denon momentalnie zwrócił jednak moją uwagę na znakomicie ustawioną barwę. Nie było cienia metaliczności w jego wysokich tonach. Zdziwiło mnie to niepomiernie, ponieważ to jedna z głównych wad tanich urządzeń cyfrowych. Tutaj blachy były wyraźne, ale kiedy dochodziło do spiętrzenia dźwięków nie przeradzało się to w kakofonie, a słychać to było jako coś w rodzaju „przejrzałego” dźwięku. Bo brzmienie Denona jest naprawdę soczyste. Głos Solveigi Slettahjell z płyty Good Rain, a potem gitary z On Every Street Dire Straits miały mocne brzmienie, ładnie ustawione wobec pozostałych elementów. Wyższy środek jest lekko mocniejszy niż powinien, ale nie słychać tego jako błędu, ponieważ niższa średnica jest tu świetnie nasycona. Bardzo ciekawie wypadają właściwie wszystkie płyty, bo np. puzon z fantastycznego krążka Benniego Greena Walkin’&Talkin’ był mocny i pełny, miał bardzo dobrze trzymany rytm. Znacznie bardziej zaskoczyła mnie przyjemnie odegrana płyta Basi It’s That Girl Again, z nieco podkreśloną góra i basem, która tutaj zagrała żywo, ale bez śladu ostrości. Jeśli więc ten Denon gra gdzieś jasno, to jest to wada systemu, a nie jego. Kiedy nagranie jest lekko wypreparowane, tj. mamy do czynienia z czystym, wielościeżkowym nagraniem – jak płyta Basi – wówczas Denon pokaże to z tej lepszej strony, tj. jako mocne, obecne przedstawienie. BUDOWA Seria ‘510’ zastępuje starszą ‘500’, jednak nowe konstrukcje nie wynikają wprost z prostego poprawienia to tu, to ówdzie poszczególnych elementów. Zarówno we wzmacniaczu PMA-510AE, jak i odtwarzaczu CD DCD-510AE zmiany zostały wprowadzone po opracowaniu flagowych konstrukcji – wzmacniacza zintegrowanego PMA-SX oraz odtwarzacza Super Audio CD DCD-SX. A to oznacza nie kroczek, a krok do przodu, przynajmniej na poziomie koncepcyjnym. Wraz z nowymi pomysłami na układ elektroniczny, nowe Denony przejęły także bardzo ładną stylistykę droższych produktów tego japońskiego producenta, przede wszystkim aluminiową, wygiętą łagodnie ściankę przednią. W prezentowanym odtwarzaczu jest ona ładnie złożona z szufladą płyty oraz akrylowym okienkiem wyświetlacza. Ten ostatni jest duży, dwulinijkowy, typu dot-matrix i wyświetla tytuły. Ale tylko z płyt CD-R/RW z muzyką zakodowaną w MP3 lub WMA. Duże loga tych standardów są zresztą uwidocznione na przedniej ściance. Tym bardziej szkoda więc, że odtwarzacz nie czyta CD-Textu. Ale wróćmy do wyglądu – z prawej strony wyświetlacza umieszczono guziki sterujące, o różnych wielkościach, a po prawej wyłącznik sieciowy oraz gniazdo słuchawkowe typu duży-jack z regulacją poziomu wyjściowego. Wśród przycisków znalazł się jeden, rzadziej spotykany, którym można przyciemnić wyświetlacz. Wyłączyć już jednak – nie. Tylna ścianka jest ascetyczna, jak to w odtwarzaczach CD, bo mamy tam tylko stereofoniczne wyjście analogowe na gniazdach RCA, optyczne wyjście cyfrowe TOSLINK oraz nieodłączalny, cienki (czyli lichy) kabel sieciowy. Pilot sterujący jest ładny, całkiem ergonomiczny i można nim sterować także wzmacniaczem PMA-510AE. Dodajmy, że obydwa urządzenia strojono w Wielkiej Brytanii. Jak się okazuje, napęd dostarczyła firma Sony. Zamiast znanego wózka optyki KSS-213 zastosowano w nim nowszą, lepszą optykę z serii KPC. Obok niego umieszczono płytkę sterującą, opartą na kościach Toshiby. Tutaj też jest master-clock dla wszystkich układów cyfrowych urządzenia. Przetwornik oraz sekcja analogowa znalazła się na jednej, dużej płytce wraz z zasilaczem. Na początku mamy przetwornik D/A Burr-Browna PCM1791 (niezły układ sigma-delta 24/192), po nim konwersję I/U oraz bufory wyjściowe, wykonane wyłącznie z użyciem tranzystorów. W krytycznych miejscach widać małe kondensatory polipropylenowe, a w zasilaniu bardzo ładne kondensatory elektrolityczne Elna, także z serii Cerafine. Zasilacz oparty jest o niewielki transformator EI, z którego wyprowadzono jednak dwa uzwojenia wtórne – osobne dla części cyfrowej i napędu oraz osobne dla części analogowej. Z boku płytki widać miejsce, gdzie pobierany jest sygnał dla wzmacniacza słuchawkowego. Biegną tam bardzo długie kabelki ekranowane, spięte razem z przewodem zasilającym dla tranzystorów wzmacniających sygnał.
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B |