Accuphase to firma kojarzona przede wszystkim ze wzmacniaczami, a w drugim rzędzie z odtwarzaczami cyfrowymi – najpierw Compact Disc, a teraz również Super Audio CD. A przecież gdzieś, podskórnie firma kultywowała analogowy „styl myślenia”. Bo przecież każdy przedwzmacniacz i każdy wzmacniacz zintegrowany można wyposażyć w jedną z czterech opcjonalnych „kart” – AD-2810, AD-20, AD-10 – wsuwanych do zaślepionych slotów, będących kompletnymi przedwzmacniaczami gramofonowymi, do których potrzeba było tylko doprowadzić zasilanie. A przecież niegdyś w ofercie tego japońskiego producenta można było znaleźć „wypasione”, hi-endowe modele: C-7, wprowadzony do sprzedaży w kwietniu 1979 i C-17 w październiku 1984. Zwrócili Państwo na tę druga datę? Tak, to moment, w którym format Compact Disc zdobył pierwsze przyczółki w domach i sercach audiofilów. Dwa lata później, w roku 1986 Accuphase sam wszedł do tej „rzeki” z dzielonym odtwarzaczem DP-80/DC-81 i już do idei zewnętrznych przedwzmacniaczy nie wrócił. Aż do marca tego roku (2009), a więc piętnaście lat po poprzednim modelu, kiedy to pojawił się w sprzedaży przedwzmacniacz C-27, swoją nazwą nawiązujący wprost do C-7 i C-17. Nowy przedwzmacniacz ma wielkość „regularnego” urządzenia i wykonany jest z równą starannością. To złoty, aluminiowy front z aluminium, solidne chassis i zaawansowana budowa wewnętrzna. Ponieważ Accu to firma dbająca o wygodę użytkowników, wyposażyła preamp w aż trzy wejścia, wybierane selektorem na przedniej ściance, wyjście niezbalansowane i zbalansowane (układ jest zbalansowany – wkładki są z natury rzeczy zbalansowane, a masą jest masa ramienia) oraz wybór obciążenia, dostępny z przedniego panelu. Układy elektroniczne zostały oparte wyłącznie o tranzystory, a sygnał prowadzony jest w wielu równoległych torach. Dzięki temu osiągnięto niebywałe wartości mierzalne: szumy dla MM (wzmocnienie 30 dB) wynoszą -110 dB, zaś przy MC (wzmocnienie 60 dB) - 98 dB. Odchyłka krzywej RIAA wynosi 0,5 dB, w paśmie 10 Hz – 100 000 kHz (dla MM) oraz 0,3 dB, przy takim samym paśmie (dla MC). Zniekształcenia (THD) w paśmie 20 Hz-20 kHz wynoszą 0,002%. Powtórzę za stroną firmową: „To wybitne wartości”. Płyty użyte do odsłuchu: ODSŁUCH Przedwzmacniacz Accuphase’a gra niezwykle perlistym, wyważonym dźwiękiem. Można nawet powiedzieć, ze delikatnym. Blachy z płyty Madeleine Peyroux miały słodki, delikatnie zaokrąglony posmak, choć było ich sporo. C-27 gra bowiem nieco jaśniejszym dźwiękiem niż np. Steelhead Manleya czy Sensor Prelude IC RCM Audio. Taki Ayon Polaris II (a właściwie jego sekcja RIAA) jest znacząco ciemniejsza i ma punkt ciężkości przesunięty bardziej w kierunku wyższego basu. A przecież nie jest to urządzenie ostre. Raczej ‘miękkie’, raczej ‘delikatne’, raczej ‘perliste’. Tak właśnie słychać blachy. Te nagrane na płycie Czesława Niemena Katharsis, w kończącym płytę utworze tytułowym są na to dobrym przykładem. Zostały one – przez nacinanie i wybór rodzaju winylu – w Polskich Nagraniach dość mocno od góry ograniczone. Części widma tam po prostu nie ma. Kiedy jednak podepniemy nieco rozjaśnioną wkładkę, albo jaśniejszy przedwzmacniacz, w którym góra co jakiś czas „zaśpiewa” mocniej, wówczas słychać tam artefaktowe wyższe dźwięki. A tych tam nie ma! Słyszałem tę płytę z różnymi wkładkami i Prealpami i jestem pewien tego, co mówię. A C-27 tylko potwierdził tę opinię. Pomimo że góry i wyższego środka jest w nim sporo, to niczego do dźwięku nie dodał, nie „wygenerował” czegoś, czego na płycie nie ma. Środek pasma jest kremowy. To chyba najlepsze określenie, jakie można w tym przypadku użyć. Zakres ten jest gładki, płynny, jak krem w kremówce (budyniowej:). Prawdę mówiąc przypomina to, jak gra przedwzmacniacz liniowy tego producenta, model C-2810. Co ciekawe, to właśnie mocniejsza góra C-27 będzie kluczem do idealnego jego zgrania się z topowym systemem Accu opartym np. na wspomnianym C-2810 i końcówce P-7100 (swoją drogą znakomity zestaw). Dostaniemy wtedy wszystko, na czym nam zależy, a barwa przedwzmacniacza gramofonowego wpasuje się świetnie w gładkie brzmienie zestawu. Jedną z ważniejszych cech (zalet) C-27 jest możliwość łatwej zmiany parametrów obciążenia i wzmocnienia. Prawdę mówiąc, dynamika lepsza była zawsze z wyższym gainem (wzmocnieniem) i tak też polecam odsłuchy nawet wkładek o wyższym niż średnia napięciu wyjściowym. Nie polecałbym łączenia C-27 z wkładką Palo Santos Presentation Sumiko, bo ta, choć znakomita, akcentuje wyższy zakres pasma, a to nie jest pożądane. Bez problemu wpiszą się w tę estetykę wkładki Denona, jak DL-103SA, Celebration II Sumiko czy Koetsu Rosewood Signature. Jeśli chcemy poprawić dynamikę, trzeba sięgnąć po coś z Dynavectora lub Grado. Należy wówczas uważać na to, czy aby nie przesadzimy z wysokimi tonami. Bo to nie jest uniwersalny preamp, który gładko wpasujemy w każdy system. Jak każde urządzenie hi-endowe, wymaga pochylenia się nad „okolicznościami przyrody”. Otrzyma się wtedy niezwykle kremowy, dźwięczny dźwięk o przyjaznej charakterystyce. Nie jest to dźwięk uniwersalny, ale ma wszystkie cechy wysokiego hi-endu. A o to chyba w tym wszystkim chodzi. BUDOWA C-27 to przedwzmacniacz gramofonowy japońskiej firmy Accuphase, przystosowany do współpracy z wkładkami MM i MC. To pełnowymiarowe, drogie urządzenie, wykonane dokładnie tak samo, jak pozostałe produkty tego producenta, co przejawi się zarówno w dopracowanym każdym detalu budowy wewnętrznej, jak i zewnętrznej – np. ma złocony front, z grubego płata aluminium, pośrodku którego umieszczono przezroczysty płat plastiku, pod którym widoczne są diody wskazujące na wybrane wejście i obciążenie. Do przedwzmacniacza możemy podpiąć aż trzy ramiona na raz, a wybieramy między nimi selektorem na przedniej ściance. Podobnymi selektorami wybieramy obciążenie wkładki – trzy dla MM i sześć dla MC odpowiednio: 1 kΩ, 47 kΩ, 100 kΩ (MM), 3 Ω, 10 Ω, 30 Ω, 100 Ω, 300 Ω, 1 kΩ (MC). Niestety nie ma możliwości regulacji pojemności. Mamy też do dyspozycji filtr subsoniczny (najlepiej z niego nie korzystać) oraz zmianę wzmocnienia. Z tyłu widać bardzo ładne wejścia, każde ze swoim zaciskiem masy i dwa wyjścia – niezbalansowane RCA i zbalansowane XLR. Tradycyjnie, to ostatnie jest okablowane tak, ze pin „gorący” przypada na ‘3’, jednak można to zmienić małym przełącznikiem obok gniazd. I jest jeszcze gniazdo sieciowe IEC. Urządzenie stoi na znakomitych nóżkach ze stali o wysokiej zawartości węgla. Schemat blokowy pokazuje, że na wejściu mamy sekcję z opornikami obciążenia, potem aktywny układ wzmacniający dla wkładek MC, następnie układ filtra subsonicznego i wreszcie sekcję wzmocnienia dla MM. Ta ostatnia została zrealizowana w układzie ze sprzężeniem zwrotnym, tzw. NFC. Ważne jest to, że cały układ został zbudowany jedynie za pomocą tranzystorów. Na płytkach z Teflonu, ze złoconymi ścieżkami z miedzi OFC, mamy osobno sekcję MM i osobno MC. Obydwie części zbudowano wokół tego samego konceptu: na początku każdej z nich mamy trzy pary tranzystorów FET, pracujących jako bufory w równoległym układzie MCS++, a po nich sześć (w sekcji MM – osiem) równoległych par tranzystorów bipolarnych, zapewniających odpowiednie wzmocnienie. Równoległe prowadzenie sygnału pozwala zmniejszyć szum do nieprawdopodobnie niskich wartości. Jak pisałem, układ korekcyjny zrealizowany jest w jako sprzężenie zwrotne sekcji MM. Każdy kanał otrzymał osobną płytkę i jest od początku do końca zbalansowany. Najwięcej miejsca zajmuje jednak zasilacz. Mamy w nim dwa, spore transformatory toroidalne w ekranach – po jednym na kanał. Koło nich mamy osiem kondensatorów filtrujących oraz układy stabilizujące. Wygląda to niezwykle porządnie.
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B |