Seria Excite to najnowszy dodatek do oferty duńskiej firmy Dynaudio. Jestem jej wielkim fanem. Wszystkie, wszystkie kolumny, których słuchałem lub które testowałem miały wyjątkowo wciągający dźwięk z tym „czymś”, co sprawia, że słuchamy muzyki pomimo kompromisów, jakie są z jej mechanicznym odtworzeniem związane. Pomimo iż mogę w większości przypadków polecać kolumny tej firmy w ciemno, to jednak zdaję sobie też sprawę z cech szczególnych stosowanych w nich przetworników własnej produkcji, przede wszystkim nisko-średniotonowych. Otóż stosowany od lat przez Dynaudio materiał o nazwie MSP (Magnesium Silicate Polymer) ma, moim zdaniem, swój własny „sound”. Tak przynajmniej uważam. Generalnie wprowadza on zmiany takie, jak akryl w gramofonach, tj. nieco zmiękcza atak, ociepla podtrzymanie i dodaje coś w rodzaju „kopa” energetycznego, świetne utrzymując łączność między dźwiękiem podstawowym i harmonicznymi. Proszę pamiętać, że każdy, ale to każdy materiał membran wprowadza coś od siebie, coś charakterystycznego właśnie dla niego i na tym tle Dynaudio nie jest żadnym wyjątkiem. Więcej – ta duńska firma w ciągu trzydziestu lat istnienia wypracowała taki zestaw cech, który pozwala cieszyć się niemal każdym rodzajem muzyki. Dystynktywny, bez cienia wątpliwości dający się rozpoznać, jednak wyjątkowo udany. To niezwykła umiejętność! Wspominam o tym zaraz na początku, ponieważ seria Excite, zastępująca niezwykle popularną, długowieczną, serię Audience, jest znaczącym krokiem w kierunku „schowania” charakteru własnego. Nie zgubiono ani joty z tego, za co Dynaudio jest kochane, jednak przetworniki – 27 mm jedwabna, powlekana kopułka wysokotonowa oraz (przede wszystkim) nowy, 180 mm głośnik nisko-średniotonowy, z przepięknym systemem napędowym (aluminiowa cewka) i fantastycznym, odlewanym z aluminium koszem idą krok dalej, w stronę tego, co dla nas najważniejsze – niczym nieskrępowanej muzyki. Testowaliśmy następujące modele kolumn Dynaudio: DŹWIĘK Płyty wykorzystane w czasie testu: Jak niedawno wspominałem, chyba przy okazji testu kolumn C7 KEF-a, odsłuchy rządzą się własnymi prawami: produkty często „wymuszają” konkretny dobór nagrań, sprzętu towarzyszącego itp. Żeby do tego doszło muszą być jednak spełnione co najmniej dwa warunki: produkt musi być wyjątkowo ciekawy i wartościowy (nie chodzi o jego cenę, a o relację jakość/cena) oraz powinien mieć zaznaczoną własną „indywidualność”. Pierwsza rzecz – chyba wszystko jasne. Druga nie jest aż tak jednoznaczna, bo ostatecznie urządzenia, kolumny, kable itp. powinny „znikać” z toru. To jest jednak teoria, nieosiągalna nawet w najwyższym, najbardziej pokręconym top hi-endzie. Tak więc, skoro wpływy „własne” są nieuniknione, muszą być one tak dobrane, aby pełniły rolę służebną wobec wizji dźwięku, aby wspomagały te elementy, które konstruktor starał się przekazać na pierwszym miejscu. Jeśli chcą Państwo usłyszeć to, co przed chwilą napisałem (a więc „w stereo i w kolorze”), proszę posłuchać X16 Dynaudio. Nawet krótki odsłuch pokaże mistrzów w akcji. To nie są najbardziej wyrównane, najbardziej analityczne, czy najbardziej rozdzielcze kolumny, jakie można za te pieniądze kupić. Są jednak spójnym, przemyślanym, całościowym projektem, który powinien zadowolić zaskakująco szeroką rzeszę melomanów. Nie jest to jeszcze poziom Focusów 140, jednak, z tego co pamiętam, X16 są znacząco lepsze niż ich poprzednicy, model Audience 52. Nowe monitory Dynaudio charakteryzują się dość ciepłym dźwiękiem o wyjątkowo dużym wolumenie i znakomitym, naprawdę głębokim basie. Ten ostatni zwraca na siebie uwagę od razu, a to dlatego, że jest trochę podkręcony, słychać, że bas-refleks mocno pracuje oraz dlatego, że idealnie, zupełnie bezszwowo łączy się ze średnicą. Nie słychać też przejścia między głośnikami. Trochę w rejonie 1-2 kHz osłabiona jest energia przekazu, ale wychodzi to raczej z droższą elektroniką i tylko wtedy, kiedy wiemy czego słychać i chcemy to znaleźć. Nie ma jednak mowy o dwóch osobnych głośnikach, bo kolumny grają jak jeden, duży przetwornik. Bas trzeba zresztą dobrać pod kątem swojego pomieszczenia. Bez zatyczek piankowych w bas-refleksie niski zakres jest mięsisty i soczysty, ale gdzieś na samym dole nieco świruje, lekko szaleje. Bez przesady, w dużej mierze pod kontrolą, ale jednak. Przez dłuższy czas słuchałem więc tych kolumn z zamkniętym portem. Bas jest wówczas krótszy, lepiej kontrolowany i nie ma cienia jego podbarwienia. Po jakimś czasie zaczęło mi jednak brakować owej dezynwoltury, pełni i przede wszystkim wolumenu, jaki otrzymamy z otwartym portem. Tak, słyszę, że jest to odstępstwo od liniowości i bez dwóch zdań blisko dolnej granicy pasma przenoszenia jest na wykresie lekka górka, ale „łykam” to bez mrugnięcia okiem. I właśnie tego rodzaju bas pokierował testem X16. Przez dłuższy czas słuchałem bowiem nagrań z szeroko rozumianego rocka. Rozpoczęło się od nowej wersji Excitera Depeche Mode. Dynaudio nie były nawet minimalnie rozjaśnione, ani natarczywe. Bas dawał ładną podstawę, a głos Gahana był wyraźny, całkiem bliski i po prostu dobrze komponował się z resztą zespołu. Zaraz sięgnąłem więc po singiel Dream On z tej płyty (wyszły dwie wersję, chodzi mi o tę z czerwono-żółtym „kwiatem” na okładce), ponieważ znajdują się na nim dwie, pełne wersje instrumentalnego utworu Easy Tiger. Szczególnie duże wrażenie robi wersja Bertrand Burgalat & A.S Dragon, dynamiczna, niemal dzika, czysta energia po prostu. Dynaudio nieco złagodziły skoki dynamiczne, ale mimo to pokazały całość z werwą, ze świetnie nasyconą średnicą i ładną stopą perkusji. Blachy były lekko ocieplone, ale słychać było, że jeśli chodzi o sztukę realizacji, nie to jest mistrzostwo świata. Ale wspomniałem o Floydach – świetnie to wszystko brzmiało, może bez specjalnego różnicowania poszczególnych fraz itp., ale z genialną koherencją, z energią i wykopem. Scena dźwiękowa nie była szczególnie zróżnicowana, co mnie trochę zdziwiło. Odpaliłem więc Amused To Death Rogera Waltersa, ponieważ przy niej wychodzą momentalnie wszystkie błędy ustawienia. Okazało się bowiem, że Dynaudio grają najlepiej zgięte do środka tylko nieznacznie, nawet postawione na wprost, bez doginania. Kiedy skierowane były na uszy, albo ich osie kierowały się przed słuchaczem, elementy, jak szczekanie psa, radio itp. nie były specjalnie dobrze separowane z reszty dźwięków i nie były tam, gdzie powinny tj. po bokach, czy lekko z tyłu (to tylko w najlepszych systemach), a z przodu. Po odgięciu kolumn wszystko wróciło na swoje miejsce, a powtórzone odsłuchy wcześniejszych płyt to potwierdziły. Skupiłem się na utworach rockowych i nie bez przyczyny. Wystarczy posłuchać debiutu Led Zeppelin, a szczególnie utworu Dazed And Confused, żeby je pokochać. Pełne, mięsiste granie, ze świetnie prowadzoną wyższą średnicą, która jest nasycona, ale nie rozjaśniona. Nie znaczy to jednak, że np. jazz gra źle. Z przyjemnością przesłuchałem płyty Hush-A-Bye Carol Sloane i Sinatra Sings Gershwin Franka Sinatry. Powtórzyło się wszystko, co powiedziałem wcześniej. Wokale były duże, pełne, ciepłe, dość blisko słuchacza, z ładną trójwymiarowością. Słychać było, że Dynaudio strojono tak, aby jak najmniej szkodzić. Definicja dźwięków nie była tak wyraźna, jak np. z Monitorów Audio Gold GS10, ale też nie o to chyba chodziło. Faktury poszczególnych instrumentów i generalnie dźwięków były oddane ładnie, bez nachalności, ale też bez wyraźnych odstępstw od neutralności. BUDOWA Seria Excite firmy Dynaudio została przygotowana dokładnie w 30. rocznicę powołania jej do życia przez Wilfrieda Ehrenholza oraz Ejvinda Skaaninga. Ten ostatni założył potem firmy Scan-Speak oraz Audio Technology, a odpowiedzialny był też za duńskie „ramię” SEAS-a, z którego wyłoniła się Vifa…
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B |