To naprawdę odświeżające móc testować produkty pochodzące nie z jednego z wielkich centów hi-fi – Wielkiej Brytanii, Niemiec, USA czy Francji. Założona w roku 1982 firma Kuzma Ltd. jest bowiem zakorzeniona w Słowenii. Jej właściciel i dobry duch, projektant i główny inżynier, showman i człowiek o wielu innych zdolnościach i umiejętnościach (bardzo ciekawy wywiad z nim można znaleźć w jednym z ostatnich numerów „Hi-Fi News”: Steve Harris, Turning the Tables, „Hi-Fi News”, January 2009, s. 96-100), Frank Kuzma, wyedukowany uniwersytecko w kierunku mechaniki i przetworników akustycznych, od samego początku miał jasną wizję tego, jak powinny wyglądać jego gramofony. Dobrze oddała to nazwa wypuszczonego w tym samym roku modelu STABI – mająca sygnalizować, że nacisk został w nim położony na maksymalną stabilność i kontrolę rezonansów. Pierwsze kroki firma stawiała w Jugosławii, w skład której Słowenia (Republika Slovenija) wchodziła do 25 czerwca 2005 roku, kiedy to wyszła ze związku wraz z Chorwacją. W każdym razie, STABI skierowany był na wewnętrzny, że tak powiem rynek. Wkrótce po nim powstała jednak usprawniona wersja STABI 2, która przebiła się na Zachód (a przypomnę, że krajom dawnej Jugosławii było, mimo wszystko, znacznie łatwiej niż krajom bloku sowieckiego) i tam zaistniała pod nazwą STABI. Gramofon, którego angielska nazwa turntable (‘obrotowy stolik’) lepiej opisuje to, czym jest deck, czyli podstawa, jest jednak tylko jednym z czterech elementów pełnego systemu odtwarzającego płyty analogowe. W jego skład wchodzą: podstawa, ramię z interkonektem, wkładka oraz przedwzmacniacz gramofonowy. Sam gramofon zresztą też nie zależy od samej podstawy, ponieważ równie istotną rolę gra ramię. Dlatego też , w tym samym czasie, Kuzma przygotował takowe i nazwał je STOGI, co w języku słoweńskim znaczy ‘sztywny’. Historia firmy nabrała przyspieszenia, kiedy w 1985 roku Martin Colloms, jeden z najbardziej poważanych (także przeze mnie) brytyjskich redaktorów audio, napisał w „Hi-Fi News&Record Reviews” (to poprzednik dzisiejszego „Hi-Fi News”) pełną entuzjazmu recenzję tego ramienia. W roku 1989 powstał, a sprzedawany jest od roku 1900, kolejny gramofon, model Stabi Reference, dokładnie taki sam, jak testowany dzisiaj. Zbudowany z podstawy i odprzęganego sprężynami subchassis, był zupełną nowością w myśleniu, ponieważ wszystkie elementy składowe – podstawa, subchassis, talerz, podstawa ramienia oraz docisk płyty zbudowano w postaci sandwicza z dwoma warstwami aluminium, między którymi umieszczono warstwę akrylu. Całość ściśnięta jest niemagnetycznymi śrubami ze stali. Już wtedy zdecydował się Kuzma na sprężynowe tłumienie subchassis, a sprężyny zanurzył w oleju silikonowym. Zamiast jednego silnika zastosowano w tym modelu dwa, napędzające ciężki, zawieszony na odwróconym łożysku z rubinową kulką, subtalerz. Jak mówiłem, do testu otrzymaliśmy komplet, że tak powiem, „firmowy”: gramofon Stabi Reference, ramię Stogi Reference 313 VTA oraz wkładkę K2. O pierwszym z tych elementów już mówiliśmy. Ramię jest zupełnie nową konstrukcją i testujemy je jako jedno z pierwszych pism na świecie. Jest bardzo długie, bo mierzy aż 12,5 cala i wyposażone zostało w mechanizm pozwalający zmieniać jego wysokość (VTA) w „locie”. Ciekawostką jest fakt, że skonstruowano je tak, aby pasowało do wszystkich gramofonów z mocowaniami dla modeli 9” – ramię spoczywa bowiem na swego rodzaju wysięgniku odchodzącym od kolumny z mechanizmem VTA. Wkładka to również nowa sprawa – od jakiegoś czasu Kuzma pod swoimi nazwami sprzedaje wkładki produkowane dla niego przez japońską firmę ZYX. To dość lekka konstrukcja (5 g) MC o niskim napięciu wyjściowym – 0,25 mV. Zarówno u dystrybutora, jak i u mnie najlepiej zagrała z obciążeniem 200 Ω, napięciem 0,4 mV i wyjściem zbalansowanym – mówię o ustawieniach w przedwzmacniaczu RCM Sensor Prelude IC. Ze względu na niewielką wagę, jak do tak ciężkiego ramienia, dystrybutor wyposażył ją w podkładkę dociążającą montowaną między nią i główką ramienia. K2 wygląda podobnie, jak model R-100-02H ZYX-a, tyle, że w wersji niskonapięciowej. Ponieważ firma RCM, której ludzie elegancko wszystko przywieźli i zmontowali, jest dystrybutorem produktów Dr. Feickerta, gramofon został przywieziony z ustawionym komputerowo (z programem Adjust+), dla tego konkretnego egzemplarza wkładki, azymutem. ODSŁUCH
Płyty użyte w teście: Kuzma Reference to gramofon różniący się od odprzęganych gramofonów, takich jak SME20, czy testowanego niedawno przeze mnie do „Audio” Avida Volvere. Jest też krańcowo różny od odsłuchiwanego równolegle, także wyposażonego w długie, 12” ramię (12cc EVO) Pro-Jecta X-tension. Co ciekawe, zupełnie inaczej zagrał także testowany niedawno Model 10 SME. Najbliżej jest mu, prawdę mówiąc, pod względem tonalnym i pewnej wizji dźwięku, estetyki, do nieodsprzęganego, masowego gramofonu Transrotor Super Seven La Roccia TMD. Jest przy tym, w kategoriach absolutnych, jednym z najlepszych gramofonów, jakie słyszałem, poza kilkoma, szczególnymi przypadkami. Dlatego rozumiem, ach, jak dobrze rozumiem, dlaczego Kuzma Reference od wielu lat jest używany w (największych) rozgłośniach radiowych na Zachodzie do archiwizacji i krytycznych odsłuchów. Takie urządzenie powinno się znaleźć w każdej rządowej czy samorządowej instytucji, mającej zbiory płyt LP. Dlaczego? Bo jest najlepszy? Nie, jak mówię – znam kilka lepszych gramofonów. Raczej droższych, ale jednak lepszych. Myślę, że jest to idealny gramofon do takich zastosowań, ponieważ jest absolutnie niekonfliktowy. Przy nim nie ma się za bardzo o co kłócić. Kiedy słuchałem Avida, kiedy w czasie wystawy High End 2008 w Monachium (relacja TUTAJ) uczestniczyłem w pokazie nowego gramofonu Continuum Audio Labs, kiedy wreszcie – to chyba najlepszy przykład – odsłuchiwaliśmy w szerszym gronie nowy gramofon Sondek LP12 Linna, zawsze, ale to zawsze wywiązywała się gorąca dyskusja, ważyły się ‘za’ i ‘przeciw’, siłowaliśmy się na argumenty itp. Bo każde z tych urządzeń prezentuje bowiem pewną „szkołę” dźwięku, dość mocno zaznaczoną indywidualność za nimi stojącą. Łatwo było też wskazać na elementy w brzmieniu wnoszone przez konkretną technologię i rozwiązania. Z Kuzmą tego problemu nie ma. Tu nie ma się właściwie do czego przyczepić. Zaraz to oczywiście zrobię, taka moja rola, ale generalnie to dźwięk na wyjątkowo wysokim poziomie. Słuchając Reference’a przez jakiś czas w kółko, siedziałem zadziwiony, zdumiony, jak niski szum przesuwu można osiągnąć, jak znakomicie można zgrać gramofon z przedwzmacniaczem, z którego niemal nie dochodzi brum, a szum jest stosunkowo niewielki – i to z preampem o tak potężnym wzmocnieniu, jak Sensor Prelude IC! A teraz uwaga: to nie jest mój dźwięk. Żeby była jasność: osobiście wolę ryzyko, jakie niesie ze sobą pewien stopień nieliniowości. Trochę to bez sensu brzmi, bo nie o pasmo przenoszenia chodzi, a o kolor, barwę i coś, co można nazwać „charakterem własnym”. Wiem, że to odstępstwo od tego, co zdaje się nieść ze sobą zwrot high fidelity. Ale jeśli mam wybierać, to po zastanowieniu, ale jednak, wybieram SME 20. Nie dlatego, że to generalnie lepszy gramofon, a o to, że jego sposób prezentacji, jakkolwiek nie tak „przezroczysty”, przemawia do mnie bardziej. Jak każde urządzenie, tak i Kuzma jest sumą kompromisów i ważne jest, aby była ona zgodna z tym, co my cenimy. Bardzo pomocna okazała się regulacja VTA nowego ramienia Reference 313 VTA. Dopiero mając do dyspozycji precyzyjną, łatwo dostępną regulację, którą można wykorzystać przed odsłuchem każdej płyty jednym ruchem dłoni, wydobędziemy z płyt maksimum tego, co się da. A rozdzielczość i precyzja Kuzmy nie postawi niczego na przeszkodzie. Trzeba tylko pamiętać, żeby nie przesadzić. Tak naprawdę VTA trzeba ustawić nieco inaczej dla każdej płyty, nawet w ramach tej samej wytwórni. Można jednak w ten sposób bardzo szybko popaść w obłęd i zapomnieć o tym, że w słuchaniu muzyki najważniejsza jest ‘muzyka’, a nie ‘słuchanie’. Proponuję więc zapamiętać dwa położenia – jedno dla płyt 180 g (i 200 g) oraz drugie dla pozostałych. Będzie to oczywiście pewien kompromis, jednak – moim zdaniem – do przyjęcia i zaakceptowania. A zaoszczędzony czas można będzie poświęcić na słuchanie. A dobrze ustawiony VTA pozwoli na genialne, znakomite, dźwięczne i dynamiczne odtworzenie fortepianu Tsuyoshi Yamamoto także z innych niż Misty i Midnight Sugar (recenzja TUTAJ) płyt jego trio - także Girls Talk zabrzmiało świetnie! Fortepian miał dużo powietrza wokół siebie, ale się w nim nie gubił, był bezpośredni i tuz przed nami – dokładnie taki, jaki ten artysta preferuje. Nawet stare płyty wydawane przez Tonpress, jak mój ulubiony krążek Brotherhood grupy New Order, grały – w ramach swoich ograniczeń – naprawdę dobrze. Góra na nich była podkreślona, jednak w ramach rozsądku, nie przeradzając się w coś, co by pozbawiło mnie przyjemności słuchania. Także góra na nowych reedycjach winyli Depeche Mode, np. Exciter była nieco mocniejsza niż na oryginałach, ale tutaj akurat wyszła na jaw cyfrowa natura nowych taśm-matek (remastering wykonano w domenie cyfrowej). Powiedzmy więc, co jest nieco gorsze niż reszta. Myślę, że warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Jedną jest – już przywoływany – bas. Nie jest on tak zwarty na samym dole, tak autorytatywny, jak bas wspominanego Transrotora, ani też taki, jaki pamiętam z odsłuchów SME 20. Także Avid Volvere oferował nieco bardziej zróżnicowany, bardziej „kolorowy” niski zakres. Może nie był on tam bardziej kontrolowany, jednak miał przyjemniejszą barwę. Brzmienie Kuzmy nie jest wcale lekkie, jednak da się zejść niżej – nawet Model 10 SME dawał na dole więcej energii. Słychać to na wszystkich płytach, jednak szczególnie na takich, na których bas generowany jest syntetycznie i schodzi bardzo nisko – np. na Tour The France Kaftwerku. Druga rzecz dotyczy sceny dźwiękowej testowany system (gramofon+ramię+wkładka) gra bardzo głęboką i całkiem szeroką scenę, jednak przydałoby się trochę więcej plastyki w brzmieniu, instrumentów, czy to na Jazz Giant Benny’ego Cartera, czy też Miles Davis and the Modern Jazz Giants. Obydwie płyty, fenomenalnie wydane przez Analogue Productions, były świetnie definiowane w czasie i przestrzeni i zabrakło mi tylko swego rodzaju „miękkości” w pokazywaniu obrysów, czegoś, co powoduje, że wprawdzie elementy się nieco ze sobą zlewają, ale przypominają przez to bardziej realne wydarzenie niż nagranie. Niczego więcej nie znalazłem. Da się oczywiście wszystko zrobić lepiej. Trzeba jednak za to zapłacić ze dwa razy więcej. Można też inaczej – i tutaj da się to zrobić za te same pieniądze. Powiedziałem, że to nie jest „mój” dźwięk i to podtrzymuję. Zdaję sobie sprawę, że się tym nieco sprzeniewierzam dążeniu do absolutnej wierności. Tak naprawdę to właśnie taki gramofon jak Kuzma Reference, z tym ramieniem, nadaje się idealnie na „narzędzie” do odsłuchów, ponieważ gwarantuje znakomitą podstawę, konsystencję pomiędzy poszczególnymi odsłuchami i wgląd w nagranie, o jaki naprawdę trudno. Pewnie Państwo wiedzą, ale przywołam ten przykład: wraz z wejściem do użytku płyty CD, niemal wszyscy producenci urządzeń audio – zarówno elektroniki, jak i kolumn, szybko przyjęli odtwarzacze cyfrowe jako źródło w swoich laboratoriach i studiach odsłuchowych. Stało się tak dlatego, że cyfra oferuje coś, czego winylowi brakuje (nie mówię o ‘analogu’ generalnie, a właśnie o winylu, ponieważ mają to magnetofony szpulowe), a mianowicie konsystencji i stałości pomiędzy poszczególnymi sesjami. Teraz się to zmienia, jednak nie wiem, czy nie za późno, bo zapewne pliki wysokiej rozdzielczości niedługo przejmą tę rolę. W każdym razie, gdyby producenci mieli do dyspozycji takie maszyny, jak Kuzma Reference, zapewne do dzisiaj byłby to dla nich referencyjne źródło dźwięku. I zapewne jeszcze długo, długo po tym, jak CD, a po nim fizyczne nośniki, znikną z naszego życia… BUDOWA Kuzma Reference to gramofon łączący w sobie zalety urządzeń o odsprzęganym subchassis oraz „masowych”. Składa się bowiem z dwóch głównych elementów: podstawy oraz subchassis. Obydwa wykonane są w ten sam sposób: między dwie warstwy grubych płyt aluminiowych (każda po 10 mm) wstawiono warstwę przezroczystego akrylu. Całość skręcono niemagnetycznymi śrubami. Podstawę ustawiono na trzech, regulowanych nóżkach, ze stalowymi stożkami. W tym przypadku, pomimo że potem regulujemy poziom subchassis, krytyczne dla właściwej pracy jest wstępne wypoziomowanie podstawy, o czym zaraz. Subchassis posadowione jest na sprężynach, dających niski rezonans (2,2 Hz), tłumionych w oleju silikonowym. Od góry mamy cztery elementy, którymi – wkręcając je lub wykręcając – ustawiamy poziom dla tej warstwy. Silniki, dwa synchroniczne Philipsy Airpax, przykręcono do dolnej warstwy aluminium, wycinając w akrylu otwory na aluminiowe krążki na pasek, a w górnym płacie aluminium otwór na całość. Kuzma Reference to bowiem konstrukcja, w której subtalerz poruszany jest za pomocą, ustawionych po przeciwnej stronie, silników AC. Moment obrotowy przenoszony jest z nich za pomocą jednego, płaskiego paska, na subtalerz. Ten posadowiony jest na odwróconym łożysku, z rubinową kulką. Na całość nakłada się bardzo ciężki talerz, wykonany tak, jak reszta gramofonu, tj. w formie sandwicza. Na jego górnej części zamocowano matę z plastiku i gumy – dość twardą, jednak mało odporną na zarysowania. Powiedzmy przy tej okazji, że struktura dużych powierzchni gramofonu, a także talerza, powoduje, że bardzo trudno się go czyści z kurzu. Najlepiej więc od razu pomyśleć o jakiejś pokrywie. Oś znajduje się w lekkim zagłębieniu, na który nakładamy niewielki, miedziany krążek – grubszy dla zwykłych płyt i cieńszy dla płyt 180 g. Ja korzystałem tylko z tego ostatniego, ponieważ nie potrafiłem stwierdzić żadnej różnicy pomiędzy nimi. Na górę nakręca się ciężki krążek dociskowy, skonstruowany podobnie, jak w SME, także wykonany w formie sandwicza. Ramię 313 VTA to 12,5 “ wersja Stogi Reference (typu gimballed arm), zamocowana w mechanizmie VTA, wziętym z ramienia 4Pi. Całość, wykonana z elementów aluminiowych, umożliwia niemal wszystkie regulacje, łącznie z azymutem. Ten ostatni wyregulujemy dzięki temu, że rurka ramienia podzielona jest na dwie części, które możemy względem siebie przekręcać. Wnętrze jest tłumione. Główka jest niezwykle sztywna, a to dlatego, że płaska część, do której mocuje się wkładkę jest uszywniona prostopadłymi wzmocnieniami. Geometria ramienia, łożyskowanie itp. są takie same, jak w modelu Stogi. Przeciwwaga, o dość dużym promieniu, z mosiądzu jest odsprzęgnięta i daje się łatwo ustawiać. Obok niej zamocowano chromowany układ antyskatingu z klasyczną żyłką i przeciwwagą. Ramię, wraz z zawieszeniem, zamocowane jest do swego rodzaju wysięgnika, łączącego się z drugiej strony z solidnym mechanizmem VTA. Posiada on wyskalowane elementy z boku, ale i na górnej gałce regulacyjnej mamy dodatkową, względną skalę. Mocowanie całości jest kompatybilne z ramionami Linna. Ramię okablowano miedzianymi przewodami Cardasa, zakończonymi wtykami Eichmanna Copper Bullet Plug (teraz właściwie ETI). Na zamówienie dostępne jest okablowanie Nordosta. Całość jest bardzo ciężka (ok. 45 kg) i niezwykle solidna. Wykonanie i wykończenie są znakomite.
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B |