KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE
SPOTKANIE #60

ACROLINK 7N-PC9100

WOJCIECH PACUŁA









W najnowszym numerze brytyjskiego magazynu „Hi-Fi+” Roy Gregory, redaktor naczelny pisma, testuje kabel sieciowy Odin firmy Nortodst (One Step Beyond…, December 2008/January 2009, Issue 62, s. 90-93). To koszmarnie drogi przewód, kosztujący 7250 funtów za 1,5 m. Konkluzja testu jest jasna: dobrze złożony system kablowy może spokojnie kosztować tyle ile reszta komponentów, ponieważ przenosi ich dźwięk tak dalece w przód, że wydanie takich samych pieniędzy na sam system nie dałoby dych samych efektów. Zaskoczenie? Bredzi człowiek? Kupiony? Jeśli eksperymentowali Państwo z kablami, na wszystkie te pytania możecie odpowiedzieć: nie. Nawet dla mnie porównanie Odina i „tańszej” Valhalli nie było jednak łatwą lekturą. Nie, że jest źle napisane – Roy to jeden z moich ulubionych autorów – taki, który wie, o czym pisze i co pisze. A to rzadkość. Chodzi o to, że jeśli wcześniej nie miałbym do czynienia z drogimi sieciówkami i nie słyszałbym różnic, jakie wprowadzają do dźwięku, test Roya byłby dla mnie co najmniej dziwny, jakbym czytał o czymś za mgłą, nie do końca wyraźnym. I jest to zrozumiałe. Trudno bowiem, tak bez żadnych doświadczeń, na „wiarę” przyjąć do wiadomości, że kawałek kabla cokolwiek może zmienić, tym bardziej, że przecież w ścianie mamy kilometry drutu i kolejne między domem i elektrownią. A jednak – to działa!

Może pamiętają Państwo test kabla sieciowego Acrolink Mexcel 7N-PC7100? Jeśli nie, to zachęcam do zapoznania się z nim TUTAJ. To fenomenalny, niesamowicie drogi przewód. Nigdy nie słyszałem żadnego lepszego. Oczywiście nie słuchałem wszystkich kabli na świecie, np. wspomnianego Odina Nordosta, jednak póki co jest to dla mnie absolutny wzorzec. Poprawka – był. Był, bo pojawił się oto dwukrotnie (!) od niego droższy model Mexcel 7N-PC9100, który ma być wyprodukowany w ilości zaledwie 400 sztuk. Odróżniający się od mojego (jestem właścicielem dwóch 7N-PC7100) kabelka kolorem – to plecionka głębokiego szkarłatu i czerni – wydaje się pod wszystkimi innymi względami do niego bardzo podobny. Póki co nie są znane bliższe szczegóły na temat jego budowy, więc jedyne, co mogliśmy zrobić, to go posłuchać i wyrobić sobie opinię na podstawie empirii. Odsłuch przeprowadziliśmy, jak zwykle, u Janusza w systemie Ancient Audio z kolumnami Sonus Fabera. Ważne to było o tyle, że Gospodarz, po naszym poprzednim odsłuchu, zakupił dla siebie cztery kable ‘7100’ – trzy do odtwarzacza (transport + 2 x DAC) i jeden prowadzący od gniazdka (najdroższe gniazdo Oyaide, z frontem z włókna węglowego) do listwy zasilającej Fadela. Jak ustaliliśmy, także wymiana kabli sieciowych we wzmacniaczach na Acrolinki dawała spory krok naprzód. Dlatego do wszystkich najpoważniejszych odsłuchów przywożę swoje ‘7100’, przez co cały system jest okablowany tym samym przewodem (x6).

Nasze – to znaczy Janusza i moje – nastawienie było dość sceptyczne. Ostatecznie wiedzieliśmy, co nasze Acrolinki potrafią i nawet dwukrotnie wyższa cena nowego konkurenta większego wrażenia na nas nie robiła. Podświadomie, tak przynajmniej uważam, wolelibyśmy też, aby nie trzeba było niczego w tym względzie zmieniać, bo przecież mówimy o zupełnie abstrakcyjnych pieniądzach… Rzeczywistość nieco nas jednak przerosła. Nowy kabel jest jednoznacznie lepszy od starszego. Zamiast przesuwać to, co ‘7100’ robi w niemal perfekcyjny sposób, ‘9100’, zachowując to wszystko, przechodzi na inny poziom – oczywiście wyższy, ale nie dokładnie w pionie nad tańszą wersją, a raczej, jakby wchodził do innego wymiaru. Z tym jednym kablem włączonym w transporcie CD (!) dźwięk został przetransformowany w coś zupełnie nowego. Zmiana nie była subtelna, a można ją było porównać ze zmianą jednego z elementów w systemie. Zaskoczenie było równie duże dla nas wszystkich – zarówno dla tych, którzy w kable sieciowe „wierzą”, jak i dla tych, którzy traktowali nasze relacje, jak opowieści o żelaznym wilku. Nie sądzę, żeby to sprawozdanie kogokolwiek przekonało, ale może chociaż skłoni do szukania salonów, które podobne porównanie przeprowadzą – wystarczy dobrze zestawiony system i jakieś godziwe kabelki, żeby różnice były bezdyskusyjne.

Janusz

Jak wspomniałem, Janusz jest właścicielem czterech kabli ‘7100’. Jego reakcja na nowy przewód była niezwykła.

„Według obiegowych opinii, nie tak rzadko spotykanych w świecie audio, próba opisywania brzmienia komponentów audio przekraczających 10 000 zł za element (nie mówiąc o formułowaniu ocen), graniczy według jednych z daleko posunięta ekstrawagancją i szaleństwem, podług drugich jest początkiem drogi do high-endowej nirwany. Obie grupy mogą przedstawić wiele argumentów na poparcie tak sformułowanych tez i żyć dalej w przekonaniu o ich prawdziwości. Problem zaczyna się wówczas, gdy mamy do czynienia z tzw. „infrastrukturą dźwiękową”, peryferiami, czyli kablami po prostu, a kablami sieciowymi w szczególności. Nawet wśród zagorzałych audiofili, o ile kable sygnałowe i głośnikowe przebiły się do świadomości, o tyle sieciowe w dalszym ciągu stanowią pewne tabu, którego wpływ jest bardzo różnie opisywany przez ośrodki opiniotwórcze, od skrajnie negatywnego do przesadnie powściągliwego. Jest to poniekąd zrozumiałe, jeśli rozmawiamy o drutach w przedziale od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. No bo, co powiedzieć na kabel sieciowy w cenie ponad 15 000?

Ale właśnie taką nie lada gratkę miałem przesłuchując przez trzy dni najnowszy produkt firmy Acrolink, kabel sieciowy Mexcel 7N PC-9100. Jego cena, nawet jeśliby chodziło o wzmacniacz czy odtwarzacz, wzbudza należny respekt, natomiast w przypadku sieciówki… No właśnie, i tu się zaczyna problem. Jak o tym mówić? A może, w ogóle nie mówić, a po prostu słuchać?

Ponieważ jestem posiadaczem czterech kabli sieciowych tej samej firmy z serii ‘7100’, gdy tylko dowiedziałem się, że jest szansa przesłuchania najdroższego, bo ponad dwukrotnie, kabla tej firmy, podszedłem do tego ochoczo, ale bez nadmiernych emocji. Mój względny spokój brał się stąd, że do kabli sieciowych w moim systemie nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, a nadto, tuż przed ich zakupem porównałem je z większością dostępnych na rynku polskim w tym przedziale cenowym (pomiędzy 3500 – 8 000 zł) produktów i z przekonaniem wybrałem ‘7100’, bez najmniejszego wahania. Żaden inny kabel w moim systemie (to ważna uwaga, bowiem nie ma kabla idealnego, który będzie grał w każdej, bez wyjątku, konfiguracji sprzętowej) nie był wstanie zbliżyć się do Acrolinka w aspekcie czystości, przestrzeni, szczegółowości, swobody, dynamiki i to co najważniejsze – braku sygnatury, która jest tak charakterystyczna np., w przypadku LE-10 Limited firmy XLO.

Jak więc można określić właściwości tego kabla? Sprowadzają się one do kilku bardzo ważnych obserwacji:

Po pierwsze – bardzo duża swoboda w oddaniu dźwięku – po prostu dopiero tutaj słyszymy, jak wszystkie inne kable, łącznie z ‘7100’, ograniczają ten aspekt reprodukcji dźwięku.

Po drugie – kapitalne, wręcz fenomenalne wypełnienie wszystkich zakresów widma akustycznego, przy zachowaniu znakomitej szczegółowości.

Po trzecie – jeszcze większe, niż ma to miejsce w przypadku ‘7100’, wyjście dźwięku poza obszar rysowany przez kolumny i całkowite oderwanie się od nich.

Po czwarte – jeszcze lepsza separacja pomiędzy aktorami i instrumentami na scenie, ale – i to już absolutne mistrzostwo – przy pozostawieniu kapitalnej homogeniczności i integralności wszystkich aspektów muzycznych i pozamuzycznych.

Po piąte – większa informacja o akustyce pomieszczenia – tylne i boczne ściany przekazują informację odbitą od nich wyraźniej niż w kablu o półkę niżej. I tu konieczna dygresja. Nawet po przepięciu kabla na ‘7100’ uważałem, że jest fenomenalnie, ale to co oferuje ‘9100’ jest niesamowite.

Po szóste – niżej schodzący bas.

Po siódme – równomierne, bez faworyzowania, rozłożenie pasma opisującego instrumenty w całym widmie muzycznym.

Po siódme – jeszcze lepsza obecność, namacalność, fizyczność.

Po ósme – hektary muzyki, po prostu: wciąga, kręci i angażuje emocjonalnie.

Co jeszcze można dodać? Pewnie można więcej. Miałem go niestety tylko niecałe trzy dni i w dodatku był kablem zupełnie niewygrzanym, zaledwie wyciągniętym z pudełka kilka dni wcześniej.

Po dwóch dniach odsłuchów, kiedy stało się oczywiste, że właśnie tak naprawdę powinien wyglądać spektakl muzyczny, zostałem poproszony o porównanie go z Valhallą Nordosta. Nie ukrywam, że byłem pełen obaw, bo sprzęt towarzyszący Valhalli był w przedziale około 10 000 za element toru, a moje dotychczasowe doświadczenie podpowiadało, że w systemach, nazwijmy to: high-endowych, ale wciąż, jak na ten segment, budżetowych, sprawdzają się właśnie high-endowe „budżetowe” kable, do których ‘9100’ żadną miarą nie można zaliczyć. Jak się miało wkrótce okazać, nic bardziej mylnego.

Właśnie wtedy zrozumiałem fenomen Acrolinka ‘9100’. O ile bezpośrednie porównanie z ‘7100’ pokazało klasę tego pierwszego (no – w końcu prawie dwukrotna różnica w cenie), choć były pewne cechy wspólne, o tyle porównanie z Valhallą, zważywszy na renomę jaką w kręgach audiofilskich cieszy się sieciówka Nordosta, było jak – przepraszam za porównanie – Mercedesa z „maluchem”. Bez wątpienia obydwa samochody mają jedną cechę wspólną: jednym i drugim, jeśli nie wydarzyło się coś nieprzewidzianego, można było jechać. Ale na tym kończyły się wszelkie podobieństwa. Te dwa kable dzieliła, i to w każdym aspekcie przekazu muzycznego, przepaść. To nie jest tak, że można powiedzieć, że ‘9100’ jest lepszy. To tylko część prawdy. Po prostu po podpięciu Acrolinka mamy piękny spektakl muzyczny, nieprawdopodobną głębię przekazu o barwie, emocjach itd. Przy tym Nordost jest jak anorektyczka na wybiegu, chudy, słaby, szary, bez życia, wypełnienia, nie mówiąc o muzykalności. Po prostu, przepraszam raz jeszcze za kategoryczne stwierdzenie - bez sensu. Szkoda, bo pamiętam sam, jak ten właśnie kabel mi się kiedyś podobał. Pewnie, gdyby nie Acrolink, byłoby tak dalej. Ale niestety, tak już jest w świecie audio: trwałe związki nie wytrzymują próby czasu. To cena, którą płacimy za postęp i kolejny krok na drodze do ideału.

Mógłby ktoś powiedzieć, że to przecież dwa razy więcej pieniędzy. I że w związku z tym tak być musi. Może tak, a może nie... Ile to razy słyszymy, bądź sami formułujemy, opinie o nieuzasadnionej relacji jakości do ceny. Bo prawdą jest, co każdy przyzna choćby intuicyjnie, że cena nie zawsze jest wyznacznikiem jakości. Choć z drugiej strony, wysoką jakość najczęściej – niestety – można dostać tylko za odpowiednią cenę. Acrolink Mexcel 7N-PC9100 jest tego wręcz podręcznikowym przykładem. Naprawdę polecam każdemu odsłuch, choćby ze względów edukacyjnych. A jeśli Cię na niego stać, to po prostu nie masz wyboru.

Cóż, wróciłem do moich kabli, które za każdym razem potwierdzają wyjątkową klasę, choć pozostaje wielka tęsknota za ‘9100’. Może kiedyś…”

My i Janusz

Emocjonalna reakcja Janusza na kabel Acrolinka jest w pełni uzasadniona. Gdybym miał teraz pisać jego test, to byłoby to coś w ten deseń. A jednak wcale nie od razu tak myślałem, trzeba było przesłuchać ileś płyt, przedyskutować je, powrócić do już przesłuchanych, żeby wiadomo było jednoznacznie, że choć ‘7100’ jest najlepszym kablem sieciowym, jaki znam, to ‘9100’ jest jednak czymś poza tymi kategoriami. Ja również nie mogę przyjąć, że nie ma nic lepszego, że nic lepszego się nie pojawi, jednak w tej chwili jest, jak jest. A wygląda to tak, że za każdym razem trzeba się czegoś nauczyć, żeby pójść dalej. Nie ma dróg na skróty. W audio, a i nie tylko, bo np. w literaturze jest dokładnie tak samo, o tym, gdzie jest „ściana” można się dowiedzieć tylko wtedy, kiedy na nią wpadniemy. Słuchając czegoś, co jest znacząco lepsze od naszych poprzednich wzorców, dostrzegamy w tych ostatnich rysy, pęknięcia – wady, których wcześniej nie widzieliśmy. Bo leżeliśmy na ścianie, szybie oddzielającej nas od spektaklu muzycznego, tej „drugiej” rzeczywistości. Kiedy szyba się oddala, nagle okazuje się, że nie jest do końca czysta, że jej struktura jest niespójna itp. Tak było z kablami, o których piszę.

Najpierw jednak kilka zdań od pozostałych uczestników spotkania. Zaczęliśmy od płyty Franka Sinatry Nice’N’Easy, właśnie wznowionej przez Mobile Fidelity (Capitol/Mobile Fidelity, UDCD 790, gold-CD).

Tadeusz: „Za drugim razem, z ‘9100’ dźwięk był łagodniejszy, atak był nieco bardziej zaokrąglony. Odsłuch był znacznie bardziej relaksujący.”

Ryszard: „Na korzyść nowego przewodu mogę zapisać to, że poprawiła się czystość średnicy i blach. Wszystko było bardziej muzykalne. Nie potrafię jednak jednoznacznie powiedzieć, czy było lepiej.”

Janusz: „Słuchałem tego nagrania kilka razy na Acrolinkach i zawsze pojawiała się ta sama rzecz – lepsza separacja i rozdzielczość na ‘9100’. Wcześniej wydawało się, że ‘7100’ robi to po mistrzowsku, i że doszedł do granic homogeniczności. Jednak z droższym kablem zdecydowanie przybyło szczegółów. Nowy kabel schodzi też znacząco niżej na basie.”

Kolejną płytą była Saxophone Collosus Sonny’ego Rollinsa (Prestige/JVC, VICJ-60158, XRCD).

Tadeusz: „Potwierdza się to, co mówiłem wcześniej – ‘7100’ jest znacznie ostrzejszy. Co wcale nie znaczy, że gorszy. Po prostu, jakbym miał testować sprzęt lub recenzować płyty, to chyba wybrałbym właśnie jego. Jeśli jednak miałbym słuchać dla przyjemności, to na pewno byłby to ‘9100’.”

Ryszard: „Mnie się ta płyta bardziej podobała na ‘7100’. Saksofon zyskał z nim składowe, które ‘9100’ trochę przyciął. Moje ucho, już niezbyt młode, domaga się, żeby na górze działo się znacznie więcej.”

Janusz: „Pierwsze wrażenie przy ‘9100’ było związane z tym, jak z dna saksofonu wydobyła się jego „drewniana” natura, natura ustnika, a nie metalowej reszty. Tam dosłownie to było.”

Robert: „Wszystko z ‘9100’ w torze zmierza do tego, żeby było bardziej klarownie, ale i bardziej kremowo. Kabel lepiej pokazuje głębokość sceny. Stara się zlokalizować instrumenty tam, gdzie mają być. Ponieważ lepiej pokazuje same instrumenty, łatwiej operuje też barwą.”

Kolejne dwie płyty – Eric Burdon, War (Avenue Gold Collection, ASR 10604-2, gold-CD) oraz Sara K. Hell or High Water (Stockfisch, SFR 357.5039.2, XRCD24; recenzja TUTAJ).

Tadeusz: “Wraz z przepięciem na ‘9100’ pojawił się bęben stopy, który jest znacząco pełniejszy. Niby nic, ale zupełnie zmienia to perspektywę i wielkość sceny. Różnica jest tu zdumiewająco duża, z jednoznacznym wskazaniem na droższy przewód. Wcześniej, przy materiale z obciętym pasmem, nie było to tak widoczne. Teraz nie mam żadnych wątpliwości, że ‘9100’ to klasa sama dla siebie. Dla mnie, to jak dwa różne szkła optyki – jeden techniczny, starający się opisać rzeczywistość bez dodawania czegokolwiek i drugi – portretowy – który nie dość, że niczego nie dodaje, to jeszcze niczego nie ujmuje z obrazu.”

Janusz: „Tutaj, przynajmniej jeśli chodzi o wokal, różnica była porażająca. Z ‘7100’ wszystko było fenomenalnie klarowne, jednak dopiero z ‘9100’ słychać emocje, frazowanie itp. Po prostu muzyka.”

Ryszard: „Również według mnie w tym przypadku ‘9100’ pokazał niesamowitą klasę. To dojrzały, swobodny dźwięk. Szkoda mi jednak tej szczegółowości, jaka była z ‘7100’.”

Robert: „Jestem zdumiony skalą różnic, jaką usłyszałem. Nieprawdopodobne, jak ‘9100’ potrafi oddać muzykę.”

Kilka dni po naszym odsłuchu u Janusza zawitał jeden z naszych przyjaciół z kabelkiem Siltecha G6 Eskay Creek. Nic o naszym spotkaniu nie wiedział i podszedł dzięki temu do odsłuchów Acrolinka N7-PC9100 ze świeżą głową i spojrzeniem. Oto, co po wszystkim podesłał do Janusza:

„To miał być wieczór z Eskay Creek, ale prawdziwą gwiazdą wieczoru była sieciówka Acrolinka.

Pana powściągliwy komentarz podpowiadał, że mamy do czynienia raczej z trochę bardziej wyrośniętym bratem modelu ‘7100’, niż Osobistością wieńczącą wiekowy rozwój rodu.

Po pierwszych 15 sekundach pięknie nagranej CD Alphy wiedziałem, że ‘9100’ nie kokietuje. Atak perkusjonaliów posiada plastyczne i zdecydowane wykończenie. Gitara barokowa na płycie Williama Cartera miała idealne proporcje pomiędzy wybrzmieniem strun i pudła. Głos Chris Connor miał jeszcze silniejsze oparcie w jej niezwykłym aparacie głosowym, a trójwymiarowość obrazu potęgowała uczucie fizycznej obecności Artystki.

Świetny kabel do małych składów ?

Cztery pory pod Pinockiem w formacie SHM słuchałem kilka razy, ale sekcja smyczków nigdy nie brzmiała tak harmonijnie, ich brzmienia nie tworzyły tak spójnego splotu. Dotychczas instrumenty zawsze grały jakby obok siebie. Płyta FIM postawiła kropkę nad ‘i’. Ich remastery nagrań firmy Decca z lat 50. i 60. tych to dla mnie wzorzec w takich aspektach jak reprodukcja sceny, barwa i proporcje pomiędzy źródłami.  Moim zdaniem ‘9100’ pokazał ten rodzaj mistrzostwa, który wczoraj porównałem z malarstwem Caravaggia. Wspaniały efekt artystyczny wywołany płomieniem świecy. Muzycznie koresponduje to ze suitami wiolonczelowymi Jana Sebastiana. Bez epatowania formą, intymnie, z ogromnym wyczuciem barwy, przestrzeni i proporcji. Minimum środków, maximum wyrazu.

Komentarz , szczególnie dla sceptyków wypada egzaltowanie. Ale jestem pewien każdego słowa. Dawno nie spotkałem komponentu audio, który wywarł na mnie takie wrażenie. Może dlatego, że nie spodziewałem się tak wiele.

Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie i organizację przesłuchania, dzięki któremu uzupełniłem braki powstałe wskutek nieobecności na spotkaniu KTS. No i życzę jak najwięcej chwil spędzonych z ta fantastyczną sieciówką. Jednego współczuję. Po tym, co Pan napisał dla Wojtka Pacuły na temat ‘7100’ jakich słów użyć, aby wyrazić emocje towarzyszące „obecności” ‘9100’?

Pozdrawiam –
Mariusz

Ja

Czy zważyli Państwo kilka prawidłowości w powyższych wypowiedziach? Wyraźnie widać, że wraz z coraz nowszym materiałem zalety ‘9100’ są coraz lepiej dostrzegalne. Druga stała jest taka – im dłużej słucha się tego kabla, tym bardziej się docenia to, co robi. Efekt był taki, że po przesłuchaniu pięciu płyt byliśmy „kupieni”. Powrót do wybranych utworów z wcześniej przesłuchiwanych krążków był powrotem do zupełnie innego świata. Dźwięk z płyt Rollinsa i Sinatry teraz okazywał się z ‘7100’ bardziej chrapliwy. Bardziej szczegółowy i detaliczny, ale wcale nie bardziej rozdzielczy. To samo było z wokalem Sary K. – nie do końca dobrze zarejestrowanym, któremu nie pomogła nawet technologia K2, który z ‘7100’ był wyraźnie bardziej wyostrzony. Oczywiście w porównaniu droższym kablem, a nie z konkurencją. Trzeba się było jednak odbić od przyzwyczajeń i oczekiwań, żeby to docenić. Przy nowszych płytach, z pełnym pasmem przenoszenia, różnica będzie słyszalna natychmiast i będzie jasna dla każdego melomana. Trzeba jednak najpierw „złamać” to, co się w nas ustaliło. Najlepszym sprawdzianem na to, czy „nowe” jest lepsze od „starego” jest to, czy po kursie powrotnym, tj. przyzwyczajania się z powrotem do tańszego (gorszego) produktu będzie nam brakowało droższego. Z Acrolinkiem powrotu nie ma. Może nie do końca pokazałem to, jak zajadle dyskutowaliśmy przy pierwszych płytach, bo początkowo wydawało mi się – nie tylko zresztą mnie – że ‘9100’ trochę zbyt mocno wygładza dźwięk. Mogę to złożyć jedynie na karb braku doświadczenia. Z nowym Acrolinkiem nie chodzi bowiem o poprawianie tego, co daje ‘7100’ – chodzi o zmianę paradygmatu, o przejście z hi-fi do prawdziwej muzyki. Zdaję sobie sprawę, że to tylko prowizoryczny stan, że nie będzie trwał wiecznie, ale przynajmniej udało się go nam określić, czego nie można powiedzieć o wielu innych odsłuchach. Mamy więc kolejną referencję – taką, na którą mnie, niestety, nie stać. Planuje się produkcję 400 sztuk tego kabla, więc trzeba się spieszyć. Ja wciąż doceniam moje ‘7100’, to rewelacyjne kabelki, jednak teraz przynajmniej wiem, na czym polegają ich wady, jak można je poprawić. A nauka jest w audio chyba najważniejsza. Spotkanie pokazało, że każda „perfekcja” jest ułomna i że da się lepiej. Niestety za to „lepiej” trzeba w audio zapłacić dużo „więcej”.

DODATKI

Na sam koniec powiedzmy kilka słów o innych rzeczach, którymi się owego wieczora zajmowaliśmy. Pierwsza to premiera odtwarzacza CD-2 Ayona. Ponieważ testowałem obydwa pozostałe playery tego producenta (CD-1 TUTAJ, CD-3 TUTAJ), znam jego źródła całkiem nieźle. CD-2 wydaje się jednak nowym rozdziałem. Jest znacząco lepszy niż obydwa starsze „cedeki”. Dzięki wbudowanemu przedwzmacniaczowi (analogowej regulacji głośności), można go było porównać bezpośrednio z Lektorem Grand SE Ancient Audio. To nie jest oczywiście ta sama liga, brak rozdzielczości i niebywałej trójwymiarowości był od razu dotkliwie uświadamiany, jednak w ramach zakresu cenowego, do jakiego Ayon należy, wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej. To niebywale dobrze zbalansowane urządzenie, ze świetną barwą i detalicznością. Jestem już umówiony na test.

Dwie pozostałe rzeczy dotyczą płyt i pokazują, że japońskie tłoczenia wcale nie zawsze są najlepszymi. Pierwsze, szokujące porównanie dotyczy krążka Nirvana Herbiego Manna i Bill Evans Trio. Odsłuchiwaliśmy najnowszą wersję SHM-CD, remaster 24 bity, z jednym z pierwszych wydań, jeśli nie pierwszym, wytłoczonych w Niemczech (Atlantic/Warner Music Japan, WPCR-13182, CD vs Atlantic/Koch Records). Okazuje się, ze wersja japońska jest znacząco słabsza – jakaś stłumiona, wydaje się, że kanały są zamienione itp. Aż nie chciało się wersji SHM-CD słuchać, tak było źle. Odradzam więc. Całość zakończyło porównanie najnowszej wersji albumu Kind of Blue Milesa Davisa, boxu wydanego z okazji 50. rocznicy pierwszego wydania. Nie dość, że przepiękny, to jeszcze płyta CD zagrała lepiej niż wersje gold-CD oraz Master Sound mini-LP. Ponieważ w połowie miesiąca w dziale Muzyka znajdą Państwo pełny opis tego wydawnictwa, nic więcej nie powiem.



Acrolink Mexcel 7N-PC7100 – cena: 7900 zł/1,5 m
Acrolink Mexcel 7N-PC9100 – cena 15 000 zł/1,5 m



Kontakt

Nautilus Hi-End

ul. Malborska 24,
30-646 Kraków

tel./fax: 012 425 51 20 / 30
tel. kom.: 507 011 858

e-mail: info@nautilus.net.pl


Strona producenta: ACROLINK





POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B