Tym razem trafił w moje ręce kolejny produkt ubrany w metalową marynarkę. Wzmacniacz zintegrowany Arcama Full Metal Jacket A28, większy brat testowanego niedawno przeze mnie - w zestawie z odtwarzaczem CD – modelu A18 (test TUTAJ). Na pierwszy rzut oka trudno nawet obydwa wzmacniacze odróżnić, ponieważ dzieli je, przynajmniej z zewnątrz, tylko kilka drobnych szczegółów. Przyglądając się z bliska łatwiej te różnice zauważyć – są to choćby podwójne terminale kolumnowe, czy większe gniazdo słuchawkowe. Co ciekawe zrezygnowano tutaj z wejścia dedykowanego dla odtwarzaczy przenośnych, czyżby producent uznał, że na tym poziomie cenowym użytkownicy już nie będą z takich zabawek korzystać? Tego nie wiem. Tak czy siak, jest to przyzwoicie wyposażony wzmacniacz, którego funkcjonalność powinna zadowolić każdego potencjalnego posiadacza. Dla mnie ciekawe było porównanie tego urządzenia do testowanego wcześniej, tańszego modelu. Okazało się, że większy brat ma też większe możliwości. Szczególnie zauważalne było to w sposobie, w jakim A28 radził sobie z moimi kolumnami. Przychodziło mu to zauważalnie łatwiej, niż mniejszemu pobratymcowi. Na pewno będzie więc łatwiej dobrać do niego pasujące kolumny. Kolejna rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to fakt, że Arcamowi udaje się utrzymać „firmową” szkołę dźwięku. Polepszeniu uległy poszczególne elementy brzmienia, ale przekaz jako całość miał taką samą sygnaturę, jak w poprzednio testowanym urządzeniu. To dobrze. Pozostawia to bowiem użytkownikom lubiącym „arcamowski” dźwięk możliwość rozwoju przez wymianę wzmacniacza na wyższy model lub dokupienie końcówki mocy, będącej również w ofercie firmy, celem zastosowania np. bi-ampingu. Można więc zaplanować ulepszenie swojego systemu audio bez niespodzianek. ODSŁUCH Płyty użyte do odsłuchu: Angielski wzmacniacz (na tylnej ściance Arcam umieścił napis, że wzmacniacz opracowano i wyprodukowano w Wielkiej Brytanii) gra w sposób spokojny i zrównoważony, podobnie jak jego mniejszy brat. To tak samo ustawiony, neutralny, jest balans tonalny. Słychać jednak znaczną poprawę w stosunku do A18. Przede wszystkim A28 lepiej radził sobie z moimi kolumnami Bowers&Wilkins B&W 804S. Bas był dynamiczny i odzywał się wtedy, kiedy powinien. Słuchając płyt Antony and the Johnsons nie miałem nigdy wrażenia, że się spóźnia, czy że go brakuje, choć w porównaniu do mojego zestawu, słychać było, że nie jest aż tak zróżnicowany i nie sięga tak samo głęboko. Z drugiej strony nigdy nie było go zbyt wiele, co pozytywnie wpływało na przyjemność słuchania nagrań, gdzie ten zakres został zbyt uwypuklony, np. na płytach Petera Gabriela. Instrumenty odtwarzane były z lekkim dystansem, trochę brakowało im też nasycenia. Szczególnie słychać to było na płycie The Look of Love Diany Krall. Także ich kontury mogłyby być nieco bardziej wyraziste, ale na tym poziomie cenowym chyba ciężko byłoby osiągnąć więcej. Scena dźwiękowa nie powalała rozmiarami, ale była dostatecznie precyzyjnie przedstawiona, aby można było bez problemów zlokalizować każdy instrument. Najlepiej było to słychać w kameralnej muzyce jazzowej, jak na wspomnianej już płycie Krall, ale co ciekawe, wzmacniacz nie gubił się również w większych składach instrumentalnych, nawet orkiestra symfoniczna pozostawała dostatecznie czytelna. Górna część pasma jest nieco wycofana. Wynika to prawdopodobnie z lekkiego złagodzenia ataku. Przydaje się to gorzej nagranym płytom, lecz w sytuacji, kiedy dysponujemy dobrze nagranym materiałem, czasem jest zbyt łagodnie. Zdarza się więc, że instrumenty perkusyjne, np. na płytach Manu Katche, trochę się zlewają. Także dźwięki trąbki Milesa Davisa są łagodzone. Nie jest to jednak szczególnie duża wada, szczególnie, że wzmacniacz dysponuje niezłą rozdzielczością. Tym lepiej słychać największą zaletę Arcama – niepodbarwioną i precyzyjną średnicę. Ta ostatnia cecha powoduje, że bardzo dobrze oddawane są wokale. Nietypowy głos Antoniego, z charakterystycznym vibrato, był pokazany bardzo wiernie. Nie był ani ocieplony, ani nie były podkreślone sybilanty – coś, co naprawdę trudno osiągnąć jednocześnie. Także inne głosy żeńskie i męskie były przedstawione bardzo dobrze. Czy to była chrypka Petera Gabriela, czy aksamitny głos Evy Cassidy – przyjemność ze słuchania była duża. Styl grania Arcama jest charakterystyczny: dokładność i wierność jest postawiona ponad powalanie mocą. Dlatego też może nie spowodować piorunującego wrażenia przy pierwszym kontakcie. Jednak im dłużej go będziemy słuchać, tym bardziej przekonamy się do jego zalet. Urządzenie ma dostateczną wydajność prądową, aby poradzić sobie nawet z trudnymi do napędzenia kolumnami, nie należy się więc zbytnio obawiać, że będą kłopoty w doborze kolumn. Także charakterystyka wyższej części pasma raczej pomoże niż przeszkodzi w doborze odpowiednich elementów do systemu. BUDOWA Arcam FMJ A28 ma obudowę typową dla wzmacniaczy serii Full Metal Jacket. Na wykonanym z grubego płata aluminium froncie centralne miejsce zajmuje duży wyświetlacz, o typowym dla Arcama, zielonym kolorze. Na wyświetlaczu pokazywana jest nazwa wybranego wejścia oraz poziom głośności. Po jego lewej stronie umieszczono dużą gałkę, służącą do regulacji głośności lub ustawień menu, a także sześć przycisków funkcyjnych – menu, OK., mute, record, balance i display. Poniżej wyświetlacza jest siedem niewielkich przycisków wyboru wejść, każdy odpowiednio opisany. Po prawej stronie znajdziemy przyciski wyboru aktywnych wyjść głośnikowych, gniazdo słuchawek typu „duży jack” 6,3 mm oraz wyłącznik sieciowy. Dalej na prawo znajduje się wyłącznik zasilania i wielokolorowa dioda LED sygnalizująca pracę urządzenia (kolor zielony oznacza normalną pracę, żółty pojawia się w fazie uruchamiania). Wszystkie funkcje dostępne są również z załączonego, ładnego pilota systemowego. Na tylnej ściance znajdziemy całą baterię pozłacanych wejść RCA (sześć liniowych i jedno gramofonowe, dla wkładek MM), dwóch wyjść stałopoziomowych, wyjście zmiennopoziomowe (pre-out). Oprócz tego są tam podwójne zaciski głośnikowe, pozłacane, ale z plastikowymi nakrętkami, oraz gniazdo zasilające IEC. We wzmacniaczu zainstalowano przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM. Wewnątrz blisko przedniej ścianki zamocowano sporych rozmiarów toroidalny transformator oraz radiator, do którego przykręcono tranzystory mocy (właściwie układy Darlingtona), po jednej parze Sankenów STD03N + STD03P na kanał. Główne układy wzmacniacza umieszczono na jednej dużej płytce drukowanej. Układy przedwzmacniacza i obu końcówek mocy mają osobne zasilanie z dedykowanymi uzwojeniami wtórnymi transformatora. Rezerwuar prądu dla końcówek mocy stanowią cztery kondensatory Rubycon, każdy o pojemności 3300 µF. Na kondensatory założono elastyczne opaski antywibracyjne. Układy przedwzmacniacza znajdują się blisko wejść, widać tam wiele kondensatorów polipropylenowych Wima, elektrolitycznych Rubycon i Elna Cerafine. Na niektóre elementy naklejono gumki zapobiegające wibracjom. Także obudowa jest w niektórych miejscach dodatkowo ekranowana i wytłumiana. Układ standby ma własny, niewielki transformator.
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2009, Created by B |