Kable to temat bez początku i końca. Ponieważ dość często się tym tematem zajmujemy, nie będę powtarzał wytartych argumentów przemawiających za traktowaniem tego elementu systemu audio na równi z „regularnymi” urządzeniami, ani też wysilał się na znalezienie argumentów ‘przeciw’. Tak, jestem przekonany, że okablowanie zmienia dźwięk w sposób równie fundamentalny, co zmiana każdego innego elementu. Jeśli będzie niedopasowane do reszty toru – będzie źle; jeśli będzie słabsze niż reszta toru – będzie źle, itd. Problem z kablami, a także fakt, że trudno od razu zaakceptować to, że coś tak niepozornego jest tak ważne, łączy się zresztą z mocną korelacją między parametrami mierzalnymi łączonych urządzeń oraz tym, jak dane kable „zagrają”. I, zapewne, nigdzie indziej niż w hi-endzie nie trzeba się bardziej nagimnastykować (chodzi o gimnastykę umysłu, a więc tak czy inaczej, rzecz chwalebną), żeby przekonać się, że trzeba wydać tyle pieniędzy na drut. Jeśli bowiem poważnie potraktujemy to, co napisałem, a pisałem to z całkowitą powagą i w dobrej wierze, trzeba założyć, że na kable trzeba wydać koszmarne pieniądze – w najwyższych, top hi-endowych torach nawet 100 000 zł i więcej. Aż mnie ciarki przeszły, kiedy to przeczytałem. Inaczej jest bowiem coś robić, mówić, a inaczej zobaczyć to z pewnego dystansu, jak w tym przypadku. Jak każdą rzecz, teorię, przypuszczenie, tak i tę trzeba więc zweryfikować. Mój uczelniany promotor mawiał (i chyba nie on jeden), że aby się czegoś dogłębnie nauczyć, coś poznać, trzeba o tym napisać książkę. Wszystkie prace na studiach – kontrolne i dyplomowe – pisałem więc z zagadnień, które mnie interesowały. Z tego samego powodu walczyłem też długo o to, aby usłyszeć obok siebie kilka najlepszych systemów kablowych, jakie udało się zebrać. To nie są oczywiście wszystkie, jakie są możliwe do pomyślenia i w ogóle najlepsze, nawet w danych markach, ale są i tak na tyle wysokie, na tyle drogie, że zbierając w jednym miejscu cztery komplety (interkonekt + kabel głośnikowy), uskładaliśmy tym samym jakieś 200 000 zł. W drucie. Do odsłuchu wybraliśmy cztery systemy: Jak widać, z niemal wszystkimi przewodami czytelnicy “High Fidelity” mieli możność się już spotkać bezpośrednio lub pośrednio. Veluma używam od trzech lat w swoim systemie, XLO testowałem w komplecie dla „Audio” i ma je jeden z członków KTS-u. Interkonekt Tary Labs również testowałem, a od dłuższego czasu słuchamy go wraz z kablem głośnikowym Omega w systemie Janusza, kolejnego KTS-owca. Jedyną zmienną był Acrolink. Oczywiście nie do końca, ponieważ jeśli Państwo pamiętają, testowałem topowe kable sieciowe tej japońskiej firmy (7N-PC7100, test TUTAJ), a po teście kupiłem dla siebie dwa. Janusz zaś, w którego systemie odsłuchiwaliśmy wspomniane komplety, kupił od razu trzy, a po jakimś czasie domówił kolejne dwa (na które czeka). A jednak, jeśli chodzi o łączówki sygnałowe byliśmy w tej mierze niemal „zieloni”. Jak widać, pomijając Acrolinka, systemy były własnością ludzi uczestniczących w badaniu. Z jednej strony to znacząca zaleta, ponieważ ci znają je na wylot i przesłuchiwali w towarzystwie wielu innych kabli. Co więcej – wybrali je świadomie, stawiając na jakiś zestaw zalet, który w ich systemie, w ich odczuciu, okazał się kluczowy. Minusem było to, że właściciele – jak to właściciele – byli emocjonalnie przywiązani do swoich „kabelków”. Ostatecznie wydali na nie mnóstwo pieniędzy, a to w jednym momencie ustawiło ich (nas) w pozycji obronnej. Zderzenie ze sobą różnych opinii pozwoliło jednak, moim zdaniem, dojść do kilku ciekawych wniosków. Jak zwykle w przypadku badań jedną z najważniejszych rzeczy jest metodologia. Ta w przypadku KTS została wypracowana w ciągu ostatnich czterech-pięciu lat i polega na odsłuchu po kolei testowanych elementów. Bez ślepych odsłuchów, wiedząc, czego słuchamy. O „double-blind tests” pisałem wielokrotnie, ale powtórzę to, co najważniejsze: tego typu próby niczego nie dowodzą. Aby je właściwie przeprowadzić potrzebne są bardzo krótkie sample muzyki (ok. 10 -20 s) i można w ten sposób zbadać jedną rzecz: czy słuchacze słyszą różnicę (akcent pada na ‘słuchacza’, nie na ‘słyszą’). Wszystko inne, a więc to, jak duże są ewentualne zmiany, jaki jest ich charakter itp., są w tym badaniu niedostępne. Do takich wniosków doszedłem po wielokrotnie prowadzonych próbach tego typu w ramach Audio Szołków w „Audio”, a także KTS-u. A nie była to prosta sprawa, tak pominąć badanie, które zdaniem wielu jest jedynym „obiektywnym” badaniem. Z tym obiektywizmem to oczywiście bzdura, bo ostatecznie uczestniczą w nim ludzie i przygotowanie badanie zależy od ludzi, a jednak moje akademickie wykształcenie naciska na tego typu, zero-jedynkowe rozstrzygnięcia. Konkluzja (wystarczyło kilka lat różnych podejść…) okazała się jednak dość prosta i jednoznaczna: ślepe testy mówią jakąś prawdę przede wszystkim o słuchaczach, a nie o badanych elementach. Na wynik wpływały bowiem taki elementy, jak: zmęczenie uczestników badania, długość próbek, użyta muzyka, sami słuchacze. Korelacja tych wszystkich elementów z wynikami była zaś nieprzewidywalna. A poza tym, jak pisałem, można się było dowiedzieć tylko jednej rzeczy: czy są jakieś różnice. Można by oczywiście nieco poluzować rygory i słuchać z dłuższymi samplami, zasłaniając po prostu system. I pewnie tak należy robić. Powiem jednak wprost: nie mieliśmy możliwości, aby zasłonić wszystko i żeby jednocześnie niczego nie stracić z dźwięku. Wszystkie testowane kable są grube, sztywne (celuje w tym Acrolink) i trzeba przy przełączeniach wyłączać urządzenia. A to oznacza, że porównanie i tak opiera się na dłuższej pamięci, nie na bezpośrednim porównaniu. A takie odsłuchy wykonuję codziennie. Żeby nie przedłużać: z mojej praktyki jasno wynika, że najlepsze odsłuchy i porównania mają miejsce z długimi kawałkami nagrań, z powrotami i powtórzeniami. To, czy wiemy, czego słuchamy, czy nie ma mniejsze znaczenie. Ponieważ jednak ma, będę dążył do tego, aby w przyszłości słuchać na „ślepo”, ale tak, jak to przed chwilką opisałem. I jest jeszcze jedna rzecz, która zdaje się legitymować sposób, w jaki odsłuchaliśmy kable: różnice między nimi były bardzo duże dla wszystkich – zarówno tych osłuchanych ze sprzętem, jak i tych, którzy tej klasy urządzenia odsłuchują sporadycznie, a do tego generalnie nie „wierzą” w kable. A ponadto nasze spostrzeżenia w znaczącej mierze się pokrywały, niezależnie czy to chodziło o posiadacza danego setu, dystrybutora (Acrolink) itp. Odsłuch zaczęliśmy od kompletu Acrolinka, po czym przeszliśmy na XLO Limited. Jego właściciel opisuje to tak: Proszę zwrócić uwagę na wynikającą z ostatnich odpowiedzi stratyfikację: tak naprawdę gra idzie miedzy Acrolinkiem i Tarą. XLO to własny, odrębny świat. Zawsze ten sam, bez zaskoczeń, ale i bez olśnień. Ciepły, pełny, kolorowy, tyle że zawsze w tej samej palecie. Velum – już pisałem: jest świetny, ale to nie ta liga. I wreszcie dwa najlepsze kable. Moim zdaniem Acrolink zdeklasował wszystko inne, co słuchaliśmy, włącznie z Tarą. Ta ostatnia zaprezentowała dźwięk w ogólnych ramach przypominający Veluma, z tym, że wszystkie elementy były o kilka klas wyżej. Dźwięk pokazany został znacznie dalej od słuchacza i był – moim zdaniem – bardziej stłumiony. Nie chodzi o obcięcie góry, ale właśnie o mniej życia w przekazie. Jedynie niski bas był tu lepszy – masywniejszy, bardziej obecny po prostu. Jednak to, co zaprezentował Acrolink zaskoczyło mnie kompletnie: łącząc dość bliski przekaz XLO z neutralnością Tary (nawet ją przekraczając) pokazał wszystko w ekscytujący, rozdzielczy i bardzo naturalny sposób. Nie mogę się zgodzić z Januszem w sprawie przestrzeni – moim zdaniem to właśnie Tara pokazała nieco bardziej szarą, pozbawioną owego aksamitnego, czarnego zaplecza Acrolinka scenę. To oczywiście niebywały kabel i dźwięk, jednak dla mnie Acrolink dawał więcej „muzyki” i mniej „sprzętu”. Takie przynajmniej jest moje zdanie. Podsumowując: wszystkie systemy to absolutny top i jedynie Velum okazał się nieco odstawać. Nie na tyle jednak, na ile wskazywałaby różnica w cenie. Każdy z setów gwarantuje dźwięk wybitny. A jednak każdy z nich jest inny. O wyborze będą oczywiście decydowały gusta, jednak moim zdaniem Acrolink poszedł krok dalej niż Tara. Ta ostatnia korzystała oczywiście z tego, że system był strojony, budowany (dosłownie) w jej towarzystwie. Acrolink z kolei dostał fory, ponieważ źródło (napęd i dwa przetworniki) zasilane były kablami tej firmy, także z serii 7N. XLO to osobny świat, fantastyczny, jednak moim zdaniem odbiegający od tego, co rozumiem pod pojęciem neutralności i „drutu ze wzmocnieniem”. Ten ostatni to oczywiście ideał, nieosiągalny szczyt, ale trzeba iść w jego kierunku, bo inaczej będziemy się kręcili w kółko.
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |