Ponieważ jest to mój pierwszy tekst, który będzie opublikowany na łamach HFOL, chcę napisać kilka słów o metodach odsłuchu i moim systemie referencyjnym, aby mogli Państwo wyrobić sobie punkt odniesienia. Nie jestem „zawodowym” recenzentem sprzętu audio i nie mam również takiego doświadczenia odsłuchowego jak Redaktor Naczelny HFOL. Dlatego też będę starał się oceniać badane urządzenia w szerszym gronie znajomych audiofilów. Nie jest to może grupa na miarę Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, ale mam nadzieję, równie prężna, jeśli chodzi o spotkania i testy. Pierwszym urządzeniem, a właściwie zestawem, który trafił do mnie do testów jest komplet lampowy amerykańskiej firmy Rogue Audio. Zestaw składa się z przedwzmacniacza lampowego Ninety-Nine oraz końcówki mocy Stereo 90. W HFOL testowano już monobloki tej firmy, M-150. Aktualnie testowane urządzenia należą do tej samej serii urządzeń. Końcówka Stereo 90 ma identyczny panel przedni jak monobloki, przedwzmacniacz również nie odbiega wzorniczo od pozostałych urządzeń. Pomimo niewysokiej ceny na metce, wszystkie urządzenia nadal są produkowane w USA. Jak widać firma nie obniża standardów. ODSŁUCH Zestaw Rogue Audio dotarł do mnie niemalże prosto z lotniska po imporcie do Polski. Nie grał wcześniej ani minuty. Po wypakowaniu obu urządzeń z pudełek (moje plecy…) podpiąłem je więc do odtwarzacza i kolumn, zapuściłem cichutko pierwszą z brzegu płytę i zostawiłem do rozgrzania. Jednak pewne cechy dźwięku dały się słyszeć od pierwszych chwil. System zagrał bardzo ‘analogowo’ – bez jakichkolwiek ostrości czy chrapliwości w dźwięku. I to pomimo że system był niewygrzany, a zazwyczaj wtedy wszelkie ostrości podawane są jak na dłoni. Po kilku dniach leniuchowania wziąłem się ostro za osłuchiwanie systemu. Odwiedziło mnie też kilku kolegów (z racji ciężaru i rozmiarów zestaw jest raczej trudno przemieszczalny) i ich spostrzeżenia były raczej spójne z moimi. W czasie transportu uszkodzeniu uległ przełącznik trioda-pentoda w końcówce mocy, wszystkie odsłuchy wykonałem więc w trybie pentodowym, który był włączony na stałe. Końcówka mocy ma również odczepy z transformatorów wyjściowych dla 4 i 8 omów. Zmiana jest jednak nieco utrudniona, o tym szerzej napiszę w sekcji dotyczącej opisu obu urządzeń. Moje kolumny są nominalnie 8 omowe, aczkolwiek impedancja miejscami spada do ok. 3,2 Ω. Odsłuchałem oba ustawienia. Ponieważ nie usłyszałem istotnych różnic, postanowiłem, że odsłuchy przeprowadzę na odczepach 8 omowych. Te ustawienia były stałe w czasie całego odsłuchu. Ktoś kiedyś powiedział, że lampy KT88, a takowe są w końcówce mocy, grają ostrym i detalicznym dźwiękiem. Zestaw Rogue zagrał zupełnie inaczej. Tak jak wspomniałem wyżej główną cechą była ‘analogowość’ dźwięku. Generalnie balans tonalny był poprawny, ale wyczuwalne jest lekkie ocieplenie przekazu. Wynika to, moim zdaniem, z lekkiego złagodzenia ataku oraz uprzywilejowania średnicy i górnej części basu w paśmie. Nie są to duże odstępstwa od liniowości, ale słyszalne. To, wraz z doskonałym wypełnieniem, powoduje że fenomenalnie wprost słychać wokale, praktycznie na każdej płycie, której słuchałem, począwszy od Kari Bremnes z płyty Over and By (CD, Kirkelig Kulturverksted, 2005) przez Rufusa Wainwrighta z płyty Release the Stars (CD, Universal Music, 2007) po Radiohead czy Pink Floyd. Takie pozbawione ostrości granie powoduje także, że płyty nagrane gorzej, lub takie gdzie specjalnie wprowadzono pewne ‘ostre’ dźwięki grają nieco łagodniej. Żadna płyta nie powinna więc drażnić przy słuchaniu. Składy jazzowe, niewielkie składy orkiestrowe czy łagodna muzyka komercyjna będą brzmiały fantastycznie. Przy słuchaniu ostrzejszej muzyki, np. Tool 10000 days (CD, Sony BMG, 2006) może brakować nieco ‘pazura’. Górną część pasma można z powodzeniem nazwać ‘lampową’. Jest dźwięczna, perlista, ale leciutko w tle za średnicą. W porównaniu do mojego systemu odniesienia rozdzielczość tego podzakresu była słabsza. Przekładało się to na odbiór sceny muzycznej, która miała mniejsze rozmiary, mieściła się w zasadzie cała pomiędzy głośnikami, a także powodowało rozmycie konturów instrumentów i muzyków na scenie oraz ucieczkę ‘powietrza’. Jeśli już mówimy o scenie, to wydarzenia pierwszego planu wydają się być lekko uprzywilejowane w stosunku do reszty sceny. Taka prezentacja może się podobać, skupia bowiem uwagę na solistach, stawiając towarzyszący im zespół na drugim planie. Było to szczególnie dobrze słyszalne na płycie Murder Ballads Nick Cave & the Bad Seeds (CD, EMI Music, 2003), gdzie Nick stał kilka kroków przed kolumnami a jego zespół był za linią kolumn. Przejdźmy teraz do basu. Bas zagrał miękko, z nienajgorszą kontrolą i lekko podbitym górnym jego zakresem. Nie schodzi on jednak bardzo głęboko, ani nie ma piekielnej potęgi. W marszu z Pierwszej Suity Holsta Op. 28 No 1 (DVD-V nagrane z pliku 24/96 utworzonego z LP, Telarc, za pomocą studyjnej nagrywarki Tascam DV-RA1000) jest kilka potężnych uderzeń w kocioł. Rogue nie do końca poradził sobie z przekazaniem potęgi tych uderzeń. Zabrzmiały tak, jakby kotły były pozbawione rezonatorów, a naciąg był rozpięty na otwartym stelażu. Tutaj tranzystorowa końcówka Linna z mojego zestawu referencyjnego radziła sobie zdecydowanie lepiej. Z drugiej strony barwa i kontrola basu były w Rogue na bardzo przyzwoitym poziomie. Oczywiście spróbowałem też każdego z elementów osobno. Po rozdzieleniu zestawu wydaje mi się, że lepiej wypadła końcówka mocy. W zestawieniu z Manleyem Shrimpem nadal zachowała pewne ocieplenie przekazu, za to lepiej wypadła rozdzielczość wysokich tonów i potęga brzmienia. O ile to możliwe jeszcze bardziej wypełniona okazała się średnica. Z kolei przedwzmacniacz podłączony do mojej tranzystorowej końcówki lekko odchudził brzmienie. Generalnie zestaw Rogue może być ciekawą propozycją dla osób poszukujących brzmienia, które można słuchać godzinami bez zmęczenia. Myślę, że najlepiej sprawdzi się u miłośników muzyki jazzowej, kameralnej i spokojniejszej muzyki popularnej. Zwolennicy ‘mocnego uderzenia’ i symfoniki mogą czuć lekki niedosyt. Tym niemniej przypatrując się temu zestawowi w kontekście ceny jego elementów, trudno jest na takim poziomie osiągnąć pełną uniwersalność,. Jest też możliwe, że nie udało mi się też uwolnić pełnego potencjału tego zestawu, ponieważ moje kolumny nie należą do grupy ‘lampolubnych’ ani nie byłem w stanie zmienić trybu pracy końcówki. BUDOWA Przedwzmacniacz Rogue Audio Ninety-Nine ma typowy design dla tej firmy. Przednia ścianka dość dużej obudowy zrobiona jest z płata aluminium o grubości 15mm. Aluminiowy front przykręcony jest do metalowej ścianki, która stanowi całość ze spodem oraz tylną ścianką urządzenia. W środkowej części jest półkoliste wycięcie, w którym mieści się gałka potencjometru głośności, selektora źródeł, wyboru wzmocnienia (gain) oraz odbiornik podczerwieni. Po obu stronach tego wycięcia umiejscowione są przyciski, po lewej stronie włącznik zasilania wraz z niebieską, silnie świecącą diodą nad nim, przycisk wyciszania (mute) a po prawej stronie przycisk mono oraz przycisk uruchamiający wyjście pętli magnetofonowej. Całość przedwzmacniacza zbudowana jest w oparciu o trzy płytki drukowane. Do jednej, pionowo umieszczonej płytki wlutowane są wszystkie wejścia i wyjścia RCA a także przełącznik źródeł, połączony z gałką na panelu przednim przy pomocy długiego, plastikowego pręta. Z tej płytki sygnał biegnie dość długimi przewodami do potencjometru (czarny, zmotoryzowany Alps) umieszczonego tuż przy przednim panelu. Pozostałe elementy zmontowane są na jednej dużej płytce drukowanej, zajmującej prawie całą powierzchnię obudowy. Na tej płytce, po jej lewej stronie, umiejscowiono zasilanie całego układu z czterema kondensatorami elektrolitycznymi o pojemności 39000uF każdy. Główny układ wzmacniający oparto o cztery lampy 6SN7/6H8C. Niestety lampy nie mają na sobie żadnych oznaczeń, co może sugerować ich chińskie pochodzenie. Elementy pasywne wyglądają zacnie, szczególnie kondensatory na wyjściu, M-Cap supreme. Przednia ścianka stereofonicznej końcówki mocy Stereo 90 wygląda bliźniaczo podobnie do monobloków M-150. Jest to gruby płat aluminium z okrągłym wycięciem pośrodku, gdzie umiejscowiono wyłącznik zasilania oraz niebieską diodę kontrolną. Tylna ścianka jest dość skromna – znajdziemy tam pojedyncze terminale głośnikowe dla każdego kanału, pozłacane i akceptujące każdy rodzaj kabli, ale dość niewielkie i osadzone blisko siebie, co może powodować kłopoty z podłączaniem kabli typu „wąż ogrodowy”. Blisko jednej krawędzi umieszczono wejście stereofoniczne RCA, niestety gorzej wyglądające niż te w przedwzmacniaczu. Oprócz tego znajdziemy jeszcze gniazdo zasilania IEC oraz hebelkowy przełącznik trybów pracy (w testowanym egzemplarzu niestety uszkodzony).
PŁYTY PROSTO Z JAPONII |
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B |