Xavian to najbardziej włoska z nie-włoskich firm. Założona i prowadzona przez rodowitego potomka cezarów, Roberto Barlettę, korzysta od dłuższego czasu z niskich kosztów wytarzania, jakie Roberto zastał w mieście Kladno w Republice Czeskiej. Gdzie zresztą mieszka. Nie oznacza to jednak większego zarobku dla niego, a raczej obniżenie ceny dla klienta końcowego. Czy da się jeszcze bardziej zejść z ceny? Zapewne tak, przenosząc produkcję jeszcze dalej na wschód, do Chin lub na Tajwan. Tam jednak twórca w dużej mierze traci wpływ na przebieg wytwarzania swojego produktu – to jest już klasyczny OEM. Po prostu przy większej skali produkcji w tych krajach dużo większą rolę pełnią możliwości i przede wszystkim warunki stawiane przez podwykonawcę. Da się oczywiście wyprodukować dokładnie takie urządzenie, kolumny itp., jakie nam się zamarzą, jednak dotyczy to jedynie największej skali, kiedy na miejscu, w fabryce, pracują ludzie oddelegowani z danej firmy. Przy „maluchach”, takich jak Xavian, wpływ na proces wytwarzania jest jednak znikomy. Barletta wybrał więc najlepsze, co było do wybrania, ponieważ nie dość, że mieszka tam, gdzie produkuje swoje kolumny, to jeszcze ma wpływ na nie, począwszy od najmniejszej śrubki (które nota bene mają wytłoczone logo firmy), na pakowaniu skończywszy. Nie trzeba się użerać z podwykonawcą, dziwić po odbiorze kolejnej przesyłki, co to takiego przysłali itp. A, proszę mi wierzyć, zdarza się to nagminnie. Wystarczy bowiem, że cena jakiegoś podzespołu zmieni się o kilka centów, a chińska firma momentalnie gdzieś to sobie odbija i np. dostajemy niby identyczny produkt, ale z obudowami o 5 mm cieńszymi, albo z gorszymi kolcami, okablowaniem itp. Tam, wbrew pozorom, nic się nie marnuje i wszystko musi się bilansować. W każdym razie, Czechy to dobre miejsce na produkcję wysokiej klasy kolumn. Wystarczy obejrzeć Xaviany. Są w tej chwili dwie włoskie firmy, które rywalizują w dziedzinie ‘włoskiego’ designu: Sonus faber oraz Chario (przynajmniej na polskim rynku). Obydwie prezentują podobną „szkołę”, polegającą na łączeniu naturalnego drewna i skóry (zapewne sztucznej, ale nie do odróżnienia dla laika, jaki jestem). Sonus stosuje to już w najtańszych produktach, zaś Chario, ponieważ zaczyna na dużo niższym poziomie cenowym, w droższych. Na tym tle Xavian wybija się ze względu na bardziej klasyczną formę, która jednak nawet w najtańszym produkcie z daleka krzyczy: Viva Italia! Niewielkie, w każdym szczególe odbijają filozofię łączenia pięknego z dobrym. Naturalna okleina, klasyczne proporcje, świetne przetworniki, ze znakomitą kopułką Scan-Speaka D2905/9700, fantastycznymi zaciskami głośnikowymi WBT 0730.12 Platinum Signature, kawałkiem skóry pełniącej rolę tabliczki znamionowej i aluminiowym bas-refleksem. I to odciskane (albo frezowane – nie jestem pewien) logo na froncie... Naprawdę wiemy, co kupujemy. Jak w każdej dobrej firmie, tak i w Xavianie wymiana modeli dokonuje się nie w momencie, kiedy rynek tego wymaga, a dopiero kiedy konstruktor opracuje coś na tyle dobrego, że warto wprowadzić to do sprzedaży. Model XN 125 jest najwyraźniej wyjątkowo udany, ponieważ znajduje się w ofercie nieprzerwanie od dziesięciu lat, zastępując wcześniejszy model XN 225. Poprawki są oczywiście wprowadzane, jednak nie wymuszają zmian „systemowych”. Model Evoluzione jest drugim oficjalnym apgrejdem podstawowego modelu, po XN 125 II (‘la seconda’) z roku 2004 i należy do tego samego „rzutu”, co testowane jakiś czas temu XC Series Duetto. Tak się złożyło, że cztery lata temu, tuż przed zmianą linii, testowaliśmy pierwszą wersję kolumn (test XN 125 i XN 185 Mk II TUTAJ; także model Mia TUTAJ). Już na pierwszy rzut oka widać, że Evoluzione to raczej spory krok naprzód, może i ewolucja, ale taka przyspieszona, jak Ivana Reitmana w filmie pod tym samym tytułem. To przecież kompletnie inna kopułka, głośnik niskośredniotonowy (poprzedni miał membranę z polipropylenu), bas-refleks oraz – co ciekawe, pojedyncze (ale lepsze) zaciski głośnikowe zamiast podwójnych. Inne jest też okablowanie wewnętrzne. Na dobrą sprawę z oryginalnego modelu XN 125 pozostała tylko obudowa. Wciąż jednak priorytetem dla konstruktora było wyrównanie fazowe obydwu przetworników – mamy więc pochyloną przednią ściankę i zwrotnicę 1. rzędu (6 dB/okt). Do kolumn można dokupić podstawki Stand Classico, które dokręca się od dołu do kolumn dwoma śrubami. ODSŁUCH To niezwykle czyste kolumny. Xavian w najmniejszych modelach, które testowałem – Mia i XN 125 – stawiał właśnie na takie granie. Evoluzione, przy zachowaniu tego kierunku, to jednak kompletnie inna bajka. Kiedy na najnowszej płycie Barb Jungr Just Like a Woman (LINN Records, AKD 309, SACD/HDCD), zaraz na początku, uderza werbel, jest to niesamowicie szybkie, soczyste plaśnięcie. Uderzenie i zatrzymanie. Czysto i szybko. Świetnie. Z drugiej strony, kiedy puszczamy płytę taką, jak Breaking Point Clan of Xymox (Vision Music, CDVM013, CD) od razu słychać też, że to małe głośniczki i energetyczna muzyka elektroniczna, bazująca na kontrastach ukrytych często w niskich dźwiękach, nie jest do końca tym, czym powinny się zajmować. Nie chodzi o to, że płyty tego typu brzmią źle. Wprost przeciwnie. Płyta Clan of Xymox to dzieło jedynie lidera dawnej grupy pod tą nazwą, co wiąże się też z powielaniem przez niego swoich starszych pomysłów i nienajlepszą realizacją. Ale przecież wiele płyt jest zarejestrowanych nie tak znowu wspaniale, a poza tym po postu lubię jego głos. W każdym razie, na dysku nie ma wiele niskich dźwięków. Xaviany tak to też pokazały, z drugiej jednak strony niczego nie podkreśliły, nie ścieniły dźwięku. Co więcej, nie było cienia rozjaśnienia i wyostrzenia. Momentalnie słychać, nawet na tego typu płytach, że góra jest znakomita. Ale... Niezależnie od tego, jak byśmy chwalili kolumienki za wierność, za to, jak przyjemnie zagrała płyta Depeche Mode Abroken Frame (Mute, DMCD2, SACD/CD + DVD-A) itp., to nie da się ukryć, że to nie są konstrukcje pozwalające przekazać energię takiej muzyki. Myślę, że pod względem ogólnego zadowolenia, ekscytacji płynącej z grania energetycznego rocka, lepsze będą nawet kolumny w rodzaju B&W Bowers&Wilkins 865. Dlaczego? już po kilku płytach wiadomo, że to szkoła dźwięku idąca w innym kierunku. O wyborach, przed jakimi staje konstruktor pisałem przy okazji testu modelu M-100 Nextona. To ta sama szkoła dźwięku: lepiej mniej, a dobrze. Nie, żeby Depeche grało źle, nie – nie. Takiej muzyce potrzeba jednak nieco więcej basu, nawet kosztem podkolorowań, większej ekscytacji. Z Xavianami płyty rockowe i elektronika zabrzmią bardzo fajnie, jednak nie spodziewałbym się szczególnie rozbudowanej komunikatywności. Wspomniałem jednak o pycie Jungr – to jest muzyka, dla jakiej te czeskie kolumny zostały stworzone: akustyczne, kameralne granie, gdzie liczy się bardzo niski poziom zniekształceń, fenomenalny balans tonalny i takie tam sprawy. Werbel może sam w sobie nie jest specjalnie interesującym instrumentem, jednak wskazuje na wyjątkowe cechy ‘125’. Kolumny mają bowiem niesamowicie dobrze zszyte przetworniki. Nie potrafiłem nawet w przybliżony sposób wskazać miejsca, w którym się łączą. Żeby się czymś podeprzeć, przeczytałem z danych technicznych, że punkt podziału przypada na 2,6 kHz. Nie słyszę tego. Kolumna gra jak jeden głośnik. Pozwala to na swobodne operowanie barwą, oczywiście w ramach pasma przenoszenia, w tak różnych przypadkach, jak płyta Django The Modern Jazz Quartet (Prestige/JVC, VICJ-41714, K2 CD) i Goodbye Anity Lipnickiej i Johna Portera (Good Music Society/EMI, 5224642, CD). Materiał na pierwszą płytę zarejestrowano między 1953 i 1955 rokiem i do najlepszych pod względem technicznym nie należy. Druga płyta to najnowsza produkcja, z wszystkimi tego faktu zaletami i wadami. Obydwie jednak pokazały duże źródła pozorne, świetne barwy i bardzo dobrą dynamikę. Każda ze swoimi ograniczeniami. Tutaj energii nie brakowało, a to, co mnie szczególnie zaskoczyło, to świetnie prowadzony kontrabas z płyty MJQ. Nie, nie schodzi on nisko, jednak udało się zachować spójność dźwięku, umożliwiającą swobodne operowanie mikrodynamiką i informacjami o małym poziomie. A to one stanowią o wiarygodności przekazu, o tym, że wiedząc, że to jest odtworzenie, a nie wydarzenie na żywo, nie przeszkadza nam to, bo wiemy, że jest to świetne granie. Owe mikroinformacje pozwalają na pewien trick: kolumny prezentują dużą, nasyconą (jak na tak małe konstrukcje) scenę dźwiękową, jednak nie tylko między nimi, ale także wokół nich. Świetnie słychać to na purystycznych nagraniach (choć nie tylko), takich jak Heartplay Charliego Hadena i Antonio Forcione (Naim, CD098, CD) czy Cafe Blue Patricii Barber w wydaniu First Impression Music (Premonition/First Impression Music, PREM-737-2/FIM CD 010, gold-HDCD). Szczególnie wyraźne było to w pierwszym przypadku. To tylko dwa instrumenty, zarejestrowane jednak razem, w tym samym pomieszczeniu, przez co istnieją miedzy nimi więzi, jakich nie da się sztucznie wykreować. Nagranie dokonano w technice analogowej, na szpulowy magnetofon Nagra IV, bez żadnej kompresji, a to wiąże się z dość wysokim poziomem szumu. Z Xavianami doszło do naprawdę znakomitej sytuacji: dźwięk dochodził zza kolumn, dokładnie za każdej z nich, zaś szum je otaczał. Nie było czegoś takiego, że scena urywała się w pewnym momencie, a raczej to kolumny zniknęły. Często o znikaniu mówi się w kontekście grania dźwięków nie z kolumn, a z wnętrza sceny, jednak rzadko efekt ten realizowany jest tak dobrze, jak tutaj. Chodzi mianowicie o to, że nie tyle nawet, że kolumny znikały, a raczej o to, że stawały się przezroczyste, tj. grało wszystko między nimi, z zewnętrznych krawędzi, a także to, co za nimi, bez przerw i nieciągłości. Ponieważ podobny efekt uzyskują moje Dobermanny, w których również zastosowano zwrotnice pierwszego rzędu i mechanicznie wyrównano czasowo głośniki, myślę, że ma to związek właśnie z koherencją czasową. Maleńkie, ale bez cienkiego dźwięku. Ograniczenia są oczywiste, fizyki nie da się przeskoczyć. W jej ramach uzyskano jednak bardzo dużo. Znakomita góra zintegrowana bez jednego „szwa” ze środkiem dają czysty, dokładny dźwięk. Brzmienie nie jest sztucznie „energetyzowane” podkreślonym basem, ponieważ niski zakres jest wyrównany i po prostu opada poza zakresem przenoszenia. Takie wierne podejście do sprawy wymaga wyrobienia muzycznego i skonkretyzowania oczekiwań. Xaviany nie zastąpią bowiem udanych podłogowych kolumn w rodzaju F38 Celestiona w prowadzeniu basu. Jeśli jednak gramy małe składy, starszy jazz itp., wówczas nie będzie nam tego specjalnie brakować. Wszystko będzie miało całkiem spore rozmiary, scena będzie znakomita, zaś nagrania odtworzone zwyczajnie – choć to nie takie oczywiste – wiernie. Należy pamiętać też o tym, że kupując Xaviany kupujemy też znakomitą bryłę – estetyczną, prostą, z klasą. Warto też od razu pomyśleć o okablowaniu: ponieważ wewnątrz znajdziemy Suprę, być może dobrze będzie poprowadzić sygnał kablami tej samej firmy. Myślę też, że sparowanie kolumn z firmowymi, bardzo porządnymi, standami też im wyjdzie na dobre. BUDOWA Kolumny XN 125 Evoluzione czeskiej firmy Xavian Electronics s.r.o. to trzecia inkarnacja powstałego w 1998 roku, dwudrożnego, wentylowanego bas-refleksem modelu XN 125 (na bazie modelu XN 225). Zachowując niemal identyczną bryłę, proponują kilka ważnych zmian. Najpierw jednak o obudowie: wykonano ją z płyt MDF (22 mm), oklejonych naturalnym fornirem. Przednie krawędzie zostały mocno ścięte. Nie ma to jednak większego znaczenia dla załamywania się fal promieniowanych przez głośnik wysokotonowy, a raczej należy do plastycznej strony projektu. Przednia ścianka jest dość mocno pochylona, a to dlatego, że kolumny są spójne czasowo. Aby możliwie najlepiej symulować punktowe źródło dźwiękowe, głośnik niskośredniotonowy, 140-mm Perless-Vifa PL14WJ09, nasunięto głęboko na front miękkiej kopułki. „Czternastka” ma membranę z nasączanego papieru i solidny, odlewany kosz. Głośnik wysokotonowy to znakomity model Scan-Speaka D2905/9700 z puszką wytłumiającą z tyłu. Wyposażono go w napęd o wyjątkowo niskich zniekształceniach. Głośnik nie posiada ferrofluidu. Wnętrze wypełniono w całości, mocno upchaną, pianką poliuretanową. Zwrotnicę zmontowano na płytce drukowanej, przykręconej do tylnej ścianki. Mamy tam potężną cewkę powietrzną dla głośnika niskośredniotonowego. Jest też cewka powietrzna dla kopułki i kondensatory polipropylenowe. Jest też jeden kondensator elektrolityczny. Okablowanie wewnętrzne poprowadzono kablami szwedzkiej firmy Supra, jest to model Classic 2.5. Kable są przylutowane. Tuba bas-refleksu wykonana została z aluminium. Zaciski są pojedyncze – to fantastyczny model 0730.12 Platinum Signature niemieckiego WBT. Kolumny wyposażono w maskownice o klasycznej konstrukcji: materiał naciągnięty na stelażu z płyty MDF. Wpinane są do kolumn równie klasycznymi, plastikowymi pinami.
|
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2008, Created by B |