Firma Eryk S. Concept, miłość życia (lub jednak z kilku, ale pozostałych nie znam) Eryka Smólskiego to zjawisko szczególne na polskiej – i nie tylko – scenie audio. Powstała z autentycznej potrzeby wewnętrznej, szybko stała się dla mnie ikoną tego, co można zrobić wizualnie z produktem, mając za podstawę doskonały dźwięk. Mało kto ma tak dobre wejście na rynek, jaki zaliczyła ta firma. Po raz pierwszy szerzej można było jej pierwszy i wciąż sztandarowy produkt NUVO zobaczyć podczas wystawy Audio Show 2004, gdzie również pierwszy raz zobaczyliśmy kolejne objawienie, kable Audionova. Dźwięk i wygląd obydwu produktów spowodowały, że szybko nawiązaliśmy współpracę z obydwoma firmami, skutkującą regularnymi testami (chyba nie ma przypadków, ponieważ w tym samym numerze testujemy Ketsus oraz najnowsze interkonekty Audionova...). A jednak kolumnom przyglądaliśmy się stosunkowo rzadko. Dlaczego? Ano ESC działa kompletnie inaczej niż większość producentów, nie rzuca się na każdą możliwą kombinację głośników, nie eksperymentuje na żywej tkance, czyli klientach. Dotychczas opracowano bowiem jedynie cztery modele, z czego jeden – Kanketsu – jest podstawkową wersją modelu Ketsu, a testowane Ketsus są jego wypasioną, pozbawioną barier wersją. Stąd w naszym Archiwum znajdziecie Państwo jedynie wspomnianą relację z Audio Show 2004, sprawozdanie z pierwszego pokazu Nuvo w Krakowie, test tego modelu (TUTAJ) oraz test Ketsu (TUTAJ). Obydwa testowane przeze mnie modele wyróżniały się wybitnym projektem plastycznym i znakomitym – w ramach swoich ograniczeń (Nuvo to monitory, zaś Ketsu za podstawę mają głośniki szerokopasmowe) – dźwiękiem. Kiedy jednak otworzyłem skrzynię z logo firmy zdębiałem. Literalnie. Zresztą, po wyjęciu kolumn na światło dzienne zgromadziła się wokół nich cała moja rodzina, co właściwie się nie zdarza – są tak zepsuci potężną ilością testowanego przeze mnie sprzętu, że są nań odporni. Nigdy nie widziałem tak genialnie wymyślonego projektu plastycznego i takiej dbałości o szczegóły. A nawet, jeśli widziałem, to nie potrafię w tym momencie wskazać palcem, co to takiego było. Może Wilson Audio, ale nie do końca. Ketsus w wersji Superb (otrzymałem egzemplarz z numerem 001) wyglądają zjawiskowo. Nikogo nie pozostawią obojętnym, chociaż trzeba będzie je przykroić pod swoim kątem. Oto bowiem wykańczane są lakierem samochodowym i można sobie wybrać dowolny kolor. To na początek. Głośniki niskotonowe, robione na zamówienie dla ESC, otrzymały metalowe, solidne kosze, na których wytłoczono nazwę Double Drive Concept, mówiącą o tym, że z boku mamy nie jeden, a dwa głośniki niskotonowe. Podobnie, a może jeszcze ładniej opracowano mocowanie dwóch przetworników szerokopasmowych – Broadband Sound Concept, który mówi sam za siebie. Bo Ketsus to kolumny, które trudno jednoznacznie zakwalifikować. Z jednej strony ich podstawą są dwa głośniki szerokopasmowe, przenoszące w zakresie od 200 do 15 kHz, bez większych spadków. Czyli tyle (poza basem), ile niewielki monitor w obudowie zamkniętej. Z drugiej strony, mamy jeszcze dodatkowe przetworniki basowe oraz głośnik superwysokotonowy. Wydaje się więc, że z punktu widzenia klasyfikacji jest to jednak głośnik trójdrożny – klasyfikacja nie rozróżnia punktu podziału między przetwornikami, a mówi jedynie o ilości zakresów przetwarzanych przez różne głośniki. Jak więc widać, nie tylko wykończenie, wręcz obsesyjnie dopracowane, ale także budowa jest inna niż w Ketsu, chociaż na pierwszy rzut oka to podobne kolumny. Eryk Smólski (podobnie jak w przypadku firmy Sound&Line i związanego z nią Marcina – pisałem o tym przy okazji testu kolumn Pretorian DUO – nie będę udawał, że się z Erykiem nie znamy, Widujemy się raz w roku, na Audio Show, ale co jakiś czas do siebie dzwonimy. Każdy niech sobie ułoży własny scenariusz – najciekawsze chętnie opublikujemy!) wymienia następujące różnice: ODSŁUCH Można podchodzić do tego typu głośników, tj. szerokopasmowych, tubowych itp. w szczególny sposób. Można np. próbować porównywać je miedzy sobą i wyniki przenosić na cały zbiór kolumn. Można także skupić się na zaletach, na tym, jak w ramach ograniczeń zostały rozwiązane poszczególne problemy. Wszystkie te działania są jak najbardziej pożądane, jednak co najwyżej jako pomocnicze, służebne wobec próby odpowiedzi na pytanie, jak kolumny grają w porównaniu z wydarzeniem na żywo i w porównaniu z naszymi kolumnami odniesienia (czytaj – referencyjnymi). Bo przecież w audiofilizmie nie chodzi o to, aby szlifować się w odniesieniu do wybranego przez nas arbitralnie punktu odniesienia, ale do absolutu – nienależnie jak go rozumiemy. Każde inne porównanie jest ułomne i nie opisuje tak naprawdę danego produktu – nic nie mówi o tym, co naprawdę USŁYSZYMY, kiedy wepniemy go do naszego systemu, ale to, co usłyszelibyśmy porównując go z owym punktem odniesienia. Oczywiście, jakieś oparcie, odbicie mieć trzeba. Wybierając kolumny do tego zadania, nie szukam jednak swoistych cech, a ich braku, nie konkretnego brzmienia, a przezroczystości, nie szczególnie dobrego odtwarzania konkretnego instrumentu, a wszystkich. To chyba jasne. Stąd od dawna korzystam z kolumn Dobermann (new) Harpii Acoustics, a od jakiegoś czasu cieszę się także z kolumn Reference 205/2 KEF-a. Przechodząc z Dobermannów na Ketsusy te ostatnie nie miały więc żadnej taryfy ulgowej, żadnego tłumaczenia, że „ten typ tak ma”. I tak też muszą być opisane. Pierwsze, co słychać, to oczywista zmiana w rozdzielczości – Ketsusy są znacznie łagodniejszymi, spokojniejszymi i nie tak dokładnymi kolumnami jak Harpie. Wprawdzie niewiele może się z tymi ostatnimi równać, ale kolumny ESC mają szczególnie delikatną sygnaturę. Także wyrównanie pasma nie jest idealne. Gdzieś w pobliżu punktu podziału na niskich tonach, tj. w okolicy 200 Hz energia jest nieco uspokojona. Nie chodzi o wycofanie tego zakresu, a o mniej energetyczne brzmienie, mniej transjentów, które wprawdzie nie wnoszą wiele do poziomu dźwięku, ale są podstawowe, jeśli chodzi o jego różnicowanie. Nie jest to duże odstępstwo, w tych rejonach cenowych można spokojnie o tym zapomnieć, jednak warto o tym wcześniej wiedzieć. Dopiero kiedy pomyślimy o Ketsusach w kontekście innych kolumn szerokopasmowych można docenić to, co się tutaj udało zrobić, bo nawet genialne Acuhorny Rosso Superiore 175 nie grały tak dobrze basu. Właśnie – bas. Jak pisałem przy okazji testu kolumn Nexton M-100, od jakiegoś czasu można w Polsce zaprojektować lub zaprojektować i wyprodukować znakomite, niedrogie przetworniki. Może nie jest to jeszcze absolutny światowy top, ale w kolumnach za dane pieniądze konstrukcje te wyróżniają się znakomitymi parametrami i dźwiękiem. Tak było w Nextonie, tak jest i tutaj. Głośniki niskotonowe, choć wyglądają podobnie jak w modelu Ketsu, są przeprojektowane i – powiedzmy to – znacząco lepsze. Znacznie, znacznie lepsze, można nawet powiedzieć. Bas ma dynamikę i swobodę w graniu znaną z dużych kolumn podłogowych, a zwartość i szybkość jak z dużego monitora. Nie jest przy tym suchy, o nie! Niezależnie od programu muzycznego bas jest energetyczny (poza wspomnianym przejściem do średnicy) i mocny. Będą Państwo zaskoczeni, jak dobrze kolumny pokazują zarówno mocne, syntetyczne granie z płyty Panik Manifesto niemieckiej grupy Diary Of Dreams (Accession-Records, EFA 23452-2, CD), jak i genialny, ekstatyczny momentami kontrabas Larsa Danielssona z płyty Pasodoble na której gra z Leszkiem Możdżerem (recenzja TUTAJ). To w tym ostatnim przypadku, kiedy Danielsson gra bardzo wysoko słychać, że w tych rejonach nie bas ma tak dobrej definicji jak niżej. Przy Panik Manifesto nie było już tego słychać w ogóle. Ale przyjemność ze słuchania obydwu płyt była ogromna. Uderzenie, wypełnienie, konsystencja itp. są tutaj naprawdę świetne i trudno uwierzyć, że zakres ten miał być służebnym w stosunku do średnicy. No tak, średnica... To zakres, który rzeczywiście zyskuje ogromnie przez wyeliminowanie z jego obszaru zwrotnicy i podziałów. Przesłuchałem sporo płyt szczególnie pod tym kątem i trzeba powiedzieć, że konsystencja dźwięku, jego integralność są w Ketsusach znakomite. To stąd bierze się owo uwolnienie od stresu, od wewnętrznej nerwowości, którą, w minimalnym stopniu, ale jednak, charakteryzuje się dźwięk Dobermannów. Kolumny ESC brzmią dzięki temu w niesamowicie wyciszony wewnętrznie sposób. To coś, jak ZEN w najlepszym wydaniu. Nie jest to „emerycki” dźwięk, bo mamy i żywość, i dźwięczność itp., a właśnie koherencja, coś, jak słuchanie winylu po średniej klasy CD. Niezależnie od wad płyt LP, zawsze, nieodmiennie ich brzmienie jest niesamowicie gładkie, pozbawione jakiejś wewnętrznej chropawości, od której uwalniają się dopiero najlepsze urządzenia cyfrowe. Nie jest to oczywiście średnica o takiej rozdzielczości jak z Dobermannów, jednak nie wymagajmy zbyt wiele. Bo przecież mocny, duży wokal Allana Taylora z płyty Old Friends – New Roads (Stockfisch, SFR 357.6047.2, CD) był naprawdę mocny, duży, pełny. Co ciekawe, świetnie zabrzmiały też gitary, nie było cienia przycięcia góry, co nieco mnie denerwowało w oryginalnym modelu Ketsu. Nie ma wątpliwości, że to zasługa super-tweetera, bo choć cięty wysoko, otwiera brzmienie i poprawia szybkość blach. Kiedy nagranie jest monofoniczne, jak z płyty With The Beatles tychże (Apple/Toshiba-EMI, TOCP-51111, CD) taki charakter pozwala wykreować całkiem duże, spójne źródła pozorne. Nic w brzmieniu „bitli” nie denerwowało, zaś bardzo dobrze trzymany bas kreował świetny rytm. Kolejny raz zakres ten pokazał się z jak najlepszej strony, bo przecież nagrania te nie są bogate w bas i wystarczy coś niedobrego w tym zakresie, żeby zepsuło się coś wyżej. Tutaj nie było słychać niczego złego. Wspomniałem o scenie. Jest bardzo dobra i ma świetną głębię. To rzadka umiejętność, a tutaj okno między kolumnami, bo tutaj skupia się scena, otwiera ogromną przestrzeń w głąb. Dobrze słychać to było z Beatlesami, ale jeszcze ładniej zabrzmiały płyty Amused To Death Rogera Watersa (Sony Music Direct (Japan) Inc., MHCP 693, CD) i Invitation Milt Jackson Sextet (Riverside/Mobile Fidelity, UDSACD 2031, SACD/CD), bo słychać było oddech, głębię itp. Co ciekawe, nie ma to wiele wspólnego z otwarciem góry. Ta jest bowiem nieco bardziej delikatna niż zwykle i nie ma np. tak dokładnego definiowania ciężaru blach jak z innych wysokotonówek. Szerokopasmówki grają je zaskakująco dobrze – nie wiedziałem, że stożkowe głośniki i to papierowe są w stanie zagrać to w ten sposób. Należy oczywiście pamiętać, aby siedzieć tak, aby ucho znajdowało się gdzieś pośrodku miedzy głośnikami, bo im wyżej, tym mniej góry. Dość krytyczne okazało się także odchylenie od osi w płaszczyźnie pionowej. To jednak nie powinno dziwić – duży głośnik na skraju pasma emituje fale w mocno zawężonym kącie, niemal punktowo. Stąd, kiedy instrumenty, jak na stereofonicznej wersji płyty The Piper At The Gates Of Dawn Pink Floyd genialnie wydanej właśnie przez EMI (503919, 3x CD; wreszcie to są klasyczne płyty Compact Disc bez kodu antypirackiego) uderzają dokładnie w danym kanale, są doń przywiązywane jeszcze mocniej. Płyta ta zabrzmiała zresztą znakomicie, z dynamika, dobrą barwą itp. Nie było mowy o zmniejszaniu skali, jeśli perkusja grała tylko w jednym kanale. Tak więc, te przepiękne kolumny grają bardzo dobrym dźwiękiem, nieco przypominającym w barwie to, co oferowały Penaudio Alba. Koherencja środka jest znakomita, nie ma mowy o niespójności któregokolwiek zakresu, zaś bas – wyborny. Trzeba jednak za to płacić pewną cenę. O nie do końca satysfakcjonującej rozdzielczości już wspominałem, trzeba jednak powiedzieć również o pewnej przypadłości, którą usłyszałem na kilku płytach. Oto, jeśli wokal nagrany jest z jasną, twardą górą, jak na wspominanej płycie Panik Manifesto, kolumny pokażą to bez skrępowania i nawet nieco od siebie dołożą. Warto więc wypróbować mimo wszystko lekkie dogięcie kolumn do środka. Warto też pomyśleć o jakimś w miarę mocnym wzmacniaczu. Mój Leben CS-300 zagrał genialnie jeśli chodzi o barwę, ale miałem wrażenie, że czasem mu brakowało mocy (to tylko 2 x 12 W). Warto także rozważyć sprawę maskownic. Kiedy są na miejscu znika wspomniany wyższy środek na tacy, jednak całość ma nieco obniżoną barwę. W pierwszym miejscu po przejściu z absolutnie liniowych kolumn będzie się wydawało, że głosy ludzkie mają wycofaną wyższą średnicę, co przeczyłoby temu, co o niej pisałem. To jednak pierwsze chwile. Akomodacja do takiego przekazu następuje szybko. Słuchamy Ketsusów z przyjemnością, bo muzyka płynie i płynie. I wreszcie nie trzeba ich ukrywać przed żoną i znajomymi. BUDOWA Kolumny Ketsus trzeba zakwalifikować jako układ trójdrożny, wentylowany bas-refleksem. Nie jest to jednak typowa kolumna, ponieważ zakres od 200 Hz do 14-15 kHz przetwarzają dwa głośniki szerokopasmowe, umieszczone jeden nad drugim. Od dołu wspomagane są dwoma 130-mm głośnikami niskotonowymi z membraną z Kevlaru. Wszystkie głośniki otrzymały świetnie wyglądające elementy maskujące kosze, wykonane z aluminium. W przypadku szerokopasmowców tworzy on szczególnie efektywne wzmocnienie ścianki przedniej. Poza tym wygląda znakomicie. Od góry pasmo rozszerza głośnik superwysokotonowy w sztywnym, chromowanym odlewie, z siateczką z przodu, wpuszczonym w górną ściankę. Głośnik ten rozpoczyna pracę od 14 kHz. Wysoko, ale wystarczy odpiąć go i słychać, że jego obecność jest witalna. A rozłączyć go jest bardzo łatwo, ponieważ na tylnej ściance, oprócz pojedynczych zacisków głośnikowych jest też para, między którą widnieje świetnie wykonana sztywna zwora – to tutaj podpinamy lub odłączamy głośnik wysokotonowy. Zwrotnice są 1. rzędu, z kompensacją impedancji, która mieści się między 3,3, a 5,7 Ω. Komponenty filtrów to cewki powietrzne i rdzeniowe oraz kondensatory elektrolityczne (dla dużych pojemności) bocznikowane dodatkowo kondensatorami foliowymi. Zaciski są złocone, nieźle wyglądają, chociaż nie da się ich mocno dokręcić, ponieważ mają małą średnicę, przez co niewygodnie leżą w palcach. Zwykle opis rozpoczynam od obudowy, ale w tym przypadku najlepsze zachowałem na koniec. Dla rozbicia drgań zastosowano odmienny system łączeń front-góra i tył-dół. Proces ten wspomagany jest stosowaniem ścian o różnej grubości: 20-40 mm MDF + wzmocnienia wewnętrzne. Druga kwestia to tłumienie: łącznie mamy tutaj cztery typy materiałów. Komora niskotonowa: mata bitumiczna, gąbka piramidalna, materiał o niskiej gęstości. Komora głośników szerokopasmowych: wełna owcza - optymalne i najlepsze tłumienie dla tego zakresu. Projekt plastyczny jest genialny, a wykonanie wyjątkowe. Wzorniczo wygląda to tak, że podstawa i tył wykonana jest z grubej sklejki, wykończonej na wysoki połysk. Między nimi i główną bryłą jest spora dylatacja. A bryła wykończona jest lakierem fortepianowym – w moim przypadku pearl white. Z przodu, niezwykle cienkiego, jest jeszcze genialne logo firmy, a z tyłu tabliczka znamionowa, z numerem seryjnym. Wszystko wygląda niezwykle profesjonalnie i aż się śliniłem oglądając je. Głośniki szerokopasmowe są wpuszczone poza obrys przedniej ścianki po to, aby zlicowała się z nią maskownica. Nie jest to zabieg bez sensu, ponieważ kolumny z maskownicą wyglądają nie mniej atrakcyjnie niż bez. Maskownice otrzymały zresztą od środka gąbki, chroniące przed załamaniem fal na brzegach. Jak wspominałem, dźwięk nieco się zmienia, jednak nie da się powiedzieć czy na lepsze czy na gorsze – to będzie sprawa wyboru nie oceny. Do kompletu mamy też ładne, czernione kolce z podkładkami. Te ostatnie są tradycyjnie zbyt małe i warto postawić kolumny na marmurze bez nich.
|
||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |