Cóż więcej można powiedzieć o firmie Triangle Electroacoustique, czego jeszcze nie powiedzielibyśmy w poprzednich testach (Comete Es 25th AE, Altéa Esw)... Stella to po prostu najmniejszy model z dużej, liczącej dziesięć elementów serii Espirit, od której wzięły się dopiski do nazw modeli Es, a wyżej w cenniku Esw. To niewielkie, dwudrożne kolumny z głośnikiem niskotonowym o średnicy 130 mm, który w wolnostojących Antalach Esw pracuje jako głośnik średniotonowy. Można więc przyjąć, że Stelle to takie Antale, tyle że bez dwóch głośników niskotonowych i w mniejszej obudowie. Punktem centralnym tej konstrukcji, a i pozostałych również, jest jednak charakterystyczny głośnik wysokotonowy, spajający wszystkie kolumny – od najtańszych (właśnie Stelli) do najdrożsdzych (właśnie Antali). To rzadko dzisiaj spotykana konstrukcja tubowa, charakteryzująca się bardzo wysoką skutecznością. Tuby, oprócz zalet, takich jak szybkość odpowiedzi, kontrolowana kierunkowość itp. mają też wady wynikające z podkolorowań. Triangle ma jednak w tej mierze ogromne doświadczenie i najnowsze przetworniki, takie jak stosowany w całej serii model TZ2400 brzmią naprawdę dobrze. ODSŁUCH Przyzwyczajony do dźwięku wysmakowanej wersji Comete Es 25th AE, a tym bardziej pięknie grających, podłogowych Altéa Esw, maleńkie Stelle Es w pierwszym momencie odebrałem jak znacznie tańsze konstrukcje. Może dlatego, że wiedziałem, iż są tańsze. A może nawet nie chodziło o sam dźwięk, lecz o to, że widok maleńkiego głośnika nisko-średniotonowego wyraźnie studził zapał. Tak, to są kolumny o wyjątkowo konkretnym dźwięku, wcale nie uniwersalne. Może jednak właśnie dlatego będą dla wielu słuchaczy tak interesujące. Pomimo lichych rozmiarów, serce kolumny mają złote. Absolutnie niespodziewanie najlepiej przekazują nagrania instrumentów akustycznych – ze wskazaniem na klasykę. Zwykle jest dokładnie odwrotnie, to klasyka jest najsłabiej odtwarzanym gatunkiem muzycznym, a elektronika wypada zwykle co najmniej bardzo dobrze. Tu inaczej. To dlatego z takim zainteresowaniem przesłuchałem niemal w całości znakomicie zarejestrowaną, bardzo dobrze zagraną płytę, używaną przez firmę KEF do odsłuchów w dziale badawczym KEF Ultimate Resolution Demonstration Disc (Octavia Records Inc., SACD/CD). Niesamowicie przekonywająco zabrzmiał np. już pierwszy utwór, I. J. Pleyela Theme and Variation in G major, z wiolonczelą i kontrabasem. Obydwa instrumenty zabrzmiały niezwykle koherentnie, w mięsisty, pełny sposób. Nie miało się wrażenia, że czegokolwiek w dźwięku brakuje. To oczywiście tylko dwa instrumenty, w dodatku wcale nie najgłośniejsze. Przeskakujemy więc nad świetnie zagranym na barokowej trąbce Bachem z utworu Suite No.I. Prelude, bezpośrednio do Toccaty i Fugi D-dur. To najbardziej znany utwór tego geniusza i jednocześnie naturalny crash-test dla głośników niskotonowych. Posłuchajmy go ze Stellami i będziemy zadziwieni, jak przy oczywistych ograniczeniach w rozciągnięciu basu zabrzmi całość – w niezwykle szybki, świeży i pełny sposób, ukazując bardzo duży instrument, jak zazwyczaj robią to dużo większe konstrukcje. Widzimy, że to gra maleńki głośniczek, a słyszymy coś znacznie większego. Nie jest to oczywiście idealnie płaska odpowiedź, bo już wcześniej, przy kontrabasie słychać było, że gdzieś w średnich rejestrach basu gra on ciut plastikowo i jednostajnie. Wyjściem okazuje się zatyczka piankowa dla bas-refleksu, jednak nie pełna, a bez wypełnienia środka, pożyczona z kolumn B&W Bowers&Wilkins 685. Nie chodzi przy tym nawet o zwiększenie szybkości grania, bo ta jest ponadprzeciętna, nie tylko w tym przedziale cenowym, a o linearyzację pasma przenoszenia. I jak zacząłem klasyką, tak skończyłem przesłuchania big-bandem, bo to też granie na żywo instrumentów. Przesłuchiwane nieco wcześniej kolumny ESA Intrada 3 zagrały tę płytę z przytupem, jednak nie by w stanie zipnąć – pod względem szybkości i dynamiki – przy maleńkich Stellach. Płyta Ros on Brodway (Decca/First Impression Music, LIMXR24 017, XRCD24), bo o niej mowa, nagrana jest w niesamowicie otwarty, pozbawiony kompresji sposób. Cięższe brzmieniowo kolumny, jak wspomniane ESY, grają ją ładnie, jednak pogrubiają nieco średnicę i nie pokazują tak krystalicznej, dynamicznej góry, która gra tutaj główną rolę. Bez cienia wątpliwości słychać, że Stelle mają wysokiej klasy głośnik wysokotonowy, ponieważ dźwięk był czysty, pozbawiony kompresji i dokładny. Jedną z pochodnych takiego charakteru jest bardzo dobre rysowanie sceny dźwiękowej. Przy płycie KEF-a mniejsze składy były podawane dość blisko słuchacza, w ciepławy, intymny sposób, jednak duże składy, a i big-band, pokazane były nieco dalej, w dobrze rozłożonej przestrzeni. O precyzji kolumn niech świadczy fakt, iż jako jedne z niewielu bez względu na cenę, pokazały saksofon rozpoczynający utwór I’man Old Cowhand z genialnej reedycji płyty Way Out West Sonny’ego Rollinsa (Contemporary Records/Victor Enterteinment, VICJ-60088, XRCD) tak, że zabrzmiał nieco spoza ZEWNĘTRZNEJ krawędzi lewej kolumny. Wydawałoby się, że tak nie powinno być, bo to typowe nagranie z dzieciństwa stereofonii, gdzie poszczególne instrumenty przyporządkowane są bezpośrednio do kolumny, a jednak jakoś sax Rollinsa został zarejestrowany (może z jakąś przeciwfazą) nieco poza kolumnami. Większość konstrukcji pokazuje instrument bezpośrednio z głośników. To nie do końca odpowiada sytuacji w studio, a maleńkie Stelle sobie z nią poradziły. To jednak wciąż niedrogie, niewielkie kolumny i mają wyraźne ograniczenia. Jak wspominałem, góra jest znakomita, jednak słychać ją często mocniej niż w większych kolumnach Triangle’a. Najwyraźniej wyżej w cenniku, gdzie głośniki niskotonowe są większe i pracują w większej obudowie, zakres basu, a właściwie jego energię kompensuje mocny i bezpośredni dźwięk tuby. W Altéach można było nawet mówić o lekkim ociepleniu brzmienia. Stelle nie dysponują na tyle dużą dynamiką dołu, żeby doszlusować do poziomu góry, stąd w wielu nagraniach rockowych zabrzmią dość jasno i krzykliwie, jeśli tylko podkręcimy nieco gałkę siły głosu. Zapuszczamy płytę abacab grupy Genesis w najnowszym remasterze (Charisma Records/EMI, 385183, SACD/CCD+DVD) i od razu słyszymy wady tej wersji, a to rozjaśniony głos Collinsa, a to grające czasem ostro gitary. Oczywiście, ta płyta jest tak zremasterowana, jednak większe kolumny mogą grać wyraźnie głośniej i góra będzie komplementowana przez niższy środek i dół. Nie ma cudów i maleństwo odtwarzające w Triangle’ach bas nie jest w stanie zapewnić takiego przepływu powietrza, jakiego możemy wymagać od większych kolumn. Rozmiar tego przetwornika warunkuje też niespecjalnie duży rysunek instrumentów, które związane są z kolumnami, jak np. perkusja ze wspomnianej płyty Rollinsa, która była dość mała i mieściła się w obrębie kolumny. Pewnym problemem może też być obniżona energia wyższej średnicy, nie zawsze słyszalna, sprawiająca jednak, że część instrumentów grających w wyższym zakresie, będzie miało pomniejszony rysunek. Nieco przypadkiem, wiedząc już o ograniczeniach kolumn, wrzuciłem do odtwarzacza płytę Bawlers z potrójnego, znakomitego, potrójnego albumu Orphans Toma Waitsa (Anti-/EMI, 6677-2P, 3 x promo-CCD) i powróciły przeżycia związane z odtwarzaniem klasyki. Głos Waitsa był mocny, pełny i mięsisty, czyli taki jak powinien być, i tylko okazyjnie jego gardłowe elementy były mocniejsze. Nie chodzi nawet o sybilanty, te były w najlepszej komitywie zresztą grania, a właśnie o wyższą część chrypki. Nie było to jednak nieprzyjemne. A przy tym pomimo ciepłego grania, jak na dłoni mieliśmy różnice między realizacjami poszczególnych utworów (pochodzą one z różnych okresów i lokalizacji) i dokładnie wiedzieliśmy, CO je różni, rzecz, z którą tak niedrogie kolumny sobie nie radzą. I tak należy na te kolumny patrzeć: jako na okazję. Pod warunkiem, że nie każemy im grać mocnej, głośnej muzyki, bo nie zdzierżą i sobie pokrzyczą. Jazz, klasyka, Waits itp. są jednak mile widzianymi, oczekiwanymi z otwartymi ramionami gośćmi. Zdziwią się Państwo, jak mięsiście i koherentnie kolumienki potrafią zagrać. I właśnie dla tych z Państwa, którzy słuchają tego typu muzyki w niewielkich pomieszczeniach mam system-marzenie: BUDOWA Kolumny Stella Es, należące do serii Espirit firmy Triangle Electroacoustique to konstrukcje podstawkowe, dwudrożne. Typowo dla tej firmy, na górze pracuję piękny, skomplikowany głośnik tubowy TZ2400. Głośnik ten używany jest w całej serii Espirit, aż do najdroższych, potężnych Celiusów i jest bezpośrednim następcą flagowych przetworników serii Magellan. Membrana ukryta za pozłacanym korektorem fazy wykonana została z tytanu. Głośnik ma wysoką skuteczność – 90 dB – powiększoną przez tubę, osiągając imponujące 96 dB. Dzięki metalowym elementom, przede wszystkim masywnej tubie, przetwornik jest niezwykle sztywny. Osadzono go a pośrednictwem gumowego kołnierza, dzięki czemu jest w pewien sposób odprzęgnięty mechanicznie od obudowy. Mało który głośnik produkowany na świecie nisko-średniotonowy uzyskuje choćby zbliżone osiągi, dlatego Triangle wszystkie przetworniki buduje samodzielnie. W Stellach na dole pracuje głośnik średniotonowy (tak się o nim pisze w materiałach firmowych) T13PE82c – z membraną z powlekanego papieru o średnicy 130 mm i niezwykle charakterystycznym zawieszeniem w postaci nasączonej latexem tkaniny, uformowanej w kilka małych fałd. Takie zawieszenie, znane ze sprzętu estradowego, a niegdyś stosowane dość powszechnie we wszystkich głośnikach, umożliwia uzyskanie niezwykle szybkiego, dynamicznego dźwięku i pozwala uzyskać wysoką skuteczność. Kosz wykonano z polimerów. Ponieważ to niewielki głośnik, można było poprowadzić jego przetwarzanie wyjątkowo wysoko, bo aż do 5 kHz, pokrywając w ten sposób całą średnicę za pomocą jednego przetwornika.
|
||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |