Polskie produkty są coraz lepiej wykonane i coraz lepiej grają. Jak pokazuje opisywany przez ostatnie dwa miesiące (we Wstępniakach) przykład krakowskiej firmy Ancient Audio w wysokich przedziałach cenowych wyroby znad Wisły nie tylko, że konkurują, ale roznoszą w pył urządzenia skądinąd. Hi-end kieruje się jednak swoimi prawami, a bliższe ziemi projekty – swoimi. W niskich przedziałach cenowych, w dziale kolumn przede wszystkim, od dłuższego czasu rządzą bowiem produkty z Chin, Tajwanu oraz wytwory proponowane przez takich wyjadaczy jak KEF czy B&W Bowers&Wilkins. Przykładem niech będą testowane w poprzednich miesiącach kolumny 685 oraz 686 Bowersa czy iQ3 KEF-a. W Polsce coś za niewielkie pieniądze robi ESA i np. Audio Academy, jednak nawet te firmy celują w nieco wyższy zakres cenowy. Prawda jest bowiem taka, że zrobić kolumnę kosztującą mniej niż 2000 zł, a która może konkurować ze wspomnianymi pewniakami wcale nie jest łatwo. A przecież zrobić nie wszystko – trzeba jeszcze sprzedać. I tutaj zaczynają się schody. Oto bowiem nie wystarczy zaproponować coś porównywalnego pod względem wykonania i dźwięku z uznaną konkurencją, ale trzeba zaproponować coś szczególnego. I długo niczego takiego na radarze nie było. Jaskółką były kolumny Phoebe II Audio Academy (które jednak są teraz droższe niż w czasie testu i tym samym wyskakują z interesującego nas przedziału cenowego) oraz – przede wszystkim – Siesty Pro-Tonsilu, jednak dopiero z testowanymi M-100 firmy Nexton dochodzi do bezpośredniego porównania łeb w łeb, że tak powiem monitorków z Wielkiej Brytanii i z Polski. Pan Adam Skarżycki, konstruktor tych maleństw, nie krył dumy, kiedy wyjmowaliśmy kolumny z pudełka. I dobrze. M-100 są bowiem przepięknie, znakomicie wykonane. Naturalny fornir jest wysokiej jakości i dopracowano w nich wszystkie szczegóły – od instrukcji obsługi, przez pudełka, na zworach wykonanych z kabli Supra skończywszy. Co więcej – gotowych jest trzydzieści par kolumn, tak więc te, które trafiły do moich rąk nie są więc specjalnie przygotowywano do testu, a odzwierciedlają to, czego można się spodziewać w salonie audio. Obudowa to jednak tylko część równania. Pamiętają Państwo kolumny Ketsu firmy Eryk S. Concept? (Przypominam, że test olśniewających monitorów Nuvo TUTAJ). W kolumnach tych wykorzystano przetworniki wyprodukowane w Polsce. Okazuje się oto, że mamy w kraju producentów oferujących bardzo przyzwoite, niedrogie, dopracowane technologicznie przetworniki. Co więcej – zamawiający najczęściej proponuje własne rozwiązania – od materiału na membranę, poprzez zwieszenie, na układzie napędowym skończywszy, które są często na bardzo wysokim poziomie. I tak też jest w M-100. Obydwa głośniki zostały zaprojektowane od podstaw w Nextonie i korzystają z wieloletniego doświadczenia zdobytego przez drugiego ze wspólników tej firmy. Kopułka z solidnym odlewanym frontem i miękką nasączaną kopułką posiada mocny magnes oraz miedziane elementy linearyzujące przebieg linii pola magnetycznego – coś, co w zachodniej literaturze nazywa się ringami Faradaya. Te same ringi znajdziemy zresztą i w głośniku nisko-średniotonowym. A ten wyróżnia się żółtą, przypominającą plaster miodu membraną z plecionki kevlarowo-jakiejś (nie pamiętam nazwy dodatku). Być może w przyszłości głośnik będzie lakierowany na czarno. ODSŁUCH Bezpośrednim rywalem M-100, zarówno pod względem ceny, jak i przeznaczenia, a i dźwięku jest model 686 firmy B&W. Nieco z boku, chociaż to także punkt odniesienia są kolumny wolnostojące Siesta Pro-Tonsilu oraz Celestion F28 Celestiona (także F38). I to do nich przede wszystkim będą się odnosiły uwagi na temat M-100. Z drugiej strony M-100, a to o nich przecież mówimy, w odpowiednim otoczeniu, traktowane w odpowiedni sposób, grają po prostu fenomenalnie. W zawężonym w ten sposób polu użytkownika brzmią na tak wysokim poziomie, że dopiero AudioWave 141 SE, a więc kolumny niemal dwukrotnie droższe, są w stanie zaproponować coś więcej. Nextony oferują mianowicie genialnie utrzymany balans tonalny. Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Konstruktor projektujący kolumnę oprócz założeń związanych z samym produktem musi zazwyczaj brać pod uwagę realny świat, a wraz z nim urządzenia, które będą z danym modelem współpracowały. To rzecz niezbyt wygodna, bo ograniczająca pole manewru, jednak wcześniej czy później wychodząca na wierzch. A im niżej w cenniku, tym bardziej i bardziej należy skupić uwagę na tym problemie. Dochodzi do tego, że jeśli kolumna gra z szeroką gamą wzmacniaczy i źródeł, nieco uśrednia ich brzmienie. Tak w modelu 686, jak i w Pro-Tonsilach wyższy bas i niższa średnica są nieco podrasowane, tj. w kategoriach absolutnych są nieco mocniejsze. Świetnie to słychać przy porównaniu z droższymi kolumnami, np. Harpiami Dobermann. I – zupełnie niespodziewanie – dopiero tak wyrafinowana, czysta tonalnie konstrukcja jest dobrym odniesieniem dla M-100. W przypadku tych ostatnich najwyraźniej bowiem konstruktor odszedł od zasady poświęcania jakości dźwięku w skali absolutnej na rzecz pracy w realnych warunkach. Dało to niesamowicie czysty, świetnie zbalansowany dźwięk, w którym jest piękna, detaliczna, znakomicie rozdzielcza góra oraz całkiem niski (jak na te rozmiary paczki), mięsisty bas. Co do góry, to jest ona nieco lepsza niż w przecież bardzo dobrych pod tym kątem Bowersach, lepsza niż w Celestionach i bije na głowę górę w testowanych niegdyś Usherach S-520 (o słabości tego zakresu w Usherach już wówczas zresztą pisaliśmy, jednak wtedy nie było na tym poziomie kolumn, które by tak wyraźnie od nich odstawały). Co więcej – Siesty, znakomite, uniwersalne itp., mają kopułkę o kilka klas gorszą od tej w Nextonach. Pan Koserczyk, konstruktor Pro-Tonsilu znakomicie sobie z tymi ograniczeniami poradził, odpowiednio przetwornik aplikując, jednak pytam się: jak to możliwe, żeby maleńka, nikomu nieznana firma, jaką jest Nexton, przygotowała w Polsce – od początku do końca – przetwornik wysokotonowy znacznie lepszy niż gigant w produkcji przetworników, jakim jest Tonsil?! W ogóle – świetny w skali absolutnej. A przecież z tej klasy głośnikiem do dyspozycji Siesty mogłyby być nie do pobicia! Wiem, że w Tonsilu powstaje właśnie nowa kopułka, jednak bardzo trudno będzie wejść na poziom głośnika zastosowanego w M-100. Ale do rzeczy: Nextony są konstrukcjami bezkompromisowymi, a to oznacza, że nie będzie ich łatwo zgrać z systemem i łatwiej będzie uzyskać z nich zły dźwięk niż dobry. Pierwszym ograniczeniem jest bardzo niska skuteczność. Mój Leben CS-300, wzmacniacz wprawdzie lampowy i o niskiej mocy (12 W), ale za to bardzo stabilny prądowo, nie poradził sobie, i nawet przy niskich poziomach odsłuchu dochodziło momentami do przesterowania. Wydaje się, że 40 W (byle prawdziwych) to minimum. A taką moc oferuje najnowszy wzmacniacz C315 NAD-a http://nadelectronics.com/index , z którym kolumny grały bardzo przyjemnie. Jednak im więcej, tym lepiej. Mała moc wychodziła przede wszystkim przy głosach – Susanne Vega z płyty Nine Objets Of Desire A&M Records, 540 583 2, CD) oraz Norah Jones z płyty Not Too Late (Blue Note Records/EMI, 82035, CCD) z Lebenem od razu miały zbyt wyostrzoną wyższą średnicę, wskazującą na to, że wzrastają zniekształcenia. Z NAD-em i mocniejszymi urządzeniami tego efektu nie było. Jeszcze lepiej było to słychać z męskimi głosami, gdzie trzeba było do średnicy dodać nieco dołu. Taką płytą-sprawdzianem jest dla mnie Greatest Gospels Songs Perry Como (RCA/BMG, 367978, CD), gdzie w wielu utworach uchwycono znakomicie duży, ciepły wokal tego artysty. Kolumienki potrafią go przekazać wyjątkowo atrakcyjnie i dokładnie, bez wyostrzania, ale i bez odchudzania, byle elektronika była godziwa. Duża moc urządzenia wcale nie przełoży się jednak na maksymalny poziom dźwięku. To tak naprawdę kolejne ograniczenie, a może raczej rzecz, którą trzeba wziąć pod uwagę przy dokonywaniu wyboru. M-100 nie potrafią bowiem grać bardzo głośno. Pod tym względem takie Siesty, czy Celestiony, a także Bowersy są znacznie bardziej do przodu. Przetwornik nisko-średniotonowy Nextonów jest niezwykle czysty, lepiej utrzymuje oryginalną barwę i ma dokładniejszy atak, jednak nie gra z wielką dynamiką. Pokoje w granicach 15-18 m² to maksimum tego, na co trzeba się przygotować. Wychylenie membrany jest wprawdzie duże, jednak nie występuje tutaj dość typowa dla niedrogich przetworników kompresja. W Bowersach i Celestionach piki są nieco wygładzane, przez co można grać znacząco mocniej. Nextony są pod tym względem znacznie trudniejsze w obsłudze – z jednej strony oddają impulsy, a na takich muzyka jest zbudowana, znakomicie – szybko i czysto, jednak mogą skutecznie pracować nie przy takich poziomach głośności, jakie lubią przywoływane konstrukcje. Jeśli zachowamy wcześniej przywołane zasady – dobry, mocny wzmacniacz, nie za duże pomieszczenie i nie będziemy katowali ich ciężkim rockiem, otrzymamy dźwięk, jaki charakteryzuje wielokrotnie droższe kolumny, jak chociażby świetne pod tym względem konstrukcje Harbetha HL-P3ES-2. Nie oznacza to, że nie będziemy zadowoleni np. z elektroniki: nagrania zawarte na krążku Téo&Téa J.M. Jarre’a (AERO Productions/Warner Music France, 699766, CD+DVD) zabrzmiały znakomicie – głównie dzięki czystości i dynamice. Niestety nie możemy się spodziewać wygładzenia wad nagrania. Dlatego też samplowane słowa „Téo and Téa” w utworze pod tym tytułem, miały dość mocną wyższą średnice, która brzmiała niezbyt przyjemnie. Dzieje się tak także dlatego, że w ogóle energia tego zakresu jest duża, tj. nie ma efektu „dziury”, między wykonawcami. Przy dobrze nagranych płytach, jak np. z najnowszego wydawnictwa (po raz pierwszy w tekturce!) Mobile Fidelity, płycie Invitation Milt Jackson Sextet (Riverside/Mobile Fidelity, UDSACD 2031, SACD/CD) blachy były wyjątkowo dobrze oddane, bo było i uderzenie, i wypełnienie i długi pogłos, jak również ładnie pokazały dźwięczny, mocny wibrafon. Nie ma co się spodziewać dużych źródeł pozornych i pod tym względem Siesty czy Celestiony radzą sobie lepiej, ale to fizyka – duża kolumna gra zazwyczaj dużym dźwiękiem. Stąd przestrzeń kreowana na singlu All This Time Stinga była świetnie rysowana, jednak nie miała tej wagi, co np. z modelu 685 Bowersa. Będąc przy przestrzeni trzeba powiedzieć, że najwyraźniej parowanie kolumn jest bardzo dobre, zaś faza niezakłócona, ponieważ gitara odzywająca się w tytułowym nagraniu, grała dokładnie ZA moim ramieniem. Początek lat 90. to był bowiem okres, kiedy Sting jeszcze nagrywał i miksował swoje płyty w domenie analogowej i to przy użyciu kodera QSound. Najbardziej znane użycie tego ostatniego miało miejsce na płycie Rogera Watersa Amused To Death, jednak warto przypomnieć, że Sting także w jego historii się zapisał. W każdym razie, intencje realizatorów zostały tutaj oddane naprawdę dobrze. Żeby uzyskać dobre skupienie dźwięku, należy poeksperymentować z ustawieniem kolumn. Kiedy Państwo przyjrzycie się zdjęciom, dostrzeżecie, że głośnik wysokotonowy w M-100 jest nieco przesunięty względem osi. Nie tak bardzo jak w testowanych jakiś czas temu, bardzo przyjemnych kanadyjskich kolumnach Reference 3A Dulcet, jednak jest i już. Niecodziennie, ale konstruktor rekomenduje ustawienie głośników wysokotonowych dokładnie jak w Dulcetach, tj. na zewnątrz. Sprawdziłem i rzeczywiście lepiej było w tej konfiguracji. Nieco czasu spędziłem na próbach z dogięciem kolumn. Wydaje mi się, że najlepsze połączenie skupienia i głębokości sceny uzyskałem, kiedy kolumny były nieco przygięte, jednak ich osie krzyżowały się za głową słuchacza. Odległość od tylnej ściany nie jest krytyczna, chociaż bliżej solidnej powierzchni bas był nieco mocniejszy. Wspominałem o elektronice: z czystym sumieniem mogę zarekomendować wspomnianego NAD-a, jak również droższy model, a następnie dopiero Carata A57. Zazwyczaj polecany przeze mnie Cyrus 6 vs2 może się okazać nieco za słaby. Warto to samemu wypróbować, bo być może w niewielkim pomieszczeniu to on będzie królem. Zdecydowanie trzeba też posłuchać wzmacniacza A70 firmy Arcam. Co do źródła, to byłbym ostrożny, ponieważ kolumny nie lubią jasnego środka. W grę wchodzą więc NAD-y, Xindak C06, a najlepiej przetwornik D/A Audionemesis DC-1 (może już w wersji z wyższym poziomem sygnału wyjściowego). Co do kabli, to najlepiej poszukać samemu. Niech punktem wyjścia będzie Supra. I jeszcze jedno – firma podaje, że centrum akustycznym jest głośnik wysokotonowy. Potwierdza się to w całej rozciągłości, ponieważ siedząc niżej, gdzieś na środku robi się spora zapadłość i siada przejrzystość. Powiem nawet, że można usiąść ciut wyżej niż kopułka, potrzebne więc będą niższe niż zazwyczaj podstawki. BUDOWA Nexton M-100 to dwudrożny monitor, wentylowany umieszczonym na tylnej ściance wylotem bas-refleksu. Jak wspominałem na początku, kolumny są wykonane wyjątkowo starannie, z dbałością o wszystkie szczegóły. Szczególnie ładnie wygląda naturalna okleina, pokrywana wysokiej jakości włoskimi lakierami bezbarwnymi. Wykończenie dostępne jest w kilku wariantach, bez dodatkowych opłat. Kolumny oparte są o dwa przetworniki polskiej produkcji, wykonane według specyfikacji dostarczonej przez Nexton. Górę obsługuje miękka, nasączana kopułka o średnicy 28 mm. Front jest wykonany z grubego płata aluminium, co powoduje, że kopułka znajduje się w króciutkiej tubce. Dół i środek pokrywa 130-mm głośnik nisko-średniotonowy z membraną wykonaną z plecionki kevlarowej z dodatkiem materiału, którego nazwa wyleciała mi z pamięci. Obydwa materiały tworzą charakterystyczny wzór – żółty podkład i czarną „sieć” na wierzchu. Magnes głośnika jest naprawdę potężny, z ładnymi nabiegunnikami. Podtrzymuje go solidny, odlewany kosz. Trzeba powiedzieć o tym, że w obydwu przetwornikach zastosowano miedziane pierścienie Faradaya. Rozmieszczenie przetworników przypomina nieco ich rozkład w kolumnach kanadyjskiej firmy Reference 3A. Chodzi nie tylko o to, że głośniki są wykonywane we własnym zakresie (tam chodziło o nisko-średniotonowy), ale o ich rozmieszczenie na ściance – głośnik wysokotonowy jest nieco odsunięty od osi obudowy i producent zaleca umieszczanie go na zewnątrz. Z tyłu widoczny jest podwójny terminal głośnikowy oraz wylot bas-refleksu o niewielkiej średnicy. Zaciski są solidne, złocone, jednak niezbyt łatwo się je dokręca, ponieważ są umieszczone bardzo blisko siebie. Być może jednak nie trzeba będzie nic z nimi robić, bo najlepiej zastosować końcówki bananowe. Oto bowiem firma standardowo wyposaża kolumny w zwory wykonane z krótkich odcinków szwedzkiego przewodu Supra Classic 4.0, którym zresztą okablowała także wnętrze kolumny. A to oznacza, że miejsce na widły i tak jest już zajęte... Wspomniałem o drobiazgach – frezy pod głośniki są naprawdę dokładnie wykonane, zaś same przetworniki nie są mocowane ordynarnymi wkrętami, a śrubami. Wewnątrz ścianki wyklejono matą bitumiczną i dość zbitym materiałem wytłumiającym, natomiast z tyłu jest tylko sztuczna wełna. Zwrotnicę przykręcono do zacisków. Ale co to za zwrotnica! Dwie bardzo duże płytki, każda dla osobnego głośnika. W sekcji niskotonowej dwie bardzo duże, nawijane grubym drutem cewki oraz cztery, też duże kondensatory polipropylenowe Duńczyków z Jantzen Audio. Ta sama firma dostarczyła kondensatory do sekcji wysokotonowej, gdzie jest też trzecia cewka. Zazwyczaj, jeśli nawet głośniki są mocowane śrubami, zwrotnica z reguły już nie. W M-100 konsekwentnie jednak skorzystano ze śrub także przy mocowaniu płytki z zaciskami. Przewody są lutowane. Kolumna została wyposażona w maskownice z całkiem transparentnego (akustycznie) materiału. Do odsłuchu lepiej je jednak zdjąć. Poza tym kolumna jest tak ładna, że szkoda ją szpecić.
|
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |