Prezentowany w No. 35 (maj) 2007 roku „HIGH Fidelity OnLine” system oparty o wzmacniacz francuskiej firmy Advance Acoustic MAP-105 oraz kolumny szwedzkiego DLS-a R-Series R50 (tekst TUTAJ) wzbudził spory odzew z Państwa strony. Oto za niewielkie pieniądze można za jego pośrednictwem otrzymać naprawdę fajny dźwięk, zrównoważony, prawdziwie audiofilski, a to wszystko przy zachowaniu dobrego projektu plastycznego. Gwiazdą tego połączenia były kolumny R50. Stąd zupełnie naturalnym wydało mi się wypożyczenie do testu nieco większego modelu R60. To spory monitor, z pięknym głośnikiem nisko-średniotonowym, który wprawdzie w pierwszej chwili wydaje się węglowy, a który faktycznie ma membranę z pulpy celulozowej, tyle że nieprasowanej. Kopułka także wygląda nieźle. Jedną z cech charakterystycznych R60 jest bardzo wysokie jak na współczesne standardy, ustawienie punktu podziału pomiędzy głośnikami – aż 3500 Hz. W nowych konstrukcjach dąży się zazwyczaj do tego, aby podział był jak najniżej, stąd obecność puszki rezonansowej w głośniku wysokotonowym itp. Krótko mówiąc, chodzi o to, aby witalny zakres średnicy był reprodukowany przez jeden głośnik oraz aby punkt podziału wyrzucić poza najbardziej czułe miejsce, w którym ucho ludzkie jest w stanie wychwycić nawet minimalne zniekształcenia. R60 idzie jednak w poprzek współczesnych konstrukcji, w pewien sposób podążając śladami firm BC Acoustique i Triangle Electroacoustique, które w swoich większych kolumnach zasilają głośniki nisko-średniotonowe bez pośrednictwa zwrotnicy. ODSŁUCH Wspominałem o starej szkole: R60 to prawdziwie audiofilski monitor o dźwięku, który idealnie nadawałby się do ilustracji pewnego idiomu dźwiękowego, który święcił triumfy kilka-kilkanaście lat temu. Słychać bowiem… absolutną wiarę w to, że najważniejszą częścią pasma jest średnica. I kropka. Tak wysoko dobrany punkt podziału, jaki tutaj znajdujemy, nie był więc przypadkiem i musi wynikać z rozmyślnego działania. Kolumny idealnie grają np. jazz. I to najlepiej starszy. Pochodzące z roku 1957 (a więc sprzed pół wieku!) referencyjne nagrania z płyt Way Out West Sonny’ego Rollinsa (Contemporary Music/Victor Enterteinment, VICJ-60088, XRCD) zabrzmiały bowiem w mocny, pełny sposób. Uwagę zwraca od razu bardzo duża energia, jaką niosą ze sobą dźwięki. To nie jest coś spotykanego na co dzień i słychać to raczej z kolumn tubowych, albo właśnie o tak specyficznej konstrukcji jak wspominane Triangle czy BC. Tak słychać po prostu kolumnę o wysokiej skuteczności. Jest bowiem tak, że parametr ten nie jest jedynie prostym wskaźnikiem tego, jak głośno zagra kolumna przy danej mocy wzmacniacza, a wiąże się także z przetwarzaniem energii, która – moim zdaniem – jest lepiej transmitowana w układzie: małą moc-wysoka skuteczność. To swego rodzaju natychmiastowość dźwięku, jego masa, ale nie w rozumieniu mocnego basu, a treściwości każdego podzakresu. R60, jak i kolumny tubowe pokazują zdarzenie natychmiast, z pewnością siebie. To tego typu konstrukcje zachwycają energią. DLS-y tak właśnie grają. Podobne wrażenia miałem zresztą przy płycie Daniela Blooma z muzyką do filmu Tulipany (Warner Music Poland, 77911, CD), na której główne skrzypce, że tak powiem, gra na fortepianie Leszek Możdżer, a wraz z nim Leszek Możdżer Trio. To absolutnie niedoceniona płyta, ze świetną muzyką i znakomitą realizacją. Jeśli jej jeszcze ktoś nie ma, to niech się nie ociąga – ponieważ nie trąbią o niej gazety, jest do dostania w przecenie za śmieszne pieniądze. W pierwszej chwili nieco dezorientuje przemieszanie kawałków z udziałem syntezatorów z kawałkami czystego akustycznego grania, jednak po jakimś czasie docenimy ponadgatunkową spójność tego dzieła. W każdym razie fortepian z tej płyty został pokazany ze znakomitym uderzeniem, bez żadnej zwłoki mieliśmy mocne walnięcie młoteczka w strunę i głęboki oddech pogłosu. Kolumny grają mianowicie pełnym i głębokim dźwiękiem, który przenosi się także na przestrzeń. Przy Rollinsie nie było tego tak dobrze słychać, jednak np. przy samplerze Stockfisch Records Closer To The Music (Stockfisch, SFR 357.4006.2, SACD/CD), gdzie muzyka ma wyjątkowo niską barwę, słychać było ładną głębię i plastykę. Każde wydarzenie – czy to głos, czy instrument, czy wreszcie odpowiedź pomieszczenia – miały mocne wykończenie, pełnię i duży wolumen. Co ciekawe, nie osiągnięto tego podrasowaniem basu. Co to to nie. Wprost przeciwnie – po dobrze radzących sobie w tej mierze R50, wraz ze znaczącym zwiększeniem objętości można się było spodziewać wyraźnie niższego basu. A tu – nic z tego. Wprawdzie bas schodzi wyraźnie niżej, jednak nie o jego rozciągnięcie chyba chodziło. Niskie tąpnięcia z samplera Stockfischa słyszalne wyraźnie na Dobermannach Harpii Acoustics tutaj były właściwie nieobecne. W grze gitary Stevego Straussa słychać coś w rodzaju niskiego odgłosu, pochodzącego od stukania stopą w podłogę, albo lekkiego uderzania w pudło gitary. Nie wiem dokładnie, skąd się ono bierze, jednak składa się na gęstą, ciepłą atmosferę tych nagrań. R60 pominęły te elementy, skupiając się na średnicy i jej łączeniu z basem. W kolumnach Triangle Stella Es i Paradigm Titan Monitor v.5 (test w tym numerze HFOL) także odfiltrowano tę część pasma. Trianglom można darować, bo to ostatecznie maleńkie kolumny, jednak potężny basowiec Paradigmów powinien chociażby zasugerować takie granie. A tu nic z tego. Co więcej – od razu słychać było, że jakość basu R60 jest znacznie wyższa, pomimo że rozciągnięcie podobnie. Na wspomnianej płycie Rollinsa, w otwierającym ją utworze I’m An Old Cowhand, instrumenty przyporządkowane są do swoich kolumn. Kontrabas jest w prawym kanale i nie jest łatwy do odtworzenia. DLS-y nie pokazały go bardzo dokładnie, nie było wyraźnej różnicy w odległości perkusji i kontrabasu, a jednak barwa i zwartość tego ostatniego była w szwedzkich kolumnach wyraźnie lepsza. W porównaniu z nimi Paradigmy oddawały grę kontrabasu w nieco gumowaty sposób, tj. podkreślają momenty puszczenia struny, łagodząc twardsze krawędzie. I pod tym względem DLS-y są naprawdę świetne. Równie mocno na ich dźwięku odbija się sposób przetwarzania góry. W największym skrócie można powiedzieć, że wyższa góra jest wycofana. Nigdy nie będzie się starała przekazać bogactwa informacji, nie będziemy mieli dokładnego przebiegu transientów, ani dźwięcznego uderzenia. Trochę, jak w kolumnach brytyjskiego Harbetha. To chyba w tym przypadku słychać, jaki postęp dokonał się w dziedzinie wysokich tonów. Zarówno kopułka w Paradigmach, tuba w Trianglach (także z metalową membraną), o SEAS-ie w Dobermannach nie wspomniawszy, potrafiły zagrać wyraźnie czystszym, bardziej otwartym, dźwięczniejszym i dokładniejszym dźwiękiem. Nie ma wątpliwości, że stara szkoła nie jest w tej dziedzinie najlepsza. A jednak… głośnik to nie wszystko i poza nim ważna jest aplikacja. A w DLS-ach integracja góry i średnicy jest dalece lepsza. To też spuścizna po starej szkole. Związana jest z tym również bardzo dobra transmisja energii średnicy, w tym jej wyższej części. Nie chodzi przy tym o jej rozjaśnienie. Absolutnie nie. Płyta Genesis abacab z nowej reedycji (Charisma Records/EMI, 385183, SACD/CCD+DVD), nagrana z dość jasną średnicą, tutaj uzyskała bardzo dobrą oprawę, ponieważ dało się jej z przyjemnością słuchać. Głos Collinsa był wyraźny, a bez świszczącej wyższej części. No i dynamika była bardzo dobra. Z drugiej strony głosy, w których część średnicy z okolic 900 Hz-1 kHz jest mocniejsza, a dobrym przykładem na to jest głos Davida Munyona ze wspomnianego Stockfischa, jest naturalnie nieco podniesiona, będą nieco wysforowane przed resztę instrumentów. Bez rozjaśnienia, a jednak w pewien sposób symulując przetwarzanie średnicy przez tubę. Być może bez zniekształceń, ale z wyraźną emfazą. R60 to znakomite kolumny, które powinny się wszystkim spodobać. Mają świetną średnicę i dają bardzo namacalne brzmienie. Nie ma jednak mowy o dźwięcznej górze i niskich zejściach basu. Poza tym niezbyt dobrze gra z nich muzyka klasyczna. Wybrane przetworniki nie są bowiem najlepsze w oddawaniu szybkich przebiegów i mikrodetali. Nie chodzi o spowolnienie, prawdę mówiąc, R60 nie są wiele wolniejsze od ponadprzeciętnych pod tym względem Triangli, a raczej o pomijanie pewnych detali. Powoduje to, że przy klasyce instrumenty pokazywane są nieco dalej i w nieco zbyt nudny – jak dla mnie – sposób. Niech nie będzie to brane jako coś absolutnego, bo jeśli ktoś słucha takiej muzyki od czasu do czasu, to będzie zachwycony ciągłością i „bezstresowym” charakterem muzyki. Jeśli jednak muzyka tego typu stanowi dużą część kolekcji, to lepiej skupić się na czymś innym. BUDOWA Należący do serii R-Series głośnik R60 firmy DLC to dwudrożna, podstawkowa kolumna z obudową typu bas-refleks. Wykorzystane tutaj głośniki są takie same jak w mniejszym modelu R50. Na górze pracuje więc ładna, 28-mm kopułka z materiału, zaś na dole 150-mm głośnik z papierową membraną, której powierzchnia jest porowata i przypomina głośniki z włóknami węglowymi. Tutaj chodzi po prostu o to, że membrana nie została sprasowana. Kosz głośnika wykonano z wytłaczanej blachy, jednak zastosowano w nim naprawdę solidny magnez, z naklejonym dodatkowym krążkiem. Wysokotonówka także posiada duży magnes, a tylną część membrany wytłumiono w sporej puszcze, pozwalającej znacznie obniżyć częstotliwość rezonansową, a co za tym idzie pasmo przenoszenia. W modelu R60 z tej możliwości nie skorzystano i zdecydowano się niemal całą średnicę przetwarzać za pomocą głośnika nisko-średniotonowego, bo punkt podziału leży aż przy 3500 Hz. Zwrotnicę zmontowano na płytce drukowanej przykręconej do zacisków głośnikowych. Wygląda na dość prostą – dwa kondensatory polipropylenowe, w tym jeden MXP, dwie cewki powietrzne i trzy oporniki, w tym jeden drutowy, bezindukcyjny. Głośniki podłączono dość grubymi plecionkami z miedzi. Zaciski są podwójne, złocone, jednak niezbyt wygodne. Powyżej zacisków umieszczono wylot bas-refleksu. Wnętrze szczelnie wypełniono sztuczną włókniną. Obudowa to MDF, jednak całość złożona jest z wyjątkową dbałością o szczegóły. W środku znajdziemy bowiem porzeczną półkę z pełnej płyty, bez otworów, dzielącą górną część, do której promieniuje bas-refleks oraz dolną z głośnikiem, na 2/3 długości. Ścianki boczne i dolną przy tym ostatnim wyklejono grubymi matami bitumicznymi, a sam głośnik zamocowano w bardzo precyzyjnych podfrezach, za pomocą kleistej substancji.
|
||||||||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |