Meridian, brytyjska firma prowadzona żelazną ręką przez Boba Stuarta, jest jedną z ukrytych sprężyn świata audio, a teraz także audio-wideo. Wprowadzając jako jedna z pierwszych do sprzedaży pierwszy w historii odtwarzacza CD Philipsa, weszła do cyfrowej rzeki odważnie i – co najważniejsze – świadomie. Bob to prawdziwy geniusz, mający przy ty niezwykłe wyczucie rynku. To on stał za stowarzyszeniem ARA, lobby starającym się przekonać firmy przygotowujące nową płytę wideo (cyfrową), żeby wszystkie odtwarzacze DVD miały możność pracy z dyskami stereo 24/96, co się udało i po uzgodnieniu stanowisk dwóch głównych oponentów (rzecz, która się nie przydarzyła przy przygotowaniu formatu HD) przybrało postać znaną teraz pod mianem DVD. Nie poprzestał jednak na tym, a przygotował niezwykle zaawansowany sposób bezstratnej kompresji, nazwany MLP – Meridian Lossles Packing, pozwalający na pojedynczej warstwie płyty DVD zapisać sygnał stereo o parametrach 24/192 lub sześć kanałów 24/96. Co ciekawe, udało mu się przekonać i Blu-Rayowców, i HD DVD-ików, aby MLP umieścili na liście wymaganych standardów w nowych odtwarzaczach. Jak więc widać Stuart zna się na rzeczy i o obróbce cyfrowej wie niesamowicie dużo. O możliwościach firmy niech świadczy fakt, iż w czerwcu 2005 roku zakupiła pakiet kontrolny specjalista świata wideo, firmy Faroudja. W ten sposób stworzyła kompletny łańcuch cyfrowy „high definition”, zarówno w dziedzinie audio. Jak i wideo. Warto wspomnieć, że na ukończeniu są prace nad odtwarzaczem HD DVD Meridiana. Wszystko więc, co robi, robi z namysłem, z zapleczem badawczym. Stąd wprowadzenie do sprzedaży serii G było wynikiem kilkuletnich przygotowań. A seria wyróżnia się wieloma cechami, z których dla audio najważniejsze są następujące: W audiofilskiej tradycji ceniony jest jedynie pierwszy punkt, a reszta to diabeł. Jak w każdej tradycji, tak i tutaj wiele informacji to jednak mity i bajki. Obudowa – rzeczywiście, jest genialna, bo wzorem Cyrusa we wszystkich urządzeniach mamy do czynienia z aluminium i warstwową skorupą, złożoną z różnych materiałów. Dzięki temu, że w serii nie ma właściwie tanich produktów, kwota przeznaczona na obudowę mogła być jeszcze wyższa niż w Cyrusie, gdzie trzeba było także obsłużyć urządzenia w granicach 3000 zł. Jednak reszta… Z doświadczenia wiem, że nie można z góry odrzucać niczego, ponieważ jeden z najpiękniejszych odtwarzaczy na świecie, LINN Sondek CD12 (relacja z odsłuchu TUTAJ) również zasilany jest zasilaczem impulsowym, a montaż jest powierzchniowy. I jedynie napędy w najdroższych urządzeniach są bardziej wyrafinowane (nie dotyczy to jedynie modelu 808 Meridiana, którego jeszcze nie słyszałem), bo choć dCS stosował DVD-ROM-y w poprzednich generacjach, to w nowym napędzie Scarlatti stosuje już NEO-VRDS Teaca. ODSŁUCH Ponieważ słuchałem wcześniej zarówno G07, jak i G08 (ten ostatni wkrótce w „Audio”, razem z Pathosem Digit, Lektorem V Ancient Audio oraz Cary 300/303), myślę, że mogę sformułować pewne ogólne wnioski dotyczące odtwarzaczy CD serii G. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że to naprawdę solidna inżynieria, świetnie zaaplikowana i wyegzekwowana. Dźwięk tych urządzeń jest bogaty wewnętrznie, niesłychanie ułożony i systematyczny, tj. realizujący każdy element brzmienia z równą pieczołowitością, i w tym samym czasie. Także obsługa odtwarzaczy jest niezwykle przyjemna, ponieważ wyświetlacz jest widzialny z każdej odległości, a pilotem nie trzeba celować w okno odbiornika. Wprawdzie przerzucając między kolejnymi ścieżkami trzeba czekać nieco dłużej (generalnie napędy ROM przeskakują błyskawicznie), jednak można się do tego przyzwyczaić. Pewnym zaskoczeniem będzie obecność wyświetlanego dużymi literami CD-Textu, chociaż nie ma o tym żadnej info na odtwarzaczu. Najwyraźniej starano się nie płacić za licencję na logo. Ciekawe, ale dotychczas jedynie napędy Sony i niektóre SACD oferowały możliwość wyświetlania tekstu z CD. Meridian pokazuje jednak, że można tę aplikację zastosować do każdego napędu. Stąd moja jedyna próba wskazania jakiś ułomności, może jedynie wirtualnych, bo nikt nie obiecywał, że elementy te się znajdą, ale jednak… Otóż, jeśli mamy napęd DVD-ROM ze stosownym, wydajnym układem DSPP, to czemuż nie można było umożliwić odczytu dźwięku z płyt DVD 24/96 i 24/192? Nie potrzeba do tego ekranu, bo w odtwarzaczach uniwersalnych Ayre wszystko jest załatwione za pomocą diod. A tutaj mamy przecież świetny wyświetlacz! Mielibyśmy wówczas niemal omnipotencjalne źródło, bez żadnych kompromisów, bo przecież niczego w torze nie trzeba by zmieniać. Być może jednak, że dramatyzuję, a opłaty licencyjne znacząco wpłynęłyby na cenę końcową. No i płyt tego typu tak dużo przecież nie ma… Wróćmy jednak do dźwięku. G08 jest według mnie jednym z najlepszych odtwarzaczy CD do jakichś 20 000 zł. Może nie jedynym, nie absolutnym liderem, ale jest w ścisłej czołówce. G07 nie był wcale dużo gorszy, jednak jakoś nie udało się w nim, moim zdaniem, bezbłędnie zeskalować dźwięku droższego urządzenia do tańszego. Odtwarzacz był naprawdę niezły, jednak wydaje mi się, że G06 jest lepszy. To moje zdanie, Państwo mogą mieć swoje, jednak piszę tak dlatego, że G06 bardzo mi się podobał, znacznie bardziej niż G07. Jego dźwięk jest bowiem skupiony, autorytarny, bez wrażenia, że czegoś w dźwięku brakuje. Wręcz przeciwnie – ma się wrażenie bogactwa i „skończoności” brzmienia. Taki opis towarzyszy zazwyczaj urządzeniom o nieco eufonicznej, mięsistej średnicy. Meridian taki nie jest. Jego brzmienie jest czyste i dokładne, a wspomniane bogactwo bierze się z tego, że nie ma się wrażenia pokawałkowania dźwięku na drobne cząstki, na poszczególne wydarzenia. Pomaga temu mocne podawanie pierwszego planu. Piękna płyta A Rose For Me grupy The Soundscapers, grającej jazz na instrumentach przynależących do kultury azjatyckiej, jak erhu czy guzheng (First Impression Music, FIM XR24 074, XRCD24) została pokazana bowiem dynamicznie i namacalnie. Szczególnie erhu, rodzaj instrumentu smyczkowego, miało duży, pełny rysunek. Nie było mowy o eufonii, ociepleniu itp., a jednak góra była perlista, wcale nie jasna czy ostra, ale też nie była wycofana. Prawdę mówiąc, myślę, że była w sam raz. Dawało to właśnie taki – mocny i pełny rysunek. Dobrze nagrane głosy także na tym zyskają. Świetna Carmen McRae z płyty Carmen McRae (Bethlehem/Charly, CDGR 129, CD) pokazana została we właściwych proporcjach, wyraźnie przed towarzyszącym jej bandem. Bardzo ładnie ukazane zostały szczegóły techniki jej śpiewu, jak i całość była melodyjna i śpiewna. To płyta monofoniczna, jednak w reedycji firmy Charly Schallplatten dodano kilka wersji alternatywnych zrealizowanych w latach 50. w stereo. Brzmią one dość dziwnie, bo, podobnie jak na wczesnych Beatlesach, instrumenty po prostu porozrzucano do obydwu kanałów, podobnie jak głos. Brzmi to nieco nietypowo, jednak Meridian zrobił coś, co niewiele odtwarzaczy naprawdę potrafi – ukazał głos wyraźnie poza zewnętrzną krawędzią kolumn. Nagranie nie jest bowiem zwykłym przyporządkowaniem ścieżek taśmy-matki do któregoś z kanałów, ponieważ dodano do tego również pogłos. Pokazuje to na bardzo dobrą organizację fazową urządzenia. Być może dlatego dźwięk był bogaty wewnętrznie. Scena w ogóle jest bardzo duża – szeroka i głęboka i choć pierwszy plan jest mocny, to jednak nie przesłania pozostałych. Stąd świetne odtworzenie przestrzeni na płycie z muzyką Albéniza Suite Española (Decca (SXL 6355)/First Impression Music, FIM XR24 068 XRCD24). To duża orkiestra i tak też została pokazana, z dalekimi planami i bardzo dokładną lokalizacją w każdym z kierunków. Lokalizacja w G06 nie polega na wycinaniu z tła, a na łączeniu z nim i dopiero w tych ramach kreowana jest trójwymiarowa projekcja instrumentu. A jednak nie brakuje Meridianowi elementów, na które należy uważać. Celowo nie użyłem słowa ‘wady’, ponieważ cechy, o których myślę, trudno podciągnąć pod tę kategorię, a najwłaściwsze byłoby określenie ich jako ‘idiosynkrazji’, czyli elementów charakterystycznych tylko dla tego zestawu cech. Otóż odtwarzacz dość mocno podaje wyższą średnicę. Normalnie napisałbym, że jest to odstępstwo od neutralności, jednak tak nie jest. Podobne zjawisko miałem wcześniej z wieloformatowym odtwarzaczem DU-50 Luxmana i chyba wiem, o co chodzi. Zakres ten jest bowiem przez obydwa urządzenia prowadzony dość mocno i bez zawoalowań, a energia jest naprawdę duża. Nie jest to wyostrzenie, absolutnie nie, jednak wymusza to uważne zestawienie Meridana z innymi urządzeniami. Na przykład, unikałbym łączenia go z kolumnami Bowersa czy Audiovectora, a postawiłbym raczej na Dynaudio i Harbetha. Dźwięk jest bowiem czysty, jednak dość mocny. Podobnie z basem. Zarówno G08, jak i G06 grają ten zakres dość wyraziście, masywnie, mięsiście. Mam wrażenie, że G06 gra go ciut mocniej, niż by to było wymagane. Elementy nagrania McRea, jak głębokie puknięcia, zarejestrowane, acz zapewne wówczas niesłyszalne, są lekko podkreślane. Nie jest to duże odstępstwo, nie jest to nawet wada, nawet jestem pewien, że dodaje to dźwiękowi koherencji i pełni. Zwykle bowiem w drogich odtwarzaczach dół jest osuszany i konturowany. Tutaj jest dokładny, ale też mięsisty. Wydaje mi się więc, że G06 to wyjątkowo udany odtwarzacz. Jeślibym szukał czegoś w tej cenie, to zacząłbym właśnie od niego. Sporo będzie zależało od sprzętu towarzyszącego, jednak zalety urządzenia są bezdyskusyjne. Jedyny problem stanowiły starsze, niezbyt dobrze nagrane płyty, jak Afterburner ZZTop (Warner Bros., 25342, CD) czy The Hawk Flies High Colemana Hawkinsa (Riverside/Mobile Fidelity, UDSACD 2030, SACD/CD). Tutaj bowiem odtwarzacz zbyt dużą uwagę przykładał do wydobycia szczegółów zawieruszonych w czasie realizacji, tracąc z oczu całość. Momentami mieliśmy więc dużo solowych popisów, bardzo czystych, dokładnych, jednak nie stanowiących całości, wyizolowanych z kontekstu. To jednak jedyny moment, w którym trzeba uważać na płyty. Pozostałe, bez względu na rodzaj muzyki, czas powstania, zagrają świetnie. To ważna i rzadko spotykana umiejętność. BUDOWA Odtwarzacz G06 firmy Meridian Audio Ltd zapakowano w świetną obudowę, choć nie wygląda na taką, a przypomina raczej ładniutkie produkty life-stylowe. Składa się z wielu elementów, w tym z podwójnych ścianek – na zewnątrz mamy wytłaczaną „kratownicę”, a w rogach duże aluminiowe profile odlewane z aluminium. Górną ściankę wyjątkowo dobrze wytłumiono, bo do chassis przykręcona jest wieloma śrubami sztywna płyta z aluminium, na której naklejono szklaną płytę. Podobnie robi dCS, więc coś w tym musi być. I dopiero na to przychodzi sztywna, aluminiowa rama, przykręcana do narożników (tych odlewanych elementów), jednak nie bezpośrednio, a przez grubą, gumową podkładkę. Urządzenie stoi nie na klasycznych nóżkach, a na specjalnych szerokich podkładkach z materiału przypominającego grubą gumę. Front podzielony jest na dwie części – górną, szklaną, za którą umieszczono bardzo duży, czytelny (żebyż inni takie robili!), niebieski wyświetlacz. Dół to aluminiowe duże przyciski promieniujące niebieskim światłem oraz aluminiowa klapka, spod której wyjeżdża plastikowa tacka szuflady. Sterować urządzeniem można również ze świetnego pilota MSR+ - dużego, z podświetlanymi guzikami. Chociaż jest to pilot systemowy, guziki sensownie poukładano i nawet mając jedynie CD łatwo się z niego korzysta. Z tyłu, obok analogowych, stereofonicznych wyjść RCA (złoconych) mamy wyjście cyfrowe koaksjalne (niezłocone), są też liczne gniazda pozwalającego spiąć G06 z najbardziej rozbudowanym systemem Meridiana lub zarządzać nim z zewnętrznego sterownika komputerowego, jak AMX czy Crestron. W środku nie ma wiele, ponieważ budowa jest bardzo zwarta. Oprócz płytki ze sterowaniem przedniego panelu, mamy zaekranowany grubą blachą napęd DVD-ROM, z elektroniką sterującą pod spodem, zaekranowany skomplikowany zasilacz impulsowy oraz płytkę z układami wyjściowymi i dodatkowymi stabilizatorami napięcia. Tutaj mamy też układy DSP służące do rozpakowania sygnału z napędu. Część audio jest niewielka, ponieważ zmontowana jest w technice SMD. Przetwornik to układ AD1852 Analog Devices, wielobitowy, delta-sigma, 24/192 o przyzwoitej dynamice 114 dB, a więc realnej rozdzielczości 19 bitów. Stąd napis na przedniej ściance mówiący, iż jest to: „24-bit CD Player” jest podwójnie nieprawdziwy. Raz, że standard CD przewiduje tylko 16 bitów (HDCD – 20), a dwa, że chociaż teoretyczne osiągi przetworników mówią o 24 bitach, to praktycznie tylko kilka z nich osiąga tę wartość.
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |