Tak się składa, że słuchałem poprzedników wersji SE, modelu 141 jakieś cztery lata temu. Niewiele z tego pamiętam, poza świetnym wykonaniem. Przez długi czas korzystałem jednak potem z monitorków Zoller Impression Model 1, które po teście (test – TUTAJ) długo u siebie w roli punktu odniesienia dla monitorów poniżej 10 000 zł. A wspominam o nich nie bez kozery. Nie chciałem o tym pisać, ale mam nieodparte wrażenie, że obudowy do Zollerów robił ktoś związany z Audiowave, np. pan Schott. Nie posunę się do tego, że całe kolumny powstały w Polsce, ale prawdę mówiąc nie zdziwiłbym się. Obudowy wykonano bowiem z drewnianych klepek wykończonych w charakterystyczny sposób, z bruzdami z boków i profilowaniem krawędzi. Taki typ obudowy znany jest przede wszystkim z konstrukcji włoskiego Sonus Fabera, jednak jest to pewne uproszczenie. W słonecznej Italii działa bowiem kilkadziesiąt firm głośnikowych, których obudowy są jeszcze lepsze niż SF. Wspomnijmy chociażby Chario, swego czasu w Polsce dystrybuowane. To jeden trop. Drugi pojawił się w chwilę po podłączeniu kolumn do wzmacniacza: jeślibym nie wiedział, kto je skonstruował, to powiedziałbym, że słucham wysmakowanych monitorów firmy Harpia Acoustics. Ten sam świetnie wyrównany zakres przenoszonych częstotliwości, ta sama precyzja i świetna praca kopułki. Nie wykluczam, że mogłem się zasugerować zastosowanymi głośnikami: w przeciwieństwie do „regularnej” ‘141’ mamy tutaj do czynienia z głośnikami o membranach wykonanych z metalu. Wiem, wiem – ‘metalowe’ dla wielu równa się jasne i krzykliwe. Jeśli ktoś tak myśli, to znaczy, że nie jest na etapie sprzed dziesięciu lat, kiedy nie umiano sobie poradzić z rezonansami tego typu membran. Nowoczesne głośniki metalowe grają niezwykle dokładnie, ale i ciepło. Naprawdę! Proszę przeczytać test modelu Diana HA (test – TUTAJ). ODSŁUCH Wspomniałem o Zollerze. To były naprawdę udane kolumienki, jednak myślę, że Audiowave’y są lepsze. To maleńka polska firma, która w dodatku najwyraźniej nie może wyjść poza fazę krótkich serii sprzedawanych w jednym, może dwóch sklepach, a więc tzw. wartość naddana wiążąca się z wartością marki jest w porównaniu z Zollerem niewielka. Jeśliby dorzucić do równania marżę dystrybutora, która w tym przypadku nie występuje, oraz inne narzuty, które zawsze są obecne w cenie produktów w normalnym obrocie, wyjdzie na to, że polskie kolumny powinny kosztować jakieś 6000-7000 zł. I nawet wówczas byłyby bardzo ciekawą propozycją. Za 3600 zł to niesamowicie atrakcyjna propozycja. Stawiając je obok potężnych Harpii Dobermann, używanych przeze mnie od pół roku jako kolumny odniesienia, monitorki ze Śląska niemal znikają przytłoczone potęgą krakowskich konstrukcji. Myślę, że całe Audiowave’y zmieściłyby się w komorze Dobermannów, w której umieszczono zwrotnicę… A jednak od razu jasne jest, że klasa wykonania ‘141’ są wybitna, a Dobermanny, chociaż przecież ładnie wykonane, ze starannością i wyraźnym pomysłem, wyglądają jak ubogi krewny. Zaczynam od aparycji, a nie od dźwięku, ponieważ wartość „materiałowa”, klasa monitorów itp. są wybitne, niezależnie od ceny. Powiedzmy chociażby, że nawet będące w pewnym stopniu pierwowzorem dla polskiego rynku, kolumny Sonus Fabera, teraz np. z serii Domus nie są aż tak atrakcyjne. Odpalając ‘141’ od razu powinniśmy docenić skalę dźwięku przez nie reprodukowanego. Suite Espańola Albéniza (Decca/First Impression Music, FIM XR24 068, XRCD24), gdzie Asturias jest popisem dynamiki, zabrzmiała w bardzo dynamiczny sposób, bez wyraźnej kompresji. Orkiestra nie była specjalnie duża, ale żadna kolumna podstawkowa nie jest w stanie oddać jej, choćby przybliżonego, wolumenu. Audiowave’y potrafiły natomiast ukazać różnice w dynamice i przy skokach dynamiki, kiedy uderza cała orkiestra, oddawały je w odpowiedniej proporcji do cichych fragmentów. Dźwięk, tak ogólnie, potrafi być z nich duży, jednak nie może to być orkiestra. Przy jazzie, jak z monofonicznej płyty Colemana Hawkinsa The Hawk Flies High Riverside/Mobile Fidelity, UDSACD 2030, SACD/CD), band był naprawdę spory, a kiedy wchodził saksofon Hawkinsa (tenorowy), jawił się mocny, duży i precyzyjny. To nagranie monofoniczne, jednak, jak to często bywa, rysunek instrumentów, ich skala została genialnie uchwycona, znacznie lepiej niż na znaczącej większości współczesnych realizacji. Kolumienki tylko to pokazały. Piszę o tym dlatego, że daje to stabilny, duży obraz dźwiękowy, mający odpowiednią głębię i plastykę, a który w pewnym aspekcie był lepszy nawet od Dobermannów. Żeby nie było nieporozumień: Harpie są dalece lepszymi kolumnami – schodzą dużo głębiej i grają dokładniejszą, lepiej wybudowaną górą (o czym za chwilę) i mają bez porównania bardziej swobodną dynamikę. Jeślibyśmy jednak zawęzili ich granie od góry i od dołu i nieco spasowali z dynamiką, to – moim zdaniem – okaże się, że przełom środka i góry jest w nich lepszy. Jedną z niewielu wad Dobermannów, jakie w czasie pół roku wychwyciłem, jest bowiem lekkie osuszenie tego przedziału, jakby kolumna zatrzymywała się ciut przed momentem ostatecznego wypełnienia, realizując zasadę: przede wszystkim nie szkodzić. Audiowave’y, nieobciążone wymogami tak dalece posuniętej precyzji i dynamiki, podają wyższą średnicę w przyjemniejszy i bardziej soczysty sposób. Nawet Pretoriany Sound&Line, których Scan-Speaki sprawują się wybornie, nie potrafiły połączyć takiego nasycenia (chociaż są bardziej nasycone) i precyzji, co w ‘141’. Mam nadzieję, że jasno się wyraziłem: kolumienki są w tej mierze znakomite, jednak należy pamiętać też o kontekście. A kontekst obejmuje np. górę. To kolejny po Harpii, JMLabach z Elkectra 1070 Be i APS w modelu Aeon przykład na to, jak z powodzeniem zastosować kopułkę metalową. W tym przypadku jest ona aluminiowa i niewielka. Nie przepadam za głośnikami z plastikowymi korektorami fazy przed membraną (wbrew pozorom tego typu element jest także w Seasie używanym przez Harpię – jest to przezroczyste kółko z cienkiego polietylenu naklejone od środka na siateczkę – nie widać go, dlatego wydaje się, że tam nic nie ma…), ponieważ wydaje mi się, że zawsze oddziałuje to w jakiś sposób na precyzję i rozdzielczość. Tym razem zastosowanie tego przetwornika było chyba strzałem w dziesiątkę – góra była wybornie rozdzielcza, dźwięczna i dokładna. Kiedy na płycie Judy Garland Judy at Carnegie Hall (Capitol, 27876, 2xCCD) uderzają mocno nagrane blachy, tak też są przedstawiane, kiedy na Kid A Radiohead (EMI, 27753, CCD) pojawiają się mocniejsze akcenty na wyższej średnicy, są one od razu podawane. Nie jest to jednak przerysowanie, a wierność. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do słabej jakości kopułek tekstylnych, które potrafią zagrać mocno, ale bez skupienia, to na początku może to przeszkadzać. Warto się jednak przełamać i przyzwyczaić do takiej prezentacji, ponieważ jest bliższa prawdzie. Kiedy bowiem w Touch of Trash z płyty Companion Patricii Barber (Premonition/Mobile Fidelity, UDSACD 2023, SACD/CD) mamy do czynienia z bogactwem blach, o różnych odcieniach, dynamice i energii, polskie kolumny grają to naprawdę świetnie. Porównując je łeb w łeb z Seasem w Harpiach trzeba przyznać, że ogólne ramy są niesłychanie zbliżone i klasa kopułki w ‘141’ wcale niewiele gorsza. To, czego Audiowave’y nie robią tak dobrze, to nie wybudowują góry w tak otwarty i bogaty sposób, jak Dobermanny. Różnica nie jest porażająca, jednak słyszalna. Sporo pisałem o środku i górze, jednak zapewne wielu Czytelników zadaje sobie pytania związane z przenoszeniem basu. Powiem krótko: cudów nie ma. Niskie zejścia basu w Use Me ze wspomnianej płyty Barber są nieco płytkie, a uderzenie w kotły z Austurias w Suicie… nie są tak energetyczne jak np. w Pretorianach. Jednak na tle innych podstawek, np. kolumn ESA Triton 1 Audiowave’y wypadają świetnie. Z tak małej obudowy i niewielkiego głośniczka udało się wydobyć zaskakująco niski bas. Nie schodzi on tak nisko jak w Tritonach, nie ma też tego rozmachu, jednak jest bardzo precyzyjny i – co zaskakujące, zważywszy na materiały w głośnikach obydwu kolumn – lepiej wypełniony. Można nawet powiedzieć, że – subiektywnie – cieplejszy. Ciepłota nie oznacza jednak rozmycia i zmulenia, a swego rodzaju wypełnienie. Raczej powrót do normalności. Kolumny nie są oczywiście idealne. O ograniczeniu wybudowania góry i basie, który do piwnicy nie schodzi (w Dobermannach tak…) już wspomniałem. Ten ostatni wcale nie jest lekki, ponieważ mamy duży rysunek, w dodatku jest wyciszany z wyczuciem, bez nagłego spadku. Pewnym problemem może być stereofonia. Pewnie przesadzam, ale chciałbym, żeby wszystko było powiedziane. Kolumny rysują głęboką i stabilną scenę. Kiedy jednak dźwięk nasycony jest dużą ilością góry, wówczas instrumenty słychać nieco z samych kolumn, a nie np. zza nich, jak w Dobermannach czy wspomnianych ESA-ch. Myślę, ze związane jest to z kierunkowością głośnika wysokotonowego, który wprawdzie w dziedzinie barwy jest znakomity, to jednak w tym przypadku nosi jakieś „obciążenie”. I tyle. Może jeszcze to, że przydałby się jakiś dobry wzmacniacz, raczej mocny, ponieważ dopiero wówczas słychać będzie możliwości dynamiczne. Mówiąc o mocy myślę nawet nie o mocy nominalnej sinus, a o dynamicznej. I takim idealnym systemem byłby wzmacniacz Cyrusa 8 vs2, w przyszłości z PSX-R i przetwornik Audionemesis DC-1 z napędem C.E.C.-a.. Tańszy wzmacniacz 6 vs2 też może być, ale wówczas rodzielczość spadnie. Inne zestawienie mogłoby obejmować Xindaka XA6200 i odtwarzacz tej firmy CD06. Ewentualnie na krzyż. Kable – Supra lub Wireworld. BUDOWA Kolumny Audiowave 141 SE to konstrukcje podstawkowe, dwudrożne, z obudową wentylowaną bas-refleksem (na tylnej ściance). Najważniejszym elementem konstrukcyjnym jest bez wątpienia obudowa – boczne ścianki wykonano z drewnianych klepek, z frezem w miejscach łączeń, a górną i dolną ściankę z klepek bez przefrezowania. Przód i tył to grube płyty MDF obleczone czarnym materiałem przypominającym aksamit. Wszystkie rogi są zaokrąglone, a jakość wykonania jest wybitna. Włosi robią obudowy na zbliżonym poziomie. Głośniku ustawiono w odwróconej konfiguracji, tj. wysokotonówkę poniżej głośnika nisko-średniotonowego i w dodatku z offsetem. Podobne konstrukcje można było zobaczyć np. w firmie Castle (ale nie tylko). Bas i średnicę obsługuje bardzo ładny przetwornik Seasa L 15 LRY z aluminiową membraną o średnicy 150 mm i odlewanym koszu. Pośrodku widać nieruchomy stożek fazowy. Ponieważ wydaje się, że nie jest wykonany z metalu, nie służy raczej do chłodzenia cewki głośnika. Na górze zastosowano aluminiową kopułkę 19TAF, z magnesem neodymowym, tej samej firmy. Głośniki są połączone ze zwrotnicą rozplecionymi linkami kabla Kimber Cable – cztery linki na woofer i dwie na tweeter. Zwrotnicę umieszczono na zaciskach głośnikowych i podzielono między dwie płytki. W sekcji wysokotonowej zastosowano cewkę powietrzną i kondensatory polipropylenowe (MKT), m.in. Philipsa, zaś w niskotonowej cewkę z rdzeniem proszkowym oraz polipropylen. Tylna ścinka to podwójne zaciski głośnikowe i wylot bas-refleksu. Zaciski wyglądają ładnie, jednak ich trzpienie są dość duże i położone blisko siebie, przez co ich zakręcanie jest utrudnione. Warto też od razu zmienić zwory na jakieś lepsze.
|
|||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |