Przykład firmy Primare pokazuje, że małżeństwo światowej klasy designu i wysokiej jakości dźwięku nie jest domeną firm w rodzaju Bang&Olufsen. Być może jednak, żeby coś takiego wypaliło, trzeba było odwrócić kolejność, wydawałoby się nienaruszalną, w której na początku był konstruktor, a potem reszta firmy. Na początku Primare był bowiem duński projektant form przemysłowych Bo Christensen., który w latach 80., a więc na długo zanim hi-fi w ogóle zwróciło uwagę na wygląd swoich urządzeń, zaprojektował serię produktów w seriach 900 oraz 200, które wyznaczyły standard w tego typu projektach na długie lata. Aż do dzisiaj. To były jednak bardzo drogie urządzenia. Już wkrótce potem udało się jednak zeskalować w dół, ponieważ wraz ze szwedzką firmą Zena Audio, znaną m.in. ze swoich marek Copland i QLN, Bo założył spółkę, stabilizującą markę. W ten sposób do głównego konstruktora Primare, Benta Nielsena, dołączył utalentowany inżynier firmy Xena, Lars Pedersen. W roku 1993 Bo, zrealizowawszy swoją wizję, zarobiwszy pieniądze, opuszcza firmę. Pod koniec lat 90’ dołącza do niej znany konstruktor Mike Bladelius (ten sam, który następnie założy firmę Bladelius, której odtwarzacz Freya Mk II testowaliśmy), właśnie zakończywszy współpracę za Oceanem, z firmami Threshold i Pass Labs. R20 to produkt w ofercie Primare najczęściej przez testujących pomijany. Niby wszyscy wiedzą, że coś takiego jest, jednak trudno uwierzyć, że TO może być coś warte. Dochodzi nawet do takich sytuacji, kiedy dystrybutor w ogóle R20 nie sprowadza, nie wierząc w to, że są odbiorcy takiego produktu. Stąd zdążyłem dotychczas docenić i polubić markę, znając ją jedynie ze źródeł cyfrowych i wzmacniaczy. Na szczęście jej nowy dystrybutor, cieszyńska firma Voice zamówiła urządzenie zaraz w pierwszej dostawie, stąd też otrzymaliśmy je na samym początku. Zresztą, jeśliby nie zamówiła, byłoby to co najmniej dziwne, jako że cieszynianie wyrośli właśnie na glebie analogowej, rozprowadzając produkty Pro-Jecta i Sumiko. R20 widziałem wcześniej na zdjęciu, jednak żadne nie oddaje znakomicie dobranych proporcji obudowy. Z grubsza podobny do produktów Audionemesis, np. PM-1, okazuje sie jednak ciut węższy i płytszy. Obudowę na jednak nieco ładniejszą, szczególnie front urządzenia, z dużym, frezowanym logo i niewielką, trójkątną, świecącą na zielono diodą. Ponieważ jest to przedwzmacniacz MM/MC, na tylnej ściance umieszczono przełącznik impedancji obciążenia o wartościach (Ω) 10-20-50-100-200-47k. Całość jest wyjątkowo smakowita, jednak trochę brakuje przełącznika pojemności. Wartość ta ma stałą wielkość, której jednak nie podano. Wspomnijmy jeszcze, że można wewnętrznym jumperem ustawić wzmocnienie dla wkładek MM – 35-41 dB. ODSŁUCH Tak się złożyło, że Primare został wniesiony do mojego mieszkania razem z gramofonem Transrotor Fat Bob S, który testowaliśmy w zeszłym miesiącu. Absolutny przypadek, jako że przedwzmacniacz wniósł kurier, a gramofon przedstawiciel dystrybutora, jednak chyba nic na tym świecie nie dzieje się bez przyczyny. Od razu też odpaliłem obydwa urządzenia, żeby sobie pochodziły, a ponieważ rozgrzewały się razem, podpiąłem Transrotora do Primare’a. To jedna z tych nielicznych chwil, w których od pierwszego momentu wiadomo, że znaleźliśmy złoty środek. Przejście na droższy gramofon (Manley Steelhead), a potem na znakomitą kartę preampu RIAA w przedwzmacniaczu Accuphase’a w przedwzmacniaczu C-2800 pokazały, że da się z tego gramofonu wycisnąć sporo więcej, to jednak wzrost kosztów był nieproporcjonalny do wzrostu jakości brzmienia, a R20, za który wystarczy dać wielokroć mniej, był w tym przypadku absolutnie satysfakcjonujący. Ponieważ w następnym rzucie odsłuchiwałem Primare z gramofonem Pro-Jecta Xperience Comfort z wkładką Denona DL-103, wiem, że duża w tym zasługa Fat Boba, jednak w tym ostatnim przypadku R20 wydawał się przysypiać, bo nie miał już za wiele co robić. Przedwzmacniacz Primare gra bowiem genialnie plastycznym, pełnym, nieco delikatnym dźwiękiem. Nic w jego brzmieniu nie razi, przez co nawet stare, słabo nagrane płyty są „słuchalne”. Lekka w tym zasługa zaokrąglenia ataku. Każda kolejna fraza jest bowiem ciut delikatniejsza niż podtrzymanie. A jednak balans został świetnie uchwycony, ponieważ tonalnie urządzenie jest świetnie wyrównane. Kiedy uderza rytm z singla Depeche Mode „Behind The Wheel”, z mocnym basem i dynamiczną górą, to zostaje to pokazane w dużej mierze tak, jak z Manleya. Audionemesis PH-1 na przykład, a także, może nawet w większej mierze Jasmine LP 4.0 Battery (a żeby dopełnić tę wyliczankę, również Pathos InThe Groove Mk II) nieco ocieplają przekaz. Ich atak jest bardzo podobny do R20,jednak ponieważ górna część pasma jawi się nieco delikatniejsza, nie tak mocna jak w Primare, tam otrzymujemy dźwięk bez wątpienia nieco cieplejszy. Kiedy porównamy Primare z Manleyem, słychać, że tutaj też mamy coś takiego, jednak bez tak precyzyjnego punktu odniesienia trudno to dostrzec. Najlepiej, moim zdaniem, R20 zabrzmi z wkładkami MC. Nie mamy wprawdzie możliwości ustawienia pojemności obciążenia, jednak regulacja rezystancji daje całkiem przyzwoitą możliwość ingerencji w dźwięk. Wkładki MC o wysokim poziomie też zabrzmią bardzo fajnie, zresztą pewnie zwykle z nimi preamp będzie prezentowany (dystrybutorem jest firma Voice, opiekująca się również wkładkami firmy Sumiko), jednak – tak przynajmniej było u mnie – dokładniejsze wniknięcie w dźwięk wkładek MC przysłuży się dźwiękowi nieco lepiej. Bo przecież także bas, już o nim wspomnieliśmy, jest znakomicie prowadzony – nieco ciepły, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, energetyczny i trzymający tempo. Przy płytach, na których bas jest mocny i czasem schodzi na dole zbyt mocno, jak na przykład na samplerze Stockfisch Records „Vinyl Collection” (SFR357.8006.1, 180 g LP), może być on poprowadzony nieco dłużej. Nie będzie to brumienie, jednak słychać będzie, że to raczej fantazja niż precyzja. Jeśli jednak odpalimy coś bardziej zdyscyplinowanego, jak np. genialna płyta „Misty” Yamamoto, Tsuyoshi Trio (Trhree Blind Mice/Cisco Records, TBM-30-45, 45 rpm, 180 g LP, #0080/1000), to dostaniemy znakomitą, powalającą dynamikę i świetną barwę. Nawet płyty, których słucham rzadziej, takie jak np. „S&M” grupy Mettalica grającej z San Francisco Symphony Orchestra (Vertigo 546 797-1, 180 g LP) zabrzmiała świeżo i bez denerwującego mnie na niej zazwyczaj chaosu. Bardzo dobrze zostały bowiem pokazane charakterystyczne dla danej grupy instrumentów – zespołu metalowego i symfonicznego – cechy, bez spłaszczania perspektywy i z bardzo dobrze zachowaną plastyką. Być może to jednak dynamika, umiejętność różnicowania odcieni w mikro i makro to umożliwiła – nie wiem. W każdym razie, płyta zagrała świetnie – przyjemnie i dynamicznie. Jeśli wejdziemy w dźwięk jeszcze głębiej, to okaże się, że Primare szumi ciut bardziej niż wspomniany Audionemesis PH-1. Włoski preamp jest pod tym względem fenomenalny. Ponieważ nie ma jednak sekcji MC, więc pozostają tylko wkładki MC HO. Z Primare mój Dynavector Karat 20R zabrzmiał nieco zbyt cicho, przez co straciliśmy troszeczkę dynamiki. Jeśli jednak pozostaniemy w kręgu wkładek, o których pisaliśmy wyżej, wówczas będzie świetnie. Da się oczywiście lepiej definiować bas i górę, jednak tak dobre powiązanie tych zakresów ze środkiem jest czymś wyjątkowym. Poza tym R20 kosztuje naprawdę niewiele i jest naturalnym apgrejdem po niedrogich przedwzmacniaczach Pro-Jecta, który ma szansę pozostać w naszym systemie naprawdę długo, bo gra świetnie i nie uwypukla wad gorszych tłoczeń. Stąd gorąca rekomendacja do gramofonów kosztujących nawet 14 000 zł. BUDOWA Obudowę przedwzmacniacza R20 wykonano z bardzo grubej blachy, zaś front z aluminium. Ponieważ między głównym chassis i frontem mamy przewężenie ze stalowej blachy nierdzewnej, daje to bardzo dobry efekt plastyczny. Przedwzmacniacz jest zaskakująco ciężki, na co składa się obudowa, ale także transformator toroidalny, zaekranowany grubą blachą. Układ zmontowano na jednaj płytce drukowanej, z drugą, pomocniczą, do której przykręcono złocone gniazda wejściowe i wyjściowe oraz selektor impedancji. Układ wygląda niezwykle solidnie. Zasilanie przygotowano osobno dla każdego kanału, z kondensatorami Nichicona. Korekcja RIAA oparta jest o niskoszumne tranzystory oraz scalak Burr-Browna OPA2134 (wyjście). Bardzo dobre są elementy pasywne, ponieważ oporniki mają tolerancję 1%, są metalizowane, zaś kondensatory, to mieszanka foliowych BC, polipropylenowych WIMA i ERO i tantalowych. Płytka ma z boku ekran, za którym poprowadzono kable zasilające, na które nałożono rdzeń ferrytowy.
|
||||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |