Cyrus Audio to jedna z marek, która sukces zawdzięcza konsekwencji. Wyłoniona na początku lat osiemdziesiątych jako elektroniczne ramię marki Mission zafrapowała wszystkich nietypowymi produktami, które miały gabaryty pudełek na buty. Pierwsze wzmacniacze, jeszcze pod nazwą Mission, z charakterystycznymi radiatorami w kształcie nazwy firmy, spodobały się na tyle, że postanowiono zainwestować czas i pieniądze w nowy brand. I tak w lipcu 1984 roku powstał pierwszy wzmacniacz, a wkrótce potem odtwarzacz CD, jedno z pierwszych urządzeń tego typu (oczywiście poza Marantzem i Meridianem) oferowane przez specjalistycznego producenta audio. Od tamtego czasu niewiele się w tej filozofii zmieniło i jedynie pojawienie się nowych czipów, montażu powierzchniowego itp. spowodowało zmiany w produkcji urządzeń. Ostatnia duża modernizacja związana był z wprowadzeniem przez Unię Europejską rezolucji RohS, dotyczącą zmniejszenia w materiałach substancji trujących, w tym ołowiu w cynie lutowniczej i farbach. Wciąż jednak Cyrus kojarzony jest z niewielkimi, podłużnymi pudełkami. CD 6s jest najtańszym odtwarzaczem tej firmy, jednak z najdroższym, testowanym w numerze 35 z marca 2007 roku komplecie transport+przetwornik/przedwzmacniacz CD xt+DAC XP dzieli tę samą, odlewaną z jednego kawałka stopu na bazie aluminium obudowę. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie była ona robiona dla wszystkich, bez wyjątku produktów tej firmy. Tworzy ona górę i boki urządzenia, podczas kiedy front i tył wykonywane są z aluminiowej blachy i to one różnicują poszczególne urządzenia po wyglądzie. Dół, co ciekawe, od lat wykonywany jest z cienkiego plastiku. Ostatnio jest on pokrywany specjalną farbą z rozpuszczonymi cząsteczkami miedzi, mającymi chronić przed promieniowaniem RF. A przecież proste by było dokręcanie grubego dna i nienarażanie się na zarzuty o niesolidność formułowane przez recenzentów. Jak się jednak okazuje, wszystko ma swój sens. Ponieważ elektronika montowana jest na „plecach”, elementy są wystawione w kierunku podłogi. A, jak twierdzi Denis Morecroft, człowiek stojący za firmą DNM, bliskość metalu powoduje indukowanie się wtórnych prądów w elementach i nakładanie się ich na sygnał. Jest w tym coś więcej niż tylko prywatny sąd, ponieważ dzięki temu powstały genialne wtyki Bullet Plug firmy Eichmann Technologies - a po nich NextGen WBT - a i z tego powodu firma Marantz od jakiegoś czasu w swoich najdroższych produktach stosuje moduły HDAM bez metalowych osłonek… A Marantza o brak zdrowego rozsądku podejrzewać raczej nie można. W każdym razie, Cyrus budowany jest z głową, w przemyślany sposób, z głową w chmurach stereofonicznego dziedzictwa, jednak z nogami w najnowszych technologiach – wspominałem o SMD, montażu powierzchniowym, przy wykorzystaniu którego lutowane są niemal wszystkie elementy. I, podobnie jak w przypadku pozostałych produktów firmy, można apgrejdować model 6s do 8x. Zmienia się wówczas zasilanie, część elementów w części analogowej, a nawet napis na przedniej ściance… ODSŁUCH Znam urządzenia Cyrusa od jakiś dziesięciu lat. Przez ten czas słyszałem niemal wszystkie inkarnacje jego produktów. Model CD 6 s jest najlepszym – i to o kilka długości – startowym odtwarzaczem tej firmy, który przewyższa, moim zdaniem, topowe produkty tej firmy sprzed pięciu-sześciu lat. Z jednej strony to zrozumiałe, ponieważ technika cyfrowa idzie mocno do przodu, z drugiej jednak strony to zaleta połączenia typowej dla Anglików plastyki, ciepła i lekkiej eufonii na średnicy z bardzo dobrą detalicznością i naprawdę niezłą rozdzielczością – elementem będącym piętą achillesową poprzednich generacji CD. Bo to piękny, plastyczny i zaskakująco rozdzielczy dźwięk. Zawsze lubiłem produkty Cyrusa, można je było polecać w ciemno wszystkim, którzy nie gonią za każdą kroplą informacji, jednak gdzieś na końcu, w podsumowaniu, zawsze musiało paść zdanie o tym, że wszystko jest świetnie, tylko że góra jest trochę zaokrąglona i całość brzmi raczej ciepło. Nawet jeśli to nie był wprost zarzut, to była to wyraźna wskazówka mówiąca, że dany produkt ma swoje ograniczenia i trzeba być na nie przygotowanym. Nowa „partia” Cyrusów, której testowany model CD 6s jest przedstawicielem, przynosi sporą niespodziankę: okazuje się oto, że da się pogodzić plastykę i rozdzielczość. Nie miałem starszej wersji „szóstki” do bezpośredniego porównania, jednak wydaje mi się, że pamięć długoterminową, szczególnie jeśli chodzi o dźwięk mam niezłą. I ta pamięć podpowiada mi, że nowa wersja jest spoooro lepsza. Może nie w kategoriach absolutnych, nie w jakiś wielkich przetasowaniach, ale nawet tak – wydawałoby się – niewielkie zmiany wprowadzają urządzenie w zupełnie nowy wymiar. Dźwięk z płyty Madeleine Peyroux „Dreamland” (Atlantic, 82946, HDCD) był bowiem wyborny. Wreszcie razem z wypełnieniem, bardzo ładną barwą itp. przyszło dopełnienie informacją, niezły atak i dobra góra. Tym razem wcale nie było słychać, jakoby była wycofana, bo i blachy na płycie Peyroux, i gitary z przepięknej płyty „New Dawn” duetu Dominic Miller&Neil Stacey (NAIM Records, naimcd066, CD), miały rozbudowaną górę, która nigdy, ale to przenigdy nie zabrzmiała ostro, czy w rozjaśniony sposób, ale zawsze co najmniej przyjemnie. Ta sama miara przyłożona była do średnicy, która miała odpowiednią wagę i treść. Syntezatorowy podkład z płyty duetu miał więc przede wszystkim dobry rysunek, który umieszczał go wyraźnie z tyłu, za gitarami. Niezależnie od tego, jaki postęp wykonano z modelem „s”, to jednak, cos, co dla jednych będzie powodem istnienia tego odtwarzacza, tj. miły i naprawdę dokładny w rysunku dźwięk, dla innych może być powodem do zastanowienia. Plastyka w połączeniu z rozdzielczością to przecież domena hi-endowych klocków w rodzaju topowego kompletu transport+przetwornik firmy Jadis. Gdzie jest więc haczyk? Wydaje się, że w pewnej mierze w uśrednieniu dynamiki w skali makro, połączone z zaokrągleniem niższego basu. To, o czym piszę wcale nie jest tak od razu jasne, jednak krytyczny odsłuch po jakimś czasie pokazuje te elementy i już potem je słychać. To ulga – może to brzmi okrutnie – ale to prawdziwa ulga, bo można by pomyśleć, że urządzenie jest za tanie, a za hi-end nie powinno się tyle płacić. Problem z drogimi produktami polega jednak na tym, że ich zalety są kumulacją drobnych kroków i ich zalety zapadają bardzo głęboko w podświadomość, wyskakując za każdym razem, gdy w dźwięku coś się z nimi nie zgadza. W kategoriach absolutnych znacznie większa różnica jest między testowanym w tym samym numerze odtwarzaczem Marantza CD5001 i Cyrusem niż między Cyrusem, a powiedzmy, Meridianem G08 (test za jakiś czas w „Audio”). A jednak różnica odczuwalna jest jako nieporównywalnie większa w tym ostatnim przypadku, gdzie niby-drobne różnice robią ogromną różnicę. To tak, jakby do pewnego momentu postęp w jakości i naszego postrzegania szedł w skali liniowej, a zaraz potem zamieniał się w skalę logarytmiczną, gdzie im wyżej, tym różnice, choć obiektywnie mniejsze, odczuwane są wielokroć mocniej. W każdym razie, dźwięk Cyrusa miał klasę i był naprawdę dojrzały. A to dlatego, że w skali mikro dynamika jest po prostu świetna. Mocne wejścia dęciaków z płyty Albinéza „Suite Espańola” (Decca/First Impression Music, FIM XR24 068, XRCD24) pokazane zostały bowiem bardzo ładnie i dopiero relacja między nimi i resztą orkiestry byłą trochę uspokojona. Wspominałem o rozdzielczości – bardzo dobrze słyszalne było łączenie taśmy-matki w 1:18 utworu „Granada”. Takie prowadzenie dźwięku daje efekt żywiołowości. Ponownie, kiedy uderza orkiestra tutti, to dźwięk jest nieco kompresowany, nie ma dynamicznych pików, które słychać np. z odtwarzacza Cambridge Audio Azur 840A. Nie jest to tak otwarte granie, jak wspomnianego urządzenia, a już na pewno nie tak neutralne, w sensie odrzucenia charakteru własnego, jak w Luxmanie DU-50 (test w przygotowaniu), a także Arcama FMJ DV29 – moich faworytów wśród urządzeń z „gęstymi” nośnikami. Może paradoksalnie, al. jeszcze lepiej słychać to było przy elektronice z płyty „The Last Year…” TR21˚ (Sound Association, da004CD, CD-R), która została nagrana chyba w ogóle bez kompresji (a więc bezkompromisowo…). Dźwięk z niej był przyjemny, jednak nie tak wybuchowy i żywiołowy, bez tego fenomenalnego ataku, jaki dawał Luxman. Ale, jak mówiłem, na szczęście to nie jest odtwarzacz bez wad. Są one raczej pomijalne, jeśli chodzi o ten zakres cenowy i nie są w stanie w żaden sposób zagrozić wysokiej próby dźwiękowi – płynnemu i rozdzielczemu. I można by przyjąć, że to piękny, niemal hi-endowy odtwarzacz, gdyby nie ta koszmarnie głośno pracująca szuflada. BUDOWA Odtwarzacz CD 6s jest najnowszą odmianą (już chyba trzecią) podstawowego modelu CD 6. Zmiany wymuszane zaś były najczęściej przez regulacje prawne i usprawnienia w istniejącym projekcie. Tak jak wszystkie produkty tej firmy, w całości jest on produkowany w Anglii. Obudowa to sztywna skorupa ze stopu na bazie aluminium, z plastikowym, pokrywanym metalizowaną farbą spodem. Front wykonano z aluminiowej płytki, w której wycięto okienko na zielony wyświetlacz LCD, szufladę z dużą, plastikową (niestety niezbyt piękną), maskownicą oraz podłużne przyciski umieszczone na wysuniętej dolnej części. Piktogramy dotyczące przycisków są dość duże, jednak naniesione tuż pod szufladą, nie są specjalnie dobrze widoczne. Z przodu mamy jeszcze tylko przycisk standby i czerwono-zieloną diodę. Z tyłu mamy dość sporo, bo podwójne wyjście analogowe RCA, cyfrowe wyjście optyczne, gniazda RCA MC-BUS służące do komunikacji między urządzeniami oraz gniazdo sieciowe IEC. To ostatnie nie ma trzpienia dla przewodu ochronnego, dlatego kable sieciowe będą chronione przez ich ekrany w znacznie mniejszy sposób. Nie ma niestety gniazda XLR dla zewnętrznego zasilacza PSX-R. Cyrus od lat stosuje napędy Philipsa z serii VAM12xx. W literaturze firmowej mówi się wprawdzie o: Integral Isolated Loader Mechanism, jednak to nazwa własna Cyrusa na określenie napędu produkowanego w Chinach według specyfikacji VAM Philipsa. Na powierzchni szuflady naklejono paski miękkiego materiału, dzięki czemu mniej mają się rysować płyty. Otwiera się on i zamyka jednak niezwykle głośno i wydaje się, że wymiana napędu na cichszy, może z cieniutką szufladą, powinno być kolejnym krokiem Cyrusa. Transport posadowiono na pojedynczej metalowej szynie, przykręcanej do pionowych wsporników. Do jednego z takich wsporników, pionowo, przykręcono także niewielki transformator toroidalny produkowany przez firmę Toroid (choć z oznaczeniami Cyrusa). Sterowanie transportem ulokowano na płytce z tyłu urządzenia, piętrowo, pod płytką z układami audio i zasilaczem. Zasilacz rozdzielono na dwa osobne biegi, od uzwojeń wtórnych, po prostowniki. Stabilizacja z kolei jest jeszcze bardziej rozbudowana – dla każdego stopnia jest osobna. Jako przetwornik pracuje tutaj pojedynczy układ Burr-Browna PCM1738. W części konwersji I/U i filtrach zastosowano popularne scalaki 15532 i taki sam układ, już jeden, pracuje we wzmocnieniu i buforach wyjściowych. Na płytce widać sporo wolnego miejsca, widomo więc, gdzie zostaną umieszczone elementy dla apgrejdu do statusu 8x.
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |