REPORTAŻ

ANALOG BY RCM

Miejsce: Chillout Studio, Kraków
Czas: 10 czerwca 2007

WOJCIECH PACUŁA







Chillout Studio, to młody sklep, chyba jedyny niezależny salon, tj. niebędący sklepem dystrybutora, w Krakowie. Sklepy dystrybucyjne mają łatwiej. To po prostu miejsce, w którym firma może sprzedać sprowadzane przez siebie produkty i zarobić dwie marże –dystrybucyjną i sklepową. A w razie konieczności może pójść na daleko idące ustępstwa cenowe, bo i tak swoje zarobi. To nie jest dobra sytuacja, ponieważ przy takiej polityce dość szybko inne sklepy, które nie mają szans na konkurowanie ceną ze sklepem dystrybutora, rezygnują ze sprzedawania produktów tej firmy. W konsekwencji cierpimy my – konsumenci – ponieważ inaczej niż kiedyś w danym miejscu mamy do dyspozycji mocno zawężony wybór produktów, a chcąc posłuchać czegoś innego, trzeba podreptać gdzie indziej. Jednak na posłuchanie np. wzmacniacza ze sklepu X i kolumn ze sklepu Y raczej nie ma szans. To tylko dygresja, już o tym pisałem w reportażu z otwarcia Chilloutu.

W każdym razie niezależny sklep ma trudniej. Z drugiej strony ponieważ wszyscy inni się ograniczyli i okopali ze swoimi markami, stoi przed nim ogromna szansa – a nuż wyrośnie na niezależne centrum i będzie w nim można posłuchać rzeczy, których nigdzie indziej nie ma, które razem nie występują itp. Słowo-klucz w tym przypadku to: ‘wybór’. To samo słowo jest wszakże przynależne i dystrybutorowi, który w słoneczny czerwcowy weekend zainstalował się w Chilloucie ze swoimi klocuszkami, katowickiej firmie RCM. Oto bowiem jej właściciel, pan Roger Adamek, dawno temu wybrał: w centrum zainteresowania postawił bowiem winyl i lampę. Teraz łatwo wszystkim mówić, że ma dobrze, że postawił na właściwego konia, bo mini-renesans czarnej płyty pozawala na optymizm. Także kompletne fiasko „gęstych” płyt – SACD i DVD-Audio – mających ambicje zastąpić Compact Disc, było tylko kamyczkiem do analogowego ogrodu, w którym pan Adamek urzęduje. Tak, teraz łatwo tak mówić. Jednak jeszcze kilka lat temu, co dopiero w jeszcze starszych czasach, wydawało się, że Compact Disc to przeszłość i DVD wyprze wszystko inne. A winyl? Bez żartów, proszę – vinyl is dead… Jeszcze dwa lata temu toczyłem zażartą dyskusję z redaktorem naczelnym „Audio”, a więc moim szefem, dotyczącą stereo, pt. „Siła rozmowy”, gdzie wykazywałem, że wszystko wskazuje na zahamowanie ekspansji kina i powrót stereo. Teraz, kiedy widać to jak na dłoni, a wszyscy wielcy świata elektroniki wracają do stereo (Denon, Pioneer, Sony, Onkyo) łatwo stwierdzić, że to sprawa oczywista, jednak wówczas był to głos wołającego na puszczy. A chodzi w tym wszystkim o wybór.

RCM jest bowiem centrum winylowym Polski Południowej (i nie tylko), a także mocnym zagłębiem lampowym. To jedyna polska firma, poza Ancient Audio, mająca swój własny wzmacniacz lampowy (Bonasus), który odniósł sukces zarówno w kraju, jak i poza jego granicami (tam chyba nawet bardziej jest doceniany niż tu, ale przecież niełatwo być prorokiem we własnym kraju). Nie dziwi więc, że weekend z RCM-em w Chilloucie upłynął pod znakiem czarnej płyty, żaru lamp, a także dźwięku kolumn dookólnych. Ponieważ to nie jest pierwszy pokaz w Chilloucie, w którym brałem udział (16 Hz i Lyngdorf – TUTAJ), więc jakieś pojęcie o możliwościach sonicznych pomieszczenia mogłem sobie wyrobić. I muszę powiedzieć, że RCM przygotował najlepiej brzmiący system, jaki tam słyszałem. To był generalnie, niezależnie od miejsca, znakomicie brzmiący system. Zaraz do tego przejdę, jednak najpierw trzeba powiedzieć o czymś innym: katowicka firma podeszła do pokazów z pełnym profesjonalizmem. Tak wyglądają pokazy przygotowywane przez doświadczone firmy na Zachodzie. Żadnej przypadkowości, zero amatorszczyzny, pełny szacunek do potencjalnych słuchaczy. Bo zadbano o wiele drobnych rzeczy, które dla wielu firm wydają się niepotrzebnym dodatkiem, a które zmieniają wystawienie sprzętu z pudeł w prezentację. Przede wszystkim promocja – Chillout na ten weekend zamienił się w filię RCM-u, a to za pomocą banerów, ulotek, cenników i innych drukowanych rzeczy. Po drugie – system. Jak pokazał pokaz TacT-a i Lyngdorfa, by pokaz się udał, szczególnie w dość trudnym akustycznie pokoju Chilloutu, trzeba setupowi poświęcić trochę czasu. Postawmy sprzęt, odpalmy, jest duża szansa, że popłyniemy. Pan Adamek spędził niemal cały dzień na tym, aby wszystko brzmiało i wyglądało tak, a nie inaczej.

SYSTEM

Najwyższy czas więc, aby opisać system. Źródłem był topowy (niemal, bo jest jeszcze wersja z lepszym talerzem) gramofon Analog One Mk III firmy Acoustic Signature. To „ciężka” konstrukcja, bazująca na dużej masie, bez odsprzęgania chassis, ze stawianym obok silnikiem. Ten sterowany jest z zewnętrznego generatora, za pomocą którego można także zmienić prędkość obrotową. A to ważne, ponieważ w czasie pokazu wiele płyt wirowało z prędkością 45 rpm. Elementem „sprzęgającym” mechanicznie płytę z talerzem był krążek z korka. Ramię powinno być czytelnikom „HIGH Fidelity OnLine” znane, ponieważ opisywaliśmy je w specjalnym wydaniu magazynu „Made in Japan” z września (No29) 2006 roku – mowa o japońskim, pięknie brzmiącym ramieniu Jelco Oil S-Shape 10,5”. Tak uzbrojony gramofon wyposażono zaś we wkładkę Karat 17D3 firmy Dynavector. To niezwykła wkładka – zamiast wykonanej z boronu lub aluminium rurki podtrzymującej ostrze, mamy tu do czynienia z bardzo krótkim i sztywnym płatkiem rubinu… Chociaż teoretycznie nie powinno to działać, gra znakomicie – w niesłychanie precyzyjny, dokładny sposób. W połączeniu z solidnym gramofonem AS i nieco ciepłym Jelco otrzymaliśmy genialną kombinację. Wkładka jednak okazała się problematyczna z innego względu – ma bardzo niskie napięcie wyjściowe i choć i tak jest ono większe niż z mojego modelu Dynavectora Karat 24R (0,2 mV), to wciąż otrzymujemy tylko 0,3 mV. Żeby to wzmocnić z minimalnym szumem i maksymalną dynamiką musimy zaprząc do roboty odpowiedni przedwzmacniacz gramofonowy. U mnie najlepiej zagrało to z Manleyem Steelhead, a z tańszych rzeczy z pięknie brzmiącym przedwzmacniaczem Phono 2 Ci Mk II niemieckiej firmy AQVOX. Inne zazwyczaj miały problemy z właściwym wysterowaniem wyjścia albo nie potrafiły wykorzystać genialnej rozdzielczości wkładki. I, jak się okazuje, kolejnym krokiem po Bonasusie w portfolio RCM jest przedwzmacniacz gramofonowy. Z wydzielonym zasilaczem, z dużym wzmocnieniem, oparty na lampach. W Chilloucie zaprezentowano skończony projekt, jednak jeszcze bez docelowej obudowy. Wzmocniony i skorygowany (według krzywej RIAA) sygnał dostarczany był do wspomnianego wzmacniacza zintegrowanego Bonasus, który z kolei napędzał dookólne kolumny Bella Luna firmy Duevel. Okablowanie i sieć – Furutech.

DŹWIĘK

Tak się składa, że większość elementów systemu była mi znana, bo albo je testowałem, albo gdzieś słyszałem. Jedynymi zmiennymi był gramofon i przedwzmacniacz gramofonowy. A dźwięk, który popłynął z kolumn był znakomity. Słychać było ograniczenia pomieszczenia, jednak Duevele poradziły sobie z nimi bez problemu. Choć wyglądają kosmicznie, to jednak grają niezwykle wyważonym, ale i energetycznym dźwiękiem, w którym niczego nie ma za dużo, ani za mało. Scena dźwiękowa jest zaś niezwykle naturalna, ponieważ konstrukcje absolutnie znikają z pola widzenia, jakby ich nie było – dźwięki dochodzą nieraz dokładnie zza kolumn, tak wyraźnie, że chcielibyśmy się wychylić, by zobaczyć, co tak gra. I tak powinny wyglądać pokazy. To jedyna droga, jeśli chce się przekonać ludzi do tego rodzaju sprzętu, do winylu w ogóle. Bo generalnie dźwięk był całkowicie niepodobny do tego, jak duża część nawet doświadczonych słuchaczy wyobraża sobie brzmienie czarnej płyty. Żadnych trzasków – tutaj pomogło mycie płyt na ustawionej obok myjce – niemal niesłyszalny szum przesuwu, i to tylko na początku płyty, i dynamika. Ponieważ tak się złożyło, że w czasie prezentacji (prowadzone były co godzinę, trzeba było się załapać, albo czekać na kolejną turę) był ze mną student realizacji dźwięku. Ponieważ przepracowałem swoje jako akustyk-realizator i miałem do czynienia z wieloma absolwentami realizacji i reżyserii dźwięku, więc mogę spokojnie powiedzieć, że większość tych ludzi nie ma pojęcia o dźwięku wysokiej próby. Teoretycznie są do sprawy najczęściej przygotowani bardzo dobrze, jednak z praktyką nie mieli wiele wspólnego, a ich edukacja kończy się zazwyczaj na nieśmiertelnych monitorach bliskiego pola Yamahy. Na studiach tych bowiem, wbrew pozorom, wcale nie uczą słuchać. Ale to sprawa na osobny artykuł. W każdym razie, człowiek ten nigdy wcześniej nie słyszał winylu. Myślę, że jego szczęka do dzisiaj tkwi w podłodze, i wydobędzie się ją dopiero przy następnym remoncie. Jeśli tak nie jest, to znaczy, że naprawdę nic nie słyszy… Dynamika nagrań była bowiem genialna. Kiedy zabrzmiał Kraftwerk z Sali Kongresowej („Minimum-Maximum”) nawet ja zamarłem – mocny bas, absolutna precyzja i wypełnienie. To samo wcześniej przy graniu Stevie Ray Vaughana – ciepła gitara i ta głębia sceny…

To był znakomicie przygotowany i przeprowadzony pokaz. Po takich wieczorach wychodzi się przekabaconym i zaczyna się ostro oszczędzać. To nie był najlepszy dźwięk, jaki słyszałem, ale był bardzo dobry. A należy to tym bardziej podkreślić, gdyż sala jest trudna do nagłośnienia i ostatecznie nie słuchaliśmy jakiegoś stratosferycznie drogiego systemu. W skali względnej biorąc pod uwagę sprzęt w Media Markcie i owszem, to szaleństwo, jednak w skali bezwzględnej, w porównaniu z innymi odlotami, to był zaledwie wstęp. Jeśli więc chcemy, by nasza branża nie umarła, trzeba ludziom pokazywać ją od najlepszej strony, nie od kontrowersyjnych zagadnień kablowych, akcesoriowych itp., a po prostu pokazać, jak może brzmieć muzyka. Reszta przyjdzie z czasem.


Sprzęt użyty do prezentacji:



RCM



Kontakt:
ul. Matejki 4 
40-077 Katowice
tel: 032/781-64-15 
fax: 253-71-88

e-mail: rcm@rcm.com.pl



Chillout Studio

Kontakt:
ul. Na Ustroniu 3/2
Kraków
tel./fax: 012 266 26 63

e-mail: biuro@chilloutstudio.com





POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B