Kolumny Dulcet firmy Reference 3A to kolejny produkt, który trafia do nas nie od polskiego dystrybutora, a zza granicy. Inaczej jednak niż zwykle nie dostajemy go od producenta, a od innego dystrybutora. W tym przypadku sprawa jest jednak dość prosta, jako że: 1. kolumny Reference 3A nie są w Polsce dystrybuowane; 2. wspomniany dystrybutor, firma Hi-Fi Studio ma siedzibę w Czechach i wielu polskich klientów trafia do niej, szukając właśnie Reference 3A, Lebena (którego fantastyczny model CS-300 niegdyś testowaliśmy) oraz Oyaide. W tym ostatnim przypadku od niedawna produkty można dostać także w Polsce. Dla wielu klientów bliżej jednak będzie do Pańskiego Dworu, gdzie firma ma salon odsłuchowy, niż do Warszawy. A ostatecznie „HIGH Fidelity OnLine” jest magazynem internetowym, a przez to ponadnarodowym. Strona firmowa niewiele mówi o historii firmy, jednak co nieco dowiedzieć się o niej można, czytając przeobszerne recenzje jej produktów. A historię ma nieco pokręconą. Przez trzydzieści lat sporo się działo, a najważniejsze były chyba wydarzenia z końca lat ‘80, kiedy to w Las Vegas wielki sukces odniosły kolumny MM. Ich konstruktor, Francuz Daniel Dehay, wykreował produkt, który sprzedawał się w takim tempie, w jakim był on w stanie go produkować. Aby przyspieszyć cały proces, wkrótce przeniósł produkcję do Hiszpanii, czym niemal wykończył firmę. Przenosi ją więc do Szwajcarii (to wtedy rejestruje swój biznes pod nazwą REFERENCE 3A), a produktem zaczyna się interesować amerykańska sieć dystrybucyjna Divergent Technologies, która obejmuję opieką produkcję, i przenosi ją do Kanady. Nieco skomplikowane, ale daje pojęcie o skomplikowaniu tych kolumn i drzemiącym w nich potencjale. Do testu wybraliśmy model Dulcet, najmniejszą, najtańszą kolumnę tej firmy, w liczącym zaledwie pięć produktów (oprócz firmowych podstawek) katalogu. Jednak i w tym przypadku Dehay zrealizował swoje najważniejsze pomysły. Przede wszystkim zadbał więc o spójność czasową przetworników. Stąd mocno pochylona przednia ścianka, na której zamontowano głośnik wysoko- i nisko-średniotonowy. Pomaga temu także konstrukcja elektryczna, ponieważ drugim z wyróżników tej konstrukcji jest zasilanie głośnika nisko-średniotonowego bez pośrednictwa żadnej zwrotnicy, „pysk w pysk”, wprost z zacisków głośnikowych, a więc ze wzmacniacza. Gwarantuje to idealną odpowiedź fazową i zapewnia możliwie najlepsze zachowanie energii sygnału muzycznego. Żeby to jednak zrobić, trzeba dysponować odpowiednim głośnikiem, który samoistnie będzie łagodnie opadał, umożliwiając bezproblemowe przejście do głośnika wysokotonowego. Ten, ciągle pamiętając o zgodności fazowej, jest w kolumnach Reference 3A zasilany przez filtr górnoprzepustowy z zaledwie dwoma elementami: fantastycznym olejowym, bardzo dużym (podobne stosuje w swoich kolumnach inna firma, kanadyjski Totem; testowaliśmy Model 1 Signature) kondensatorem i rezystorem. Dlatego, podobnie jak francuski BC Acoustique, głośniki nisko-średniotonowe wytwarza samodzielnie. ODSŁUCH A brzmienie kolumn jest wyraźnie inne niż u większości konkurencji; przede wszystkim niesamowicie delikatne i oparte w dużej mierze (ale to chyba żadne zaskoczenie) na pięknej średnicy. Po przesiadce z metalowego Seasa, zainstalowanego w Dobermannach firmy Harpia Acoustics, na miękką kopułkę tej samej firmy z Dulcetów, od razu znika powietrza i detali. To tutaj dobitnie słychać różnicę między tymi technologiami. Najwyraźniej jednak taki charakter góry (charakterystyczny zresztą dla całej linii głośników) jest potrzebny, aby zgrać ze sobą obydwa głośniki. A to jest klucz do brzmienia kolumienek. Obydwa głośniki grają bowiem jak jeden i pomimo szczerych chęci nie potrafiłem wskazać miejsca łączenia, „szwu” między nimi. To niesamowite jak równo, zarówno pod względem barwy, jak i dynamiki grają te głośniki. Być może więc, że bardziej konturowa, metalowa kopułka nie zapewniłaby czegoś takiego. W każdym razie, integracja głośników jest idealna i kolumny grają jak głośnik szerokopasmowy, tym razem naprawdę szerokopasmowy, bez obciętych skrajów. Daje to w efekcie jednolity, koherentny plan dźwiękowy, w którym nie ma oczywistego podziału na górę i dół. Mam na myśli sytuację, w której mniej w słuchaniu jest hi-fi, a więcej muzyki. Dźwięk Dulcetów tworzy bowiem organiczną całość, otwierającą przed słuchającym stabilne, wiarygodne okno. Trochę w tym pomaga lekkie wycofanie wyższej góry i niższego środka, jednak te elementy słychać dopiero, jeśli naprawdę chcemy analizować wszystko krok po kroku. Kolumny generują świetną sceną dźwiękową. Nie jest ona tak obszerna, ani tak detaliczna jak z Harpii (scena to jeden w ważniejszych atutów tych potężnych kolumn), ale za to w ramach okna jest mocno nasycona i bardzo głęboka. Daje to wrażenie kompletnego zniknięcia kolumn, nawet jeśli mamy do czynienia z nie najlepiej nagranymi płytami, jak np. „On an Island” Davida Gilmoura (EMI, 55695, CCD), czy „IV” Seala (Warner Bros., 48614, CD). Na tej ostatniej płycie duży, ciepły głos lidera oddany został z wyjątkową charyzmą, dobrym vibrato, aksamitnie – generalnie z zachowaniem bardzo dobrej barwy – a przy tym słychać sporo dalej niż za pośrednictwem Harpii, ale to akurat związane jest generalnie z głęboką sceną i dalszym pozycjonowaniem elementów na niej występującej. Już na tych dwóch płytach było słychać, że Dulcety najlepiej brzmią z małymi składami. A jeśli nawet większe lub mocniej grające zespoły zabrzmią z właściwą dynamiką, to raczej ze wskazaniem na Duke’a Ellingtona niż Toola. Dulcety nie są bowiem mistrzami w makrodynamice i nawet jeśli Da Capo, droższy model Reference 3A, znany był głównie z zaskakującego basu i mocnej dynamiki, to fizyki przeskoczyć się nie da i znacząco mniejszy głośnik modelu Dulcet przekłada się na nieco gorsze osiągi w tej mierze. Co więcej; chociaż w instrukcji mówi się, że do wysterowania kolumn wystarczy mały, lampowy wzmacniacz, to moje doświadczenia są nieco inne. Ponieważ na co dzień korzystam z 12-watowego Lebena CS-300 i 27-watowego Modelu 5 Avantgarde Acoustic, a obydwie konstrukcje są wyjątkowo udane, więc nie było problemem to sprawdzić. Punktem odniesienia był przede wszystkim Leben, który nie miał żadnych problemów z wysterowaniem potężnych Marcusów Harpii Acoustics, tymczasem z Dulcetami wydał mi się ciut za mało koherentny. Nie chodziło nawet o brak kontroli basu, a o poczucie, że nie do końca wykorzystujemy zakres dynamiki, który kolumny są w stanie zaoferować – i to zarówno w skali mikro, jak i makro. Dopiero podłączenie testowanego właśnie wzmacniacza Cambridge Audio Azur 740A, którego specyfikacja mówi o 100 W przy 8 Ω, a potem pięknego Bladeliusa Thor Mk. II (test w numerze sierpniowym zatytułowanym „wzMOCnienie” – poświęconym wyłącznie wzmacniaczom), którego moc określono na 165 W (także przy 8 Ω) pokazało, że więcej mocy w tym przypadku przekłada się wprost na lepszą przejrzystość i definicję dźwięku. To ciekawa sprawa, bo z małymi mocami dźwięk wcale nie był zły. Dla wielu słuchaczy taki sposób prezentacji może być nawet atrakcyjniejszy, ponieważ w dźwięku nie dało się wyśledzić cienia ostrości, rozjaśnienia, jakby na chwilę wszystko wyłączono spod panowania cyfry. Myślę jednak, że taka przyjemna prezentacja nie do końca odpowiada prawdzie, ponieważ jest nazbyt miła, unifikuje wszystkie brzmienia i sprowadza je do wspólnego mianownika. Mocny wzmacniacz z kolei różnicował dynamikę i zawartość harmoniczną. Z tego typu wzmacniaczem, przy większych składach akustycznych, jak z przepięknie odrestaurowanej płyty „Penthouse Serenade” Nat „King” Cole’a (Capitol Jazz, 94504, SBM CD) dźwięk był bardzo ładnie poukładany, całkowicie oderwany od głośników, a barwy były mocne, pełne kolorów, nasycone. Pomogła w tym oczywiście realizacja albumu i jego remaster idący w kierunku organicznej pełni, jednak kolumny ułatwiły wydobycie tego z dysku. Szczególną uwagę należy wszakże poświęcić wyższej średnicy. Pomimo wycofanej wyższej góry kolumny potrafią zagrać ciut jaśniej, a to z powodu mocnej prezentacji wyższej góry. Być może dopiero dzięki temu słychać miejsce łączenia głośników, czy też w grę wchodzą sprawy związane z kierunkowością lub rezonanse własne membrany głośnika nisko-średniotonowego (które najwyraźniej starano się zniwelować, pokrywając ją specjalną warstwą jakiejś substancji), w każdym razie np. przy płycie Seala jego głos z tańszymi odtwarzaczami czasem wydawał się nazbyt gardłowy, jakby artysta nieumiejętnie operował przeponą. Należy więc z uwagą dobierać kable połączeniowe, bo zbyt szybkie mogą wszystko zepsuć. Myślę, że bardzo dobre będą AudioQuesty lub droższe Wireworldy. Bo Dulcety wymagają wysokiej jakości toru towarzyszącego. Zagrają przyjemnie nawet z niedrogą elektroniką (przykładem był system Cambridge Audio 740, a także testowana wraz z CA francuska elektronika Carat), jednak im droższy system, tym lepsza definicja dźwięku. Bo na tym głównie będzie polegała poprawa, jak również na lepszej rozdzielczości. Głośnik nisko-średniotonowy podłączony bezpośrednio do wzmacniacza to duża zaleta, chociaż dynamika jest ponadprzeciętna raczej w skali mikro, bo w makro mały głośniczek pewnych rzeczy nie przeskoczy. Stawia to też spore wyzwania elektronice, ponieważ nie da się niczego zwalić na zwrotnicę i jej niszczący wpływ – tej po prostu tu nie ma. To są po prostu wyrafinowane kolumny, które pewnych rzeczy nie potrafią, mają górę i dół nieco złagodzone, jednak elementy, dla których zostały stworzone, tj. bezpośredniość i namacalność dźwięku są fantastyczne. No i to wykończenie – znakomite! BUDOWA Kolumny Dulcet firmy Reference 3A to monitory podstawkowe, dwudrożne, z obudową z bas-refleksem. Ten ostatni jest ciekawie rozwiązany, ponieważ wychodząc w górnym rogu, jest dość długi. Udało się tego dokonać, ponieważ tuż przed wylotem zagina się w dół, gdzie ma wystarczająco dużo miejsca. Głośnik wysokotonowy to miękka kopułka SEAS-a 27 TDC, podłączona do zacisków głośnikowych WBT za pośrednictwem olejowego, pięknego kondensatora i dużego opornika, a także kabla van den Hula The Sky-Line (to hybrydowy element z plecionki miedzi OFC i nitek strukturalnego węgla). Głośnik średnioniskotonowy, z pięknie wyglądającym odlewanym koszem i powlekaną żywicą epoksydową, polipropylenową membraną, produkowany jest samodzielnie przez firmę. Cechą charakterystyczną jest umieszczony w jego centrum duży, płasko ścięty walec, o którym mówi się, że jest korektorem fazy, jednak w dużej mierze pełni także rolę radiatora cewki głośnika. Ten głośnik z kolei podłączono do zacisków bezpośrednio, za pomocą kabla van den Hula CS 14. To z kolei jest kabel z plecionki drucików z miedzi OFC powleczonych grubą warstwą czystego srebra, a następnie nitkami węgla (jak wyżej). Ciekawostką są zwory łączące zaciski – są to fantastyczne zwory firmy Cardas wykonane z czystej miedzi (niezłoconej) i narzekać na coś takiego byłoby naprawdę grzechem. Gniazda przykręcono nie do ścianki tylnej, a do bardzo ładnej, sztywnej (i o to tu chodzi) metalowej płytki. Głośniki osadzono na pochyłej ściance przedniej, która ma mechanicznie wyrównywać fazę głośników. Wysokotonówka umieszczona jest nie na osi kolumny, a z offsetem, z tym że – inaczej niż np. w Harpiach – głośnik ten ma być umieszczony na zewnątrz, nie do środka. Obudowa wykonano ze specjalnie przygotowanego sandwicha z płyty MDF w technologii nazwanej Vibra-Puck. Pomimo niewielkich rozmiarów do wnętrza wklejono wieniec z nawierconymi otworami, tak by nie przeszkadzał on w swobodnym przepływie powietrza. Ścianki wyłożono nieco „spuszonym” materiałem przypominającym filc. Całość wykończona jest na wysoki połysk i wygląda znakomicie. Wydaje się jednak, że chcąc wyzyskać do maksimum potencjał kolumn i jeszcze bardziej poprawić ich wygląd, warto by je kupić wraz z dedykowanym standami.
|
||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |