Brytyjska firma Celestion to firma z Tradycjami. Piszę wielką literą, bo jakże inaczej mówić o brandzie, który został założony w roku 1924, a więc dwa lata temu skończył 80 lat? Nijak inaczej. Będąc w Maidstone na zaproszenie firmy KEF odwiedziłem także muzeum, w którym znajdują się również pierwsze produkty Celestiona. Skąd tutaj KEF? Osiemdziesiąt lat to ogrom czasu i wszystko może się zdarzyć. Mało która firma związana z audio przetrwała choćby dziesiątą część tego okresu, nie mówiąc o połowie, można więc śmiało założyć, że działo się, oj, działo… Okazuje się bowiem, że w roku 1992 Celestion International Ltd., wówczas jeszcze w posiadaniu firmy odzieżowej, został sprzedany mającej swoją siedzibę w – wówczas jeszcze brytyjskim – Hongkongu, firmie Kinergetics Holdings (UK) Ltd. Głównym jej udziałowcem był (i jest) potężny holding Gold Peak, który w roku 1964 rozpoczynał od produkcji baterii. A o bateriach mówimy zresztą nieprzypadkowo w tym kontekście, ponieważ zarówno Celestion, jak i KEF podlegają kapitałowo spółce GP Battery, a niżej GP Acoustics. Nieco skomplikowane, ale tylko za pierwszym razem. Wydaje się zresztą, że na podobnej zasadzie działa większość współczesnych firm, wchodzących w skład większych korporacji – żeby wspomnieć chociażby D&M Holding (Denon, Marantz, McIntosh i in.) czy IAG (Quad, Audiolab, Mission i in.). Tyle, że ta, w skład której wchodzi Celestion, jest znacznie większa. Z Celestionem GP Acoustics ma chyba jednak pewien kłopot – najwyraźniej firma nie wie jeszcze, co z tą szacowną marką zrobić, tj. w którym ją pchnąć kierunku. Przez bardzo długi czas był to bowiem brand bazujący na drogich, zaawansowanych technologicznie kolumnach. Teraz zaś znajdziemy w jej ofercie przede wszystkim przetworniki profesjonalne, life style oraz testowaną serię F, która do drogich nie należy. Można więc założyć, że Celestion znajduje się teraz w formie „przetrwalnikowej” Jest wszakże pewna zaleta tego stanu rzeczy: oto doświadczenie i umiejętności inżynierów, które normalnie znalazłyby wyraz w kosztownych produktach, mamy do dyspozycji za ułamek kwoty, którą trzeba było – i mam nadzieję jeszcze będzie można – zapłacić za Celestiona. ODSŁUCH Jeśli powiem, że Celestiony nap...ą jak dzikie, to nie będzie w tym wiele przesady. W ich brzmieniu jest coś z dzikiej radości i wolności. Nie ma wątpliwości, że firma wie to i owo o dźwięku, i że – co więcej – ma pojęcie o tym, jak robić kolumny, aby dźwięk nie był skompresowany. Puszczając przywiezioną z wystawy Monachium, bardzo fajną płytę „The Berlin Songbook” duetu Berlynatic Orkestra (GLM Music, FM 126-2, CD), gdzie na początku pierwszego utworu napiera dźwięk trzymanych gitarowo i traktowanych jak ten instrument (tj. akordowymi uderzeniami) skrzypiec Valentina Gregora, od razu wiemy, że to żywe i świeże brzmienie, że to kolumny, które bez ceregieli atakują emocjonalnym ładunkiem zawartym w muzyce, i które trzymają rytm jak legendarne urządzenia Naima z lat 80. i 90. W utworze zaraz wchodzą też wokalizy duetu, nagrane bardzo uważnie, ładnie, które na dobrym zestawie dochodzą z innej płaszczyzny niż instrumenty, wyskakując w pełny, organiczny sposób. Celestiony nie są hi-endowymi kolumnami, jednak pokazały to naprawdę znakomicie, jak się wydaje dzięki bardzo dobrej mikrodynamice, umiejętności cieniowania masy dźwięku i nawet niewielkich detali, co składa się na większą całość, którą nazywamy „atmosferą” nagrania. Miały i ładny niski zakres, i mocną średnicę. Chciałoby się z rozpędu powiedzieć, że góra także była bardzo ładna, ale ta część zakresu jest w F28 szczególna – w ogóle nie słychać, że pasmo podzielono między dwa głośniki, ponieważ grają jak jeden – szerokopasmowy. Jest więc otwarcie, bo góra jest ładna, jednak dopóki coś tam się specjalnego nie pojawi, triangel, czy inne brzęczydełko, dopóty nawet nie zwrócimy uwagi na to, że coś tam gra. A przecież nie osiągnięto tego efektu, wycofując tę część pasma tylko dzięki znakomitemu zszyciu głośników. To była akustyczna muzyka, na której wykłada się większość niedrogich głośników, pokazując wspomniane głosy w dość zgnieciony, płaski sposób. Być może pomogła znakomita praca basu Celestionów, który to zakres pracuje identycznie na takiej samej zasadzie jak góra – dopóki nic tam na płycie nie ma, nie słychać, że mamy dwa głośniki basowe. Najłatwiej to prześledzić przy muzyce elektronicznej, ponieważ tam „instrumenty” zwykle pracują w dość wąskim zakresie częstotliwościowym i nie mają skomplikowanych przebiegów harmonicznych. Taką płytę miałem akurat na podorędziu, a był to dysk krakowskiej grupy TR21˚ – właściwie to część projektu Sound Association – „The Last year (Suspend Techno Terror)” (DA004CD, CD[-R]). To znakomita, inteligentna muzyka, bardzo nowoczesna i niesztampowa, w dodatku świetnie nagrana, ponieważ np. realizujący ją Romek niemal nie stosuje kompresji. Dźwięk ma więc energię, którą trzeba tylko uwolnić. To był łakomy kąsek dla Celestionów. Ich czysta i nienatarczywa góra oraz znakomicie kontrolowany bas pokazały wiele smaczków, a i samej muzyki. Momentami miałem wrażenie, że brakuje nieco dołu, jednak za chwilę wchodził tak niski dźwięk, trzymany w ryzach i szybko wygaszany – np. w utworze „Good, good, good, do it better” – że z kolei zastanawiałem się, czy aby nie podłączyłem subwoofera. Po dokładniejszym wsłuchaniu się wychodziły na jaw ograniczenia w rozciągnięciu tego zakresu, jednak nie były większe niż np. Audio Academy Phoebe II, a zwartość całości była naprawdę na piątkę. Warto jednak zauważyć, że na tym materiale dała się także zauważyć skłonność do grania ciut mocniejszym, podniesionym wyższym środkiem. Nic nieprzyjemnego, jednak lepiej pomyśleć o wzmacniaczu, który dodatkowo nic tu nie ociepli. Dobrym wyborem byłby np. Arcam A70, albo niżej w cenniku Xindak CD06. To właśnie owo podniesienie pomaga utrzymać drive muzyki, ale na pewnym materiale będzie przeszkadzało mocniej niż na innym. Odradzam więc te Celestiony tym, którzy słuchają głównie metalu. Wszystko będzie OK., jeśli sparujemy je z naprawdę ciepłym wzmacniaczem, jednak koniecznie trzeba takiego zestawienia posłuchać. Z neutralnym urządzeniem rzeźnia nr 5 w wykonaniu Dark Trinquility na płycie „Fiction” (Century Media,77615-2P, promo CD) w połączeniu z Celestionami była za jasna. Bez dwóch zdań. Prała jak trzeba, jednak – jak zwykle – źle nagrany death metal tej szwedzkiej grupy (materiały firmowe mówią o nim „melodyjny” – najwyraźniej mamy różne definicje melodyjności) dawał się mocno we znaki. Opuśmy więc te rejony bez żalu, bo wkraczając na tereny wyrafinowanych nagrań, jak „The Never Mentioned Love” Claire Martin (LINN Records, AKD 295, SACD/HDCD) odkryjemy lądy, wydawało się na tym poziomie cenowym endenemiczne. Do niedawna to był ten sam poziom co wspomnianych kolumn Audio Academy. Kiedy je testowałem, kosztowały o włos poniżej 2000 zł. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w miesiąc później, czy tak jakoś, zobaczyłem ich test w „Audio. Video”, ale już z ceną 2600 zł… To wciąż bardzo fajne kolumny, nic nie straciły na wartości, jednak startują już w nieco innej lidze. Celestiony są sporo tańsze, a w wielu dziedzinach radzą sobie równie dobrze. W każdym razie, teraz dokładna, wyraźna góra się przydała, ponieważ album ten naszpikowany jest blachami, miotełkami itp. podanymi dość mocno. F28 na szczęście niczego nie podkreśla, nie gra „metalicznie”, a po prostu odzywa się, kiedy trzeba. Jest jednak dziedzina, w której Phoebe II i inne droższe kolumny, np. KEF iQ7, mają się trochę lepiej, a mianowicie przestrzeń. Słychać, że rozdzielczość środka nie jest tu specjalnie wyśrubowana i rzutuje to na precyzję rysowania przestrzeni. Na początku mówiłem o bardzo ładnym rysowaniu trójwymiarowych elementów, jednak są one nieco wtapiane w szersze tło, nie mają wyraźnego pozycjonowania. Także w momentach, w których na płycie występują dźwięki w przeciwfazie, dające wrażenie brzmienia dookólnego, jak na wspomnianej płycie TR21˚, nie jest to efekt aż tak oczywisty jak w KEF-ach, które w tej dziedzinie brylują. To są jednak jedyne wyraźniejsze gorsze momenty tych kolumn. Celestiony bowiem bardzo dobrze zaprojektowano, ich głośniki znakomicie zszyto, a dodatkowo – stanowią całkiem łatwe obciążenie dla wzmacniacza. Z powodzeniem można je więc napędzić także niezbyt mocną lampą lub tranzystorem. BUDOWA Kolumny F28 brytyjskiej firmy Celestion mają bardziej skomplikowaną budowę, niż by nam się na pierwszy rzut oka mogło wydawać, a niewysoka cena sugerować. Zacznijmy jednak od podstaw: F28 to bardzo foremne, podłogowe kolumny trzygłośnikowe, z dużym wylotem bas-refleksu na tylnej ściance. Obudowę wykonano z grubej płyty MDF okleinowanej sztuczną okleiną, która wygląda jednak jak naturalna. Do wyboru mamy trzy kolory: czarny, ciemne jabłko (które wygląda jak cherry) oraz klon (testowany). Całość stoi na niewielkich, kontrowanych kolcach, do których mamy też małe podkładeczki. Warto je wymienić na nieco większe – odpowiednie oferuje np. firma VAP.
|
||||||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by B |