Wadia, firma będąca dla wielu synonimem hi-endu w dziedzinie źródeł cyfrowych, została założona w roku 1988 przez grupę inżynierów telekomunikacji, pracujących wówczas w firmie 3M Corporation. Kto nie słyszał o odtwarzaczach 860, 861? Charakterystyczna bryła, wąska szuflada napędu VRDS Teaca i cyfrowa regulacja dźwięku w opatentowanym procesie DigiMaster – wszystko to budowało pozycję Wadii jako ekskluzywnego i ultymatywnego źródła CD. Coś jednak musiało pójść nie tak i kiedy Wadia zaprezentowała prototyp potężnego wzmacniacza cyfrowego (właściwie przetwornika DAC wysokiej mocy), przetestowanego nawet w niemieckim „Audio”, wkrótce potem zbankrutowała. Potrzeba było kilka lat, zanim znalazły się pieniądze oraz inwestorzy. I tak Wadia wróciła na rynek Czasy się jednak zmieniają a wraz z nimi i firma. We wrześniu zeszłego roku pojawiły się więc najnowsze produkty, a wśród nich wiodącą rolę zaczęły odgrywać odtwarzacze SACD 581(i)… (terminologia firmowa mówi o odtwarzaczach „multiformatowych”, jednak nigdzie nie pada nazwa DVD). Co ciekawe, przedsiębiorstwo jak ognia unika nazwy SACD i nowe odtwarzacze oznaczane są ‘Disc Players’. Oparte na nowych napędach Teaca NEO-VRDS, stosowanych również w Esotericu (hi-endowe skrzydło Teaca), mają najwyraźniej zastąpić odtwarzacze Compact Disc. Na szczycie wciąż jednak znajdują się urządzenia PCM, w tym prezentowany przetwornik 27ix. W czasie testu nie był dostępny firmowy transport 771 (wciąż nie jest jeszcze dostępny, a stary nie jest dostępny już…), jednak i te, które były pod ręką, nie powinny zawieść – był to genialny napęd Jadis JD1 MkII z wyjściami ST i AES/EBU, Pathos Endorphin (S/PDIF), Ancient Audio Lektor Prime (S/PDIF) oraz Accuphase DP-800 (S/PDIF). Jedyne, czego zabrakło, to synchronizacji zegarów, dostępnych przy połączeniu 771 i 27 ix. Okazało się przy tym, że istotną rolę w kształtowaniu dźwięku przetwornika odgrywa kabel cyfrowy – jako AES/EBU nie do pokonania okazał się Furutech Reference II Series, zaś jako S/PDIF model LE-4 Limited Edition firmy XLO. Jedną z ważniejszych cech urządzeń Wadii jest to, że wyposażono je w regulowane wyjście Direct-Connect. Rozwiązanie to, znane od 1992 roku, polega na tym, że sygnał cyfrowy jest odpowiednio obrabiany tak, żeby regulacja poziomu nie odbywała się kosztem rozdzielczość sygnału (jak w klasycznych przetwornikach). Dlatego zwykle stosuje się Wadię bezpośrednio z końcówką mocy. W tym teście grał Accuphase A-45 oraz monobloki Nagra PMA Pyramide. Wydaje się jednak, że także wysokiej klasy przedwzmacniacze są w stanie pchnąć urządzenie w nieco innym kierunku – mocniejszego środka i mocniejszego wypełnienia basu. Wybór należy do użytkownika. ODSŁUCH Od pierwszego wpięcia do systemu jasne jest, że Wadia brzmi w niesamowicie gładki sposób. Jeśli ktoś zna tę firmę i kojarzy jej brzmienie z odtwarzaczami 860 czy 861, to odnajdzie tutaj wiele elementów wspólnych. Przede wszystkim będzie to wspomniana jedwabistość brzmienia i niesłychanie delikatne przejście między muzykami. W referencyjnych nagraniach, jak np. „Georgia in My Mind” z płyty First Impression Music „FIM. Audiophile Reference IV” (FIM29 DV, HDCD24) uderzenie basu, a w następnym zejście na organach odbywały się, jakby ktoś zamiast łożysk tocznych założył zawieszenie pneumatyczne, gdzie nie ma bezpośredniego styku dwóch powierzchni. Saksofon z drugiego nagrania był nasycony i pełny. Jego poszczególne fazy brzmiały gładko, niemal bezszmerowo przechodząc jedna w drugą. Ta sama zasada dotyczyła sceny dźwiękowej – była duża, obszernie obrysowana, instrumenty porozmieszczano z rozmachem, żadnego tłoku. Po przełączeniu bezpośrednio z odtwarzacza Jadis JD1 MkII/JS1 MkIII dźwięk nieco się podniósł, tj. scena została ulokowana nieco wyżej, a barwa uzyskała nowe centrum ciężkości, gdzieś na poziomie średnicy i wyższej średnicy. Barwa 27 ix jest bowiem ustawiona wyżej niż w Jadis, Pathosie Endorphin, odtwarzaczu EMM Labsa i CD12 Sondeku Linna, nieco podobnie jak w moim Lektorze Primie. Bas nie jest więc potężny i mocny, nie ma tej zwierzęcej siły co w Gryphonie Mikado. Tak w ogóle, to atak instrumentów jest minimalnie wygładzony – to właśnie stąd owa niezwykłą gładkość brzmienia. Zyskuje na tym przede wszystkim zakres średniowysokotonowy. Głos Norah Jones z singla „Feelin’ The Same Way” (Blue Note/EMI51314, SP CD) był więc wyraźny, na pierwszym planie, podobnie jak gitara w lewym kanale. Na wszystkich nagraniach to właśnie gitary wypadały bardzo dobrze, z atmosferyczną otoczką i plastycznym rysunkiem. Głos Norah miał lekko prześwietloną wyższą średnicę, ale to z kolei wiązało się nałożonymi nań pogłosami, rozjaśniającymi całość. Wyraźniejsze różnice między referencyjnym dla mnie Jadis i Wadią wystąpiły przy bardziej komercyjnym materiale i to one pozwolą zdecydować, czy to jest urządzenie właśnie do naszego systemu. Rozpoczynający płytę „Philadelphia” z muzyką do filmu pod tym samym tytułem (Epic/Sony Music 474998, CD) utwór Bruce’a Springsteena „Streets of Philadelphia” z rytmiczną stopą perkusji został pokazany na dwa sposoby. Wadia akcentowała brzmienie werbla i blach, wycofując nieco uderzenie stopy. Jadis odwrotnie. Głos ‘bossa” w amerykańskim przetworniku był ustawiony nieco wyżej i wypchnięty do przodu. Gdzie leży prawda? Nie wiem, nie byłem przy nagraniu – obydwa wykonania są znakomite i trzeba osobiście się na któreś zdecydować. Osobno trzeba natomiast potraktować znakomicie zachowaną strukturę nagrań, ich integralność. Jeśli zapewnimy Wadii odpowiednią oprawę, wówczas możemy zwrócić uwagę na to, jak dynamicznie i rytmicznie pokazywane są wszystkie nagrania, bez względu na ich proweniencję. Płyta The Beatles „Please, please me” (Apple/Toshiba-EMI, TOCP-51111, CD) wymuszała więc na mnie rytmiczne podrzucanie głową. „I Saw Here Standing There” pomimo upływu czasu wciąż potrafi porwać, migotał w dźwięku ów pierwiastek szaleństwa i świeżości, dzięki któremu Beatlesi byli tym, kim byli. Wadia zaś te emocje zachowała i przekazała dalej. Dźwięk podawany był dość blisko, ale nie przez ocieplenie dźwięku – daleko od tego – a przez wyrazistość dźwięków z przełomu średnicy i góry, co sprawiało, że wszystko było widoczne i klarowne. BUDOWA Przetwornik Wadia 27 ix zbudowany jest jak czołg – w przenośni i dosłownie: bardzo ciężki, wykonany z bardzo grubych, perfekcyjnie spasowanych płyt aluminiowych stoi na charakterystycznych dla firmy, czterech narożnych walcach, zakończonych kolcami (podkładki w komplecie – należy używać, bo inaczej porysuje wszystko). Z przodu mamy niemal pustą płytę, z zagłębionym logo firmy oraz niebieskim wyświetlaczem ciekłokrystalicznym. Z tyłu dzieje się o wiele więcej. Mamy sześć wejść cyfrowych, a wśród nich dwa optyczne ST, dwa S/PDIF na gniazdach BNC (bo tylko takie gwarantują impedancję charakterystyczną 75 Ω), jedno AES/EBU na XLR i jedno optyczne TOSLINK. Jest także gniazdo optyczne ST dla synchronizacji przetwornika z dedykowanym napędem 270 SE. Gniazdo jest bardzo porządne, metalowe, dlatego trochę dziwne, że gniazda dla sygnału są plastikowe… Nie wiem, czy to wytłumaczenie, ale nawet w koszmarnie drogim systemie Jadis DS1/DJ1 też ST-ki są z plastiku. Cóż – najwyraźniej taka karma. Na szczęście gniazda wyjściowe, analogowe, są bardzo ładne – wysokiej klasy RCA i XLR. Po otwarciu ścianki górnej ukazuje się skomplikowany układ płytek, wśród których lwią część zajmują układy zasilające, z trafami w osobnym ekranie, oparte na wielu niezależnych układach stabilizujących napięcie, z ładnymi, drogimi kondensatorami Nichicon Muse. Razem mają to być 32 punkty stabilizacyjne. Element ekranujący transformatory jest złożony z grubych, aluminiowych płyt i skrywa dwa bardzo duże, jak dla mocnego wzmacniacza o mocy co najmniej 2 x 100 W, transformatory toroidalne, z zalanym żywicą środkami i kawałkami mikrogumy od góry, przyciskanymi do trafa przy przykręcaniu górnej ścianki ekranu. Materiały firmowe mówią o mocy 60 W, ale tak to wygląda, jak powiedziałem. Część z kośćmi DSP – mózg układu – ukryta jest pod większą płytką, do której sygnał cyfrowy z wejść (także zaekranowanych grubym odlewanym elementem) biegnie światłowodem w standardzie ST. Oznacza to, że najkrótszą ścieżkę, bez układów odbiorczych po drodze, mamy z wejścia optycznego. Wszystkie inne wejścia mają za gniazdami układy odbiorcze, które zamieniają sygnał na ST. Układów dekodujących nie widać, a nie chcąc zdemolować urządzenia, odstąpiłem, niechętnie, od dogłębnego rozkręcenia go. W każdym razie, przy wyjściu pracują scalaki Burr-Browna INA103 – znakomite układy wzmacniające. Wyjście napędzane jest przez sześć – dwa dla wyjścia XLR i jeden dla RCA na kanał – układy buforujące Burr-Browna BUF63, umożliwiające stosowanie naprawdę długich kabli połączeniowych i uniezależniających obydwa typy wejść – można jednocześnie korzystać z RCA i XLR bez obawy o ich wzajemne zakłócanie.
|
||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio |