TRANSPORT CD/PRZETWORNIK D/A/PRZEDWZMACNIACZ

CYRUS
CD Xt/DAC XP

WOJCIECH PACUŁA







Cyrus Audio to jedna z brytyjskich firm postrzeganych jako ‘rdzeń” wyspiarskiego przemysłu audio. Chociaż przeszła wiele w swojej historii, m.in. wspólnotę finansową z Mission i NXT, to zachowała swoją odrębność, a co więcej, dzięki zainwestowaniu sporych pieniędzy w dział R&D, jest w tej chwili, obok Arcama jedna z najnowocześniejszych firm branży audio. Ponieważ już dość dawno temu przeszła na montaż SMD, więc ma w tym spore doświadczenie. Jedną z cech rozpoznawczych Cyrusa od zawsze była cena, która lokowała go pośrodku – pomiędzy NAD-ami i drogimi produktami hi-endowymi. Od zawsze jednak w ofercie starano się zawrzeć także jakieś urządzenie odniesienia, coś, co pokazywałoby możliwości Brytyjczyków. I stąd dzielony odtwarzacz CD, w najnowszej inkarnacji o symbolu CD Xt/DAC XP. Są to dwie paczki (można je uzupełnić o zewnętrzne zasilacze, wówczas mogą być cztery), a urządzenia są trzy… CD Xt to klasyczny transport CD – mechanizm Philipsa, odlewane obudowa itp. Z kolei DAC XP to dwa urządzenia w jednym: przetwornik D/A oraz przedwzmacniacz. W odróżnieniu od wielu tak zwanych „przedwzmacniaczy” zintegrowanych z odtwarzaczami, ten u Cyrusa to pełnoprawne urządzenie tego typu, bo mamy zarówno wejścia cyfrowe, jak i analogowe. Są też podwojone wyjścia analogowe XLR tak, aby można było zastosować bi-amping. Jeśli ktoś jednak nie chce korzystać z preampu, wówczas może wyjść na zewnątrz wyjściem nieregulowanym (które, jak się później okaże, ma znacząco skróconą ścieżkę sygnału), a które występuje, niestety, jedynie w formie niezbalansowanej.

Na pierwszy rzut oka taki podział zadań jest dość niezwykły. Zwykle bowiem dąży się do rozdzielenia urządzeń na maksymalnie dużą ilość odrębnych sekcji – w odtwarzaczu Jadis JD1 MkII/JS1 MkIII (test TUTAJ) znajdziemy aż cztery elementy – dwa zasilacze, napęd i przetwornik. Podobnie we wzmacniaczach i przedwzmacniaczach. Integracja przedwzmacniacza z przetwornikiem ma jednak głęboki sens, ponieważ są to układy niskoprądowe, więc nie modulują się wzajemnie przez zasilacze a eliminuje się interkonekty i nie rozdziela się masy. Tak postępują takie firmy jak Wadia, dCS, EMM czy Manley Labs, a więc prawdziwe tuzy. Tak też postępuje Ancient Audio we wszystkich swoich odtwarzaczach i jako posiadacz Prime’a muszę powiedzieć, że sprawa zdaje egzamin w niemal 100 % przypadków. No tak, zawsze są wyjątki – jak pokazał test końcówki mocy A-45 firmy Accuphase , musi ona mieć wcześniej klasyczny przedwzmacniacz, ponieważ ani Prime, ani Cyrus nie zagrały bez niego zbyt dobrze.

ODSŁUCH

Cyrus buduje dużą, obszerną scenę. Daje ona o sobie znać już od początku, nieco inaczej niż przy tańszych produktach tej firmy, gdzie dochodzimy do jej „ogarnięcia” dopiero po jakimś czasie. Wokół instrumentów jest sporo powietrza i mają one sporą „wolność osobistą”. W pewnej mierze najdroższe źródło Cyrusa przypomina urządzenia Naima, głównie przez znakomicie zaznaczany rytm. Dochodzi do tego mocna średnica i mocny, grany z rozmachem bas. Fragmenty te składają się na dźwięk, który nie jest do końca neutralny, ale bardzo łatwo przyswajalny i przyjemny. Precyzja nie jest na szczycie priorytetów tego systemu, jednak wcale to nie przeszkadza w dobrym graniu. Priorytetami są bowiem bit i aura. Kiedy na monofonicznej, bardzo dobrej reedycji płyty Counta Basiego „King of Swing” (CLEF Records/Verve 837 433-2, CD) nagle uderza big-band, ma on potęgę i moc, dęciaki są kąśliwe, wyraziste, a przy tym bez wyostrzenia. Ich dźwięk jest wypełniony i koherentny. Nie ma absolutnego wglądu, w to, jak dźwięk powstaje, jak muzycy oddychają wraz ze swoimi instrumentami, jednak to, co bliżej słuchacza jest właśnie takie – koherentne. Słychać ponadto, że grają w dużej sali (albo taki pogłos został nałożony) i nacisk położony jest nie na ukazanie ich dokładnego położenia (chociaż, kiedy w utworze „Plymouth Rock” trąbka z tłumikiem staje przed zespołem, to literalnie wychodzi ona PRZED zarysowaną scenę), a raczej na ukazaniu ogólnych ram nagrania i wymiaru wszerz. Tak, wiem, że to nagranie mono i nie ma czegoś takiego, jak „wszerz”, jedynie „w głąb”, ale pomimo że dźwięk dochodził ze środka sceny, to jednak niósł ze sobą informacje o tym, jak kto stoi, kto obok kogo, coś, co zazwyczaj ginie, ponieważ to delikatne wahnięcia amplitudy i fazy. To rzadka umiejętność, ale Cyrus w niej bryluje.
Pewnym odstępstwem od neutralności, a co „podrasowuje” dźwięk, jest jedynie nieco zbyt optymistyczny średni bas, który uderza nieco mocniej niż powinien.. Pokazuje, podkreśla bowiem niższy zakres perkusji tam, gdzie na innych odtwarzaczach już nic nie ma.

Podobnie jak mój odtwarzacz Ancient Audio Prime, Cyrus buduje nasyconą, wielowątkową przestrzeń już od całkiem bliskiej odległości (od słuchacza). Góra jest nieco upraszczana, chociaż tego nie słychać tak od razu. Jest bowiem dość słodka i bardziej „złota” niż np. z G08 Meridiana czy CD303/300 Cary, z którymi go porównywałem. Nawet w DP-500 Accuphase’a góra jest podawana bardziej wprost. Z drugiej strony, jest dźwięczna i jest jej więcej niż z Prime’a. Jeśli więc połączymy odtwarzacz Cyrusa z odpowiednim wzmacniaczem, a naturalnym partnerem są tu monobloki tej firmy, to możemy wyciągnąć korzyści z jednego, nie eksponując drugiego. Nie wiem, jak to robią w Anglii, ale pomimo to testowany odtwarzacz długo był wpięty w mój system i nie czuło się potrzeby jego wymiany. Myślę, że ma to coś wspólnego ze wspomnianym rytmem i koherencją, a ta ostatnia z tym, że wszystko przychodzi do nas w tym czasie, co trzeba, jakby problemy z fazą zostały w dużej mierze opanowane. Kiedy porównamy ten system z droższymi, lepszymi odtwarzaczami, wówczas słychać, że precyzja środka jest przez to nieco poświęcana, nie ma takiego wglądu w nagranie, jak gdzie indziej, ale nie zamyka to dźwięku, to nie jest zmulony czy stłumiony przekaz. No bo ten rytm…

Z Cyrusem trzeba dłużej niż zwykle pobyć, bo – przynajmniej w moim przypadku – nie od razu ujawnił swoje prawdziwe, bardzo przyjazne, oblicze. W szybkim demo na 100 % wybierzemy bardziej otwarte, ekspansywne urządzenia. Cyrus potrafi zagrać mocną górą, jednak jego średnica nie jest od razu tak „kolorowa” jak np. w DP-500. Trzeba czasu, żeby docenić gładkość, z jaką kolejne plany, kolejne instrumenty przechodzą jedno w drugie, jak fantastycznie ukazywane są nawet drobne zmiany w ustawieniu muzyków, choć przecież w kontekście absolutnym, scena nie jest specjalnie rozdzielcza. Jak to zrobili – to pozostanie ich tajemnicą.

Należy z uwagą podejść do wyjść regulowanych. Z wieloma końcówkami Cyrus zagrał bowiem dość jasno i lekko. Najgorzej zaś zabrzmiało wyjście regulowane wpięte do integry – unikajmy tego, nawet, jeśli mamy w niej wejście zbalansowane, to lepiej będzie wyjść niezbalansowanym, ale nieregulowanym. Najwyraźniej w tym przypadku skrócenie ścieżki sygnału przynosi wymierne efekty. Niestety nie miałem do dyspozycji końcówek Cyrusa, bo to przecież im dedykowany jest przedwzmacniacz w nim zawarty. A warto tę opcję wykorzystać, ponieważ inne źródła odsłuchiwane przez preamp w przetworniku pokazały się z bardzo dobrej strony – były czyste, dynamiczne, z mocnym basem.

BUDOWA

Opis budowy zestawu Cyrusa, składającego się z transportu CD Xt oraz przetwornika/przedwzmacniacza DAC XP zacznijmy od tego ostatniego, bo tutaj się więcej dzieje. Urządzenie pomieszczono w klasycznej (i w całej ofercie jedynej…) dla Cyrusa obudowie z aluminiowego odlewu – niezwykle sztywnego i funkcjonalnego. Jest on bardzo drogi i ta angielska firma jest w stanie go stosować we wszystkich swoich produktach, bo raz: wszystkie obudowy są identyczne, a to znacząco obniża koszty i dwa: jego rozmiary są niewielkie, co także, poza walorami mechanicznymi, pozwala zredukować cenę. Spodnia ścianka jest plastikowa, jednak w nowych modelach pokrywana jest specjalną farbą z domieszką miedzi, ekranującą przed wpływem zakłóceń RF. Z przodu urządzenia mamy spory, zielony wyświetlacz ciekłokrystaliczny, na którym można wyświetlać duże i mniejsze komunikaty: można wybrać np., że dużymi literami wyświetlane jest wybrane źródło (jeśli korzystamy z wyjścia nieregulowanego) lub duże wskazanie siły głosu (jeśli korzystamy z wyjścia regulowanego). Siłę głosu regulujemy niewielką gałką, zaś przełączanie między wejściami wykonujemy dwoma podłużnymi przyciskami. Mamy też bezpośredni dostęp do funkcji mute oraz balansu między kolumnami.
Urządzenie dysponuje szeroką gamą wejść i wyjść. Możemy doprowadzić cztery źródła cyfrowe – dwa TOSLINK-iem i dwa koaksjalne (jest też wyjście cyfrowe TOSLINK). Są też dwa wejścia analogowe (niestety nie ma zbalansowanego). Wyjść analogowych mamy aż pięć: dwie pary regulowanych wyjść zbalansowanych (dla bi-ampingu), dwie pary RCA (też regulowanych) oraz jedna para nieregulowanych, tylko na RCA. Widać wyraźnie, że urządzenie nastawione jest na współpracę ze zbalansowanymi końcówkami mocy. Można też podłączyć zewnętrzny zasilacz PSX-R.
Wnętrze przetwornika jest wyjątkowo upakowane, przede wszystkim zasilaczem. Oparty jest on o dwa duże transformatory toroidalne (jeden dla cyfry, drugi dla analogu), z zalanymi środkami, na osobnej „platformie”, przykręconej do podłoża jedną, dużą śrubą i teflonową podkładką. Każde trafo ma dwa uzwojenia wtórne, osobno dla każdego kanału (osobne uzwojenie i zasilacz ma także wyświetlacz). W zasilaczach znajdziemy spore pojemności, np. ELNA. Na wejściu , oprócz odbiornika cyfrowego zastosowano kość Burr-Browna SRC4192. Choć firma się tym nie chwali, wszystkie sygnały poddane są upsamplingowi – BB to asynchroniczny konwerter częstotliwości próbkowania – do 192 kHz – i długości bitów – do 24. Obok znajdziemy dedykowany, bardzo ładny zegar, a dalej inne, dla każdej sekcji osobny. Tak spreparowany sygnał trafia do płytek z przetwornikami. Są to duże, umieszczone pionowo moduły, które, w razie apgrejdów, można łatwo wymienić. Zastosowano w nich przetworniki Burr-Browna PCM1732. Filtracja i konwersja I/U przeprowadzana jest w kościach BB OPA2228, a wzmocnienie i buforowanie w OPA2138. Mamy tu mnóstwo ładnych kondensatorów WIMA. Sekcja przedwzmacniacza znalazła się na płytce-matce. Na wejściu mamy kolejne kości BB OPA2604 oraz OPA134. Regulacja głośności przeprowadzana jest w dwóch zintegrowanych, analogowych, sterowanych cyfrowo drabinkach rezystorowych BB PGA2310. Na wyjściu pracują Burr-Browny OPA2134. Do wyjść niezbalansowanych sygnał jest desymetryzowany na osobnej płytce w kościach OPA134. Ciekawe, ale wyjście nieregulowane ma ultra-krótkie połączenie z płytkami przetwornika, podczas kiedy przedwzmacniacz jest dość rozbudowany. Wyjścia RCA nie są złocone.

Transport posiada niewielki wyświetlacz, niestety nie taki duży, jak w przetworniku (jego plastikowe „okienko” jest trochę, jak dla mnie, za luźno osadzone), a szuflada ma szeroki front. Guziki umieszczono pod spodem, na pochylonym fragmencie. Wyjścia są dość ograniczone, bo jest tylko TOSLINK oraz koaksjalne (obydwa S/PDIF). To dość zaskakujące, że w tak drogim urządzeniu nie ma wyjścia AES/EBU. Tym bardziej powinno się tu znaleźć jakieś łącze do komunikacji z przetwornikiem DAC XP, np. I²S, albo ST, bo S/PDIF to po prostu słaby format. Ostatecznie w niemal 99 % przypadków te dwa urządzenia będą pracowały właśnie ze sobą. Jest jeszcze gniazdo dla zewnętrznego zasilacza PSX-R oraz gniazda komunikacji MC-BUS.
Ponieważ cała elektronika jest przykręcona do górnej ścianki, więc po odkręceniu dolnej ukazuje dość nieoczekiwanie spód napędu Jest to jednostka Philipsa VAM12xx, zamocowana w swego rodzaju „imadle” ze stalowych płaskowników. Na tej konstrukcji zamontowano także niewielki transformator toroidalny. W zasilaczu zastosowano ładne, japońskie kondensatory. Tuż przy wyjściu widać przepiękny zegar, podobny widziałem w urządzeniach dCS-a.



CYRUS
CD Xt/DAC XP

Cena: 4800 + 13 200 zł

Dystrybucja: Intrada

Kontakt:
ul. Szewska 18a
61-760 Poznań

Tel. +48 (0…61) 662 40 98
fax +48 61 8551080
Tel. kom. +48 501 454 880

Strona producenta: CYRUS



POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ



© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio