Jak zawsze w przypadku wyjątkowych produktów, tak i w przypadku wkładek Koetsu, wszystko zaczęło się od człowieka i jego idei. Firma jest dziełem życia Yoshiaki Sugano (1911–2002), a nazwę – i związaną z nią ideę – wzięła od japońskiego kaligrafa, rzeźbiarza itp., można powiedzieć, że swego rodzaju człowieka renesansu, żyjącego w latach 1558 – 1637 Honami Koetsu. Urodzony w Kyoto, znany jest ze swoich szerokich zainteresowań artystycznych i uznawany jest za jedną z najbardziej kreatywnych osobowości sztuki japońskiej. Współpracował ze znanym z dekoracyjnego stylu mistrzem Sotatsu (1576 - 1643), z którym założył grupę artystyczną Takagamine, która odpowiedzialna jest za odrodzenie sztuki japońskiej tego czasu. Zaplecze więc jest i to jakie… Niestety, Sugano-san nie żyje. Choć w czasie jego życia kilkakrotnie ogłaszano jego odejście, to zwykle wiązało się to z chęcią zwiększenia sprzedaży. W tej chwili firma prowadzona jest przez syna pana Sugano – Fumihiko Sugano – który ma ambicję kontynuować tradycję. W tej chwili w ofercie firmy znajduje się sześć modeli:
Jak widać, prezentowana wkładka Rosewood Signature, pomimo wysokiej ceny (12 000 zł) jest dopiero drugą od dołu w ofercie. Bo Koetsu nigdy nie było tanie. To jedna z firm, która jak drogie zegarki, stanowi wartość zarówno jako instrument mechaniczny, dzieło sztuki, a także obiekt kolekcjonerski. Wspomnijmy jeszcze, że model Rosewood Signature nazywany jest czasem Red Signature, od koloru „body” wykonanego z czerwonego drewna różanego. Do ciekawych wniosków prowadzi przestudiowanie danych technicznych wkładek, ponieważ poza napięciem wyjściowym wszystkie mają identyczne parametry elektryczne. Oznacza to, że zmiana materiału, z którego wykonano body oraz drobne zmiany w budowie wewnętrznej niespecjalnie przekładają się na zmianę standardowo podawanych parametrów. A przecież, tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia, każda gra inaczej… Uwagę zwraca też bardzo szerokie pasmo przenoszenia (deklarowane). W modelu Rosewood Signature napięcie wyjściowe jest typowe – 0,6 mV (1 kHz/5 cm / s). ODSŁUCH Nowe tłoczenie płyty Evy Cassidy „Songbird” dokonane przez S&P Records (Blix Street Records/S&P-501, 180 g LP; recenzja w tym miesiącu w dziale „Muzyka”) brzmi na większości systemów raczej jasno. Z gramofonem Oracle Delphi Mk V (z granitową podstawą) i wkładką Dynavector XV-1S brzmiała po prostu za jasno, pomimo że wkładka tego japońskiego producenta na brak basu i nasyconego środka nie może narzekać. To samo było po drugiej stronie spektrum cenowego, przy gramofonie RPM5 Superpack Pro-jecta (test TUTAJ) z wkładką Denona DL-103 (test TUTAJ). Charakterystyczne, jasne brzmienie tego nagrania było raczej nie do zaakceptowania. Po raz pierwszy dobrze płyta Cassidy zabrzmiała dopiero na fenomenalnym, choć przecież nie najdroższym gramofonie dps 2 (test TUTAJ), charakteryzującym się pełnym i organicznym dźwiękiem. I tak gra, przynajmniej takie jest moje zdanie, wkładka Koetsu Rosewood Signature. Z tą wkładką zapiętą do gramofonu Oracle, z przedwzmacniaczem Steelhead Manleya (test TUTAJ) było w dużej mierze tak, jakbym znowu słuchał genialnego odtwarzacza Jadis (test TUTAJ) - pełnia, znakomite barwy i wypełnienie. Generalnie dźwięk nie zmienia swojego balansu tonalnego, jednak wszystko z Koetsu brzmi ciut wyraźniej i bardziej rozdzielczo, choć też i organicznie, plastycznie. To dopiero po wymianie na Koetsu słychać było, jak ciepłą wkładką jest ZYX testowana z gramofonem dps 2. Z tą wkładką wszystko było ciut za ciepłe i ciut za duże. Koetsu też raczej stawia na wypełnienie, nie na analizę, jednak dopiero z nią dźwięk płyty Cassidy nabrał sensu. Wciąż słychać było, że nie jest to ciepła płyta, jednak muzyka zaczęła płynąć bez przeszkód i bez stawiania techniki przez nagraniem. A i tak, pomimo dość wyraźnego wrażenia, jakie pozostawia po sobie ta wkładka już w pierwszym słuchaniu, nie jest to proste ‘tak-nie’ i trzeba było jeszcze przesłuchać kilka innych płyt po to, aby w jakiś sformułować jakieś rozsądne wnioski. Można chyba powiedzieć, że zabawa była na całego: japońska wkładka ma bowiem coś wspólnego z zagęszczeniem dźwięków w polu odsłuchu, przede wszystkim w centralnej części sceny. Wszystko jest tu wykończone i znaczące. Głos Cassidy miał duży wolumen, chociaż nie był wysuwany przed kolumny – wyraźna zaleta nowego tłoczenia. W ogólnym planie góra jest chyba gładsza i bardziej jedwabista niż ze wspomnianego Dynavectora, choć z drugiej strony lepiej akcentowana niż ze znakomitej Sumiko Celebration (test TUTAJ).Wyższa góra jest nieco lepiej wybudowana np. we wkładce Lyra Titan. Niżej dzieją się jednak czary, za które kocha się winyl – dźwięk ma super-analogową spójność i gładkość, nie w sensie zatarcia faktury, a w sensie braku jakichkolwiek drobin pyłu między dźwiękami, czegoś, co słychać w nawet bardzo drogiej cyfrze. Zalety te były słyszalne przy płycie Cassidy, jednak jeszcze lepiej pokazane zostały przy bardzo dobrym tłoczeniu płyty Yama & Jiro’s Wave „Girl Talk” (TBM/Cisco, TBM2559-45, 45 rpm, 180 g 2LP, #0080), gdzie doszedł do tego mocny, pełny bas. Ta wkładka lubi zagrać efektownie, oczarować, nawet jeśli nieco „dopali” dźwięk tu i ówdzie, to po to, aby muzyka brzmiała jeszcze lepiej. I dlatego zapewne motorem napędowym do zakupu Koetsu będzie środek pasma. Jest on niesamowicie nasycony, nieco gęsty i mocny, obecny w każdym nagraniu. Fortepian Yamamoto z płyty „Girl Talk”, grany często w mocny sposób na górze skali, często stacatto, miał minimalnie złagodzone uderzenie, atak, jednak jego podtrzymanie i to, co odpowiada za barwę było fenomenalne w swojej dźwięczności i dynamice. Słychać było więc więcej pudła rezonansowego fortepianu, rzecz na żywo naturalną, jednak w nagraniu często pomijaną na rzecz dynamicznego dźwięku struny i młoteczka. Koetsu jest na tyle rozdzielcza i ma na tyle dobrą barwę, że pokazała zarówno mocne uderzenie, jak i towarzyszący mu dźwięk z wnętrza fortepianu. Inna referencyjna płyta, „Bert Kaempfert From The Original Mastertapes – On 45” (image hifi, LP007, 45 rpm, 180 g LP), dynamiczna, wybuchowa, pokazała inną zaletę tej japońskiej wkładki – jej rozmach i dynamikę. Radosna muzyka Kaempferta jeszcze nigdy nie zabrzmiała u mnie tak efektownie, z takim big-bandowym zadęciem, z takim swingiem. Dźwięk bandu został co prawda nieco przybliżony, jednak pomogło to w wygenerowaniu dużego wolumenu. Bo powodem nie było ocieplenie – bo choć wyższa góra jest nieco jedwabista, a średnica ma ciut zaokrąglony atak, to nie przekłada się to na ocieplenie, a kształtuje dźwięk, który nie dopuszcza do głosu drażniących elementów. Nie ma więc w dźwięku jasnych krawędzi i ostrych, jednoznacznych przejść między instrumentem i jego otoczeniem, to w brzmieniu płyt z Koetsu jest coś takiego, że wszystko brzmi naturalnie. Mój odtwarzacz Lektor Prime (test TUTAJ) brzmi bardziej detalicznie, wyraźniej niż wspomniany odtwarzacz Jadis, a nie znaczy to, że gra bliżej prawdy, niż francuski odtwarzacz, który na pierwszy rzut oka jest mniej rozdzielczy. To samo jest tutaj. Kiedy miotełki z płyty Cassidy uderzają w kotły, to słychać nie tylko szemrzenie metalowych drucików po skórze, ale także niską odpowiedź z wnętrza gara, rzecz dająca złudzenie dźwięku na żywo. Wkładka Koetsu Rosewood Signature rysuje bardzo naturalny, osobisty świat. Nie ma w nim bardzo wyraźnych krawędzi, bo atak instrumentów jest nieco złagodzony, ale jest za to bardzo naturalna muzyka. Tu znaczenie ma barwa i dynamika. Dźwięk Koetsu przypomina to, co proponowali Francuzi w odtwarzaczu Jadis JD1 MkII/JS1 MkIII, z jego prawdziwym dźwiękiem. To, czego oczekiwałbym od droższych wkładek tego japońskiego producenta, to być może głębszej sceny. Tu i teraz było bardzo dobrze, instrumenty towarzyszące Davidowi Rothowi na znakomitej płycie „Pearl Diver” (Stockfisch, SFR 357.8031.1, DMM, 180 g LP) , a także jego głos miały dużo powietrza i dobrą głębię. Brało się to jednak z fenomenalnej barwy, umiejętności jej dyskryminacji, pokazywania nawet blisko położonych odcieni, a nie z podawania głębokiej sceny. Ta nie jest wcale płytka, ale czegoś przecież od życia trzeba wymagać, prawda?
|
||||||||||||||||
© Copyright HIGH Fidelity 2007, Created by SLK Studio |